Zwrot ku Bożemu miłosierdziu jako jedyny ratunek dla człowieka i świata
Refleksja nad prawdą ludzkiego losu prowadzi nas od początków zaistnienia człowieka do jego przeznaczenia. Dociekanie tej prawdy uwzględnia też pragnienia i oczekiwania człowieka, jego niepokoje i źródła nadziei. Uwzględniając to wszystko, chcemy w końcowej refleksji zapytać o to, czego człowiek winien najbardziej oczekiwać, co może być - powinno(!) - najgłębszym ludzkim pragnieniem, tzn. takim, którego spełnienie byłoby realizacją sensu istnienia i dawałoby wewnętrzny spokój. Tym, co człowieka może uszczęśliwić, z pewnością nie jest żadne dobro rzeczowe, może nim być - jest(!) - tylko Bóg. Takie przekonanie towarzyszyło człowiekowi od wieków, a szczególnym jego wyrazem jest znane stwierdzenie św. Augustyna: "Stworzyłeś nas Boże dla siebie, i niespokojne jest serce nasze, dopóki nie spocznie w Tobie"1. Człowiek, rozpoznając więc i uznając Boga jako Pana wszechświata oraz swego osobiście, przyjmuje Go dlatego, że "jest Bogiem", że jest Tym, "który Jest" (J 8, 58). Ten zasadniczy motyw posiada jednak bardziej szczegółowe uzasadnienie, które odnosi się do tego, jakim jest Bóg, a jeszcze bardziej jakim jest dla mnie - człowieka. Owo 'bycie' Boga 'dla człowieka' najbardziej określają Jego przymioty. Rozpatrując przymioty Boże pod kątem tego, którego najbardziej człowiek pragnie, który jest najbardziej 'ocalający' człowieka, uświadamiamy, że jest to przymiot miłosierdzia, wyrażony w prawdzie, że Bóg jest "bogaty w miłosierdzie" (Ef 2, 4).
Wobec Bożego miłosierdzia współcześni ludzie zajmują dwie skrajne postawy. Z jednej strony "umysłowość współczesna, może bardziej niż człowiek przeszłości, zdaje się sprzeciwiać Bogu miłosierdzia, a także dąży do tego, ażeby samą ideę miłosierdzia odsunąć na margines życia i odciągnąć od serca ludzkiego. Samo słowo i pojęcie 'miłosierdzie' jakby przeszkadzało człowiekowi, który poprzez nieznany przedtem rozwój nauki i techniki bardziej niż kiedykolwiek w dziejach stał się panem: uczynił sobie ziemię poddaną. Owo 'panowanie nad ziemią', rozumie się nieraz jednostronnie i powierzchownie, jakby nie pozostawiało miejsca dla miłosierdzia"2 . Z drugiej strony, współczesny człowiek uświadamia sobie wielorakie zagrożenia swej egzystencji, przede wszystkim zagrożenia sięgające dalej niż kiedykolwiek w dziejach. Człowiek przełomu tysiącleci tak często nawiedzany niespotykanym dotąd cierpieniem ciała i ducha, zagrożony w samym rdzeniu swej egzystencji i ludzkiej godności, dostrzega jedynie w Bogu swój ratunek i nadzieję. "I dlatego też wielu ludzi i wiele środowisk, kierując się żywym zmysłem wiary, zwraca się niejako spontanicznie do miłosierdzia Boga w dzisiejszej sytuacji Kościoła i świata. Przynagla ich do tego zapewne sam Chrystus, działający przez swego Ducha w ukryciu ludzkich serc. Objawiona bowiem przez Niego tajemnica Boga, który jest 'Ojcem miłosierdzia', staje się w kontekście zagrożeń człowieka w naszej epoce, jakby szczególnym wezwaniem skierowanym do Kościoła"3 . Tę potrzebę zwrócenia się do Bożego miłosierdzia ukazują też prywatne objawienia, zwłaszcza św. Faustyny Kowalskiej, które w dużym stopniu udostępnił światu Sługa Boży ks. Michał Sopoćko.
Miłosierdzie jawi się jako fundamentalna, a właściwie jedyna płaszczyzna spotkania Boga z człowiekiem w czasie jego ziemskiego pielgrzymowania. W wieczności bowiem, "w tym eschatologicznym spełnieniu, miłosierdzie objawi się jako miłość, podczas gdy w doczesności, w dziejach człowieka, które są zarazem dziejami grzechu i śmierci, miłość musi się objawiać nade wszystko jako miłosierdzie i wypełniać się również jako miłosierdzie"4 . Świadomość owej mocy Bożego Miłosierdzia, oraz bezwzględna zależność człowieka od miłosiernego Ojca sprawia, że "w każdym czasie, w każdym okresie dziejów - zwłaszcza w okresie tak przełomowym jak nasz - Kościół nie może zapomnieć o modlitwie, która jest wołaniem o miłosierdzie Boga wobec wielorakiego zła, jakie ciąży nad ludzkością i jakie jej zagraża"5 . Kończący się wiek dwudziesty i przełom tysiącleci dostarcza nam wielu powodów, aby jeszcze bardziej wzmóc to wołanie ludzkości o miłosierdzie Boga. Do tego mobilizują nas tragiczne fakty - wielorakie zło, jakie dokonuje się 'na naszych oczach': bratobójcze wojny w wielu rejonach świata, cyniczne wprost deptanie godności i wartości ludzkiego życia i zasad życia moralnego, czego wyrazem jest np. legalizowanie eutanazji i homoseksualnych "małżeństw", domaganie się legalizacji współżycia płciowego rodziców z dziećmi, zabijanie "w majestacie prawa" nie narodzonych dzieci, legalizacja technicznych manipulacji nad poczętym życiem ludzkim i niebezpieczeństwo klonowania człowieka, śmiertelny głód i potworne nadużycia gospodarcze, terroryzm i niszczenie wszelkich norm i autorytetów moralnych, oraz wiele innych zbrodni, które dokonywane są "w imię godności" człowieka, "wolności", "demokracji", "tolerancji" czy "postępu". Tę, jakże powszechną dziś cyniczną postawę i motywację, bardzo trafnie scharakteryzował poeta: "Na ustach wielu słowo 'postęp', ale w tejże samej chwili na dnie ich serc pomimo ich wiedzy, lecz nie woli, chuć zawistna wszelkiemu światłu, wszelkiej powadze, wszelkiej miłości, zatem chęć poniżenia tego, co wyższe, a nie podwyższenia tego co niższe, zatem chęć zwrotu. Stąd w republikanach czerwonych zamiary, godzące na wszelki ład i strój, wściekłe podrywy przeciwko rodzinie i własności, pogarda wszelkich religijnych podań rodu ludzkiego, natomiast niesłychane nabożeństwo do wszelkiego gwałtu, wreszcie dziecinna, dzika, namiętna żądza zupełnego zerwania z przeszłością"6 .
Wymienione tu przejawy zła są ogólnie znane, choć często są mało uświadamiane lub nawet lekceważone. Nie jest to więc jakieś 'demonizowanie' rzeczywistości współczesnego życia, ale troskliwa próba krytycznego na nie spojrzenia. Wielu współczesnych ludzi czuje te zagrożenia i je przezywa. "Człowiek współczesny pyta nieraz z głębokim niepokojem o rozwiązanie straszliwych napięć, które spiętrzyły się w świecie i zaległy między ludźmi. A jeśli nieraz nie odważa się już wypowiedzieć słowa 'miłosierdzie', albo nie znajduje dla niego pokrycia w swojej świadomości wypranej z treści religijnej, to tym bardziej trzeba, ażeby Kościół wypowiedział to słowo w imieniu nie tylko własnym, ale także w imieniu wszystkich ludzi współczesnych"7 . To zadanie Kościoła dotyczy zwłaszcza tych, którzy uważają, że zwrócenie się do Bożego miłosierdzia 'uwłacza' ich godności. Ludzie ci dali się omamić hasłami 'absolutnego humanizmu' postrzegającego osobę ludzką za jedyną i najwyższą rzeczywistość, absolutną i samowystarczalną. Według nich Bóg jest tylko 'pojęciem' stworzonym przez ludzi słabych i rezygnujących z myślenia. Twierdzą więc, że "klękający przed kimkolwiek człowiek nie chce być prawdziwym człowiekiem"8 . W rzeczywistości jest zaś odwrotnie. "Ludzkość bez Boskości, sama siebie zdradza" - pisał C. K. Norwid. Wielu współczesnych ludzi, to ci, którzy `sami siebie zdradzili`.
Zwrot ku Bożemu miłosierdziu jawi się jako jedyny ratunek dla człowieka i świata. Bowiem "w swoim właściwym i pełnym kształcie miłosierdzie objawia się jako dowartościowywanie, jako podnoszenie w górę, jako wydobywanie dobra spod wszelkich nawarstwień zła, które jest w świecie i w człowieku"9 . W zestawieniu tych dwóch rzeczywistości - Bożego miłosierdzia i sytuacji współczesnego człowieka, wołanie o miłosierdzie Boga jest podstawowym "prawem i powinnością Kościoła wobec Boga, a zarazem w stosunku do ludzi. Im bardziej świadomość ludzka, ulegając sekularyzacji traci poczucie sensu samego słowa 'miłosierdzie' - im bardziej oddalając się od Boga, oddala się od tajemnicy miłosierdzia - tym bardziej Kościół ma prawo i obowiązek odwoływać się do Boga miłosierdzia 'wołaniem wielkim'. Takim 'wielkim wołaniem' winno być wołanie Kościoła naszych czasów do Boga o miłosierdzie, którego pewność głosi on i wyznaje w Chrystusie ukrzyżowanym i zmartwychwstałym - czyli w tajemnicy paschalnej"10 .
opr. ab/ab