Przed nami trudne czasy. Pandemia koronawirusa sprawiła, że wiele spraw się skumulowało.
Przed nami trudne czasy. Pandemia koronawirusa sprawiła, że wiele spraw się skumulowało.
W Polsce trwa kampania przed kolejną datą wyborów prezydenckich. Dziwna kampania, bo formacja, która wystawiła jako kandydata urzędującego prezydenta Andrzeja Dudę, sprawia ostatnio wrażenie, jakby chciała te wybory przegrać. W obliczu kryzysu po koronawirusie władza będzie jak gorący kartofel. Może nie dać się utrzymać wszystkich świadczeń wprowadzonych przez PiS. Kto wówczas będzie tym „złym”, który zacznie ludziom odbierać pieniądze? Jeśli zaś Andrzej Duda przegrałby wybory prezydenckie, to jesienią mogą odbyć się przyśpieszone wybory parlamentarne i powtórka z roku 2007, czyli powrót poprzedniej ekipy.
Zmiana władzy uderzyłaby rykoszetem w Kościół, bo wykreowano mit o jego uprzywilejowaniu, choć faktycznie pod rządami PiS niczego on nie zyskał, prócz odrobiny spokoju. Zmieniła się tylko retoryka. Przybyło transmisji obrzędów kościelnych w mediach państwowych, ale nie powstał żaden program formujący widzów w duchu wiary (odpowiada za to również redakcja katolicka w TVP). Nie uporządkowano tzw. funduszu kościelnego i nie zastąpiono go rozsądnym odpisem podatkowym, nie wypowiedziano konwencji stambulskiej, nie zmieniono ustawy o in vitro ani nie dopuszczono do uszczelnienia ustawy chroniącej życie ludzkie od poczęcia. Minister nauki i szkolnictwa wyższego zapowiedział, że będzie się rzucał Rejtanem w obronie studiów gender, nie zastopowano „tęczowych” akcji w szkołach, a Fundacja Batorego dalej dzieli pieniądze dla Polski z tzw. funduszy norweskich.
Emisja kolejnego filmu braci Sekielskich zwróciła uwagę na niekonsekwencję władz w walce z pedofilią. Jeszcze przed filmem, 15 maja, pytaliśmy wiceministra sprawiedliwości Marcina Warchoła o państwową komisję, która miała walczyć z pedofilią we wszystkich grupach społecznych. Dopiero trzy dni później rzecznik praw dziecka Mikołaj Pawlak powołał swojego przedstawiciela do tej komisji. Został nim nasz publicysta, prawnik, dr hab. Błażej Kmieciak. Kolejnych członków wyznaczyli 22 maja prezydent i premier. Ale komisja nie działa, bo do chwili oddawania tego numeru „Idziemy” do druku swoich reprezentantów nie wyznaczył sejm i senat. Od września ubiegłego roku!
Pytań o szczerość intencji w walce z pedofilią jest więcej, zarówno w odniesieniu do instytucji świeckich, jak i kościelnych. Probierzem dobrej woli PiS będą losy obywatelskiego projektu „Stop pedofilii”. Czy podobnie jak wiele innych nie utknie w sejmowej zamrażarce? Sprawdzianem dla hierarchii kościelnej będzie praktyczne stosowanie się do wytycznych Stolicy Apostolskiej z roku 2005, powtórzonych przez papieża Franciszka w roku 2016, które zakazują dopuszczania do święceń kandydatów o utrwalonych skłonnościach homoseksualnych bądź związanych z tzw. kulturą gejowską. W praktyce jednak wciąż różnie bywa. Trzymając się papieskich instrukcji, można by zmniejszyć skalę nadużyć seksualnych duchownych wobec nieletnich o blisko 90 proc.! Wskazują na to dane z większości polskich i zagranicznych diecezji.
Alergiczne reakcje na przypominanie tych danych oraz wspomnianych instrukcji po stronie tych samych środowisk, które chcą w najbliższych dniach okleić wszystkie parafi e plakatami „Zranieni w Kościele”, sprawiają, że patrzę na tę akcję nieufnie. Za bardzo przypomina mi ona znaną z Hollywood akcję Me Too, gdzie brak uskarżania się na molestowanie był czymś niestosownym. Mam wątpliwości, czy reklamowanie przy każdym kościele projektu powstałego z inicjatywy warszawskiego KIK-u i „Więzi” jest najlepszą formą pomocy ofiarom pedofilii. Czy nie przyczyni się raczej do utrwalania stereotypu: ksiądz równa się pedofil? A jest to finansowane z obowiązkowych składek księży na rzecz Fundacji św. Józefa.
Teraz, gdy wzajemne relacje w Kościele zostały dodatkowo nadwątlone przez zawieszenie katechezy, spotkań formacyjnych, ograniczenia liczby uczestników liturgii i inne restrykcje związane z pandemią, duchowni muszą odzyskiwać duszpasterski kontakt z ludźmi. Zaufania nie przywróci księżom plakat w gablocie ani jeden czy drugi film, jak ten Sylwestra Latkowskiego, pokazujący, że pedofilia jest częstszym zjawiskiem w środowiskach innych niż wśród duchownych. Przeciwnie, ten film może być tym dla Kościoła, czym podanie tonącemu brzytwy. Nie powinniśmy się go chwytać. Mamy stawać w prawdzie. W całej prawdzie, bez oglądania się na innych.
Nam potrzeba dzisiaj powrotu do wspólnoty języka i czynnej miłości. Do czegoś, co dokonało się w Jeruzalem w dniu Pięćdziesiątnicy i powtórzyło się 2 czerwca 1979 r. na placu Zwycięstwa w Warszawie. Znowu potrzeba głębokiej odnowy Kościoła i Polski.
opr. ac/ac