Skandalem, który na początku tygodnia zbulwersował wszystkich chyba przyzwoitych ludzi na świecie, był pomysł tureckiego płatnego mordercy Mehmeta Ali Ağcy aby jeszcze raz zarobić na zamachu na życie Jana Pawła II.
"Idziemy" nr 3/2010
Skandalem, który na początku tygodnia zbulwersował wszystkich chyba przyzwoitych ludzi na świecie, był pomysł tureckiego płatnego mordercy Mehmeta Ali Ağcy aby jeszcze raz zarobić na zamachu na życie Jana Pawła II. Za sam zamach, jak podał w jednej z ciągle zmienianych wersji zeznań, miał zainkasować od półtora do trzech milionów marek niemieckich. Ile w końcu otrzymał - nie wiemy. Teraz, gdy 18 stycznia opuści tureckie więzienie, w którym odsiaduje wyrok za zabójstwo dziennikarza Abdiego Ipekciego, chce zarabiać na udzielaniu wywiadów i sprzedaży praw autorskich do książek i filmu dokumentalnego o swojej zbrodniczej przeszłości. Zachodnia prasa spekuluje, że pewnie znajdą się wydawcy i producenci, gotowi zapłacić Turkowi nawet 5 milionów dolarów za prawa do dwóch książek i do wywiadu na wyłączność. Sporo, jak za kolejny stek bzdur, którymi Ali Ağca - z pomocą biegłych w manipulacjach ludzi w rodzaju wymienianego przy okazji Dana Browna - będzie karmił naiwnych.
Nikt rozsądny nie wierzy, że Ağca tym razem zdecyduje się ujawnić prawdę o swoich mocodawcach. Miał przecież ku temu sporo okazji przez prawie 30 lat więzienia. Ale ciągle prowadził cyniczną grę z wymiarem sprawiedliwości, z opinią publiczną, a chyba i z samym Janem Pawłem II. Raz odgrywał religijnego muzułmanina, lękającego się Matki Bożej Fatimskiej, która zmienia tor lotu pocisków. Innym razem ogłaszał zamiar przejścia na chrześcijaństwo i przyjęcia chrztu na Placu Świętego Piotra w Rzymie. Raz po wyjściu z więzienia miał wystąpić o prawo osiedlenia się w Polsce, innym razem chciał jechać do Portugalii. Najpierw jako swoich mocodawców wskazał bułgarskie tajne służby, by w końcu o współudział w zamachu oskarżyć …watykańskich hierarchów. Aż w końcu ogłosił się reformatorem chrześcijaństwa, prawie mesjaszem. Robił wszystko, aby być przedmiotem zainteresowania mediów, jakby doskonale wiedział, że to przełoży się kiedyś na takie pieniądze, których nie zarobiłby żyjąc uczciwie, pracując i oszczędzając przez owe 30 lat.
Ostatni pomysł Ağcy jest smutnym potwierdzeniem, że w jego osobie nie mamy do czynienia z żadnym nawróconym czy choćby skruszonym mordercą, ale z kimś, kto z wyrachowaniem dalej chce czerpać zyski ze swoich zbrodni. I wcale się z tym nie kryje. Przeciwnie, raczej się z tym obnosi, kreując się na bohatera tzw. kultury masowej. W tym przypadku akt łaski, na mocy którego Ağca w 2000 roku opuścił włoskie więzienie, zamiast odsiadywać w nim dożywocie, okazał się chyba mocno na wyrost. Ale to już się stało. W dobie szalejącego antychrystianizmu szybko znajdzie nowych zleceniodawców, dla których będzie płatnym zabójcą sumień. W tym kontekście jakże proroczo brzmią słowa: „Nie bójcie się tych, którzy zabijają ciało, a duszy zabić nie mogą…” Mt 10,28.
Na koniec pozostaje jeszcze kwestia odpowiedzialności owych wydawców i producentów filmowych, którzy nie tylko że Ağcy za jego wynurzenia zapłacą, ale jeszcze sami na tym zarobią. Bo jeśli czerpanie korzyści z cudzego nierządu jest sutenerstwem ściganym z urzędu, jeśli czerpanie korzyści z cudzego złodziejstwa jest karane jako paserstwo, to co powiedzieć o czerpaniu korzyści majątkowych z cudzej zbrodni? Nie wiem czy ktokolwiek zabroni Ağcy dalej na zbrodni zarabiać. Ale dziennikarzy i wydawców, którzy zechcą z niej korzystać i promować bezczelność mordercy, powinniśmy chyba traktować tak samo jak sutenerów i paserów. W normalnym świecie zbrodnia nie może popłacać!
opr. aś/aś