Prezydent niech się zajmie tym, co cesarskie, a Bogu i Kościołowi niech zostawi to, co Boskie. Ważne tylko, aby pozostał człowiekiem sumienia.
Prezydent Polski musi być prezydentem wszystkich Polaków. Ważne tylko, aby pozostał człowiekiem sumienia
Nadzieje związane z prezydenturą Andrzeja Dudy są wielkie. I to nie tylko w środowiskach patriotycznych, konserwatywnych i katolickich. Na nowego prezydenta głosowali także ludzie, którzy bynajmniej nie podzielają jego poglądów i jego wiary, ale właśnie za wyznawanie poglądów i wartości potrafią go docenić. Dlatego prezydentury Andrzeja Dudy nie boi się wielu ludzi zaliczanych do klasycznej lewicy. Nie boi się tej prezydentury również jeden z najbardziej znanych w Polsce homoseksualistów, który w wywiadzie Roberta Mazurka dla Rzeczpospolitej przyznaje, że głosował na Dudę, bo ma już dość nijakości i gry pozorów w wydaniu Bronisława Komorowskiego i całej PO. Głosując na Dudę, wielu chciało wyboru nie swojaka, ale kogoś, kto w ogóle ma poglądy i się z nimi nie kryje ani nie zamierza ich sprzedać za miskę soczewicy. Wolty odchodzącego prezydenta, który podczas kampanii wyborczej za cenę drugiej kadencji gotów był zmienić zdanie w każdej sprawie i z dnia na dzień zaprzeczyć samemu sobie, mogły zniechęcić do niego co rozsądniejszych wyborców, niezależnie od ich poglądów. Jeśli w sytuacji zagrożenia utratą stanowiska prezydent podejmuje tak chaotyczne i nieodpowiedzialne decyzje, to strach pomyśleć, że ktoś taki mógłby stać na czele naszego państwa w przypadku narastającego zagrożenia ze Wschodu powiedziała mi kobieta, która jeszcze w pierwszej turze głosowała na Komorowskiego.
Oczywiście, dla jednych wybór Andrzeja Dudy był tylko mniejszym złem, dla innych zaś większym dobrem. Ale pozostaje też całkiem spora grupa ludzi, którzy ze względów ideologicznych czy ekonomicznych będą wobec nowego prezydenta w zapiekłej opozycji. Można to było wyczuć szczególnie podczas obchodów 71. rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego, kiedy władze rządowe i samorządowe w Warszawie do granic możliwości marginalizowały obecność wówczas jeszcze prezydenta elekta. Można to odczytać w ostatnich decyzjach prezydenta Komorowskiego, który czy to przyspieszając awanse na stopnie generalskie dla swoich przyjaciół, czy podejmując wiele innych decyzji, postawił swojego następcę wobec faktów dokonanych. Widać to również w niektórych mediach, choćby po doborze zdjęć jakby nie było innych, na których nowy prezydent wygląda poważnie i dostojnie, a przy tym ciepło i po ludzku. Powoli, chociaż na mniejszą jeszcze skalę, niektórzy zaczynają już reaktywować przemysł pogardy, tak bardzo rozkręcony wobec prezydentury śp. prof. Lecha Kaczyńskiego. Proszę przy tym odróżnić krytykowanie ustępującego prezydenta za błędy ortograficzne, chodzenie po krzesłach czy skandaliczne decyzje polityczne od prowadzonej przez media głównego nurtu i czołowych polityków opozycji nagonki przeciwko jego poprzednikowi np. za niski wzrost
Katolicy w Polsce, dla których wiara jest czymś więcej niż tylko parawanem używanym w razie potrzeby, mają szczególne powody, aby tegoroczne święto Przemienienia przeżywać radośnie. Dlaczego nie mielibyśmy się cieszyć, kiedy pojawia się szansa, że skończy się robienie igrzysk politycznych z tego, co dla nas najświętsze? Nie tylko z Boga i z Jego przykazań, ale także z ludzkiego życia, ludzkiej godności, z małżeństwa i rodziny i z wielu innych spraw, które w ostatnich miesiącach stały się przedmiotem cynicznych rozgrywek. Nie chodzi przy tym o radość ze zwycięstwa przedstawiciela jednej z partii politycznych, wobec czego zwłaszcza duchowni muszą zachować bezpieczny dystans. Ale chodzi o zwycięstwo wartości, które dla ludzi sumienia są najważniejsze.
Prezydent Polski musi być prezydentem wszystkich Polaków nie tylko wierzących i praktykujących katolików. Nikt chyba nie oczekuje od niego specjalnych przywilejów dla Kościoła, tylko sprawiedliwego i godnego traktowania wszystkich Polaków również tych wierzących. Nie musi, a może nawet nie powinien być obecny na każdym większym odpuście ani zakładać komży i służyć do niedzielnych nabożeństw. Nie musi i nie powinien wpływać na obsadę probostw i biskupstw. Niech się zajmie tym, co cesarskie, a Bogu i Kościołowi niech zostawi to, co Boskie. Ważne tylko, aby pozostał człowiekiem sumienia. Niech Bóg mu w tym dopomoże i go prowadzi!
"Idziemy" nr 32/2015
opr. ab/ab