Przesłanie Papieża Franciszka z jego pierwszej podróży - na Lampedusę w lipcu 2013 - to abyśmy bronili się przed globalizacją zobojętnienia, abyśmy wrócili do prawdziwej wrażliwości
W wizycie Papieża Franciszka na Lampedusie są elementy, które przez swoją świeżość i bezpośredniość opowiadają zarówno o znaczeniu gestu, jak i słów wypowiedzianych podczas Mszy św. Pierwszym jest spotkanie — po złożeniu hołdu imigrantom, którzy utonęli w morzu — na molo Favarolo z grupą młodzieży (liczącą blisko 50 osób), przybyłej na łodziach z Afryki. Drugim jest obecność osób niepełnosprawnych i imigrantów w pierwszych rzędach przed ołtarzem podczas Mszy św. na boisku sportowym, którego jeden bok zajmuje cmentarzysko «morskich gruchotów», które zatonęły w tych latach z tysiącami osób na pokładzie. Trzecim jest brak przedstawicieli jakichkolwiek władz publicznych za wyjątkiem odważnej burmistrz Lampedusy, Giusi Nicolini.
Do tych elementów trzeba dodać nową świadomość mieszkańców małej wyspy. Niespełna dwa lata temu obiecano im coś w rodzaju «rekompensaty» za straty, jakie poniosła turystyka, po tym jak środki przekazu pokazały przybywające tłumy imigrantów i zatonięcia. Dziś Papież spotkał się z mieszkańcami Lampedusy i wezwał ich, by z dumą zaakceptowali swoją rolę awangardy w walce z obojętnością. A sceną, która dołącza się do niezwykłych elementów tej wizyty, jest reakcja turystów przebywających na wyspie, którzy obejmowali imigrantów na ulicach i przystawali, by z nimi porozmawiać.
Papież Franciszek ukazał mieszkańców Lampedusy jako społeczność będącą wzorem dla Europy, która jeszcze nie zrozumiała, jak wielka jest jej odpowiedzialność za nieprzerwany łańcuch śmierci w wodach otaczających te wyspy, podobnie jak u wybrzeży Hiszpanii i Francji. Jest to masakra, która woła o sprawiedliwość, która musi poruszać i budzić zgorszenie.
Tak było w przypadku Papieża, który kilka tygodni temu otworzył gazetę i przeczytał o kolejnym zatonięciu. To niemożliwe, żeby Europa czuła się rozgrzeszona z coraz większej winy w stosunku do matek, dzieci, młodzieży i mężczyzn, którzy kończą na dnie morza.
Te ofiary są skandalem i migranci nie mogą być więcej traktowani jako obcy, których należy odepchnąć za wszelką cenę, lecz są przyszłością Europy jako kontynentu o powołaniu powszechnym, do czego nawiązał pośrednio Papież Franciszek swoją wizytą. Ważne jest, że Papież stał się wyrazicielem tego, czego wcieleniem nie jest w stanie być żaden europejski rząd: ducha powszechności, który leży u podłoża praw do godnego życia dla wszystkich.
Kościół ze swoją rolą świadka przesłania ponad granicami jest w pierwszej linii właśnie na pograniczach, jednocześnie sztucznych inieludzkich, zglobalizowanego świata. Nieprzypadkowo Papież powiedział na Lampedusie, że musimy bronić się przed globalizacją zobojętnienia, będącej następstwem globalizacji ekonomicznej, która pozbawiła powszechność jakiegokolwiek znaczenia. Nadszedł czas, by chrześcijanie stali się w świecie świadkami potrzeby, by ludzkość była pojmowana jako wspólna możliwość uzyskania zbawienia. Zbawienia rozumianego w podstawowym sensie przeżycia i szerszym prawa do pełni życia.
Sądzę, że Papież Franciszek chciał pokazać, że granice chrześcijaństwa nie pokrywają się z granicami Zachodu. Odrzucając także utożsamianie islamu, hinduizmu i animizmu jako przedstawicieli świata dalekiego od Kościoła i od jego powszechnej misji, skierowanej do ludzkości.
W zachęcie Papieża, by widzieć w migrantach braci, zawiera się upomnienie, by nie akceptować szantażu globalizacji, która przemieniła w zderzenie cywilizacji realną możliwość współistnienia, bogatego i nowego, różnych religii i kultur. Ojciec Święty przypomniał, że Lampedusa jest skałą, której chwyta się rozpacz ludzi uciekających przed sytuacjami trudnymi lub niemożliwymi.
Lecz Papież przypomniał też, że sycylijska wyspa jest również lampą i latarnią morską — które są wpisane w nazwę wyspy — oświecającymi nadzieję przyszłej ludzkości ponad banalnymi podziałami basenu Morza Śródziemnego, które sięgają wieków wstecz. W swojej nowoczesności przesłanie Papieża Franciszka przypomina nam, że od tamtej pory historia pokonała długą drogę i domaga się od nas innych rozwiązań i odwagi.
opr. mg/mg
Copyright © by L'Osservatore Romano (8-9/2013) and Polish Bishops Conference