Jak wygląda Anioł?
Jak wygląda anioł? Każde dziecko wie, bo od małego napatrzyło się na obrazek nad łóżeczkiem: łąka na skraju przepaści, mostek, dwoje dzieci i On, Anioł Stróż - ów opiekun o pięknej twarzy. No i te wspaniałe skrzydła... Archaniołowi możemy dodać miecz bądź lilię i gotowe. Ten wizerunek też znamy.
A ja otwieram Biblię i czytam: "Oto przyszedł Anioł Pana i usiadł pod drzewem terebintu w Ofra... Gedeon młócił na klepisku zboże... I ukazał mu się Anioł Pana..." (Sdz 6, 11nn). Ani słowa jak wyglądał. W każdym razie Gedeon rozmawia z nim, jak z człowiekiem. Dopiero gdy laska Anioła (a więc miał laskę) wznieciła niezwykły ogień, Gedeon zrozumiał, że to był Anioł. Jest to opowieść z czasów odległych - kilkanaście wieków przed Chrystusem. Narodziny Jezusa poprzedziło zjawienie się anioła. Ewangelista Łukasz tak o tym pisze: "Zachariaszowi ukazał się anioł Pański, stojący po prawej stronie ołtarza kadzenia. Przeraził się na ten widok Zachariasz i strach padł na niego. Lecz anioł rzekł do niego..." (Łk 1, 11nn). Było więc anioła widać w realnym, konkretnym miejscu. I znowu rozmowa. Ale jak wyglądał? Ani słowa. I skąd pewność, że to anioł? Niepewność Zachariasza dotyczyła treści anielskiego posłannictwa, nie jego realności. I jeszcze coś - anioł mówi o sobie "Ja jestem Gabriel...". Ważne to spostrzeżenie, bo wskazuje na osobową identyczność owej niezwykłej istoty. A na koniec realność niemoty Zachariasza! Sześć miesięcy później anioł nazwany tym samym imieniem zjawia się u Maryi. Tym razem zaskakuje brak widoku anioła. Nawet zwrot mówiący, że "Anioł wszedł do Niej" jest odmaterializowany. Nie wiemy, czy wszedł do domu, do pokoju, do jakiegoś miejsca, czy też duchowe wnętrze Maryi zostało wypełnione jego obecnością? Jest rozmowa. Jest reakcja Maryi: "Ona zmieszała się na te słowa..." I to wszystko (Łk 1, 26nn).
Kim są aniołowie? Bo odwieczna tradycja religijna, powszechne przeczucie pokoleń podpowiada, że istnieją owe istoty tak inne, a zarazem jakoś bliskie człowiekowi. Bliskie - a przecież niewyobrażalne. Św. papież Grzegorz Wielki (zm. 604) pisze: "Należy wiedzieć, że imię anioł nie oznacza natury, lecz zadanie. Duchy święte w niebie są wprawdzie zawsze duchami, ale nie zawsze można nazywać je aniołami, lecz tylko wówczas, kiedy przybywają, by coś oznajmić". Przybywają skądś, dokądś... Do naszego, materialnego, w czasie i przestrzeni zamkniętego świata. Przybywają ze świata nieskrępowanego przestrzenią, czasem, ani materią. Nie potrafimy sobie wyobrazić czegoś, co jest tak inne niż nasze doświadczenia. Ale doświadczamy też w jakiś niepojęty sposób bliskości tego innego świata. Co nas z nim łączy? To, co w człowieku duchowe: rozum, wola, uczucia. Wysłannicy tego świata są więc bez wątpienia istotami wolnymi, inteligentnymi, zdolnymi reagować na to, co spotykają. I są to istoty dobre - nie tylko dobrem ich własnych poczynań, lecz bez reszty wypełnione Dobrem płynącym z Boga. Nie jesteśmy w stanie pojąć ani głębi tego dobra, ani tego "oddechu" wolności, jaki ono w sobie niesie, bo zewnętrznie jesteśmy osaczeni, a wewnętrznie skażeni złem. Dlatego tak bardzo potrzebujemy bliskości istot dobrych. Może więc... Może więc wymyśliliśmy je sobie? Może nie tylko wspaniałe anielskie skrzydła są tworem naszej fantazji, ale sami aniołowie zrodzili się w naszych sercach i umysłach? Rozumiem tę intelektualną ostrożność. Ale czy w ten sam sposób nie można zaprzeczyć istnienia Boga i w ogóle całego świata niematerialnego? Stajemy zatem wobec podstawowego problemu wiary - a jest ona zarówno "widzeniem niewidzialnego" (Hbr 11, 1nn), jak i zdolnością posługiwania się rozumem, a wreszcie także umiejętnością ryzykowania. Ryzyko oparte na przemyśleniach, argumentach, wielowiekowej tradycji, na niepojętej sile obserwowanej i przeżywanej przeze mnie osobiście i tylu ludzi wokół mnie? Przecież to żadne ryzyko. Wybrałem wiarę. Także w istnienie świata dobrych, mądrych, pięknych istot duchowych. A wspaniałe skrzydła i dzieci nad przepaścią? Czyż nie są po prostu przypowieścią o pięknie, dobroci i bliskości obu światów: materialnego i duchowego?
opr. mg/mg