Światełko w ciemności

Nic nie sugeruję. Wskazuję tylko zbłąkanym światełko w ciemności.

Nic nie sugeruję. Wskazuję tylko zbłąkanym światełko w ciemności.

Tak stanowczo na temat homoseksualizmu wśród duchownych, jak zrobił to ostatnio papież Franciszek, nie wypowiadał się chyba żaden z jego poprzedników. W książce „Siła powołania”, która jest zapisem jego rozmowy z hiszpańskim klaretynem ks. Fernandem Pradą, papież poświęcił temu problemowi dwie strony. Jak zasugerował uczestniczący w prezentacji książki o. prof. Józef Augustyn – też jezuita – wiele wskazuje, że temat ten został poruszony w wywiadzie z inicjatywy samego Franciszka.

Wywiad nie jest wprawdzie oficjalnym dokumentem Stolicy Apostolskiej, ale zawarte w nim oceny i wskazania powinny być dla nas punktem odniesienia. Jest to szczególnie ważne w kontekście zaplanowanego na luty przyszłego roku specjalnego zgromadzenia biskupów na temat zapobiegania nadużyciom seksualnym duchownych wobec nieletnich. Do tej pory książkę wszyscy zdążą już chyba przeczytać. Ukazała się równocześnie w dziewięciu językach. Polską edycję przygotowało wydawnictwo Święty Wojciech.

W Kościele, co Ojciec Święty przyznaje, mieliśmy czasem do czynienia z bagatelizowaniem homoseksualizmu wśród duchownych. Tymczasem problem narastał. Jak wskazał ks. Paul Solins z archidiecezji waszyngtońskiej w rozmowie z Radiem Watykańskim, w USA przed 70 laty homoseksualiści stanowili ok. 3 proc. wśród duchowieństwa, w roku 1980 zaś było ich już 16 proc. Dzisiaj może być jeszcze gorzej, i nie jest to problem tylko Zachodu! Sytuacja w Kościele coraz bardziej przypomina tę z 1049 r., kiedy to św. Piotr Damiani błagał ówczesnego papieża Leona IX o interwencję, dedykując mu traktat Liber Gomorrhianus („Księga Gomory”).

Franciszek mówi wprost: „Ta sytuacja mnie niepokoi”. Przyznaje: „Homoseksualizm jest kwestią bardzo poważną”. Stwierdza: „Można wręcz odnieść wrażenie, że w dzisiejszym społeczeństwie homoseksualizm jest w modzie i w jakimś stopniu wpływa to nawet na życie Kościoła”. Odcina się od zdania jednego z przełożonych zakonnych, który mając u siebie gejów, uznawał, że to jedynie „sposób wyrażania afektu”. Papież mówi: „W życiu konsekrowanym i kapłańskim na tego rodzaju afekty nie ma miejsca”. Stwierdza dobitnie: „Lepiej, żeby porzucili posługę czy życie konsekrowane, niż wiedli podwójne życie”.

Za te jasne słowa gotów jestem ucałować nie tylko dłonie, ale i czarne buty Franciszka. Bez uwolnienia się od wpływów homoseksualnego lobby wszelkie próby uzdrowienia Kościoła i przywrócenia mu wiarygodności będą tylko grą pozorów. Prawie wszystkie badania wskazują na powiązanie nie tylko między homoseksualizmem i nadużyciami seksualnymi wobec nieletnich w Kościele, ale też z lobbingiem na rzecz rozmywania nauki Kościoła o małżeństwie, czystości i wierności.

Szacunek należy się także 79 posłom naszego parlamentu, którzy podpisali apel do prezes Trybunału Konstytucyjnego Julii Przyłębskiej o niezwłoczne wyznaczenie terminu rozprawy w sprawie niezgodności z konstytucją przesłanki eugenicznej do aborcji. Zapamiętajmy ich nazwiska, otoczmy ich modlitwą i szukajmy ich za rok na listach wyborczych. Mam nadzieję, że w PiS za kierowanie się sumieniem nie spotka ich taki sam los, jaki spotkał Joannę Fabisiak, Marka Biernackiego i Jacka Tomczaka wyrzuconych z tego powodu z PO. Choć oskarżenie ich przez rzeczniczkę klubu PiS Beatę Mazurek o wywieranie niedozwolonej presji na Trybunał zabrzmiało fałszywie i złowieszczo.

Trybunał, jeśli jest niezawisły, nie może kierować się interesem wyborczym partii rządzącej. Teoretycznie może uznać aborcję eugeniczną za zgodną z konstytucją, choć byłoby to wbrew wszelkim przesłankom, opiniom prawnym i dotychczasowej linii orzecznictwa. Może uznać przepis za niezgodny z konstytucją i tym samym nieobowiązujący. Albo może uznać za niezgodny z konstytucją i nakazać parlamentowi dostosowanie ustawy do konstytucji. To ostatnie rozwiązanie wydaje się dzisiaj salomonowym. Wniosek posłów nie uległby przedawnieniu wraz z upływem kadencji parlamentu. Parlament musiałby dostosować ustawę do konstytucji, ale niekoniecznie w tej kadencji i przed wyborami, czego PiS najbardziej się boi. My zaś, jako obrońcy życia, nie tylko że nie bylibyśmy przez organy państwa lekceważeni, ale jeszcze ranga takiego orzeczenia byłaby bardziej niepodważalna, nawet dla tych, którzy niezawisłość Trybunału Konstytucyjnego w obecnym składzie kwestionują.

Nic nie sugeruję. Wskazuję tylko zbłąkanym światełko w ciemności.

"Idziemy" nr 49/2018

opr. ac/ac

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama