Nowe światła

Adwent od dzieciństwa kojarzy się nam z roratami i wielkim misterium światła. Tego światła właśnie teraz potrzebujemy bardziej niż kiedykolwiek.

Adwent od dzieciństwa kojarzy się nam z roratami i wielkim misterium światła. Tego światła właśnie teraz potrzebujemy bardziej niż kiedykolwiek.

Adwent od dzieciństwa kojarzy się nam z roratami i wielkim misterium światła. Powracają wspomnienia o tym, jak lampionami rozświetlaliśmy sobie drogę, by uczestniczyć we Mszy świętej ku czci Matki Bożej, którą liturgia porównuje do jutrzenki, zapowiadającej wschód słońca. Bo Chrystus w pieśni Zachariasza – ojca Jana Chrzciciela – ukazany jest jako ten, który nawiedza nas z wysoka jak wschodzące słońce. W innym miejscu On sam mówił: „Ja jestem światłością świata” (J 8, 12). Tego światła właśnie teraz potrzebujemy bardziej niż kiedykolwiek. Dlatego i tegoroczny adwent będzie niezwykły. Nie tylko z powodu pandemii.

Upokarzani i pogubieni jako ludzie wierzący, czekamy nowych świateł, o których mówił Prymas Tysiąclecia. Było to 16 maja 1981 r., przy okazji przyjęcia przez niego sakramentu chorych. Wyprzedzając pytania stojących nad jego łożem współpracowników o wskazania na przyszłość, Prymas powiedział: „Przyjdą nowe czasy. Wymagają nowych świateł, nowych mocy. Bóg je da w swoim czasie. Pamiętajmy, że jak kard. Hlond, tak i ja wszystko zawierzyłem Matce Najświętszej i wiem, że nie będzie słabsza w Polsce, choćby ludzie się zmieniali”.

Mamy te nowe czasy. Ludzie w Polsce przez ostatnie czterdzieści lat bardzo się zmienili. Wystarczy popatrzeć, co dzieje się na ulicach, posłuchać języka kobiet spod znaku pioruna, aby przekonać się, jak daleko odeszliśmy od ducha Jasnogórskich Ślubów Narodu. Bluźnierstwo, rozpustę, sodomię i zabijanie nienarodzonych nazywa się „prawami człowieka”. Nie tylko wśród katolików, ale nawet wśród duchownych są tacy, którzy współpracują z wrogami Kościoła. To akurat nic nowego. W czasach Prymasa też tak było. Ale dotkliwie brakuje nam dzisiaj ludzi tej miary co Prymas Tysiąclecia czy abp Antoni Baraniak, który nawet topiony w fekaliach przez przedstawicieli ówczesnych władz, nie dostarczył im najmniejszego argumentu do oskarżenia Prymasa w pokazowym procesie. Brakuje św. Jana Pawła II, który przez prawie trzy dekady osobiście formułował dla nas program duszpasterski, inicjował działania i bronił ładu moralnego. Wątpliwy to dzisiaj zaszczyt dla niego pozostawać honorowym obywatelem Krakowa, Warszawy lub Łodzi.

Co zatem ze światłami na nowe czasy? One być może już są, tylko wielu z nas nie chce ich widzieć, bo popadliśmy w schematy. Jak ludzie Starego Przymierza, którzy nie dopuszczali do siebie, że prorok może pochodzić z Galilei, spoza żydowskiej arystokracji politycznej i kapłańskiej.

A przecież Bóg, nieraz widząc pogubienie elit, powoływał proroków spośród zwykłego ludu. Tak powołał choćby Amosa, który był pasterzem i sadownikiem nacinającym sykomory. Charyzmat proroctwa i sukcesja kapłaństwa były i są dwiema drogami działania Boga. Prorocy nie kwestionowali sensu kapłaństwa, choć piętnowali grzechy kapłanów, kapłani zaś wiedzieli, że jak zabraknie proroków, to nadchodzą „złe czasy”. Tak od zawsze wygląda niepozbawiona napięć koegzystencja hierarchii i charyzmatyków w dziejach zbawienia.

Dzisiaj, gdy upadek autorytetów i kryzys hierarchiczny nie omija Kościoła w Polsce, jakimś promykiem nadziei może być budząca się odpowiedzialność świeckich charyzmatyków za Kościół. Nie nazwę ich prorokami, żeby nie obciążać ich odpowiedzialnością ponad miarę i aby szatan nie wbił ich w pychę. Ale niewątpliwie jest jakieś działanie Bożego Ducha w ich inicjatywach: „Różaniec do Granic”, „Polska pod Krzyżem” czy listopadowy „Różaniec do Granic Nieba”. Wierni też łatwiej przyjmują dzisiaj wezwania świeckich niż zarządzenia duszpasterzy. „Idziemy” zawsze włączało się w te inicjatywy, zgodnie z zasadą: „Ducha nie gaście”. Wsparcie papieża Franciszka dla tych inicjatyw potwierdza słuszność naszego rozeznania. Bo kogo może dzisiaj drażnić angażowanie setek tysięcy i milionów ludzi w modlitwę? Chyba tylko tych, których drażniła pobożność maryjna Prymasa.

W adwencie włączamy się w kolejną inicjatywę świeckich: rekolekcje w duchu św. Ludwika Grignion de Montfort, przygotowujące do oddania się Chrystusowi przez Maryję. Dołączamy płytę z tymi rekolekcjami, abyśmy w tym pandemicznym czasie mogli je przeżywać w domach. Być może to również jest światło na trudne czasy, którego nie wolno lekceważyć. Znaczenie tej inicjatywy świeckich doceniają stojący na czele episkopatu arcybiskupi Stanisław Gądecki i Marek Jędraszewski oraz wielu innych hierarchów.

Świeccy, o których piszę, należą do pokolenia, do którego św. Jan Paweł II mówił: „Wy jesteście nadzieją Kościoła”. Ta nadzieja chyba właśnie się spełnia i jest dla Kościoła niepowtarzalną szansą.

opr. ac/ac

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama