Nie jestem Charlie! Jestem Nigeryjczykiem!

Dla terroryzmu nie ma usprawiedliwienia. Jednak potępienie jednej skrajności nie może powodować popadnięciem w drugą. Czy jeśli jutro ktoś dokona zamachu na redakcję Playboya, mam wypisać sobie na transparencie: "Jestem Playboyem"?

Nie jestem Charlie! Jestem Nigeryjczykiem!

Powiem krótko i wyraźnie: Nie jestem Charlie! Je ne suis pas Charlie! Tak, jestem przeciwnikiem terroryzmu, współczuję ofiarom zamachu w Charlie Hebdo i im rodzinom. Nie mogę jednak solidaryzować się z nihilistycznym czasopismem. Jeśli jutro ktoś dokona zamachu na redakcję Playboya, to czy powinienem zadeklarować: „I am a Playboy” - „Jestem Playboyem”?

Co do terroryzmu: uważam go za jedno z największych przekleństw współczesności. Traktuję życie ludzkie jako jedną z najwyższych wartości. Jestem przeciwnikiem kary śmierci, ale - choć może się to wydać paradoksalne, uważam, że jeśli jest jakikolwiek przypadek zasługujący na taką karę, to jest to właśnie przypadek terrorysty. Terrorysta to nie żołnierz, czy partyzant walczący z uzbrojonym przeciwnikiem, ale ktoś, kto dokonuje zamachu na życie przypadkowych ludzi, uzasadniając to rozmaitymi ideologicznymi przesłankami. Własną ideologię przeciwstawia więc wartości życia ludzkiego. Swoim postępowaniem udowadnia, że ma to życie za nic, traktuje je jedynie jako kartę przetargową. Nie ceni również swojego własnego życia. Dlaczego więc społeczeństwo ma traktować go lepiej niż on sam traktuje siebie? Co więcej - umieszczanie terrorystów w więzieniu bardzo często powoduje eskalację terroryzmu, branie kolejnych zakładników i żądanie wypuszczenia uwięzionych terrorystów. Z dużym prawdopodobieństwem można przyjąć, że uwięzienie terrorysty pociągnie za sobą kolejne ofiary wśród niewinnych ludzi. W tym przypadku kara więzienia jest więc nieskuteczna i niewystarczająca. Jednym z argumentów przeciw karze śmierci w nauczaniu Jana Pawła II jest to, że w dzisiejszych czasach społeczeństwa dysponują innymi skutecznymi środkami karnymi, stosowanie kary śmierci jest więc bezzasadne. W tym przypadku argument ten nie sprawdza się - kara więzienia dla terrorysty nie chroni społeczeństwa przed terroryzmem, a wręcz powoduje jego eskalację.

Odrzucenie jednej skrajności nie może jednak oznaczać popadnięcia w drugą. Odrzucając terroryzm, nie zamierzam się solidaryzować z bluźniercami z Charlie Hebdo. Ich pseudoartystyczna produkcja nie ma wiele wspólnego z wolnością słowa - to czysta demonstracja nihilizmu. „Karykatura” obrazująca Trójcę Świętą w akcie homoseksualnej kopulacji nie jest żadną karykaturą, ale demonstracją nihilizmu - wzgardy dla jakichkolwiek wartości. Nihilizm, z definicji, nie uznaje wartości. Skoro nie ma wartości, to również wolność słowa nie jest żadną wartością. I w ten sposób - podobnie jak terroryści niejako sami się wykluczają z ochrony życia ludzkiego, demonstrując swą wzgardę dla tego życia, tak samo nihiliści nie mogą powoływać się na jakiekolwiek wartości. Jest to wewnętrzna sprzeczność. Jeszcze raz powtórzę: skoro dla nihilisty nie istnieją wartości, to konsekwentnie musi uznać, że również wolność słowa nie jest żadną wartością. Nie widzę więc powodu, aby bronić prawa wolności słowa nihilistów.

W istocie więc w starciu nihilistów z terrorystami jedynym właściwym rozwiązaniem wydaje mi się nie utożsamiać z żadną z tych stron. To nie moja wojna. Jedni i drudzy godzą w najwyższe wartości, degradują swe własne człowieczeństwo pod pozorem „walki o coś”. To nie moja walka. Nie zgadzam się na to - i nigdy nie zgodzę, żeby z całej hierarchii wartości wybrać sobie jakąś jedną - wszystko jedno, czy będzie to „religia”, czy „wolność”, czy cokolwiek innego - i w jej imię podeptać wszystkie inne. Takie skrajne promowanie jednej wartości, wbrew wszystkim innym, jest w istocie antypromocją wartości. Dlatego ani z terroryzmem, ani z nihilizmem nie chcę mieć nic wspólnego.

Na koniec pytanie: dlaczego świat głośno wyraża swój protest wobec kilkunastu ofiar zamachu na redakcję nihilistycznego pisemka, milczy natomiast w obliczu tysięcy ofiar islamistów na Bliskim Wschodzie i w Afryce? Kilka dni przed zamachem na Charlie Hebdo islamiści z Boko Haram zamordowali ponad 2000 ludzi w północnej Nigerii. Nikt nie organizował marszów poparcia, nikt nie stanął w ich obronie. Czy przypadkiem zachodnia cywilizacja nie stosuje podwójnych standardów, podnosząc alarm, gdy islamiści dokonują zamachu w Paryżu i milcząc - gdy to samo, tylko na znacznie większą skalę dzieje się w Nigerii? Czy zabite nigeryjskie dziecko jest mniej warte od rysownika z Charlie Hebdo? Ja się pod tym nie podpisuję. Je ne suis pas Charlie Hebdo. Je suis un Nigérian.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama