Setki świadectw spływających do kalwaryjskiego sanktuarium, gdzie znajduje się grób o. Wenantego Katarzyńca, potwierdzają słowa tak często wypowiadane przez niego za życia o tym, że „modlitwa czyni cuda”.
Wydawanie czasopisma w czasach, kiedy raczej więcej gazet „zwija się” niż rozwija, to wyczyn nie lada! Przed podobnym dylematem stanął 100 lat temu o. Maksymilian Kolbe planujący wprowadzenie na rynek czytelniczy „Rycerza Niepokalanej”. Wobec sceptycyzmu m.in. współbraci zakonnych postanowił zasięgnąć opinii o. Wenantego Katarzyńca. „Jeśli moja rada może się na coś przydać - odpisał skromnie franciszkanin - jestem zdania, by co prędzej zacząć wydawać organ Rycerstwa Niepokalanej”.
Tymczasem - jak relacjonował o. Kolbe - „wyniszczająca gruźlica powaliła o. Katarzyńca do łóżka i zaprowadziła do grobu”. Opublikowanie pierwszego numeru z początkiem nowego roku wydawało się niemożliwe. Wtedy o. Maksymilian zwrócił się do kleryków z prośbą: „Módlcie się do Matki Bożej za przyczyną o. Wenantego, by miesięcznik mógł wyjść już w styczniu”. I… udało się. Tyle że na kolejny numer także brakowało pieniędzy. O. Kolbe znów prosił o pomoc śp. o. Katarzyńca, obiecując, że jeśli pieniądze się znajdą - i to z nadwyżką - wydrukuje jego podobiznę z krótkim życiorysem. Tak też się stało. Wdzięczny zakonnik wspominał, że ilekroć - „w ciężkich chwilach skoków cenowych, które powaliły niejedno wydawnictwo” - polecał przez ręce o. Wenantego i Niepokalanej krytyczne położenie pisma, nigdy się nie zawiódł. W końcu - jak tłumaczył - o. Katarzyniec obiecywał, że „po śmierci dużo zrobi dla zakonu”.
Nie bądźmy skąpi
Fenomen! - mówią o wstawiennictwie o. Wenantego wierni, którzy - doświadczywszy łask za przyczyną zakonnika - gorliwie modlą się o wyniesienie go na ołtarze. Setki świadectw spływających do sanktuarium Męki Pańskiej i Matki Bożej w Kalwarii Pacławskiej, gdzie znajduje się grób o. Katarzyńca, potwierdzają słowa tak często wypowiadane przez niego za życia o tym, że „modlitwa czyni cuda”. O. Edward Staniukiwicz przyznaje, że za każdą, choćby najmniejszą łaską kryje się ogromny cud Pana Boga. - O. Wenanty, który zmarł, mając niespełna 32 lata, w siódmym roku kapłaństwa, w niewyjaśniony dla nas sposób wciąż zachwyca i fascynuje swoją osobowością - potwierdza opiekun grobu o. Katarzyńca. Przywołuje też słowa o. Wenantego będące mottem ufających w moc jego wstawiennictwa: „Nie bądźmy skąpi dla Boga”, „Nie trać najmniejszej sposobności do dobrego” czy „Znośmy cierpliwie to, co i tak - mimo niecierpliwości naszej - znosić musimy”.
Katarzyna i Tomasz przybyli do Kalwarii Pacławskiej w listopadzie 2020 r., prosząc m.in. o dar rodzicielstwa. Ich intencję - na prośbę o. E. Staniukiewicza - omadlała przez cały rok także Grupa Modlitewna czcigodnego sługi Bożego o. Katarzyńca. Od opiekuna grobu o. Wenantego usłyszeli, że za rok przyjadą podziękować za dziecko. „Te słowa okazały się prorocze - piszą wdzięczni rodzice - 27 grudnia 2021 r. przyszła na świat nasza córka Sara”.
Po Bożej myśli
Za wstawiennictwem o. Wenantego wierni proszą o pomoc w znalezieniu pracy i mieszkania. Jego ojcowskiej pieczy polecają unormowanie kwestii finansowych, w tym uregulowanie zaległych płatności, pomyślne zdanie egzaminów czy uporządkowanie spraw duchowych.
„W marcu 2020 r. mój syn dostał wypowiedzenie umowy o pracę. Był załamany, miał spory kredyt na samochód, a aktualna sytuacja w kraju nie była łatwa: ciągłe zwolnienia i brak perspektyw na nową pracę” - pisze Joanna. O ratunek matka modliła się nowenną do o. Wenantego. „Skończyło się wypowiedzenie, a już następnego dnia pracował w nowym miejscu i tym samym nie musiał martwi się o spłatę kredytu” - podsumowuje czcicielka.
Świadectwem wielkiej Bożej hojności dzieli się również Weronika. Orędownictwu o. Katarzyńca kobieta powierzyła swoją siostrę, której gospodarstwo było w trakcie likwidacji. „Sprawy zaczęły wydłużać się w związku z wybuchem pandemii”. Pojawiły się nieplanowane (bardzo wysokie) wydatki. Nikt nie odpowiadał na ogłoszenia o sprzedaży. W obliczu beznadziejnej - po ludzku sądząc - sytuacji Weronika postanowiła prosić o pomoc swojego przyjaciela o. Katarzyńca, który - co podkreśla - nigdy jej nie zawiódł. Po miesiącu i trzech nowennach zadzwoniła do siostry, a kiedy okazało się, że sprzedaż ruszyła, rozpłakała się jak dziecko.
Swoje świadectwo kobieta kończy refleksją, że każda sprawa, jaką szczerze oddamy Bogu, choćby była najbardziej zagmatwana, ułoży się po najlepszej myśli, „bo to jest myśl Boża”.
Wyprosił cud
Książka „Cuda sługi Bożego Wenantego Katarzyńca” opublikowana nakładem wydawnictwa WAM zawiera także wiele świadectw łask dotyczących uzdrowienia duchowego i fizycznego.
„W październiku 2020 r. zachorowałem na zapalenie płuc spowodowane zakażeniem koronawirusem. Mój stan się pogarszał” - donosi Mateusz. Po tym, jak płuca mężczyzny praktycznie przestały działać, lekarze zadecydowali o wprowadzeniu go w stan śpiączki farmakologicznej. Nie ukrywali też przed bliskimi, że szanse przeżycia pacjenta są bliskie zeru. „Wtedy moja rodzina rozpoczęła gorącą modlitwę w intencji mojego uzdrowienia za wstawiennictwem o. Wenantego” - wspomina. Mateusz był w śpiączce przez dwa tygodnie, w tym czasie trzykrotnie znalazł się na granicy życia i śmierci. Wreszcie płuca podjęły pracę. „Zostałem wybudzony i zacząłem wracać do zdrowia. Badania wykazują, że nie mam żadnych uszkodzeń i ubytków w płucach i jestem w pełni zdrowy” - notuje wdzięczny.
Inny świadek Bożej dobroci - Witold za przyczyną o. Katarzyńca wyszedł z choroby nowotworowej. Po specjalistycznych badaniach - jak informuje - dowiedział się, że ma dwa ogniska nowotworowe zagrażające życiu: na jelicie grubym i nerce. Gdy czekał na operację, jego żona zaczęła modlić się do o. Wenantego. Po operacji jelita i nerki - oraz na podstawie wyników badań histopatologicznych - okazało się, że w jelicie nie ma komórek rakowych, a w nerce był nowotwór, ale o charakterze łagodnym. „Dziś jesteśmy pewni, że pozytywny koniec mojej choroby mógł być tylko efektem wstawiennictwa o. Wenantego” - podkreśla Witold.
„Okazało się, że wszystkie węzły chłonne są czyste i chemioterapia nie jest potrzebna” - to z kolei świadectwo Joanny. Jej ojciec cierpiał na guza złośliwego esicy. Z powodu cukrzycy miał już wcześniej amputowaną nogę. Przed operacją wycięcia części jelit modliły się z matką, aby nie była potrzebna chemia i radioterapia. O. Katarzyniec wyprosił kolejny cud - ufna prośba kobiet została wysłuchana!
Bez długów
„Brat bankomat” - taki przydomek przylgnął do o. Wenantego z powodu jego niezwykłej skuteczności w rozwiązywaniu powierzanych mu trudności finansowych. Potwierdza to świadectwo Rafała: „Kilka lat temu otworzyłem sklep meblowy w ramach franczyzy znanej sieci meblowej. Po ponad dwóch latach musiałem zamknąć działalność gospodarczą z długami, o które upominały się bank, franczyzodawca, właściciel lokalu, który wynajmowałem pod salon meblowy, oraz kilka innych firm”. Długi mężczyzny urosły do prawie 500 tys. zł. „Depresja, myśli samobójcze i inne trudności były codziennością” - wyznaje. By spłacać długi i nie wpaść w spiralę kredytową, Rafał wyjechał do Wielkiej Brytanii. W tym czasie - jak pisze - jego córki wychowywały się bez ojca. „Ból serca i tęsknota rozbijały mnie od środka” - wspomina rozłąkę spowodowaną przez lockdown. Po pięciu latach do spłaty pozostało mu 70 tys. zł. „To wtedy usłyszałem o o. Wenantym. Pełen wiary odmówiłem nowennę za jego wstawiennictwem, obiecując mu, że jeśli pomoże mi spłacić długi, to rozniosę kopie jego wizerunku z treścią nowenny po tylu kościołach, po ilu się da”.
Po poluzowaniu obostrzeń pandemicznych mężczyzna przyleciał do Polski. Wtedy zadzwonił znajomy i podczas spotkania podarował mu siatkę z pudełkiem. Po zajrzeniu do środka Rafał znalazł w nim… 70 tys. zł! „Szok i niedowierzanie! Boże, jesteś wielki!”. Mężczyzna spłacił długi. Wrócił do żony i dzieci. Teraz szykuje kopie wizerunku o. Wenantego z treścią modlitwy o jego wstawiennictwo i obietnicą, że rozniesie je po całej diecezji.
Szturm do nieba
Cuda zebrane i opracowane przez Celinę Worynę na potrzeby książki to - jak zaznacza o. E. Staniukiewicz - zaledwie fragment łask, jakimi Bóg obdarowuje wiernych szturmujących niebo za przyczyną o. Wenantego. Kalwaryjskie archiwa skrywają dziesięć tomów pokaźnych ksiąg (po 250 stron każdy) wypełnionych prośbami i podziękowaniami, a każdy dzień przynosi nowe świadectwa.
- Sługa Boży o. Wenanty był synem Kościoła katolickiego i do jego beatyfikacji potrzebny jest cud medyczny. Modlimy się i czekamy, pamiętając, że Pan Bóg w swojej mocy posługuje się świętymi. Dziś wydobywa spod kościelnej „pieczęci” o. Katarzyńca i ukazuje go nam jako świadka wiary, nadziei i miłości - mówi kustosz grobu o. Wenantego z zachętą, by ufnie powierzać się mocy jego wstawiennictwa i dzielić świadectwami łask otrzymanych za przyczyną „polskiego Szarbela”.
Echo Katolickie 19/2022