Jak powinna przeżywać święta rodzina chrześcijańska?
Czym są dla Was Święta Zmartwychwstania Pańskiego?
- Są dla nas kulminacją tego, co dzieje się w naszym życiu przez cały rok. To czas, na który się ciągle czeka. Po kilkunastu latach życia małżeńskiego i rodzinnego możemy stwierdzić, że udane są te święta, podczas których towarzyszy nam świadomość, że na nie zasłużyliśmy kochając i służąc innym. To szczególny czas zjednoczenia rodziny z Chrystusem. Radość Zmartwychwstania jest najdoskonalszym dopełnieniem szczęścia wypływającego z życia rodzinnego. Jednak radosnego przeżywania Wielkanocy nie byłoby bez Wielkiego Piątku. Każdego roku staramy się uczestniczyć w Misterium Męki Pańskiej w Kalwarii Zebrzydowskiej. Wielkanoc przypomina nam właściwy sens życia.
Macie jakieś rodzinne tradycje związane ze świętami?
- Nie mamy jakiś szczególnych zwyczajów. Ale np. od trzech lat wysyłamy życzenia Benedyktowi XVI. W święta nie sposób nie myśleć o jego poprzedniku. Odchodził przecież do Pana w okresie wielkanocnym. Zapamiętaliśmy ostatnie jego orędzie. Prosił Boga, żeby materialny postęp ludów nie usunął w cień wartości duchowych. Czas Wielkanocy jest czasem weryfikacji tego, na ile nie ulegamy pokusom materialnym. To jak odchodził Jan Paweł II sprawia, że łatwiej nam wierzyć w Zmartwychwstanie. Nie zdążyliśmy napisać do naszego Rodaka, ale teraz piszemy do Benedykta XVI. Te listy to wyraz naszej duchowej bliskości i solidarności.
Czy święta różnią się czymś od każdej niedzieli? Przecież Zmartwychwstanie świętujemy co tydzień.
- Do świąt dłużej się przygotowujemy. W zabieganym świecie cotygodniowa Eucharystia staje się niekiedy niewiele znaczącym rytuałem. Wielki Post jest bardzo potrzebny. Ten czas buduje nasze wyobrażenie sensu Męki Chrystusa, pozwala dotknąć tajemnic. Radość oczekiwania na święta jest wtedy, gdy jesteśmy przepełnieni dobrem. Mamy wtedy odczucie, że nie marnujemy ofiary, jaką złożył za nas Jezus na krzyżu. Mamy świadomość tego, co dzieje się w świecie, w sąsiedztwie, w pracy. Ludzie poświęcają zdecydowanie więcej czasu zakupom i porządkom przedświątecznym zamiast duchowemu przygotowaniu. Dla wielu czysty samochód na święta to podstawa. Człowiek chciałby dzielić radość ze Zmartwychwstania Chrystusa z innymi, ale okazuje się, że ci, którzy deklarują się jako osoby wierzące, nie zawsze potrafią odkryć w tym prawdziwą radość. Wydaje się, że niektórzy potrafią się cieszyć tylko z większej wypłaty, jakiejś wygranej. To, co winno być źródłem długotrwałej radości, przestaje nim być w pierwszy poranek w pracy po świętach...
To może zrezygnować z przedświątecznych porządków?
- Oczywiście, czysty dom jest ważny, ale jeśli wybieramy miedzy sprzątaniem a uczestnictwem w nabożeństwach, to nie mamy wątpliwości, co mamy robić. Czasem słyszymy, że na dzień przed świętami ktoś mówi tylko o tym, czego nie zdążył kupić albo czego nie posprzątał. Nawet jeśli potem uczestniczy on w liturgii to przypomina sobie o tym, co nieważne i tym wypełnia treść swojego przeżywania tajemnic naszej wiary. Nie wszyscy myślą o duchowym przygotowaniu, a to przecież pierwsza sprawa, o której musimy pamiętać jako rodzice. Nawet jeśli stanie się to kosztem brudnych okien w domu.
U nas jest tak, że mamy czasem poczucie zaniedbania mieszkania, może dom jest mniej uporządkowany, nie zdążamy z wszystkimi porządkami. To nie jest dla nas istotne. Najważniejsza jest spowiedź, modlitwa, Komunia św., nabożeństwo i rozmowy z dziećmi. Dlaczego po świętach, gdy wracamy do pracy, ludzie nie mówią, gdzie byli w kościele, jakie piękne kazanie lub śpiewy słyszeli? Postępując za trendem telewizyjnym mówimy tylko o tym, kto ile zjadł, na czym najwięcej zarobiły supermarkety... A dlaczego nie cytujemy tego, co powiedział Benedykt XVI?
Dlaczego, Państwa zdaniem, gdy rodziny gromadzą się przy suto zastawionych stołach to rozmowy wypełnione są plotkami o nowym samochodzie proboszcza, nowej fryzurze sąsiadki?
- Ludzie mówią o tym, co jest dla nich ważne. Jeżeli ważny jest Bóg to w sposób niewymuszony pojawia się w rozmowie. Nawet gdy czasem ludzie mają uzasadnione pretensje do innych, to w czasie Wielkanocnym powinni pokornie zrezygnować z oskarżeń, płytkich rozmów, które świadczą o niewłaściwym przeżyciu Wielkiego Postu. W naszej rodzinie rozmawiamy o tym, co słyszymy w kościele. Często przeradza się to w ciekawe i wartościowe dyskusje.
Mówi się, że święta zmieniają człowieka...
- Nasza znajoma mówiła kiedyś, że najbardziej nie lubi świąt, że wtedy najchętniej poszłaby do pracy. W święta człowiek jest sam na sam z sobą i swoimi myślami. Wir pracy to ucieczka i zagłuszanie sumienia. Święta o tyle zmieniają człowieka, o ile sam chce się w nie zaangażować. Samo bycie w kościele, powierzchowne uczestnictwo w liturgii nie przemieni człowieka. Dobrze czasem pomyśleć przed świętami, że mogą one być ostatnie. Niekoniecznie dla nas samych, ale może dla kogoś z naszych najbliższych.
A jeśli komuś święta się „nie udały”?
- Czasem w święta łatwiej widzimy coś złego, zauważamy krzywdy, które sobie wyrządzamy. Przecież to najlepszy czas na to żeby zmartwychwstać z tego wszystkiego, co złe. Święta to wielka szansa dla poranionych rodzin. Przez te kilka dni można podjąć decyzję o tym, żeby stanąć w prawdzie przed Bogiem. Nawet jak ktoś mówi, że święta się nie udały to znak, że nie były mu zupełnie obojętne. To niezadowolenie, uświadomienie, że ten czas nie był taki jakby chciał, to sygnał, że następne będzie chciał lepiej przeżyć.
Niedziela po Wielkanocy poświęcona jest Miłosierdziu Bożemu. Ten tydzień po Wielkanocy to kolejny dar od Boga i szansa dla grzeszników. Warto zapamiętać słowa Pana Jezusa do św. Faustyny: „Jeśli ktoś nie przejdzie przez bramę Mojego Miłosierdzia będzie musiał przejść przez bramę Sprawiedliwości”.
Jakie są różnice w przeżywaniu świąt przez dzieci i rodziców?
- Dzieci skupiają się na zewnętrznych oznakach świąt. Ważne są dla nich pisanki, przygotowanie potraw, pójście z koszyczkiem na poświęcenie potraw. Ale dzieci cieszą się przede wszystkim z tego, że mogą być więcej czasu z rodzicami.
Nasza najstarsza córka powiedziała nam kiedyś, że w święta było super, bo śniadanie, obiad, a nawet kolacje zjedliśmy razem. Urzekło nas, że my rodzice staramy się wiele rzeczy zapewnić dzieciom, a dziecko dostrzegło to, że najważniejszy jest wspólnie spędzony czas.
Jako dorośli w czasie świąt cieszymy się bardziej wewnętrznie. Cały czas jesteśmy aktywni w przeżywaniu tajemnic związanych ze Zmartwychwstaniem. Jeśli się modlimy, słuchamy w radio audycji, to dzieci również w tym uczestniczą. Staramy się im mówić o tym, czym żyjemy. Dziecko nie musi aktywnie uczestniczyć we wszystkim, ale atmosfera modlitwy jest w domu najważniejsza. Jako rodzice staramy się tak przygotowywać, a potem przeżywać święta, aby córki nie zapominały, że żyją po to, aby kiedyś zmartwychwstać do wieczności.
Marta i Henryk Kuczajowie — doradcy życia rodzinnego Archidiecezji krakowskiej. Prelegenci wielu konferencji i wykładów dotyczących małżeństwa i rodziny. Współautorzy książki pt. „Szczęśliwe małżeństwo”. Rodzice Karoliny, Heleny, Teresy i Hiacynty.
opr. mg/mg