O bliskim człowiekowi papieżu Franciszku - wywiad z ks. Andrzejem Koprowskim SJ, dyrektorem programowym Radia Watykańskiego
Wydawnictwo M
ISBN: 978-83-7595-594-1
KAI: Kardynał Jorge Mario Bergoglio, jezuita, papieżem. To powód do radości dla Towarzystwa Jezusowego czy „koniec świata”?
− Przede wszystkim Kolegium Kardynalskie znalazło najlepszego kandydata, który odpowiada obecnej sytuacji Kościoła. Wśród nas, jezuitów, zapanowało wielkie zaskoczenie. Przypomnijmy, że struktura i duchowość Towarzystwa Jezusowego opiera się na służbie papieżowi i Kościołowi powszechnemu. Przy okazji czwartego ślubu przyrzekamy robić wszystko, co możliwe, aby nie dać się „zdybać” na jakieś urzędy kościelne i bronić się przed tym. Teraz jeden z jezuitów zostaje papieżem i musimy poddać to refleksji.
KAI: Z zasady unikacie wszelkich kościelnych urzędów?
− To wynika z naszych ślubów, chyba że papież pod posłuszeństwem nakaże. W praktyce jezuici muszą podejmować funkcje hierarchiczne, przede wszystkim na terenach misyjnych, tam gdzie Kościoła lokalnego nie stać jeszcze na własnego biskupa. Warto w tym kontekście przypomnieć decyzję kard. Adama Kozłowieckiego. Kiedy był jeszcze młodym arcybiskupem Lusaki, to po II Soborze Watykańskim napisał do papieża prośbę, aby zwolnił go z funkcji i mógł jechać na parafię do buszu, a na jego miejsce mianował miejscowego kapłana.
KAI: Patrząc na różne wydarzenia, kieruje się Ksiądz zasadą: co Bóg chce nam przez nie powiedzieć. Co nam przez wybór kard. Bergoglio chciał powiedzieć Pan Bóg?
− Co chciał powiedzieć, to jeszcze nie wiem, musimy poczekać. Jak na razie wygłosił tylko jedną homilię podczas Mszy św. z kardynałami w Kaplicy Sykstyńskiej. Trwała ona sześć minut i była niezwykle konkretna i klarowna. Trzy hasła: podążać, budować, wyznawać w Jezusie Chrystusie. Podążać, czyli być w drodze. Nie możemy stać, gdyż bezruch jest także oznaką rozkładu. Papież Franciszek mówił o tworzeniu Kościoła z kamieni ożywionych duchem, potrzebie świadectwa oraz głoszeniu Jezusa Chrystusa ukrzyżowanego. Bez tych trzech wskazań Kościół może łatwo zamienić się na przykład w organizację charytatywną. Na homilię programową musimy poczekać do inauguracji pontyfikatu 19 kwietnia. Z drugiej strony wiele już mówią o nim jego pierwsze gesty i styl zachowania się. Zaskoczył dziennikarzy, gdy wcześnie rano w pierwszym dniu po wyborze udał się do bazyliki Santa Maria Maggiore. Pojechał tam bez żadnej świty i nie w papamobile, tylko zwyczajnym samochodem watykańskim. Gdy wracał z bazyliki, pojechał do Casa dell Clero, w której mieszkał od 15 dni, wziął swoje dwie walizki z rzeczami i w recepcji zapłacił rachunek. To są może drobiazgi, ale jakże znaczące.
KAI: Kim był kardynał Bergoglio dla Argentyny i tamtejszego Kościoła?
− W materiałach, jakie mamy na jego temat w archiwach, to miał on świetne wystąpienie na Synodzie Biskupów w 2001 r. Pokazał tam rolę biskupa w kontekście współczesnego świata. Mówił o więzi biskupa z Jezusem, o jego służbie na rzecz Kościoła powszechnego i lokalnego, o roli biskupa w kontekście problemów świata i misji Kościoła w świecie. Równie dobre są jego wystąpienia w ramach posiedzeń episkopatu Argentyny, listy duszpasterskie. Pokazują, jak wnikliwie, poprzez Ewangelię, dostrzegał konkretne problemy życia społecznego, kryzys społeczeństwa nastawionego tylko na konsumpcję, korupcję w elitach władzy, jej uleganie naciskom lobbingów, konieczność walki z kartelami narkotykowymi i strukturami mafijnymi. Wskazywał na fatalne skutki, jakie to przynosi − rozpadanie się więzi społecznych i społeczeństwa obywatelskiego. Nie tylko krytykował, ale wskazywał na rolę, jaką w uzdrowieniu sytuacji mają odgrywać katolicy i Kościół. Poruszał sprawy związane z edukacją, szacunkiem dla życia i wiele innych palących problemów, przez co często popadał w konflikty z władzą.
KAI: Także z obecną panią prezydent Cristiną Kirchner, m.in. o legalizację związków homoseksualnych, która podobno przysłała dość chłodny w tonie telegram gratulacyjny...
− Nie mnie oceniać temperaturę sympatii, lecz stwierdzam fakt, że list pani prezydent, który otrzymał papież Franciszek, był w serdecznym i pozytywnym tonie. Ostatnio czytałem tekst ciepłych życzeń z rabinatu rzymskiego. Jest to sygnał od głównego rabina Rzymu Riccardo Di Segni, że dobrze będą się rozwijały relacje Kościoła ze wspólnotą żydowską.
KAI: W Polsce wybór papieża Franciszka był zaskoczeniem i raczej spotkał się z życzliwą reakcją.
− Pozytywne emocje są dobre. Lepiej, gdy są życzliwe niż negatywne. Mnie jednak interesuje to, w jakiej mierze polskie społeczeństwo i katolicy w naszym kraju będą zdolni wejść w głąb tego, co zaproponuje i przekaże nam papież Franciszek. Zresztą problem ten dotyczy cały czas pontyfikatu Jana Pawła II i Benedykta XVI. Wiemy, że jako Słowianie reagujemy zazwyczaj emocjami i może zbyt małą refleksją i wcielaniem w życie dobrych idei. Jako Polacy jesteśmy teraz bardzo podzieleni i nie potrafi my znaleźć platformy porozumienia, szacunku, zrozumienia jedni drugich, relacji opartych na Ewangelii. W kontekście papieskiego nauczania musimy patrzeć, co możemy zrobić, aby pomóc konkretnym ludziom, środowiskom i całemu społeczeństwu w Polsce. Musimy wejść na głębszy grunt refleksji nad sobą. Chciałbym nawiązać do herbu biskupiego kardynała Bergoglio i jego zawołania biskupiego: „Miserando atque eligendo” – „Z miłosierdziem i wybraniem”. Nawiązuje ono do spotkania Jezusa z celnikiem Mateuszem. Słowa te dotyczą świata i całego Kościoła, a także fundamentalnych spraw, które poruszył Jan Paweł II, zostawiając nam orędzie o miłosierdziu: w encyklice „Dives in misericordia”, kanonizacji siostry Faustyny i sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Łagiewnikach. Kult miłosierdzia nie może być traktowany tylko jako płytka dewocja, ale miłosierdzie musi być naszą postawą chrześcijańską. Nawiązuje ona do postawy syna marnotrawnego, który zawsze wraca do swego niezmiernie szczęśliwego ojca, który się cieszy, że została uratowana jego godność
KAI: Papież Franciszek również odpowie na obecną sytuację świata w duchu miłosierdzia, jak wskazuje jego biskupie zawołanie?
− Sytuacja świata jest teraz niezwykle skomplikowana. Przede wszystkim rozbijana jest godność człowieka przez różne mechanizmy ekonomiczne i ideologiczne. Bez miłosierdzia tej sytuacji nie rozwiążemy. Dlatego tak ważne będzie słuchanie tego, co będzie mówił papież Franciszek. Na pewno da sobie radę, choć oczywiście nie rozwiąże wszystkich problemów. W historii działa Bóg, a Kościół należy do Niego. Papież Franciszek zaprezentuje syntezę duchowości ignacjańskiej, wspartej Magisterium Kościoła i problemów, które przeżywa współczesna ludzkość. Potrzebujemy ukształtowania człowieka i społeczeństwa na nowo, aby przywrócić zaufanie pomiędzy ludźmi, myślenie wspólnotowe, a nie indywidualistyczne. Indywidualizm prowadzi do samotności i poczucia bezsensownej pustki. Na pewno papież Franciszek nie zrobi wszystkiego, czego ludzie oczekują, ale będzie starał się jeszcze bardziej zmobilizować Kościół wraz z dziedzictwem Jana Pawła II i Benedykta XVI do kolejnego kroku na drodze jego misji zbawienia w tak skomplikowanej sytuacji świata.
KAI: Wniesie swoje duszpasterskie doświadczenie bycia blisko człowieka i jego realnych problemów?
− Na pewno dobrze czuje realne problemy człowieka, gdyż nie jest teoretykiem, ale przede wszystkim praktykiem. Podkreśla to prasa argentyńska i nasi koledzy pochodzący z tego kraju: jest on bardzo wrażliwy na konkretne, życiowe problemy człowieka. Świadczą o tym jego codzienne zachowania. Gdy ktokolwiek przychodził do niego do kurii, to osobiście starał się go powitać. W Buenos Aires jego osobę rozpoznawano na ulicy choćby dlatego, że chodził osobiście na targ po zakupy dla miejscowego Caritasu i korzystał z miejskiej komunikacji. Ponadto bardzo często gotował sam dla siebie. W tym akurat czuję bliskość z nim, gdyż dla odprężenia po pełnych napięcia godzinach pracy sam lubię sobie coś ugotować.
KAI: Znany jest także z oryginalnych inicjatyw ewangelizacyjnych...
− Mają one różne wymiary, począwszy od chodzenia od domu do domu i rozmowy z ludźmi. Był bardzo ceniony w ramach prac Rady Episkopatu Ameryki Łacińskiej i Karaibów (CELAM) za dzieło, jakie wniósł po zebraniu tej organizacji w Aparecida w 2007 r. i wypracowaniu koncepcji Misji Kontynentalnej oraz wprowadzeniu jej w życie. Obecnie świetnie ona funkcjonuje.
KAI: Jak wyjaśnić zarzuty, jakie pojawiły się wobec ks. Bergoglio, że w czasach panowania dyktatury wojskowych w Argentynie w latach 1976−1983 niewiele zrobił m.in. dla swoich więzionych współbraci?
− Zarzuty wobec ks. Bergoglio są od dawna znane. Trzeba na to spojrzeć w perspektywie skomplikowanej sytuacji, jaka wówczas panowała w Argentynie, podobnej do naszej polskiej w czasach komunistycznych, szczególnie w czasie stanu wojennego. Stawiano w naszym kraju zarzuty różnym ludziom świeckim i duchownym, zazwyczaj po czasie, nie odnosząc się przy tym do panujących wówczas realiów. Przypomnijmy osoby kardynała Stefana Wyszyńskiego czy kardynała Józefa Glempa i zarzuty, że nie reagowali tak, jak powinni czy jak chcieliby tego inni. Zarzuty wobec ks. Bergoglio dotyczą czasu, gdy nie był jeszcze biskupem, lecz przełożonym jezuitów w Argentynie, i sytuacji dwóch księży, którzy zostali porwani. Był oskarżany, że nie chronił ich należycie. Niestety, oskarżając go, nikt nie powiedział, co zrobił konkretnie w tym kierunku i czy mógłby zrobić więcej. Reagował tak, jak mógł i uważał. Wróćmy znów do naszego doświadczenia związanego z kardynałem Glempem, który czynił sobie wyrzuty sumienia, że starał się, a nie uchronił przed śmiercią ks. Jerzego Popiełuszki. Mamy wiele świadectw, że jako biskup ratował wiele osób.
Oczywiście różne grupy ideologiczne i medialne łatwo oskarżają go, nie badając do końca faktów i nie biorąc pod uwagę rzeczywistej sytuacji, jaka wtedy panowała w Argentynie. Ponadto kiedy został biskupem, Bergoglio − podobnie jak prymas Glemp − wielokrotnie apelował o przebaczenie i narodowe pojednanie.
KAI: Uważany był za biskupa i kardynała „bez pompy”. Czy pozostanie też papieżem „bez pompy”?
− Chyba tak. Oby Bóg go prowadził i dawał potrzebne mu siły. Kościół jest skomplikowaną strukturą i musi taki być, gdyż inaczej we współczesnym świecie nie dałoby się zrealizować zamierzonego przez Jezusa jego uniwersalnego wymiaru na wszystkich kontynentach. W pierwszym komentarzu po pojawieniu się białego dymu, a jeszcze przed pojawieniem się papieża Franciszka, daliśmy na naszych stronach internetowych przygotowany wcześniej tekst w różnych językach, oparty na Dziejach Apostolskich, mówiący o pierwszym synodzie jerozolimskim. Szymon Piotr mówi w nim o zamiarze Boga, aby wspólnota Ludu Bożego była otwarta na całą ludzkość. Kościół jest dla wszystkich, gdyż Chrystus przyszedł do wszystkich, umarł i zmartwychwstał dla wszystkich.
Drugi fragment pochodził z Ewangelii św. Łukasza, w którym Jezus mówi o swojej służebnej roli i wskazuje, że Kościół nie może być bez Piotra – skały, ale też i Piotr nie jest samotnym liderem, przywódcą na szczycie piramidy, lecz pierwszym wśród jedenastu, zwornikiem jedności ukierunkowującym wszystko ku Chrystusowi. Jest to istotne dla całego papiestwa. Papież Franciszek dobrze czuje te słowa. Gdy komentowaliśmy pierwszą homilię papieża, to stwierdziliśmy, że mieliśmy dobrą intuicję, aby akurat umieścić na naszych stronach naszą galerię fotograficzną z komentarzami biblijnymi pt. „Droga Piotra”. To, co nowy papież mówił w homilii, było identyczne z jej tekstami.
KAI: Czego życzy współbrat zakonny papieżowi Franciszkowi?
− Życzę przede wszystkim łask i sił od Boga. A także odporności w poruszaniu się po strukturze, jaką jest Kościół, która jest niekiedy ciężka i oporna.
KAI: Zreformowanie struktury Kościoła, szczególnie Kurii Rzymskiej, to leitmotiv większości komentarzy...
− Mam duży dystans do tego rodzaju komentarzy. Papież Franciszek będzie starał się realizować to, co uzna w świetle krzyża za słuszne, i nie zmieni swojego prostego i pokornego stylu. Ks. Lombardi zwrócił uwagę, że podczas swojego pierwszego wystąpienia pojawił się bez peleryny, którą mistrz ceremonii starał się mu nałożyć. Nie założył też bogatego i ozdobnego papieskiego krzyża, lecz swój prosty biskupi krzyż. Na pewno będzie się starał wnieść ze swojej strony to, co słuszne i najbardziej potrzebne na tym etapie drogi Kościoła, aby była to droga służąca jego budowaniu i aby była świadectwem ukrzyżowanego Chrystusa.
Rozmawiał Krzysztof Tomasik (KAI)
opr. aś/aś