"Średniowiecze" kojarzy się nam jak najgorzej - określamy tym mianem czyjeś zacofane poglądy. Tymczasem prawda o średniowieczu jest zupełnie inna: pod względem kulturowym i społecznym wiele moglibyśmy się nauczyć od ludzi tamtej epoki
Wszyscy składają gratulacje nowemu Prezydentowi RP Andrzejowi Dudzie. Zrobił to nawet Władimir Putin. Mnie najbardziej spodobały się słowa Tomasza Terlikowskiego, który życzył elektowi, żeby budował w Polsce „nowe średniowiecze”.
Terlikowski, a ja za nim, możemy sobie na taką ekstrawagancję pozwolić, ale nie może tego zrobić żaden polityk ubiegający się o szerokie poparcie. Tego rodzaju życzenia mogą uchodzić nawet za pocałunek śmierci. W powszechnej opinii średniowiecze jest bowiem uznawane za najstraszniejszy okres w historii. Ten stereotyp przynajmniej kilkakrotnie wykorzystał Bronisław Komorowski, zarzucając swojemu konkurentowi w wyścigu do prezydenckiego fotela, że chce sprowadzić Polskę do średniowiecza. Jak na historyka, którym z wykształcenia jest ustępujący prezydent, trochę to dziwne, delikatnie rzecz ujmując. Można tysiąc razy powtarzać, że to w średniowieczu powstały istniejące do dzisiaj najlepsze uniwersytety. I że właśnie wtedy zbudowano pierwsze szpitale. Nic to nie da — średniowiecze zapewne jeszcze przez kilka pokoleń będzie miało złą prasę, a może nawet nigdy nie odzyska dobrego imienia. I będzie używane do straszenia dzieci i dorosłych. Na przykład: jeżeli jesteś przeciwko stosowaniu metody in vitro, to powinieneś się urodzić w średniowieczu. Przyparty do muru widmem średniowiecza człowiek jest w stanie zgodzić się na wszystko. Byle nie został włożony do szufladki z napisem „średniowiecze”.
Życząc Andrzejowi Dudzie budowy w Polsce „nowego średniowiecza”, nie myślę tylko o tym, by zapoczątkował procesy, który wprowadziłyby polskie uniwersytety do światowej czołówki, a służbę zdrowia wywindowały do poziomu, dajmy na to, Szwecji. Chodzi mi również o to, by miał odwagę konsekwentnie odwoływać się do wartości chrześcijańskich. Zdaję sobie sprawę z tego, że na tym raczej straci, niż zyska. Taka jest smutna prawda. Większość ludzi w Polsce alergicznie reaguje bowiem nie tylko na średniowiecze, ale również na konsekwentną religijność w życiu publicznym. W takim świecie żyjemy. Przykład? Proszę bardzo. Kiedy sztab Komorowskiego wygrzebał stary artykuł Krzysztofa Szczerskiego, w którym napisał on m.in., że „demokracja będzie religijna albo nie będzie jej wcale”, to sztab Andrzeja Dudy uciekał od tych słów, jak od zgniłego jajka. I z punktu widzenia sukcesu wyborczego postąpił słusznie.
opr. mg/mg