Kościół katolicki wspomina dziś św. Jana Chrzciciela, największego z proroków, który udzielił chrztu Jezusowi Chrystusowi i osobiście wskazał Go jako zapowiadanego Zbawiciela świata. Bóg od samego początku istnienia uwierzytelnił jego wyjątkową misję.
Dzieje św. Jana znamy bezpośrednio z Ewangelii. Jego narodzinom towarzyszyły cudowne wydarzenia. Zapowiedziany przez Archanioła Gabriela począł się, gdy jego rodzice Elżbieta i Zachariasz byli już staruszkami. Z powodu niedowierzania w poczęcie syna Zachariasz stracił mowę, którą odzyskał dopiero po narodzeniu chłopca.
Jan był o pół roku starszy od Jezusa, a obaj „spotkali się” po raz pierwszy będąc jeszcze w łonach matek. Podczas spotkania z Maryją, Matką Jezusa, Elżbieta, która była w szóstym miesiącu ciąży, krzyknęła ucieszona: „A skądże mi to, że matka mojego Pana przychodzi do mnie. Oto gdy zabrzmiał w moich uszach głos twojego, pozdrowienia poruszyło się dzieciątko w mym łonie”. Ojcowie Kościoła tłumaczyli ten fragment Ewangelii, mówiąc, że św. Jan, czując bliskość Pana, podskoczył z radości.
Poczęcie i narodzenie Jana dokonało się z wyraźną ingerencją Boga. I nie przypadkiem. W ten sposób, od samego początku istnienia, Bóg uwierzytelni! swojego proroka. A miał to być prorok wyjątkowy, jedyny w swoim rodzaju, istny Eliasz. Jego powołaniem miało być wskazanie Mesjasza, obwieszczenie ludowi Izraela, że Bóg wypełnił swoje obietnice. To, na co ludzie czekali od zawsze, teraz miało się wypełnić. Dokonało się to zgodnie z precyzyjnym planem Bożego działania.
Całemu wydarzeniu narodzin Jana Chrzciciela towarzyszy radosne uczucie zdumienia, zaskoczenia i wdzięczności. Zdumienie, zaskoczenie, wdzięczność. Ludzie ogarnięci są świętą bojaźnią Bożą i «w całej górskiej krainie Judei rozpowiadano o tym wszystkim, co się zdarzyło» (w. 65). Bracia i siostry, wierny lud zdaje sobie sprawę, że stało się coś wielkiego, chociaż było to proste i ukryte, i zastanawia się: «Kimże będzie to dziecię?» (w. 66) – mówił papież Franciszek przed modlitwą „Anioł Pański” w 2018 roku. I pytał: Czy ogarnia mnie zdumienie, gdy widzę dzieła Pana, kiedy słucham o ewangelizacji lub życiu jakiegoś świętego, albo kiedy widzę tak wielu ludzi dobrych: czy czuję wewnątrz łaskę, czy też nic się w moim sercu nie porusza? Czy potrafię odczuć pociechę Ducha Świętego, czy jestem zamknięty?
Przez wiele lat św. Jan przebywał na pustyni, był prorokiem wzywającym do nawrócenia. Udzielał chrztu w Jordanie. Celem tego chrztu było przygotowanie do nawrócenia oraz zapowiedź chrztu nowotestamentalnego. Chrzest z rąk Jana przyjął Jezus. Teologowie tłumaczą, że w ten sposób Mesjasz uświęcił wody Jordanu. Dzięki temu woda służy do chrztu świętego, który jest pierwszym i najważniejszym sakramentem dla chrześcijan.
Jan Chrzciciel stał się obrońcą małżeństwa, ponieważ skarcił władcę, Heroda, za cudzołóstwo. Potępiał publicznie jego związek z Herodiadą, żoną brata. Za tę śmiałą obronę trwałości małżeństwa i czystości obyczajów poniósł śmierć męczeńską. Podczas uczty król Herod przysiągł córce Herodiady, Salome, że spełni każde jej życzenie. Ta, namówiona przez swoją matkę, zażądała głowy Jana Chrzciciela. Prorok został ścięty, a jego głowę podano na tacy Salome. Jezus Chrystus powiedział, że między narodzonymi z niewiast nie było większego człowieka od Jana Chrzciciela.
Jan Chrzciciel jest jednym z najbardziej czczonych świętych. Wyjątkowo Kościół obchodzi uroczystość ku jego czci przede wszystkim w dzień narodzin, a nie – jak zwykle w przypadku świętych – w dzień śmierci. Również dzień jego męczeńskiej śmierci jest czczony w liturgii.
Co najmniej od IV w. powstawały świątynie ku czci świętego, z których najbardziej znana jest bazylika św. Jana na Lateranie, katedra biskupa Rzymu.
Źródło: KAI