O Wielkiej Orkiestrze Świątecznej Pomocy
Dokładnie rok temu „Echo Katolickie” opublikował mój artykuł pt. „Monopol na miłosierdzie”. Zdziwiłem się przeogromnie, gdy okazało się, że z całej masy ponad 3800 artykułów o działaniu Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy jej twórca wyłuskał właśnie ten i „rozsławiał” moje imię zarówno w rozgłośniach radiowych, jak i stacjach telewizyjnych, a także poświęcił mojej skromnej osobie wpis na swoim blogu.
Cóż, za reklamę należy podziękować, chociaż miałem nadzieję na wymianę poglądów na żywo. Porozumiawszy się z naszą diecezjalną rozgłośnią, wysłałem list do Pana Prezesa owej Fundacji z zaproszeniem do debaty, jednakże do dnia dzisiejszego nie otrzymałem na niego odpowiedzi. Widać nawał pracy i korespondencji przysypał moje nieśmiałe zaproszenie, a może Poczta Polska znów nawaliła... Więc tą drogą (mam nadzieję, że monitoring prasy w Fundacji nadal działa) ponawiam zaproszenie. Spotkanie na żywo może wiele wyjaśnić. A przynajmniej ukazać, że najważniejsze pytanie poprzedniego artykułu nie doczekało się na odpowiedź. Mianowicie problem monopolizacji, a przynajmniej jej próba, dobroczynności w naszym kraju.
W przededniu ostatniego, XVIII Finału w mediach rozpętała się burza, że oto jeden ze szpitali nie chce ponoć przyjąć sprzętu ofiarowanego przez Fundację. Pomijam fakt, że od kilku lat karmieni jesteśmy twierdzeniami, iż szpitale powinny funkcjonować na zasadach spółek prawa handlowego, tzn. nie powinny przede wszystkim generować strat. Tymczasem rzeczony szpital musiałby stworzyć nowy oddział, zatrudnić fachowców oraz mieć nadzieję, że inwestycja zwróci się przynajmniej w tym zakresie, że będzie miał pacjentów. Nie mając tej pewności, placówka zwróciła się do Fundacji (tak przynajmniej donosiły media) z prośbą o rozważenie umieszczenia owego sprzętu na innym oddziale. Na to nie zgodziła się Fundacja. Zatem szpital odmówił przyjęcia sprzętu. Wydawać by się mogło, że sprawa jest jasna. Tak jak Fundacja ma prawo, nie obowiązek, ofiarowywać sprzęt medyczny, tak szpital ma prawo, a nie obowiązek, przyjąć ten sprzęt lub odmówić. Zwłaszcza, że są inne placówki, które mogą ten dar przyjąć. Tymczasem rozpętano burzę na temat niewdzięczności polskiej służby zdrowia, a zwłaszcza nią zarządzających. O ile zgadzam się z tezą o niewydolności polskiego systemu ochrony zdrowia, o tyle nie rozumiem, dlaczego potępia się szpital, że nie chce przyjąć sprzętu, który albo przyniósłby straty, albo stałby odłogiem. Może prawda jest lepsza niż udawanie i wdzięczenie się do donatorów, jacy to oni są wspaniali. A może właśnie o to chodzi? Tworzenie przymusu przyjmowania darów jest po prostu chęcią swoistego uzależnienia od siebie obdarowanego. Tymczasem dobroczynność polega na tym, że pozostawia się wolność osobie obdarowywanej, a przez to szanuje się jej godność osobistą. Podobnie sprawa ma się z wypowiedzią Pana Prezesa Jerzego Owsiaka (przepraszam, ale ja uznaję, że skoro nie znam kogoś osobiście, to używam tytułów jemu przynależnych i nie zwracam się po imieniu), a więc z wypowiedzią na temat tragedii w Bartoszycach. Teza główna tej wypowiedzi może być zawarta w krótkim streszczeniu: my pomagamy, a wasz system służby zdrowia jest największym problemem, z jakim się musimy zmagać. Zresztą ciekawym jest, że co roku w okolicach Finału nagle dowiadujemy się z doniesień medialnych, jak strasznie sekowana jest ta impreza przez katolików i ich media, szczególnie Radio Maryja. Systematyczne wytwarzanie wroga jest bardzo dobrym pod względem merkantylnym zabiegiem, który ma ukazać Fundację w jak najlepszym świetle, a co więcej, pozwala zamknąć usta jej krytykom. Sam miałem możliwość doświadczenia tego, gdy zagadnięty na ulicy przez wolontariuszy o datek, odpowiedziałem, że nie mam chęci wspierania WOŚP. Na to padło stwierdzenie, że nie chcę wspierać „biednych chorych dzieci”. Odpowiedziałem, że chcę i poprosiłem o numer konta najbliższego szpitala onkologicznego. Wolontariuszka odpowiedziała, że nie o to chodzi. Jeśli nie o to, by wesprzeć finansowo placówkę zdrowia, to o co? W odpowiedzi usłyszałem, że to „Jurek Owsiak pomaga”. Na pytanie, czy za własne pieniądze, usłyszałem słowa: „Nie ma sensu gadać z głupimi!”. Można i tak. Może to jednostkowy przypadek, ale wiele dla mnie osobiście mówiący. Monopolizacja dobroczynności polega właśnie na tym, że ktoś przyjmuje dominującą pozycję, chociaż ona obiektywnie nie jemu się należy. I co więcej, stara się innych zepchnąć do kąta.
Owa monopolizacja ma jeszcze jeden aspekt: pozwala oddalać niewygodne pytania. A te pytania wcale nie dotyczą spraw finansowych, co chce się często nam wmówić. Chociaż i tutaj można znaleźć ciekawostki. Dowiadujemy się bowiem z rozliczenia za 2008 r. (ostatnie dostępne na stronie Fundacji), że Fundacja straciła na nietrafionych lokatach w jednostki funduszy inwestycyjnych ok. 1,6 mln zł. Gdy Radio Maryja poprzez złe inwestowanie straciło fundusze na stocznie w podobnej wysokości, wrzawa rozliczeniowa trwa do dziś. Fundacji nikt o to nie pyta. Podobnie z Przystankiem Woodstock. Pan Jerzy Owsiak mówi, że organizowany jest z odsetek bankowych. Otóż zgodnie z ww. rozliczeniem odsetki wyniosły 1,1 mln zł, zaś organizacja festiwalu blisko 2 mln zł. Skąd więc owe 900 tys.? I dlaczego Zarząd Fundacji uchwałą 6/2008 z 03.06.2008 postanawia przeznaczyć na przewidywany koszt festiwalu 3,5 mln zł? Czy nikt wcześniej nie obliczył, jakie będą wpływy z odsetek, czy może nie jest prawdą mówienie o finansowaniu Woodstocku z procentów? Nie jest jednak to moim zdaniem najważniejsze. W rozmowie w TVN w dniu finału WOŚP Robert Leszczyński powiedział, że Jerzy Owsiak ma swoje poglądy polityczne i są one zdecydowanie liberalne. W kontekście tym deklaracja, która padła ze sceny na zakończenie Przystanku Woodstock 2009, iż tam właśnie jest Polska, a zgromadzeni mają prawo do normalnego rządu i normalnego prezydenta, jest cokolwiek jasna. WOŚP nie jest tylko jedną z wielu akcji charytatywnych, ale doskonałym motorem do reklamowania konkretnego modelu społecznego. Dobór gości w Akademii Sztuk Przepięknych również tego dowodzi. Jeśli chciałoby się, by była tam dyskusja, to trzeba zaprosić wszystkich graczy sceny politycznej, a nie jednej tylko opcji. Fakt włączenia się w akcję „Zmień kraj - idź na wybory”, organizowaną przez Forum Obywatelskiego Rozwoju Leszka Balcerowicza, także niweczy apolityczność działania Fundacji.
Dlatego nie wspieram WOŚP. Ale i tak niedługo się dowiem, że jestem zakompleksiony, że mijam się z powołaniem, że jestem złym człowiekiem i biednym ignorantem, że jestem „takim trudnym przypadkiem”, jak raczył zauważyć sam Pan Jerzy Owsiak (dzięki za personalistyczne podejście), proponując jako argument strzał z laczka lub danie z baśki („liryczne” określenie przemocy fizycznej)... Na dyskusję więc raczej nie liczę.
opr. aw/aw