Rozdział z książki 'Głęboko wstrząśnięci. Samooczyszczenie Kościoła', dotyczącej serii skandali o podłożu seksualnym w Kościele, Wydawnictwo M 2002
Wydawnictwo "M", Kraków 2002
ISBN 83-7221-472-7
W jaki sposób Kościół powinien reagować na nadużycia seksualne księży?
Reakcja musi być bardzo jasna, przejrzysta i radykalna. Na przykład przeniesienie na inną placówkę księdza, który molestował dzieci, nie jest wystarczającą reakcją na jego zachowanie. Jeśli przełożony jest pewny, że dany ksiądz wykorzystywał dzieci, powinien natychmiast pozbawić go możliwości dalszego pełnienia dotychczasowych funkcji. Wszelkie przyrzeczenia składane przez takiego księdza zwykle nic nie znaczą. Osoby te odznaczają się zwykle brutalnością emocjonalną i rozmyciem duchowym. Często bywa także, że są to skutki choroby. Gdyby nawet nie była to choroba, a jedynie ludzka nieuczciwość, tacy ludzie tym bardziej nie powinni sprawować obowiązków kapłańskich.
Być może przełożeni dlatego przenoszą takiego księdza, gdyż sądzą, że gdzie indziej będzie on czynił dobro?
Czynić dobro? Tak, ale za jaką cenę? Nie można czynić dobra za cenę zła. Nie ma dobra za cenę zła. Najmniejsze zło nie może być usprawiedliwiane ze względu na dobro, które się czynić zamierza. Zło pedofilii jest tak wielkie, że potrzebne są radykalne kroki przełożonych. Za pedofilią księdza kryje się brutalność, gotowość zniszczenia wszystkiego po drodze po to, by dać upust swoim skłonnościom.
Jednak znane są wypadki pomówień o nadużycia seksualne...
To prawda. Zmarły kardynał Joseph Bernardin został pomówiony o molestowanie seksualne kleryka. Oskarżenie to okazało się nieprawdziwe. W klimacie nagonki można bardzo łatwo oskarżyć, ale bardzo trudno jest udowodnić winę. Dlatego wszystkie strony powinny wykazać się najwyższą odpowiedzialnością. Nie należy jednak za mocno akcentować samej możliwości szantażu. Może to być odbierane jako usprawiedliwianie się i kamuflaż dla istniejącego problemu. Z drugiej strony, biorąc jednak pod uwagę rzeczywistą możliwość szantażu, trzeba bardzo umiejętnie podchodzić do tego problemu.
Jan Paweł II wydal motu proprio „Sacramentorum sanctitatis tutela", w którym podejmuje sprawę wypadków nadużyć seksualnych przez księży.
Dokument Stolicy Apostolskiej jest niezwykle cenny, gdyż dowodzi, że teraz w Kościele nie można tego problemu rozwiązywać w ramach małego, zamkniętego środowiska. Motu proprio kończy tendencję: przenieść, ukryć, zatuszować, zapomnieć. Kiedy środowisko chciałoby ukrywać problem, grozi mu nieuczciwość, solidaryzowanie się w złu. Problem pedofilii ze strony księży jest tak ważny, że Stolica Apostolska angażuje swój autorytet w rozwiązanie go. W tym momencie toczy się niezwykle istotna walka Kościoła katolickiego o zaufanie, które zostało podważone przez osoby duchowne dopuszczające się poważnych nadużyć seksualnych.
Papież, który okazał spektakularną odwagę w wielu dziedzinach życia, np. przekraczając, jako pierwszy, próg synagogi czy meczetu, w tej dziedzinie też wykazuje niezwykłą odwagę jasnego postawienia sprawy. Od tej chwili żaden wyższy przełożony nie może już ukrywać podobnych faktów, po prostu nie wolno mu już tak postępować. Kościół katolicki płaci zbyt wielką cenę za defamację.
Kościół potwierdza też prawo sądów świeckich do sądzenia osób duchownych dopuszczających się przestępstwa. Aby jednak kogoś oskarżyć, należy najpierw wyjaśnić, co tak naprawdę się zdarzyło. Do sądów nie powinni trafiać ludzie niewinni, których gesty czy zachowanie nie są naganne. Dlatego też Kościół chce mieć własne rozeznanie dotyczące każdego przypadku, co daje mu możliwość wielkiego samooczyszczenia.
My, księża, grzeszymy podobnie jak wszyscy, ale nie wszystkie nasze grzechy muszą być zgłaszane do Watykanu. Ten jeden, ze względu na wielkie szkody ludzkie, duchowe i moralne, musi być jednak zawsze zgłaszany do Kongregacji Nauki Wiary. Po motu proprio Papieża sposób rozwiązywania tych problemów staje się coraz bardziej jasny. Nie można dziś oskarżać Kościoła o lekceważenie problemu poważnych nadużyć seksualnych ze strony księży.
Jak Kościół ustosunkowuje się do homoseksualizmu?
Mówi jednoznacznie „nie", gdyż działania homoseksualne są niemoralne. Zaś głównym argumentem, jaki Kościół podaje, jest przede wszystkim fakt, że związek homoseksualny jest obiektywnie niepłodny — pozbawiony możliwości przekazywania życia. A zgodnie z zamysłem Pana Boga, związek seksualny ma dawać nowe życie. Kolejną racją, jaką Kościół podaje za odrzuceniem relacji homoseksualnych, jest brak w nich wzajemnego dopełniania się, jakie ma miejsce tylko w relacji kobiety i mężczyzny; chodzi o wzajemne dopełnianie się zarówno w sferze fizycznej, jak psychicznej i duchowej. W Księdze Rodzaju czytamy, że to mężczyzna i kobieta, oni dwoje, są obrazem Boga. Nie dwóch mężczyzn i dwie kobiety, a para, ich jedność, jest obrazem Boga.
Należy jednak unikać określeń, które dotykają i ranią osoby homoseksualne. Nie musimy mówić o zboczeniu. Trzeba jednak mówić o niedojrzałości, zranieniu, zahamowaniu. Myślę, że pojęcie zahamowania najlepiej oddaje istotę zjawiska.
Osoby, które mają takie skłonności, winny korzystać z pomocy, tak terapeutycznej, jak i duchowej. Im wcześniej dana osoba zacznie wyjaśniać swoją sytuację, tym skuteczniejsze może okazać się leczenie. Dojrzały heteroseksualizm jest owocem procesu dojrzewania emocjonalnego i ludzkiego. Nie jest to dar w gotowej postaci, ale owoc wychowania rodzinnego oraz wewnętrznej pracy nad sobą i swoimi relacjami z ludźmi, tak mężczyznami, jak i kobietami.
U młodego człowieka pewne lęki, czy też nawet wręcz jakieś skłonności homoseksualne, mogą być przejściowym etapem w drodze do dojrzałej relacji heteroseksualnej. Brak dojrzałej więzi z ojcem i matką może być nieraz znaczną przeszkodą w odkrywaniu własnej tożsamości seksualnej oraz w budowaniu głębokich relacji z płcią odmienną.
Jak należy do tego zjawiska podchodzić?
Tak samo, jak do każdego innego rodzaju niedojrzałości i ludzkiego zranienia. Nie należy przypisywać mu szczególnego znaczenia. W Liście do biskupów Kościoła katolickiego o duszpasterstwie osób homoseksualnych podkreśla się, że człowiek nie powinien patrzeć na siebie pod kątem seksualnym. Jest to wyraz pewnego negatywizmu w patrzeniu na człowieka, kiedy ocenia się go pod jednym kątem: orientacji seksualnej.
Człowiek jest istotą seksualną, ale to nie tylko seksualność decyduje o jego bogactwie, pięknie i dojrzałości. Ludzie, którzy - z różnych przyczyn - mogą być zranieni czy okaleczeni seksualnie, nie tracą przecież bogactwa swojej osobowości. Seksualność jest jednym z elementów ludzkiej osoby. Ważnym, ale nie jedynym. Dlatego do problemu homoseksualizmu należy podchodzić tak, jak do każdej innej niedojrzałości i podobnie rozwiązywać problem. W relacjach heteroseksualnych również spotykamy niedojrzałości, zahamowania, zranienia. Orientacji homoseksualnej nie należy traktować w sposób uprzywilejowany. Każdy rodzaj ludzkiej miłości wymaga zaangażowania, twórczego wysiłku, a nieraz także leczenia tego, co zranione.
Czy skłonność ta nie jest skutkiem przede wszystkim zaburzonej relacji z ojcem?
Powiedziałbym, że jest przede wszystkim skutkiem toksycznych, niejasnych układów pomiędzy samymi rodzicami oraz rodzicami i dziećmi. Skłonności homoseksualne mogą rodzić się tak w zaburzonej relacji do ojca, jak i do matki. Trzeba na problem patrzeć całościowo. Jedną z przyczyn homoseksualizmu może być także wykorzystanie seksualne we wczesnym dzieciństwie. W męskim homoseksualizmie zaburzona relacja z ojcem z pewnością odgrywa bardzo ważną rolę.
Jak w seminariach podchodzi się do problemu skłonności homoseksualnych ?
Nie należy oddzielać wychowania w seminariach od wychowania dzieci w rodzinie i wychowania młodzieży w ogóle. Wychowanie seminaryjne jest kontynuacją wychowania młodzieży, które rozpoczyna się w rodzinie, w szkole, w parafii. Wstąpienie do seminarium niczego nie zmienia, gdyż młody człowiek wnosi w nie swoje dotychczasowe doświadczenia — także w sferze płciowości. Jeżeli miał on jakieś doświadczenia dwuznaczne, niedojrzałe, niemoralne w sferze seksualnej, to rozpoczyna seminarium z przytępioną wrażliwością w tej sferze.
W moim odczuciu w wychowaniu seminaryjnym nie należy przeakcentowywać problemu homoseksualizmu, gdyż zdecydowana większość kandydatów do kapłaństwa ma zdrową, naturalną orientację. Homoseksualizm w seminariach bywa marginesem. Myślę, że zbyt częste mówienie na ten temat, może grozić niebezpieczeństwem obśmiania problemu w środowisku. A to z kolei będzie sprzyjać lekceważeniu tego problemu przez osoby homoseksualne.
Nawet jeśli jest to zjawisko marginalne, jest ono bardzo niebezpieczne, gdyż jedna osoba w środowisku seminaryjnym, może narobić bardzo dużo złego poprzez dwuznaczne, niejasne czy prowokujące zachowania homoseksualne. Z jednej strony należy kłaść nacisk na zdrowe podejście do własnej seksualności w ogóle, z drugiej strony podkreślać potrzebę czystości serca, która nie odnosi się jedynie i przede wszystkim do sfery seksualnej, ale do wszystkich dziedzin ludzkiego życia: do rzeczy materialnych, do pieniędzy, relacji międzyludzkich, autorytetu itp.
Przeakcentowanie w wychowaniu seminaryjnym sfery seksualnej bywa niebezpieczne. Najpierw kleryk, później ksiądz - przewrażliwiony na tym punkcie - może w konfesjonale ranić ludzi zbytnią dociekliwością i niepotrzebnymi pytaniami czy też uwagami.
Czy seminarzysta, który ma skłonności homoseksualne, jest w stanie ukrywać je przez kilka lat, gdy obserwują go koledzy i wychowawcy?
Są osobowości, które w męskim środowisku mogą robić wrażenie zniewieściałych, „klejących się" emocjonalnie, ale nie muszą to być koniecznie osoby homoseksualne. Z drugiej strony mogą być osoby, które mają głębokie skłonności homoseksualne, a jednocześnie takie zewnętrzne zachowania, które nie zdradzają ich skłonności w najmniejszym stopniu. Dlatego trzeba być bardzo ostrożnym w ocenie, aby nie skrzywdzić nikogo.
Tego problemu nie rozwiązuje się przez śledzenie kogokolwiek, ale przez szczerą rozmowę, dialog podejmowany w klimacie zaufania i odpowiedzialności. Do seminariów nie powinni trafiać ludzie zakłamani czy też nieuczciwi, którzy chcą ukrywać swoje poważne problemy przed sobą, przełożonymi czy też przed Panem Bogiem. Jeżeli zgłasza się osoba o nieprzejrzystym zachowaniu moralnym, to należałoby dokonać głębokiego rozeznania duchowego przed przyjęciem jej do seminarium. Nasze przyjmowanie do seminariów i zakonów winno być gruntownie przemyślane. Przyjmujemy natychmiast niemal wszystkich, którzy zgłaszają się bezpośrednio przed rozpoczęciem roku akademickiego.
Pewnym kandydatom należałoby towarzyszyć przez dłuższy czas, nawet do dwóch-trzech lat, aby problemy, jakie mają, rozwiązać przed ich wstąpieniem w progi seminarium. Leczenie lęków czy też skłonności homoseksualnych jest zwykle o wiele trudniejsze w warunkach seminaryjnych, niż poza. Męskie środowisko może u pewnych osób hamować rozwój relacji heteroseksualnych. Osobowościom nieprzejrzystym i nieuczciwym, a mającym głębokie skłonności i praktykę homoseksualną, seminarium stwarza dogodne warunki do realizacji ich tendencji. Stąd też należy robić wszystko, aby takie osoby nie przenikały do struktur hierarchicznych Kościoła.
Czy osoba ze skłonnościami homoseksualnymi może otrzymać święcenia?
Ksiądz, który głosi w imieniu Kościoła zasady moralne, sam musi zachowywać się nienagannie. Dlatego, jeżeli byłyby uzasadnione wątpliwości, że kandydat na księdza może być praktykującym homoseksualistą, nie powinien być święcony. Pod żadnym warunkiem. Tu nie wystarczy przyrzeczenie dane ojcu duchownemu. Jeżeli kleryk nie był uczciwy w ciągu sześciu lat, to nie można na siłę doszukiwać się przesłanek, że na przyszłość będzie uczciwy.
Osoby, które w trakcie formacji dopuszczają się nawet pojedynczych kontaktów homoseksualnych, nie powinny kontynuować studiów.
Ważny jest nie tylko ten jeden czy drugi fakt, ale cała atmosfera w seminarium, jaka wytwarza się wokół problemu. Jeżeli zdarzy się choćby tylko jedna taka sytuacja, która znana jest wychowawcom i wspólnocie, a przełożeni nie zareagują zdecydowanie, społeczność alumnów odbiera ją jako tolerowania zła. I słusznie. Tak również odbierają tę sytuację osoby posiadające głębokie skłonności homoseksualne.
Alumnów trzeba dzisiaj wychowywać do wielkiej przejrzystości moralnej i duchowej. Klerycy i księża winni najpierw sami troszczyć się wzajemnie, aby w relacjach pomiędzy nimi istniała pełna przejrzystość moralna. Jeżeli w imię złej solidarności klerycy tolerują zachowania homoseksualne swoich kolegów, to oni - już na tym etapie — biorą odpowiedzialność za krzywdy, jakie będą wyrządzone konkretnym ludziom i całej wspólnocie Kościoła za kilka, czy nawet kilkanaście lat. Jezus mówi wyraźnie, jak należy się zachować, kiedy brat czyni zło. Wiele negatywnych informacji dociera do przełożonych seminaryjnych na samym końcu.
Na ogół wychowawcy i ojcowie duchowi zdają sobie sprawę z tego typu niebezpieczeństw i osoby homoseksualne są zazwyczaj usuwane z seminariów. Przy czym każda sytuacja musi być oczywiście rozeznana indywidualnie.
Zdarzają się jednak przełożeni, wychowawcy czy też ojcowie duchowi, którzy nie są do końca świadomi powagi sytuacji ludzi uwikłanych w doświadczenia homoseksualne. Czasami wychowawcy zbyt długo trzymają w seminarium pewne osoby, ponieważ obawiają się negatywnych reakcji wyższych przełożonych, którzy mówią nieraz: „Jak wy tam wychowujecie tych kleryków, że oni tak często odchodzą?".
Każde środowisko: seminarium, diecezja, zakon, musi mieć jasno wypracowane kryteria oceny zachowań homoseksualnych w przyjmowaniu i całej formacji seminaryjnej. To zadanie dopiero stoi przed nami. Zbyt często wychowawcy odwołują się jedynie do swoich prywatnych opinii. To za mało.
Jeżeli jakiś wychowawca zwraca się do mnie z pytaniem, jak traktować dany przypadek homoseksualny, odpowiadam prosto: proszę zapytać swojego ordynariusza lub prowincjała. To oni powinni rozeznawać sytuację, ustalać kryteria postępowania. Nie przypadkowy „specjalista" świecki czy duchowny. Przełożeni będą te osoby wysyłać do szkół, salek katechetycznych, pracy wśród ministrantów, do konfesjonału.
Ta rola przełożonych nie jest bynajmniej łatwa. Być przełożonym dzisiaj nie jest najpierw godnością, ale nade wszystko ciężką pracą. Przełożony musi wiedzieć, kogo dopuszcza do święceń kapłańskich i kogo później wysyła do wiernych. Kiedy rozmawiam z niektórymi księżmi czy klerykami, to odruchowo budzi się we mnie współczucie wobec ich przełożonych: jak takim osobom coś polecać, nakazywać czy zakazywać, kiedy nie umieją przyjąć praktycznie żadnej krytycznej uwagi.
Może w wychowaniu seminaryjnym kładzie się większy nacisk na relacje z kobietami, co jest zrozumiale, a relacje z osobami tej samej płci schodzą na dalszy plan?
To oczywiste, gdyż zdecydowana większość kandydatów do kapłaństwa posiada orientację heteroseksualną. Częstsze mówienie o homoseksualizmie w seminarium nie jest dobrym sposobem na rozwiązanie tego problemu. Żadnych problemów nie rozwiązuje się konferencjami. Kiedy ujawnia się w seminarium jakiś problem, niektórzy wychowawcy ulegają pokusie „mocnego" mówienia, by potrząsnąć wychowankami. Takie postępowanie zazwyczaj niewiele daje. Często jest to jedynie upust emocji samego wychowawcy, który nosi w sobie wiele niepokoju. O wiele ważniejsza jest tu postawa cierpliwości, zaufania i przejrzystości w relacji z alumnami. Taka postawa musi jednak być budowana całymi nieraz latami.
Ludzie mają prawo do naszej przejrzystości moralnej i duchowej. Jesteśmy zobowiązani bowiem dawać im jako pierwsi świadectwo nawrócenia i miłości do Boga i do ludzi.
Rozmawiała ALINA PETROWA-WASILEWICZ
Spis treści | |
Wstęp — Zbigniew Nosowski | 5 |
Od Redakcji | 9 |
Część pierwsza | |
PODSTAWY NADZIEI | 13 |
Kościół stale dokonuje samooczyszczenia - rozmawiała Alina Petrowa-Wasilewicz | 15 |
Szansa na wzmocnienie Kościoła — rozmawiał Krzysztof Ogiolda | 24 |
Synowie pomagają ojcom dojrzewać - rozmawiał Marek Bartosik | 33 |
Homoseksualizm nie rodzi się w Kościele — rozmawiał Marcin Dominik Zdort | 40 |
Po co właściwie celibat? — zapis czatu, moderował Zygmunt Moszkowicz | 44 |
Głęboko wstrząśnięci | 61 |
Przełomoweprzemówieniepapieskie | 70 |
Duszpasterstwo osób homoseksualnych - rozmawiał Paweł Wołowski | 72 |
Część druga | |
ŻYCIE I POSŁUGA | 85 |
Samotność, nie osamotnienie - rozmawiał ks Artur Stopka | 87 |
Przyjaźń w celibacie | 89 |
Zachować czystość dzisiaj | 92 |
Żyć we wspólnocie | 95 |
Mamy zasiąść w konfesjonale | 104 |
Których kocham karcę | 108 |
Trudności wiary w zakonie | 111 |
Czuję się wyjałowiony | 114 |
Dlaczego młodzi odchodzą z Kościoła? | 117 |
Część trzecia | |
JEŚLI KIEDYŚ ZOSTANĘ KSIĘDZEM | 121 |
Nad jedną ulicą wisi całe niebo — rozmawiali alumni Marcin Godek i Piotr Gnat | 123 |
Porozumienie z Bogiem - rozmawiał Tomasz Maniura OMI | 128 |
Czy chciałbyś być dobrym człowiekiem? - rozmawiał Mateusz J. Tutak SDB | 139 |
Sakramentalna pieczęć położona na ludzkiej słabości - rozmawiała Mariola Orzepowska | 149 |
Musicie być blisko ludzi - rozmawiał Józef Augustyn | 158 |
ANEKS | 173 |
Jan Paweł II, Przemówienie do kardynałów i biskupów Kościoła USA | 175 |
Przesłanie kardynałów i biskupów USA zgromadzonych w Watykanie | 178 |
Jan Paweł II, Motu proprio Sacramentorum sanctitatis tutela | 184 |
Jan Paweł II, Przemówienie do biskupów Irlandii (fragment) | 187 |
opr. mg/mg