Alkoholizm dotyka nie tylko alkoholików. O zjawisku współuzależnienia i sposobach pomocy rodzinom pijących
Wejście w rolę Penelopy o tyle może być wygodne, że usprawiedliwia bierność. Maria też czeka. Od lat. Na mężowską trzeźwość.
Piknięcie domofonu oznacza, że wraca... „Wciska kod. Nie jest źle” - Maria oddycha z ulgą. Teraz zacznie się liczenie. Jeśli w ciągu dwóch minut dotrze na drugie piętro - dzień zaliczy do względnie udanych. Jeżeli jednak powrót do domu zajmie mężowi więcej czasu, dzieci znów nie obejrzą dobranocki...
„A przecież jak nie pije, jest dobrym ojcem: czułym i zapobiegliwym...” - usprawiedliwia przed sobą fakt trwania przy nim mimo kolejnych łamanych obietnic czy tuszowanych siniaków. „Łatwo powiedzieć: rzuć go! A jak się zapije? Ślubowałam wierność” - Maria tłumaczy siostrze wyższość poświęcenia nad tchórzostwem. „Dzieciom też lepiej z nim niż bez niego” - kontynuuje, jakby nieświadoma, że jej trzódka wyspecjalizowała się w odgadywaniu nastroju ojca, zanim ten zdąży nacisnąć klamkę. „Poza tym jak sama utrzymam dom?” - dorzuca, zapominając chyba, że bywają miesiące, kiedy z wypłaty ślubnego nie widzi ani złotówki.
Czy wciąż go kocha? „A bo ja mam głowę do myślenia o miłości?” - denerwuje się. „Dzień za dniem leci, człowiek się nie zastanawia” - rozwija wątek. Więc może praca: zajęcie, cel, no i własne pieniądze? - podrzucam. „Nie byłoby źle” - podchwytuje. „Ale dopiero jak stary skończy z tym piciem, bo teraz i szukać trzeba go wieczorami, i zwolnienia załatwiać”. Czyli? - drążę, chcąc znać datę początku rodzinnej trzeźwości. „No obiecuje, cały czas zapowiada, że rzuci dla mnie i dzieci. Ale mówi też, że jak od niego odejdę (a grożę tak - na żarty), nie będzie miał motywacji. Widać taka wola Boża...” - wyrokuje na temat losu.
I nieśmiało spogląda w lustro... Co czuje Maria? Żal, że życie nie poskąpiło jej doświadczeń lęku i przemocy, a z drugiej strony dumę - niejedna załamałaby się na jej miejscu. Tymczasem ona trwa niczym strażniczka domowego ogniska. Wypatrując powrotu swojego Odysa, zapomniała jednak, że bez wsparcia innych nie będzie miała siły ani do czekania, ani do radości, kiedy już marzenie o trzeźwości w rodzinie się ziści.
WA
Świadomi, że alkoholizm jest chorobą rodzinną, stawiają sobie jeden cel: niesienie pomocy bliskim osób pijących.
Założona przez rodziny pijących, którzy odzyskiwali trzeźwość w grupach Anonimowych Alkoholików, wspólnota Al-Anon pozwala członkom odnaleźć spokój. I godność. - Na samym początku uczymy się, że kontrolowanie pijącego alkoholika leży poza naszymi możliwościami - wyjaśnia Anna z zastrzeżeniem, że fakt ten musi być zaakceptowany, zanim zaczniemy robić postępy, pracując nad programem. Wskazuje przy tym na obowiązującą podczas spotkań zasadę anonimowości oraz dyskrecji na temat zasłyszanych opinii. Sposobem wsparcia dla rodzin i bliskich alkoholików - w myśl preambuły - „jest rozwiązywanie problemów poprzez dzielenie się swoimi doświadczeniami, siłą i nadzieją”. Anna, członkini Al-Anon od dziesięciu lat, potwierdza, że alkoholizm jest chorobą rodzinną i że środkiem do jej wyleczenia staje się zmiana nastawienia. - To konieczność! - podkreśla.
W Siedlcach spotkania grupy wsparcia odbywają się w sali katechetycznej przy parafii Bożego Ciała („Nadzieja”) w poniedziałki, o 17.00, oraz w Klubie Abstynenta („Jutrzenka”) przy ul. Młynarskiej w każdą środę, o 17.00. Spotkania grupy garwolińskiej („Monika”) przypadają w poniedziałki (start: 18.00) - Stowarzyszenie „Trzeźwymi bądźcie” przy ul. Staszica 13. Grupa „Nowe życie” ze Skórca ma natomiast spotkania w salce przykościelnej w każdą niedzielę, od 18.15. Zapraszamy! Więcej informacji na stronie: www.al-anon.org.pl.
WA
Zasady Al-Anon to swoisty dekalog, pozwalający twardo stąpać po ziemi, zyskać wiedzę, a przy tym odbudować poczucie własnej wartości. Bezcenne w zderzeniu z prozą alkoholowej choroby.
Skoncentrowane na pijącym mężu czy synu żony i matki, jeśli już decydują się szukać wsparcia, celem ich działań jest zazwyczaj pomoc alkoholikowi. One nie mają problemu (!) Przecież sprzątają po nim, gotują, wyciągają z knajpy, usprawiedliwiają przed rodziną... Jadzia, al-anonka, potwierdza, że uczestnictwo w mityngach sprzyja stopniowemu otwieraniu oczu. Członkowie dostrzegają, że także oni potrzebują opieki oraz że oferta przyjaźni i nadziei, jaką otrzymują, może stać się środkiem pomocnym przy zdrowieniu całej rodziny. Mówi o „Dwunastu stopniach”, zapożyczonych z ruchu AA, a sprzyjających dzieleniu się doświadczeniem, jak radzić sobie z chorobą alkoholową. Wierność programowi pozwala w zrozumieniu pijącego i dodaniu mu otuchy. Członkostwo w grupie sprzyja też zyskiwaniu przyjaciół, którzy rozumieją problem. - Celem programu jest osiągnięcie osobistego zadowolenia oraz nauczenie się nowego sposobu życia - ocenia Jadwiga. - W Al-Anon staramy się udoskonalać samych siebie. Zaczynamy rozumieć, że drogą do osiągnięcia pogody ducha staje się zaniechanie krytyki oraz potępiania alkoholika, a także rozmawianie o jego wadach z innymi.
źródło: photogenica.pl
- Liczy się pierwszy krok - al-anonki nie mają wątpliwości. - Należy zaakceptować fakt, że alkoholik jest dotknięty chorobą, której nie potrafi opanować. Staraj się unikać kłótni i wymówek! To nie pomaga, a rani - uwrażliwia Jadzia. - Uświadom sobie własne słabości i próbuj je naprawić. Medytuj codziennie nad prostymi „Powiedzeniami”. Stosowną wiedzę pozwala też poszerzyć fachowa literatura. Jeśli alkoholik jest w AA, pomóż mu w wysiłkach, miej cierpliwość i nie trać ufności - poucza.
Motywacją Anny w przyjściu na spotkanie grupy była chęć wyrwania syna z nałogu. - Al-anonki to dobre osoby, które chcą pomagać, jednak brakuje im wiedzy - potwierdza. - Nie myślą o sobie, nie są dla siebie dobre. Przyszłam, by się zorientować. Dopiero później zmienia się świadomość. Odkryłam, ile mimo dobrych chęci popełniłam błędów - zdradza. I wyjaśnia, że alkoholik, aby przestał pić, musi to zrobić dla siebie. Nie dla żony czy dzieci. - Otulanie pijanego kocykiem nie sprzyja trzeźwości. Mniejszym złem może okazać się zostawienie go na wycieraczce. Alkoholik, aby wstąpić na drogę zdrowienia, musi osiągnąć swoje dno. Także współuzależniony powinien doznać tąpnięcia - wyjaśnia.
Anna nie ukrywa, że zadebiutowanie na mityngu wprowadza dezorientację. - Kobieta myśli: „jestem dobra, troszczę się o niego, a one każą mi nie dbać albo myśleć o sobie”. Tymczasem potrzebna jest twarda miłość, pozwalająca alkoholikowi ponieść konsekwencje picia. Oddanie i wrażliwość mogą być wykorzystywane przez uzależnionego. Pozostali członkowie rodziny ulegają manipulacji. W miejsce własnych przyjemności, za cenę uzyskania względnego spokoju poświęcają energię i czas zaspokojeniu potrzeb alkoholika - zaznacza al-anonka. I wylicza same pozytywy przynależności do grupy wsparcia. - Sukcesem jest już powtórne przyjście na mityng, ponieważ każdy kolejny raz zwiększa szanse na zaszczepienie wiary w sens spotkań. Najlepszym dowodem skuteczności tej formy pomocy jest zaś obserwacja zmian w postawach i życiu koleżanek. Pojawia się myśl: „skoro im się udało, ja także nie stoję na straconej pozycji”. Al-anonka tłumaczy, że każdy nowy członek zyskuje tzw. sponsora - osobę, która kontaktuje się ze współuzależnionym, wspierając go na początkowym etapie drogi. Program zobowiązuje do dłuższej obecności - zakłada bowiem dogłębne poznanie i realizację kolejnych „Stopni”.
Obok mityngów zamkniętych odbywają się otwarte - z uczestnictwem specjalistów z różnych dziedzin życia społecznego. Zwyczajowe spotkanie składa się z dwóch części. Rozpoczyna je lektura tekstów rozważań, pozwalająca zinterpretować towarzyszące członkom Al-Anon smutki i radości. - Użalanie się nad sobą nie pomoże w zdrowieniu rodziny. Zgubna może okazać się też nadmierna euforia. Potrzeba czasu i cierpliwej pracy - powtarzają współuzależnione. I zastrzegają, że warto podjąć walkę! Zasady Al-Anon bowiem to swoisty dekalog, pozwalający twardo stąpać po ziemi, zyskać wiedzę, a przy tym odbudować poczucie własnej wartości. Bezcenne w zderzeniu z prozą alkoholowej choroby.
WA
Echo Katolickie 34/2012
opr. ab/ab