Czy państwo polskie jeszcze istnieje, czy też ma rację minister Sienkiewicz, że istnieje 'tylko teoretycznie'?
"Idziemy" nr 25/2014
Czy państwo polskie jeszcze istnieje, czy też ma rację minister Sienkiewicz, że istnieje "tylko teoretycznie"?
Ambasadorów Niemiec, Francji, Holandii, Litwy, Wielkiej Brytanii, USA i dwudziestu paru innych krajów nie było w piątek 13 czerwca przed Szpitalem Świętej Rodziny w Warszawie, gdzie trwał wiec poparcia dla prof. Bogdana Chazana, szykanowanego za „Deklarację wiary” i bezkompromisowość w podejściu do nienarodzonego dziecka jako do pełnoprawnego pacjenta. Być może racjonalne argumenty profesora sprawią, że całe to zamieszanie zaowocuje doprecyzowaniem paragrafów dotyczących lekarskiej klauzuli sumienia. Obowiązujące dotąd przepisy wymagają natychmiastowej poprawki, co przyznaje nawet Rzecznik Praw Obywatelskich prof. Irena Lipowicz. Zostały one także zaskarżone do Trybunału Konstytucyjnego przez Naczelną Radę Lekarską jako niezgodne z konstytucyjną zasadą wolności sumienia. Zobowiązanie lekarza, aby w przypadku odmowy wykonania aborcji wskazywał innego, który takie procedury wykonuje, jest zmuszaniem go do współudziału w aborcji. Nie istnieje przecież oficjalna lista aborterów i nie można oczekiwać od lekarzy, aby robili pokątne wywiady o swoich kolegach. Dlatego sprawa prof. Chazana, w której jak w soczewce skupia się podejście do wolności sumienia i wyznania w Polsce, musi być wygrana. Profesorowi, który ściągnął na siebie wściekłość całej „cywilizacji śmierci” winniśmy nasze wsparcie. Ale na tym etapie nie oczekujemy wsparcia z zewnątrz.
Tym bardziej więc dziwi wsparcie, którego ambasadorowie tychże dwudziestu kilku państw udzielili, w specjalnym liście otwartym, paradzie gejowskiej w Warszawie. Co bowiem uzasadnia ingerencję zagranicznych przedstawicielstw dyplomatycznych w nasze wewnętrzne sprawy? Czyżby gejom, lesbijkom i transseksualistom grożono w polskich instytucjach publicznych utratą pracy tak samo, jak minister zdrowia grozi prof. Chazanowi? A może ich symbole – choćby kontrowersyjna tęcza przed kościołem Najświętszego Zbawiciela w Warszawie – są słabiej chronione przez organy państwa niż nasze narodowe symbole? Jakoś nie przypominam sobie, aby którykolwiek z ambasadorów występował z poparciem dla chociażby Joanny Szczepkowskiej, szykanowanej za jej poglądy przez lobby homoseksualne w środowisku polskiej kultury i mediów. Skąd zatem tupet w przywoływaniu nas do porządku „w imię praw człowieka” oraz „wartości wyznawanych przez Radę Europy i Unię Europejską”? Szczególnie dziwić muszą podpisy pod tym listem ambasadorów państw uchodzących za przyjazne Polsce oraz tych, które do niedawna uchodziły za katolickie. Szczególna zaś wdzięczność należy się Węgrom, Słowakom, Czechom i innym, którzy się pod tym kuriozalnym listem nie podpisali.
Jakby tego było mało, od minionej soboty zaczęły wychodzić na światło dzienne nagrania skandalicznych rozmów prowadzonych przez Ministra Spraw Wewnętrznych Bartłomieja Sienkiewicza, prezesa NBP Marka Belkę, wicepremier Elżbietę Bieńkowską i wielu innych członków najwyższych władz Polski. Nagrania tego nie dokonali amatorzy. Chodzi przecież o ministra nadzorującego służby specjalne! Dziennikarzom ktoś ten materiał dostarczył w czasie przez siebie wybranym. Pytań jest wiele. Czy nagrania dokonały służby jednego z sąsiednich państw? Dlaczego dostarczono je akurat do redakcji „Wprost” i jaki ma to związek ze sprawą Aleksandra Kwaśniewskiego, a może z zaangażowaniem Polski na rzecz wyrwania się Ukrainy spod Rosji? Czy państwo polskie jeszcze istnieje, czy też ma rację minister Sienkiewicz, że istnieje „tylko teoretycznie”? Czy może, odwołując się do maksymy papieża Benedykta XVI, jest to już tylko zgraja zbójców zabezpieczających swoje interesy kosztem narodu?
Przy tym nagraniu tzw. taśmy Rywina, które obaliły rząd Leszka Millera czy taśmy Beger, które obaliły rząd Jarosława Kaczyńskiego, to dziecięca piaskownica! Do czego można porównać sytuację, w której prezes NBP ustala z prominentnym ministrem PO cenę za niedopuszczenie do wygranej PiS w nadchodzących wyborach? Wsparcie rządu pieniędzmi z NBP (pomysł identyczny jak śp. Andrzeja Leppera) ma być ceną za zmianę ustawy o NBP i odwołanie ministra Rostowskiego. Tę aferę można porównać chyba tylko z ujawnieniem rozmów węgierskich postkomunistów, co doprowadziło do ich zniknięcia ze sceny politycznej.
Nie wiem, co ogłosi dzisiaj Donald Tusk, bo oddajemy ten numer tuż przed zbyt długo odciąganą konferencją prasową premiera. Ale pewne jest, że przeżywamy właśnie najtrudniejszy chyba po 1989 roku czas próby naszej demokracji i naszej niepodległości.
opr. aś/aś