Fragmenty książki "Św. Augustyn"
ISBN: 83-7318-554-2
wyd.: WAM 2005
Romansem nie intelektualnym, budzącym emocje czytelników Wyznań, był dziesięcioletni związek Augustyna z kobietą, która do historii przeszła jako „Bezimienna”. Poznał ją w 371 r. podczas studiów w Kartaginie, a więc w tym samym czasie, kiedy związał się z manichejczykami. „Kochać i być kochanym wzajemnie, i radować się ciałem owej istoty kochającej”, było manifestem pierwszych lat studenckich życia Augustyna. W poszukiwaniu godnej siebie partnerki nie wahał się nawet odwiedzać kościołów. Być może w jednym z nich poznał „Bezimienną”. Jego życie studenckie wypełniały akademia, teatr i seks. Akademia dostarczała pożywki intelektualnej. Teatr — motywów do wzruszeń i łez. Seks był spełnieniem cielesnym. „Do Kartaginy przybyłem wówczas płonąc, płonąc, płonąc...” —napisał T.S. Eliot, trawestując słowa św. Augustyna.
Już w pierwszym roku znajomości związek Augustyna z „Bezimienną” zaowocował nieoczekiwanym synem. Młodzi rodzice, wbrew swojemu światopoglądowi (oboje nie ochrzczeni, żyjący w konkubinacie), nadali chłopcu chrześcijańskie imię Adeodatus — „dany od Boga”. Niespodziewane doświadczenie ojcostwa pozwoliło młodemu adeptowi retoryki zrozumieć, jak wielką wagę ma życie poczęte i bezwarunkowa miłość rodzicielska. Każde poczęte życie należy przyjąć, gdyż nawet jeśli dzieci rodzą się nie chciane, „gdy się urodziły, to już się je kocha”.
Współczesnym czytelnikom trudno zrozumieć, dlaczego autor Wyznań oddalił od siebie kobietę, która w zasadzie była jego żoną we wszystkim, oprócz formalnego tytułu. Drakońskie prawo rzymskie zabraniało mężczyznom zawierać związki z kobietami niższego stanu. Nie było też możliwe pogodzenie dobrze rozwijającej się kariery Augustyna z konkubinatem z kobietą niższego urodzenia. Młody, pochodzący z prowincji profesor nie mógł pozwolić sobie na sytuację ocierającą się o skandal obyczajowy. Przyjaciele i środowisko wymogli na nim oddalenie matki Adeodata. Augustyn z bólem wspomina: „Ponieważ moje serce mocno do niej przywarło, teraz wyszarpnięto w nim ranę, która broczyła krwią obfitą”. Skala uczucia, jaką darzył swoją konkubinę, musiała być ogromna. „Bezimienna” powróciła do Afryki, ślubując życie w czystości i pozostawiając Augustynowi syna. Być może Adeodat sam podjął decyzję pozostania z ojcem, lub też, co bardziej prawdopodobne, zadecydowała o tym jego matka. Za takim rozwiązaniem mogły przemawiać korzyści prawne. Ojciec mógł adoptować syna, a po ewentualnym zawarciu małżeństwa z inną kobietą chłopiec nabrałby pełnych praw obywatelskich.
Obiegowe opinie, jakoby w 385 r. Augustyn porzucił matkę Adeodata dla kościelnej kariery albo z powodu swojej matki, są zmyślone. O ile coś wtedy mogło wskazywać, że przyszły biskup Hippony będzie chciał przyjąć chrzest, o tyle nie było żadnych przesłanek do tego, aby przypuszczać, że może kiedykolwiek zostać duchownym i żyć w celibacie. Decyzję „Bezimiennej” o ślubowaniu czystości uznał za heroiczną cnotę skromności, na którą jego samego nie było wtedy stać. Dyskrecja i delikatność, z jaką wspomina o byłej towarzyszce Augustyn, świadczą o szlachetności jego charakteru. Kiedy pisał Wyznania, był już biskupem, ona żyła gdzieś między Tagaste a Kartaginą. W patriarchalnym społeczeństwie ujawnienie tożsamości kobiety, która była kochanką obecnego biskupa, mogło przysporzyć przykrości przede wszystkim kobiecie.
Oczekując, aż do wieku małżeńskiego dojrzeje kandydatka na żonę upatrzona dlań przez środowisko, z czystej pożądliwości związał się na jakiś czas z inną kobietą. Był z nią zaledwie pół roku. Takie przedmiotowe traktowanie kobiety syn Moniki nazwał „grzęźnięciem w bagnie”. Później uświadomi sobie, że był to skutek pożądliwości, którą przezwyciężyć może tylko łaska Boża.
Historia młodości przyszłego biskupa Hippony jest doskonałą ilustracją dwudziestowiecznej teorii trzech nawróceń: intelektualnego, religijnego i moralnego. Dzięki lekturze Hortensjusza Augustyn otworzył się na filozofię jako drogę poznania Prawdy. Dzięki lekturze neoplatoników udało mu się ostatecznie przezwyciężyć doktrynę uczniów Manesa. Co więcej, filozofia neoplatońska wprowadziła go do przedsionka chrześcijaństwa. Ale na drodze do tego świata stały dwie trudności: poddanie się autorytetowi i okiełznanie pożądliwości cielesnej — concupiscentia. Wprawdzie obie zdają się należeć do różnych dziedzin, jednak w życiu Augustyna były ze sobą ściśle powiązane. Jak krucha potrafi być wiara oparta na wątpliwym autorytecie, doświadczył w sekcie manichejskiej. Jak trudno opanować popędy cielesne i zachować samokontrolę w sferze seksualnej (continentia), doświadczał od 16 roku życia.
Przezwyciężenie wątpliwości i przerwanie więzów pożądliwości następowało w wyniku serii spotkań i zdarzeń. Symplicjan opowiedział Augustynowi historię nawrócenia swojego przyjaciela, retora i filozofa, tłumacza pism Plotyna, Mariusza Wiktoryna. Opowiadanie o tym, jak światowej sławy retor stanął odważnie w kościele, aby wobec zgromadzonych tłumnie wiernych złożyć publiczne wyznanie wiary w Chrystusa, wstrząsnęło młodym neoplatończykiem. W historii Wiktoryna dostrzegł dramaturgię nawrócenia Pawła i tragedię swojego osobistego rozdarcia. Nauczył się też, że wiara chrześcijańska polega na uznaniu autorytetu Chrystusa.
Znajomy z Tagasty, Pontycjan, opowiedział przyjaciołom o Antonim Pustelniku, który został mnichem, usłyszawszy w kościele Słowo Boże, a także o nawróceniu kilku pracowników tajnej policji cesarskiej. Ci ostatni pozostawili nawet swoje narzeczone i wstąpili do klasztoru założonego w Mediolanie przez biskupa Ambrożego. Opowiadania poruszyły Augustyna. Po raz pierwszy zobaczył obraz siebie, człowieka sponiewieranego, brudnego, okrytego wrzodami grzechu. Dwanaście lat minęło od przeczytania Hortensjusza Cycerona, gdy zapalił się do studiowania filozofii. Teraz nadeszła chwila, aby objąć to, co później nazwie verissima philosophia — chrześcijaństwo. Finał dramatu rozdartego wewnętrznie Augustyna dokonał się w ogrodzie mediolańskim, podczas dobrze znanej sceny ogrodowej. Tutaj, w mistycznej ekstazie, pośród wewnętrznego bólu i wylanych łez nad żałosnym życiem, zostały pokonane pożądliwość i słaba wola.
Scena nawrócenia Augustyna pod figowcem doczekała się wielu przedstawień ikonograficznych, ale sielankowym obrazom barokowych autorów daleko do autentyzmu wydarzenia. Opis nawrócenia jest zapełniony symbolicznymi i teologicznymi figurami. Augustyn okrasił go metaforami zaczerpniętymi z klasyków literatury greckiej i łacińskiej. Personifikując wady pożądliwości (concupiscentia) i cnoty wstrzemięźliwości, samokontroli (continentia), autor Wyznań opisuje napięcie towarzyszące walce wewnętrznej. Pożądliwość i wszystkie jej odmiany — „stare przyjaciółki”, poruszały wyobraźnię, aby spętać wolę, uniemożliwiając pełnię życia. Były niczym mityczna Circe, która uwiodła Odysa, a jego przyjaciół zamieniła w świnie. Rozum podpowiadał konieczność przebudzenia się. Wyobraźnia podsuwała obrazy z przeszłości i szeptała: „Opuszczasz nas?” W Kume duchy ukazujące się Eneaszowi wyciągały ręce ku odległemu lądowi. W mediolańskim ogrodzie piękna powściągliwość „wyciągała miłujące ramiona” ku Augustynowi, mówiąc: „Czemu na sobie samym się opierasz — i upadasz?” Pytanie o dar Boży uprzedzający działanie słabej woli jest fundamentem całej teologii Augustyna.
Obraz drzewa figowego, pod które rzucił się we łzach Augustyn, też posiada znaczenie symboliczne. P. Courcelle dowodził, że odnosi się on do obrazu figowca, pod którym Jezus widział leżącego prawego Izraelitę bez podstępu, Natanaela (por. J 1, 48). Rzeczywiście, syn Moniki szczerze i bez zahamowań mówi o sobie wszystko. Nie ma w nim podstępu. W obrazie drzewa figowego można także widzieć mglistą aluzję do liści figowych, z których Adam i Ewa zrobili sobie przepaski, aby zakryć to, czego przed swoim grzechem nie uznawali za wstydliwe. Podobnego wstydu doświadczył Augustyn w swojej młodości, gdy w publicznej łaźni jego ojciec obnażył nagość syna, radując się wobec zebranych, że syn wreszcie został mężczyzną. Tam w łaźni dana mu była w jakimś sensie hańba Adama. Tutaj, jako dojrzały mężczyzna, ma okazję przykryć swoje grzechy figowcem łaski Chrystusa. Figowiec może być też aluzją do owocu drzewa figowego, którego nie wolno było spożywać manichejczykom. Augustyn pod figowcem odcina się od całej swojej przeszłości, także manichejskiej.
Ostatnim akordem walki wewnętrznej było świadome przyjęcie wstrzemięźliwości jako doskonałej drogi życia oraz zgody na życie według wiary chrześcijańskiej. Dokonało się to pod wpływem jednorazowego natchnienia, gdy jakiś dziecięcy głos z pobliskiego domu — niewykluczone, że chodzi tu o symbol Kościoła — zawołał: Tolle, lege, tolle, lege — bierz, czytaj! Idąc za przykładem świętego Antoniego, na chybił trafił otworzył listy św. Pawła, gdzie przeczytał: „Żyjmy przyzwoicie jak w jasny dzień: nie w hulankach i pijatykach, nie w rozpuście i wyuzdaniu, nie w kłótni i zazdrości. Ale przyobleczcie się w Pana Jezusa Chrystusa i nie troszczcie się zbytnio o ciało, dogadzając żądzom” (Rz 13, 12-13). To wystarczyło, aby osiągnąć światło pewności rozpraszające mroki wątpliwości oraz podjąć radykalną decyzję o porzuceniu dawnego stylu życia i przyjęciu wiary chrześcijańskiej. O swojej decyzji natychmiast powiadomił matkę.
Niekiedy ocenia się to wydarzenie jako powrót do niewinnego dzieciństwa i życia w zgodzie z matką. Ale epizod z ogrodu mediolańskiego był dla Augustyna czymś więcej niż pożywką dla współczesnych psychoanalityków. To był podstawowy punkt zwrotny w jego życiu. Związał go na zawsze z teologią św. Pawła. Dzięki światłu Słowa Bożego Augustyn ostatecznie przezwyciężył też w sobie akademicki sceptycyzm. Wyraża to przy pomocy metafory stanięcia na regule wiary.
W teologii Ojców Kościoła reguła wiary stanowiła kryterium pomagające odróżnić ortodoksję od heterodoksji. Służyła ocenie prawdziwości natchnienia ksiąg Pisma Świętego i pomagała w określeniu kanoniczności poszczególnych ksiąg biblijnych. Stanowiła także podstawę do układania katechez chrzcielnych i rozwijania dogmatów chrześcijańskich. Jej obiektywnym depozytariuszem jest Kościół. Augustyn, jako z krwi i kości neoplatończyk, był przekonany, że to kryterium, zamysłem Najwyższej, Niezmiennej Istoty, jest również odciśnięte we wnętrzu każdego człowieka. Jego znajomość dawała mu pewność, że nie zbłądził, zawierzając swoje życie autorytetowi Chrystusa i Kościoła oraz szkole Platona.
opr. aw/aw