Wciąż nie z tego świata

Królestwo Chrystusa nie jest z tego świata. Ale synowie tego Królestwa żyją również na tym świecie. Tylko dlaczego wciąż za mało ich widać i słychać?

Królestwo Chrystusa nie jest z tego świata. Ale synowie tego Królestwa żyją również na tym świecie. Tylko dlaczego wciąż za mało ich widać i słychać?

Politycy i partie polityczne nigdy chyba nie uwolnią się od pokusy wykorzystania znaczących jednostek i grup społecznych do realizacji swoich celów. Wśród tych najbardziej podstawowych jest wygrywanie wyborów i sprawowanie władzy. Dlatego politycy zabiegają o publiczne spotykania i wspólne zdjęcia ze znanymi sportowcami, celebrytami, gwiazdami popkultury i kultury, aby ogrzewać się w ich blasku. Chcą politycznie skonsumować ich popularność, aby zdobyć przychylność i głosy ich wielbicieli. Analogicznie sprawy się mają z Kościołem. O uwiarygodnienie się przed wyborami w katolickim elektoracie zabiegają reprezentanci wszystkich prawie opcji. Jeden z kandydatów na prezydenta w ramach kampanii wyborczej posłużył się nagraniem wideo swojej przejażdżki papamobilem ze św. Janem Pawłem II. Inny dał się namówić na katolicki ślub po latach. Jedni zabiegali o audiencje u kardynała pod Wawelem, drudzy u ojca dyrektora w Toruniu. Tak było, jest i będzie.

Duchowni też nie są bez winy. Czasem przenoszą swoje prywatne zażyłości z politykami na forum publiczne, angażując w to autorytet Kościoła. Spotkania jednego z kandydatów w ostatnich wyborach prezydenckich w otoczeniu braci, z których jeden jest posłem, drugi zaś księdzem – to tylko jeden z przykładów przekroczenia granicy. Zdarza się, że przedstawiciele hierarchii kościelnej, którzy utracili duchową busolę, chcą przy pomocy polityków załatwić swoje osobiste sprawy, albo sprawy Kościoła. Jedni liczą na państwowe dotacje przy wielkich kościelnych albo społecznych inwestycjach, inni chcą przez polityków przywracać katolickie zasady życia społecznego. Ale pamiętamy i takie nagranie, na którym znany ksiądz instruuje swoich przyjaciół polityków i związanych z nimi biznesmenów, których biskupów należy „potraktować z buta”. Tych, których on nie lubi.

Kościół w Polsce nie ma swojej partii. I chyba nie powinien jej mieć. Doświadczenia z krajów zachodnich wskazują, że partia chrześcijańska dla zdobycia władzy godzi się na stopniową erozję swojej tożsamości. Żeby wygrywać i rządzić, musi bowiem otwierać się na coraz to nowe peryferia, liberalizując głoszone hasła i program. Bo nie da się wygrywać wyborów samym tylko „żelaznym elektoratem”. W ten sposób głosami partii chadeckich w wielu krajach na Zachodzie zalegalizowano aborcję, związki homoseksualne i inne szaleństwa sprzeczne z Ewangelią. Dlatego Kościół ani nie tworzy, ani nie namaszcza żadnej partii jako swojej. Stawia wymagania wszystkim i recenzuje poczynania wszystkich partii, wskazując, co w ich programie i praktyce jest zgodne z nauczaniem Kościoła, a co nie.

Żadna władza świecka nie wyręczy Kościoła w jego misji kapłańskiej, prorockiej i królewskiej, czyli: uświęcania, nauczania i rządzenia. Przeniesienie na władze oświatowe organizacji lekcji religii, choć wygodne dla administracji kościelnej, zaczyna już przynosić wątpliwe owoce w wychowaniu religijnym. Ograniczenie handlu w niedzielę, choć społecznie słuszne, też nie zapewni nam lepszej frekwencji niedzielnej w kościołach. Wycofanie się zaś z prawnej dopuszczalności aborcji nie sprawi samo przez się, że ludzie staną się lepsi i świętsi. Co nie usprawiedliwia przyzwolenia obecnych władz na zabijanie chorych dzieci przed narodzeniem.

Nie możemy oczekiwać, żeby władza świecka nakazywała ludziom chodzić w niedzielę do kościoła, pościć w piątek i wiązać się katolickim małżeństwem. Nie od tego ona jest. Ale możemy i musimy oczekiwać, żeby w swoich decyzjach rządzący nie podważali zasad moralności katolickiej i tworzyli przestrzeń do jej praktykowania. Tę zaś przestrzeń musi wypełnić Kościół. Co więcej: przez swoją duszpasterską działalność Kościół powinien przygotować społeczeństwo, aby nie tylko zechciało przyjąć rozwiązania prawne zgodne z Ewangelią, ale też żeby potrafiło tych rozwiązań od polityków wymagać. W demokracji działania polityków są w większości odzwierciedleniem oczekiwań ludu. Naszego ludu! Jaki ten lud będzie i jak będzie głosował, takie będzie w Polsce prawo i zasady moralne. W tym kontekście doświadczenia z ostatnich wyborów samorządowych w wielu miastach wystawiają złe świadectwo także pracy duszpasterskiej Kościoła.

Królestwo Chrystusa nie jest z tego świata. Ale synowie tego Królestwa żyją również na tym świecie. Tylko dlaczego wciąż za mało ich widać i słychać?

"Idziemy" nr 47/2018

opr. ac/ac

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama