Czy katolicy powinni teraz wychodzić na ulicę w kontrprotestach wobec lewicowych demonstracji? A może istniej lepszy sposób przekonywania do swoich racji?
Wyrok TK, który uznał aborcję z powodu przesłanki eugenicznej za niezgodną z Konstytucją, wywołał falę protestów połączonych z wulgarnymi atakami na kościoły. Zapytaliśmy, co na ten temat myślą nasi autorzy i czytelnicy.
Człowiek, który nie jest pewny tego, w co wierzy będzie nieustannie wchodził w argumentację i potyczki słowne, które nie mają końca. Celem większości osób, które atakują Kościół jest to, aby uczynić drugiemu człowiekowi krzywdę, wyssać z niego energię życiową, upokorzyć i triumfować.
Ich z reguły nie interesuje prawda, odkrywanie ścieżki, którą my, katolicy, podążamy. Jeśli ktoś w dyskusji czy ogólnej postawie jest agresywny wobec nas, to mamy prawo odpuścić i odejść w swoją stronę. Nic na siłę. Mamy też prawo bronić Kościoła i nas samych, ale pamiętajmy, że pokora nakazuje nam nadstawić raczej drugi policzek i modlić się za prześladowców. Mnie w ogóle nie dotykają przykre słowa, które osoby agresywne wypowiadają na mój temat i wynika to z pewności, że jest ze mną Chrystus, który mówi, że jeśli Jego prześladowali, to i nas będą prześladować.
Czuję głęboki pokój, który wypływa z głębokiej relacji z Panem Bogiem i Matką Bożą, której jestem zawierzony przez traktat św. Ludwika — polecam! Żyję w stanie łaski uświęcającej, jestem dobrym mężem, dobrym ojcem, szczęśliwym człowiekiem, który bada sumienie i rozeznaje wolę Bożą.
Z Nim zawsze czuję się bezpiecznie.
Powinniśmy słuchać bardziej Boga niż ludzi, czytać codziennie Słowo Boże by nas przemieniało, dawało światło na temat tego, co się dzieje wokół nas. Słowo uzdrawia wewnętrznego człowieka i pomaga wypełniać wolę Bożą. To proste zasady, żadne novum, a kluczem do sukcesu jest pokora i posłuszeństwo. Należy je rozwijać w sobie przez umartwianie, modlitwę, post, uczynki miłosierdzia i głoszenie swoim czynem, słowem i modlitwą w otoczeniu, że jesteśmy chrześcijanami i nie pochodzimy z tego świata. Myślę, że to jest wszystko, co powinniśmy robić, aby być po prostu szczęśliwymi ludźmi, a inni będą przemieniać się pod wpływem naszego świadectwa życia.
Piotr „Tau” Kowalczyk, 34 l., raper, producent muzyczny
99% osób, z którymi na ten temat rozmawiałam — nauczyciele, prawnicy, lekarze — stwierdziło, że decyzja TK nie powinna być podejmowana w okresie pandemii. To podstawowy błąd — owszem, to powinno być rozwiązane, ale nie teraz. Temat aborcji jest bardzo trudny; uważam, że ona nie zniknie, a jedynie rozwinie się podziemie ginekologiczne.
Gdyby było zabezpieczenie finansowe ludzi niepełnosprawnych ze strony państwa, to podejrzewam, że nie byłoby aż takiego problemu, bo 600 czy 800 zł to stanowczo za mało. Mam znajomych, którzy są dziadkami chorego dziecka. W ciąży było podejrzenie zespołu Downa. Dziewczynka, która się urodziła, nie słyszy, nie widzi, nie mówi, nie chodzi, a ojciec zostawił ją i jej matkę. Na razie pomagają dziadkowie... Osoby, które wychowują dzieci niepełnosprawne, nie mają zabezpieczenia finansowego od państwa. Koniec, kropka.
Trybunał postępował zgodnie z Konstytucją, więc protestujący albo czegoś nie doczytali, albo niech zdejmą te koszulki z napisem „konstytucja”. Jest ogromna agresja wobec Kościoła i zacietrzewienie. Kogoś trzeba sobie upatrzyć. Nie tędy droga, żeby się wyzywać i atakować. Ludzie już dawno przestali ze sobą rozmawiać, a wyrocznią jest to, co przeczytają i zobaczą w internecie.
Jola, 55 l., pielęgniarka, diagnosta
Najbardziej bolą mnie wszechobecne nienawiść i pogarda. Dlaczego ludzie, którzy tak bardzo walczą o swoiście pojmowane wolność i tolerancję, sami zapomnieli o szacunku dla drugiego człowieka?
Wydaje mi się, że wielu młodych idzie za tłumem i wolnościowymi hasłami, nie zastanawiając się nad ich głębszym sensem. Podburzani przez skrajnie lewicowe środowiska obrali sobie za cel Kościół. Walczą z czymś, czego nie znają.
Pokażmy im żywego Boga — Boga Miłości, który działa w Kościele, w sakramentach, w naszym życiu. Miłość, dialog, świadectwo i szacunek. Moim zdaniem — to dziś drogi do pokoju.
Patryk, 25 l., informatyk
Życie jest dla mnie wartością bezwzględną. Czymś, co nie powinno ulegać żadnym kompromisom bądź negocjacjom. Uważam, że tylko Bóg ma prawo decydować o istnieniu danej osoby ludzkiej. W imię jakiej miłości chce się to ŻYCIE niszczyć?!
Nie jestem w stanie wyobrazić sobie tego, że mogłabym zabić swoje dziecko. Gdy byłam w ciąży, mimo że pojawiały się komplikacje, wiedziałam, że urodzę, nawet jeśli dziecko będzie chore. Nie dopuszczałam takiej myśli, że dziecko, które noszę pod swoim sercem, pozwolę rozerwać na strzępy podczas aborcji. Kłamstwem jest, że ono nie cierpi podczas tego okrutnego zabójstwa. Znam wypowiedź osoby, która nieświadoma tego, co ją czeka w gabinecie zabiegowym, była świadkiem aborcji; tego, jak malutkie, bezbronne dziecko próbowało się ratować przed wyrywaniem mu poszczególnych części ciała, aż w końcu rozerwane na strzępy zginęło w plastikowym pojemniku... Dziecko nie jest tylko zlepkiem komórek. Ono czuje, żyje, jest! Istnieje.
Magda, 26 l., pielęgniarka
Jestem ojcem czwórki dzieci. Od 20 lat pracuję z dziećmi i młodzieżą z niepełnosprawnością intelektualną. Bardzo kocham moje dzieciaki oraz moją pracę. Moja pierwsza córka urodziła się jako piękna, zdrowa blondynka. Kiedy miała 9 lat, zachorowała na chorobę nowotworową. Stała się spuchniętą od leków i chemii niepełnosprawną dziewczynką, musiała jeździć na wózku inwalidzkim. Któregoś dnia, w czasie powrotu z kliniki, zapytała: „Mamusiu, czy mama, którą widzieliśmy we wczorajszym filmie w szpitalu, z powodu źle przeprowadzonego zabiegu aborcji zabiła swoje dziecko, bo było niepełnosprawne?”. To było pytanie dziecka niepełnosprawnego: czy ja mam prawo żyć? Ja też jestem takim dzieckiem, które wymaga opieki, zabiera siły, pieniądze, które „ogranicza”...
Boli mnie to, co się teraz dzieje; boli mnie, że ludzie profanują i dewastują kościoły. Czy będę walczył w obronie kościołów? Nie, nie będę. Mogę ich jedynie bronić. Walka zakłada agresję — słowo za słowo, pięść za pięść, obelga za obelgę, krzyk za krzyk. Spirala nienawiści rozkręca się na dobre. Mogę stanąć przed kościołem, by nie został zdewastowany, mogę wyprowadzić kogoś z kościoła, jeśli zakłóca nabożeństwo, ale pod jednym warunkiem: jeśli w moim sercu nie ma nienawiści do drugiego człowieka i jeśli jestem w stanie nie krzyczeć — kiedy oni krzyczą, nie przeklinać — kiedy oni przeklinają, nie oddawać — kiedy oni biją. Bronię kościoła, Chrystusowego kościoła — którego jedną z największych wartości jest wolność — dziś szczególnie od agresji. Świętego Maksymiliana pozbawili praktycznie wszystkiego. Jednego nie mogli go pozbawić: miłości — miłości do nieprzyjaciół. Ksiądz Jerzy Popiełuszko powiedział: „Wolność jest w nas, zło dobrem zwyciężaj”. Mogą nas pozabijać, ale nie mogą sprawić, że my ich pozabijamy. Brońmy życia miłością, a nie nienawiścią.
Rafał, 43 l., wuefista w specjalnym ośrodku szkolno-wychowawczym
Ku mojemu zdziwieniu osoby wychowane w duchu chrześcijańskich wartości i identyfikujące się z Chrystusowym nauczaniem — w tym m.in. znaczna część absolwentów szkoły katolickiej, do której uczęszczałam — dołączyły do aktywistów spod znaku pioruna. Media społecznościowe zostały zalane wulgarnymi treściami i zdjęciami profilowymi z nakładką „wybór nie zakaz” czy „piekło kobiet”. Nie było tam miejsca na konstruktywną wymianę zdań, ponieważ główny problem leży w relatywnym definiowaniu człowieka i ochronie ludzkiego życia.
Trudno sobie wyobrazić, co czuły osoby niepełnosprawne, kiedy czytały te wypowiedzi. „Dla jednych jestem cudem, światłem, świadectwem życia, motywacją i inspiracją. Dla innych — zdeformowanym zlepkiem komórek (...), kimś, kogo mogłoby nie być, PROBLEMEM dla społeczeństwa” — napisała na swoim profilu na Instagramie urodzona z rzadką chorobą rybiej łuski 22-letnia Barbara Kędzior, która na co dzień żyje pełnią życia i dzieli się swoimi licznymi pasjami.
Mimo pandemii i obowiązku zakrywania nosa i ust maski opadły. Sytuacja pokazała, kto jest kim i po której stronie barykady stoi. Oprócz modlitewnej batalii mamy okazję dać świadectwo wiary — słowem, postawą i konkretnymi czynami. Czas zweryfikuje, jak bardzo wzięliśmy sobie do serca słowa Jezusa: „Niech wasza mowa będzie: Tak, tak; nie, nie. A co nadto jest, od Złego pochodzi” (Mt 5, 37).
Monika Kanabrodzka, 26 l., redaktor Niedzieli i Centrum Informacji Diecezji Drohiczyńskiej
opr. mg/mg