Inicjatywa społeczna "Stop aborcji" nie jest uderzeniem w „kompromis”, nie stanowi naruszenia norm, ale jest próbą zmiany ustawy wadliwej prawnie
Inicjatywa społeczna „Stop aborcji” nie jest uderzeniem w „kompromis”, nie stanowi naruszenia norm, ale jest próbą zmiany ustawy wadliwej prawnie, tj. niezgodnej z Konstytucją RP, jak też z innymi aktami prawa.
Pomysł zerwania „kompromisu” z 1993 r. ilustruje porażkę polskiego chrześcijaństwa. Nie był i nie jest to bowiem kompromis między wierzącymi i niewierzącymi, między chrześcijanami i niechrześcijanami lub między dobrem i złem, lecz między różnymi dobrami - napisał dla portalu Wirtualna Polska kilka dni temu Jacek Żakowski. - Między dobrem płodu niezdolnego do życia i dobrem matki świadomej, że taki płód urodzi. Między dobrem człowieka, który może będzie, a dobrem kobiety będącej ofiarą okrutnego przestępstwa popełnionego w niedoskonałym społeczeństwie. Między życiem matki i życiem jej ewentualnego dziecka. Koniec cytatu.
Znany z ultralewicowych poglądów dziennikarz, uzasadniając swoje absurdalne poglądy, obficie czerpie cytaty z... nauczania św. Jana Pawła II i Biblii, operując szyderstwem i strasząc państwem wyznaniowym, przestrzegając przed „literalnie rozumianym” Dekalogiem i tłumacząc, że wyrazem „pozytywnie rozumianej” miłości jest odebranie prawa do życia tym, którzy sami nie są w stanie domagać się jego respektowania.
Trudno zliczyć zawarte w tekście absurdy i karkołomną logikę wynurzeń Żakowskiego. Jeszcze trudniej wybaczyć przekłamania i świadome manipulowanie faktami. Rzecz w tym, że są to poglądy odzwierciedlające linię protestu hałaśliwych środowisk „pro-choice” i histerycznych, miejscami wręcz wulgarnych, manifestacji feministek, jak też sprzyjających im ludzi mediów i celebrytów.
Słowem powszechnie uważanym za kluczowe, stanowiące filar obowiązującego status quo, jest „kompromis”. Ono gasi zapał konserwatywnych polityków, studiujących wnikliwie słupki sondaży i analizujących potencjalny bilans zysków i strat, świadomych, że dyskusje światopoglądowe niezmiennie od lat rozżarzają społeczne dysputy. I zarazem rozpalają wyobraźnię środowisk lewicowych - decyzją wyborców wyrzuconych z parlamentu, dostrzegających w podtrzymywaniu ich temperatury realną szansę zaistnienia w społeczeństwie i odbudowania mocno nadwyrężonych elektoratów. Faktem jest, że od początku rzeczony „kompromis” był mitem. W sprawie zakresu ochrony życia nienarodzonych nie było żadnego kompromisu politycznego. W 1993 r. jedna grupa polityków zdołała wbrew innej grupie doprowadzić do uchwalenia ustawy o ochronie życia poczętego - znacznie gorszej od złożonego projektu, lecz i znacznie lepszej od dotychczasowego stanu prawnego opisanego przez ustawę z 1956 r. Główną różnicą in plus było zniesienie dopuszczalności aborcji „ze względów społecznych (źródło: www.christianitas.org). W 1996 r. przeciwnicy ograniczenia aborcji doprowadzili do liberalizacji ustawy, poszerzając zakres jej stosowania o względy społeczne. Skończyło się to jej zakwestionowaniem przez Trybunał Konstytucyjny jako niezgodnej z ustawą zasadniczą. Pozostały zapisy z 1993 r. dopuszczające aborcję w trzech przypadkach: gdy stanowi ona zagrożenie dla życia lub zdrowia matki, gdy badania prenatalne lub inne przesłanki medyczne wskazują na duże prawdopodobieństwo ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życia, wreszcie, gdy zachodzi uzasadnione podejrzenie, że ciąża powstała w wyniku czynu zabronionego. Mało kto dziś jednak pamięta, że orzekając w 1997 r. niekonstytucyjność aborcji ze względów społecznych TK nie potwierdzał w żaden sposób konstytucyjności innych wyjątków od prawnej ochrony nienarodzonych (nie potwierdzał, bo zgodnie ze swoimi kompetencjami odnosił się jedynie do zaskarżonej wyżej wspomnianej nowelizacji z 1996 r.). Co więcej, sam prof. Andrzej Zoll (ówczesny prezes Trybunału) stwierdzał publicznie, że w jego przekonaniu co najmniej aborcja tzw. eugeniczna jest niezgodna z konstytucją RP. Chodzi w szczególności o jej art. 32 (wszyscy są równi wobec prawa) i art. 38 (Rzeczpospolita Polska zapewnia każdemu człowiekowi prawną ochronę życia).
Co z tego wynika? W rzeczywistości inicjatywa społeczna „Stop aborcji” nie jest uderzeniem w „kompromis”, nie stanowi naruszenia norm, ale jest próbą zmiany ustawy wadliwej prawnie, tj. niezgodnej z Konstytucją RP, jak też z innymi aktami prawa (np. Konwencją o prawach dziecka z 20 listopada 1989 r.) Jak napisali jej sygnatariusze: „celem inicjatywy jest przywrócenie pełni praw człowieka, ze szczególnym uwzględnieniem prawa do życia, osobom najsłabszym, które nie mogą samodzielnie się bronić. Jednocześnie projekt realizuje zasadę równości wobec prawa i służy zakończeniu prawnej dyskryminacji ludzi w prenatalnym okresie ich rozwoju” (źródło: www.stopaborcji.pl). W tej sytuacji oskarżenia o usiłowaniu destrukcji porządku prawnego, gdy w istocie jest dokładnie odwrotnie, nie maja racji bytu.
Może dlatego tak chętnie pan Żakowski i jemu podobni, w odniesieniu do etapu prenatalnego, piszą o „płodzie”, „człowieku, który może będzie” czy życiu „ewentualnego dziecka”. Śmieszność tezy wynika z faktu, że w dobie trójwymiarowych aparatów USG nie da się już wmówić ludziom, iż „to coś” na ekranie to zlepek komórek, a nie człowiek. Trzeba mieć naprawdę złą wolę, aby kwestionować fakty.
KS. PAWEŁ SIEDLANOWSKI
Echo Katolickie 15/2016
opr. ab/ab