Lamentują teraz ci, którzy chcieli zrobić medialny biznes na łamaniu przyrzeczeń przez ks. Charamsę
Lamentują teraz ci, którzy chcieli zrobić medialny biznes na łamaniu przyrzeczeń przez ks. Charamsę
Dziennikarze biorący udział w nagłaśnianiu homoseksualnego manifestu ks. Krzysztofa Charamsy poczuli się oszukani. Udzielając im dużo wcześniej wywiadów i podsyłając swoje teksty, miał ich zapewniać, że są to materiały na wyłączność, tylko dla nich. Potem jednak wszystko pojawiło się prawie równocześnie w wielu mediach polskich i zagranicznych. – Czuję się oszukana przez ks. Charamsę – mówiła z goryczą Katarzyna Kolenda-Zaleska z TVN, cytowana przez portal Wirtualne Media. W podobnym tonie wypowiadali się dziennikarze i redaktorzy naczelni czasopism, które ochoczo wzięły udział w antykościelnym spektaklu byłego drugiego sekretarza jednej z komisji przy Kongregacji Nauki Wiary.
Opisywana przez Henryka Sienkiewicza tzw. moralność Kalego dobrze się ma wśród opiniotwórczych elit, które na co dzień uzurpują sobie prawo do dyktowania społeczeństwu i Kościołowi, co dobre, a co złe. „Kali ukraść krowę, to dobrze”, ale jak „Kalemu ukraść krowę, to bardzo źle”. Dopóki histeryczny atak Charamsy wymierzony był przeciwko Kościołowi w przeddzień jednego z najważniejszych synodów, wszystko dla naszych „autorytetów medialnych” było w najlepszym porządku. Watykańskiego urzędnika przedstawiano jako szlachetnego bojownika o wolność i sprawiedliwość dla gejowskich zastępów tłamszonych przez kościelny obskurantyzm i hipokryzję. Opiniotwórcze redakcje z mołojecką dumą zapowiadały mające u nich nastąpić publikacje wywiadów i ideologicznych manifestów duchownego homoseksualisty, który zbuntował się przeciwko bezdusznej instytucji. Czar opadł, kiedy się okazało, że mają do czynienia nie z biednym, pogubionym człowiekiem, którego można wykorzystać do swoich rozgrywek z Kościołem, ale bezwzględnym graczem, który posłużył się nimi dla własnych celów.
Bynajmniej nie współczuję „oszukanym” redaktorom, którzy teraz ronią krokodyle łzy nad swoją naiwnością. Podobnie zresztą, jak z zasady nie współczuję tym, którzy świadomie kupują rzeczy pochodzące z przestępstwa, a potem kreują się na ofiary, kiedy tracą paserski nabytek. Przecież światli redaktorzy musieli wiedzieć, że pierwszym i głównym oszukanym przez Charamsę jest Chrystus i Chrystusowy Kościół. Dlaczego zamiast współczucia dla oszukanego Kościoła pojawiła się lawina oskarżeń? To wobec Kościoła ów człowiek jako dorosły mężczyzna ślubował życie w celibacie, który obowiązuje dozgonnie każdego księdza w Kościele łacińskim, niezależnie od jego tzw. orientacji. Kościołowi także – i swojemu ordynariuszowi – przysięgał szacunek i posłuszeństwo. Żadnego z tych przyrzeczeń nie dotrzymał. A teraz ci, którzy chcieli zrobić medialny biznes na jego łamaniu przyrzeczeń, lamentują, że zostali oszukani?
Kościół ma prawo czuć się oszukany w tym kontekście nie tylko przez Krzysztofa Charamsę. Oszukany został również przez „Tygodnik Powszechny”, którego redakcja nie pierwszy raz – świadomie czy nie – wzięła udział w dziwnej grze. I dalej jest najmniej ze wszystkich skonfundowana rolą, którą odegrała w całej sprawie, chociaż w tytule lansuje się jako pismo katolickie. Od gorzkich uwag św. Jana Pawła II w 1995 roku, że Kościół nie może liczyć na wsparcie krakowskiego pisma, kiedy najbardziej go potrzebuje, nic się widać nie zmieniło na lepsze. Kościół ma prawo poczuć się oszukany także przez tych dziennikarzy, którzy chełpią się prywatnymi audiencjami u św. Jana Pawła II, a teraz ochoczo stają w pierwszym szeregu antykatolickiej nagonki.
W Dniu Papieskim musimy też poczuć się oszukani przez polski parlament, który 5 grudnia 2014 roku z inicjatywy PO&PSL przyjął Uchwałę w sprawie ustanowienia roku 2015 Rokiem św. Jana Pawła II. – Niech motywem przewodnim wzbogacającym ten Rok będą słowa Jana Pawła II wypowiedziane przed laty na Jasnej Górze: „Czuwam – to znaczy także: czuję się odpowiedzialny za to wielkie, wspólne dziedzictwo, któremu na imię Polska. To imię nas wszystkich określa. To imię nas wszystkich zobowiązuje…” – czytamy w uchwale podpisanej przez marszałka Sejmu Radosława Sikorskiego. A czym inicjatorzy uchwały uczcili ten Rok? Pospiesznym i brutalnym przepychaniem kontrowersyjnych ustaw, które negują nauczanie św. Jana Pawła II o rodzinie, świętości ludzkiego życia i godności każdego człowieka jako mężczyzny i kobiety. O tym oszustwie też nie wolno zapomnieć. Niech dzisiaj wołają o tym nawet kamienie z papieskich pomników.
"Idziemy" nr 41/2015
opr. ac/ac