Czy istnieje skuteczny sposób na okiełznanie żądzy pieniądza? Co o kwestiach materialnych mówi Katolicka nauka społeczna?
Kościół katolicki, aby mógł działać, jak każda inna wspólnota czy instytucja potrzebuje do pełnienia swojej misji środków materialnych. Dlatego tak ważne jest, by wróciła do niego własność nielegalnie zabrana przez władze komunistyczne.
W historii Kościoła wykształcił się specyficzny sposób gromadzenia i dysponowania środkami materialnymi, nazwany systemem beneficjalnym. Przez wieki polegał on na tym, że poszczególne instytucje kościelne wyposażane były w określone dobra materialne, przeważnie majątki ziemskie, które służyły na pokrycie ich potrzeb. Własność ta powstawała na skutek darowizn bądź zapisów testamentalnych. Na ziemiach polskich beneficjalny sposób utrzymywania Kościoła został zaburzony w okresie zaborów. Najsilniejsze represje, jakim podlegał Kościół, miały miejsce w zaborze rosyjskim. Przykładowo - po stłumieniu powstania styczniowego w 1864 r. skonfiskowano Kościołowi majątek w postaci gruntów i zabudowań o wartości 400 mln rubli w złocie. Po odrodzeniu państwa polskiego w 1918 r. udało się odzyskać część zagarniętych dóbr. - Ówczesna diecezja podlaska miała przed zaborami około 220 ha w Janowie Podlaskim. Po 1918 r. wróciło w jej posiadanie już tylko 120 ha - wylicza ks. dr prałat Kazimierz Niemirka, dyrektor do spraw ekonomicznych diecezji siedleckiej.
Generalny atak na Kościół nastąpił wraz z końcem lat 40. Wówczas podjęto decyzję o pozbawieniu go podstaw materialnych. 20 marca 1950 r. komunistyczny Sejm przyjął „ustawę o przejęciu przez państwo dóbr martwej ręki, poręczeniu proboszczom oraz Funduszu Kościelnym”. Stanowiła ona, że upaństwowieniu bez odszkodowania podlegać będą grunty rolne Kościoła i innych związków wyznaniowych. Na mocy tego dekretu diecezja podlaska straciła siedzibę biskupów oraz budynek seminarium w Janowie Podlaskim, a także grunty orne, pola, pastwiska i lasy.
- Wszystkie dobra kościelne, około 180 ha, zostały rozdysponowane wśród parafian. Władze komunistyczne najpierw zabrały grunty rolnikom pod budowę zbiornika retencyjnego. A potem przekazały im ziemię odebraną parafii - tłumaczy ks. kanonik Jan Liwak, proboszcz parafii Opole-Podedwórze. Komunistyczne represje nie ominęły także parafii Narodzenia NMP w Białej Podlaskiej. - Posiadała ona wówczas około 90 ha gruntów położonych na terenie Cicibora Dużego, Sławacinka Starego, Terebeli i miasta Biała Podlaska. Wszystko przeszło w ręce państwa - mówi ks. infułat Antoni Laszuk z parafii Narodzenia NMP.
Ze swojej własności musiała także zrezygnować siedlecka parafia św. Stanisława. W latach 50 rozciągała się ona przez teren obecnego osiedla Wiatraczna, w części osiedla Młynarska, aż po stację paliw przy ul. Floriańskiej. - Część tego obszaru została sprzedana po nieadekwatnych, jak na ówczesne czasy, cenach. Księża usłyszeli: „Sprzedajcie, bo wam zabierzemy” - wyjaśnia ks. K. Niemirka. Władze komunistyczne zablokowały także budowę seminarium, które miało powstać na terenie parafii przy ulicy Starowiejskiej. - Gotowe były już plany na budowę. Zgromadzono milion sztuk cegły i innych materiałów. W latach 60. odwołano pozwolenie na budowę, a materiał zabrano. Wykorzystano go przy budowie bloków w rejonie siedleckiej Hali Targowej - opowiada ksiądz ekonom.
W maju 1989 r. sejm PRL uchwalił nową ustawę, na mocy której Kościół mógł zacząć odzyskiwać zagrabione dobra. Nie mogło to być jednak więcej niż 50 ha. Powołano wówczas do życia Komisję Majątkową, która zajęła się rozpatrywaniem pism składanych przez poszczególne parafie czy zakony. - Ze strony kurii pilnowaliśmy, aby księża składali wnioski do komisji. Potem sprawy były rozstrzygane już tylko między komisją a konkretną parafią - wspomina ks. prałat Julian Jóźwik, były ekonom diecezji siedleckiej.
Jednak już na początku pojawiły się schody. W ciągu 50 lat grunty orne, utracone przez parafie, zostały przyłączone do miast albo trafiły w ręce prywatnych właścicieli. Zaczęto więc wyceniać przejęty grunt i oddawać zamienną ziemię o porównywalnej wartości. - Często w granicach kilku, a nawet kilkunastu kilometrów od parafii - zaznacza ks. prałat K. Niemirka. - Powiat siedlecki zaczyna się w Bojmiu, a kończy w Korczewie. Obie miejscowości dzieli aż 60 km. Parafii w Niwiskach proponowano grunty pod Bojmiem albo Korczewem, bo akurat tam likwidowano państwowe gospodarstwa rolne - wspomina ksiądz ekonom.
W parafii NNMP w Białej Podlaskiej proces odzyskiwania mienia trwał około pięciu lat. - Na pierwszej rozprawie oświadczono, że możemy odzyskać tylko do 50 ha. Mamy też udowodnić, od ilu lat grunty należały do parafii. Ponieważ między I a II wojną światową nie założono na nie ksiąg wieczystych, po pierwsze zebraliśmy oświadczenia starszych mieszkańców, pamiętających czasy przedwojenne, którzy potwierdzali, że parafia te grunty użytkowała. Po drugie zwróciliśmy się do miejscowego sądu, który zebrane oświadczenia uznał za wiarygodne. Po trzecie powoływaliśmy się na dekret państwowy z 1939 r., który uchwalał, że grunty należące w tamtych czasach do Kościoła unickiego są własnością Kościoła rzymskokatolickiego - wyjaśnia ks. infułat A. Laszuk. Po żmudnych staraniach parafia w zamian za dawne posiadłości otrzymała 47 ha, w tym trzy place budowlane: przy ul. Pokoju, Witosa oraz w Sławacinku Starym. Władze lokalne przyznały parafii grunt przy ul. Terebelskiej oraz teren cmentarza.
Najtrudniej parafiom szło odzyskiwanie lasów. - Znane są mi tylko dwa przypadki w naszej diecezji. Tłumaczono po pierwsze, że las urósł, a po drugie, że państwo się nim opiekowało - wyjaśnia ks. prałat K. Niemirka.
Jeśli przypadek był bardziej skomplikowany i wymagał postępowania wyjaśniającego, Komisja Majątkowa przeznaczała go do późniejszego załatwienia, co oznaczało w praktyce, że sprawa lądowała na półce. - Do własności diecezji siedleckiej powróciło 38,7 ha w Janowie Podlaskim wraz z domem biskupów i parkiem, który znajdował się w fatalnym stanie. Jednak do dziś nie udało nam się odzyskać budynku dawnego seminarium - przypomina diecezjalny ekonom. Jeszcze przed II wojną światową budynek został wyremontowany. W 1939 r. zaczęli urzędować w nim Niemcy. Po wojnie już nie wrócił do diecezji, a w 1950 r. został oficjalnie przejęty przez państwo. Do dziś w budynku o powierzchni blisko 4 tys. m2 znajduje się szkoła podstawowa, gimnazjum oraz dwie szkoły średnie. - Pisaliśmy monity do kancelarii premiera, wysyłaliśmy różne pisma do komisji. Ale nie chciała się zająć tematem. W ubiegłym roku wynajęliśmy biegłego rzeczoznawcę, żeby zrobił wycenę. Wyliczył, że budynki seminarium warte są 5,5 mln zł - stwierdza ks. prałat K. Niemirka. - Nie chcemy wyrzucać młodzieży z tych obiektów. Ale chcielibyśmy - chociażby w innym miejscu - otrzymać rekompensatę za utracone dobra diecezjalne - podsumowuje. Takich spraw w całej Polsce jest kilkadziesiąt.
Zgodnie z nowelizacją ustawy o stosunku Państwa do Kościoła katolickiego, 1 marca Komisja Majątkowa przestanie działać. Po jej rozwiązaniu nieusatysfakcjonowane parafie będą musiały dochodzić swoich praw przed sądami powszechnymi. - Do tej pory nie otrzymaliśmy ani ziemi, ani żadnego ekwiwalentu - przyznaje proboszcz parafii Opole-Podedwórze. - Kiedy starałem się o zwrot, nie było ani ara wolnej ziemi na terenie gminy. Ale nie zrezygnowałem - stwierdza ks. J. Liwak i dodaje, że pieniądze przydałyby się na wyremontowanie dwóch zabytkowych kościołów.
Na dwóch placach odzyskanych przez parafię NNMP w Białej Podlaskiej przy ul. ul. Pokoju i Terebelskiej stoją już kaplica i kościół. - Przy ul. Witosa powstaje nowe osiedle, które ma liczyć około 10 tys. mieszkańców. W Sławacinku wydzielane są już działki budowlane, więc i tam wraz z osiedlem powstanie w przyszłości oddzielna parafia. Już stoi kaplica - mówi ks. infułat A. Laszuk. Grunty rolne w Ciciborze i Woskrzenicach parafia oddała w dzierżawę.
Chociaż do odzyskania 50 ha parafii zabrakło 3 ha, ks. infułat jest zadowolony. - Plac przy ul. Pokoju został już przekazany na nową parafię. Kaplica stoi, a teraz trwają przymiarki do budowy właściwej świątyni - podsumowuje ks. A. Laszuk.
KINGA OCHNIO
Echo Katolickie 7/2010
Ks. dr prałat Kazimierz Niemirka, dyrektor do spraw ekonomicznych diecezji siedleckiej
Wraz z kolejnymi doniesieniami dotyczącymi zwrotu mienia pojawiają się głosy o zachłanności Kościoła...
Z Kościoła i wspólnot wyznaniowych, a więc z ofiar systemu, chce się dziś uczynić winnego. Kościołowi zagrabiono - i dotychczas w dużej mierze nie oddano - majątki służące człowiekowi. Proces przejmowania majątku kościelnego rozpoczął się już dwa wieki temu, podczas zaborów, a apogeum osiągnął pod rządami komunistów. Wtedy to władza zawłaszczyła setki budowli, szpitali czy szkół. W ten sposób uderzano w naród polski. Były to dobra, które należycie administrowane służyły całej ojczyźnie. A gdy zaistniała możliwość odzyskania czegokolwiek, Kościół niestety spotkał się znów z zarzutami. Teraz ma się mu za złe, że przejmuje dobra. Ale on przecież niczego nie dostał, tylko odzyskuje mienie, które było mu bezprawnie zabrane.
Komisja Majątkowa, która pomagała w odzyskiwaniu mienia, powstała w momencie, kiedy wydawało się, że nasze życie publiczne w związku z wyborami 1989 r. zaczyna się zmieniać, że może być oparte na sprawiedliwości. To był proces jak najbardziej słuszny, który budził nadzieję na odnowienie relacji międzyludzkich we właściwy sposób. Jednak zaczęto odchodzić od tej idei.
Największy szum towarzyszył zwrotowi mienia siostrom oraz zakonnikom w Krakowie...
Pojawiły się głosy: „Ileż oni nabrali pieniędzy”. Ale nikt nie mówi o tym, że część Nowej Huty powstała na gruntach ojców cystersów. Teraz tylko podnosi się larum, że dostali zwrot mienia i je sprzedali. A może za to, co im zabrano, dostaliby dziś dużo więcej? Kwestią sporną był budynek nieopodal Wawelu. Sprawa ciągnęła się 18 lat. W końcu Komisja, która nie chciała zająć się sprawą, zezwoliła, aby można było wystąpić do sądu. Zakon Kanoników Regularnych miał stosowne dokumenty, że przez wiele lat był właścicielem tego budynku. Sąd nakazał albo oddać budynek, albo dokonać oceny rzeczoznawcy. Miasto nie chciało zwrócić, więc musiało zapłacić ponad 90 mln zł. Zrobił się wokół tego wielki szum. Ale miastu przecież pozostał budynek.
Przez lata na działalność Komisji Majątkowej również posypało się wiele zarzutów...
Nie zważano na to, na czym przede wszystkim polega jej rola - że dzięki niej kościoły mogą odzyskać zgarbione mienie, które przez lata służyło człowiekowi. Niestety komisja nie cieszyła się dobrą opinią. Spotykała się z ciągłymi zarzutami i agresją. Tych, którzy użytkowali, ale nie byli właścicielami jakiegoś gruntu czy budynku, napuszczano na tych, którzy chcieli to mienie odzyskać. A przecież Komisja nie zrobiła niczego bez wiedzy i zgody władz samorządowych. Jeżeli rozstrzygane były jakieś sprawy, wzywano gminę, starostwo czy urząd wojewódzki jako współuczestników procesu. Odbywały się negocjacje i dopiero w ich trakcie dochodzono do pewnego porozumienia. Najczęściej dotychczasowi użytkownicy słyszeli, że mają określony czas na opuszczenie lokalu albo wypłatę jego równowartości.
Czy rzeczywiście Komisja w pełni spełniła swoje zadanie?
Tuż po powołaniu w 1989 r. powinna zrobić spis tego, co zostało zabrane, i nie pozwolić na uwłaszczanie się na tych terenach i budynkach. A wyglądało to tak, że prace Komisji szły swoją drogą, a proces uwłaszczenia swoją. I choć diecezja złożyła odpowiednie dokumenty odnośnie do praw do budynku poseminaryjnego w Janowie Podlaskim, to w 1995 r., uwłaszczyło się na nim starostwo w Białej Podlaskiej, które założyło księgę wieczystą. A powinna istnieć blokada na takie przedsięwzięcia do czasu wyjaśnienia i rozstrzygnięcia tej sprawy i wielu podobnych.
Jak parafie rozdysponowały odzyskane mienie?
Przede wszystkim na przestrzeni kilku lat monitowałem i wysyłałem pisma do parafii, żeby na to wszystko, co zostało odzyskane, założono księgi wieczyste. Aby to mienie nie wróciło jedynie aktem komisji majątkowej, ale by było prawomocnie potwierdzone, że to grunt parafialny. Odzyskane tereny parafie w większości przekazały parafianom w dzierżawę. Dzierżawcy płacą im symboliczne kwoty, a parafia ma na swoje potrzeby, choćby ogrzewanie kościoła.
Dziękuję za rozmowę.
KO
opr. ab/ab