O dekrucyfikacji szkół na terenach obecnych diecezji białostockiej, drohiczyńskiej i ełckiej
Krzyż — symbol chrześcijaństwa i znak zbawienia człowieka — powrócił na ściany szkół i instytucji po przemianach 1989 roku. Jego obecność w przestrzeni publicznej wydaje się w obecnej Polsce czymś naturalnym, chociaż są też środowiska lewicowe kontestujące ten stan rzeczy. Docierają też informacje o walce z krzyżami we Włoszech i w innych krajach europejskich, gdzie z kolei usuwa się je w imię tzw. poprawności politycznej, nakazującej „nie drażnić mniejszości” widokiem ukrzyżowanego ciała.
W PRL - u domaganie się zawieszenia krzyża było aktem odwagi, gdyż było równoznaczne z kwestionowaniem zasady tzw. świeckości państwa, czyli zaplanowanej ateizacji społeczeństwa. Jednak w tym czasie znaleźli się ludzie, którzy nie bacząc na konsekwencje dawali wyraz przywiązaniu do wiary. Zawieszali krzyże na ścianach instytucji publicznych albo czynnie protestowali przeciwko ich zdejmowaniu. Na terenie szkół w ciągu 45 lat istnienia PRL —u dwukrotnie doszło do wydarzeń zwanych wojną o krzyże — w roku 1958 i w latach 80 — tych. O ile jednak wydarzenia z roku 1989 we Włoszczowej i Miętnem jakoś zaistniały dzięki publikacjom w zbiorowej świadomości, o tyle zmagania w roku 1958 o obecność w szkołach krzyży są raczej nieznane.
Przed 50 laty, we wrześniu 1958 roku, w wielu miejscowościach Polski, a także w naszym regionie, na terenach obecnych diecezji białostockiej, drohiczyńskiej i ełckiej, doszło do gwałtownych protestów w obronie krzyży w szkołach. Zwykli ludzie ze wsi i miasteczek, nazywani w urzędowych dokumentach „elementem sfanatyzowanym” przeciwstawili się władzy, która miała do dyspozycji potężny aparat represji.
Sprawa obecności symboli religijnych w szkołach jest ściśle związana z nauczaniem religii w placówkach oświatowych. Po przejęciu władzy komuniści obawiali się negatywnej i nieprzewidywalnej reakcji katolickiego społeczeństwa polskiego na usuwanie jej ze szkół. „Całkowite usunięcie ze szkół religii - to komunizm — a my nie znajdujemy się jeszcze na tym etapie. Nieobliczalne skutki w tej dziedzinie, zwłaszcza na wsi, wywołają niepotrzebne zadrażnienia i liczne skargi ludności wiejskiej” — stwierdzono na odprawie kierowników wojewódzkich urzędów do spraw wyznań w 1953 roku. Zastosowano więc metodę małych kroków — powoływano tzw. szkoły TPD, programowo bez nauczania religii, przesuwano godziny nauki religii na ostatnie lekcje, pod byle pretekstem zwalniano z pracy katechetów świeckich i księży.
Wraz z usuwaniem religii ze szkolnych ścian znikały krzyże. Nie wracały na swoje miejsce po remontach, po feriach i wakacjach. Zdarzały się w związku z tym protesty młodzieży i rodziców. Na przykład we wsi Wronki (gm. Zalesie) dzieci upomniały się o zawieszenie krzyża zdjętego po remoncie. W SP w Cisowce (gm. Szczebro - Olszanka, powiat Augustów) w 1954 roku kierownik Urzędu do Spraw Wyznań zlecił kierowniczce szkoły usunięcie krzyża. Jednak na zebraniu gromadzkim następnego dnia mieszkańcy wsi „zmusili nauczycielkę do oddania krzyża i zawieszono go z powrotem, zaś dla zabezpieczenia kierownika szkoły przedłożyli odpis protokołu z zebrania”. Takie wystąpienia były jednak szybko pacyfikowane i do roku 1956 dokonano niemal całkowitej dekrucyfikacji szkół.
Po wydarzeniach roku 1956, wskutek nacisku społecznego religia i krzyże powróciły do szkół. O ile w roku szkolnym 1954/55 było tylko 5894 szkół podstawowych z religią (na 22648), to w 1958 roku religii nie nauczano tylko w 12,8% szkół wszystkich typów. Kiedy jednak władze komunistyczne poczuły się pewniej, rozpoczęły akcję usuwania ze szkół religii i krzyży. Na spotkaniu Prymasa Wyszyńskiego z W. Gomółką 19 stycznia 1958 roku zanotowano, że pierwszego sekretarza PZPR „najbardziej irytowało zawieszanie krzyży. Miało to — jego zdaniem — drażnić młodzież niewierzącą.” Kardynał Wyszyński odpowiedział na to, że „młodzież katolicka stanowi ponad 80% ogółu, a ateiści 10%.”
„Ostateczne rozwiązanie” sprawy obecności krzyży w szkołach miał przynieść wydany 4 VIII 1958 roku „Okólnik w sprawie przestrzegania świeckości szkoły”. W punkcie 2. stwierdzano, że „dekoracja izb lekcyjnych, innych pomieszczeń szkolnych nie powinna naruszać świeckiego charakteru szkoły. W związku z tym izby lekcyjne (...) nie powinny być dekorowane emblematami religijnymi.” Ówczesny minister oświaty W. Bieńkowski w przemówieniu inaugurującym nowy rok szkolny stwierdził, że „sprawą dużej wagi dla atmosfery wychowawczej jest usunięcie ze szkoły wszelkich śladów nietolerancji, dyskryminacji i fanatyzmu”.
W pierwszym etapie usuwanie krzyży poszło w miarę gładko — do 2 IX nie zdjęto ich tylko w 2 tys. szkół na 26 tys. szkół wszystkich typów. Jednak w następnych dniach w wielu szkołach doszło do ponownego ich umieszczania w salach lekcyjnych. Do 15 IX władze zanotowały 1305 takich zdarzeń. Połączone były z demonstracjami, bojkotowaniem lekcji przez dzieci, okupowaniem szkół i działaniami określanymi jako „terroryzowanie władz szkolnych i terenowych”. W związku z tym aresztowano 182 osoby, a sprawy 1437 osób skierowano do kolegiów orzekających. Wobec czynnie demonstrujących 41 razy użyto sił ZOMO.
W naszym regionie największą determinację w obronie krzyży wykazała społeczność takich miejscowości jak: Suchodolina w powiecie Dąbrowa Białostocka, Ciechanowiec w powiecie Siemiatycze, Wąsosz (powiat Grajewo), Zabiele (powiat Kolno).
W Suchodolinie 12 IX po zebraniu rodziców w domu Moniuszki grupa około 50 kobiet zawiesiła krzyże nie tylko w szkole , ale również w siedzibie Prezydium GRN. W celu opanowania sytuacji władze wysłały do wsi pluton ZOMO. Zatrzymano 4 kobiety i 1 mężczyznę, a potem ukarano ich na kolegium. Rodzice i uczniowie odpowiedzieli na to bojkotem zajęć. Następnego dnia do szkoły nie przyszło 13 dzieci z klasy I (na 16), 14 z klasy II (na 18), 15 z klasy III ( na 21). Za inspiratora tych zajść władze uznały księdza Kamińskiego z Różanegostoku, który również po zajściach, w niedzielę 14 IX, na kazaniu umacniał wiernych w ich postawie. Czynnie stanął w obronie zatrzymanych — zadzwonił do inspektora oświaty W. Ignatowicza z żądaniem ich zwolnienie. Jak wynika z akt archiwalnych, wobec księdza zastosowano środek w postaci wezwania na rozmowę w Wydziale do Spraw Wyznań w Białymstoku.
Podobne wypadki miały miejsce również w Bohaterach Nowych (powiat Dąbrowa), dokąd 13 IX wysłano pluton ZOMO. Tam zatrzymano 2 mężczyzn, a 15 IX dzieci, podobnie jak w Suchodolinie, nie zjawiły się w szkole. Jak napisano w sprawozdaniu: „Inicjatorem jest ksiądz Mieszczański z Rygałówki (...) Z jego inspiracji dewotki ponownie zawiesiły krzyże. Sam ksiądz osobiście zwiesił krzyże w Bartnikach.” Ksiądz Mieszczański wezwany do prezydium WRN nie stawił się na rozmowę.
Z kolei w Zabielu (powiat Kolno) rodzice zażądali wydania zdjętych krzyży i zawiesili je powtórnie. Kiedy kierownik szkoły ponownie je zdjął, 14 IX odbył się wiec protestacyjny z udziałem 60 mieszkańców wsi. Mimo przybycia komendanta powiatowego MO, przewodniczącego PRN i inspektora szkolnego ludność nie zamierzała się rozejść. Dopiero użycie pałek milicyjnych rozproszyło mieszkańców. 11 osób ukarano grzywnami. Również tutaj dzieci zbojkotowały zajęcia szkolne.
Dramatyczne przebieg miały wydarzenia w SP 1 w Grajewie. Jeszcze przed rozpoczęciem roku szkolnego, na posiedzeniu rady pedagogicznej ksiądz Mikołajczyk, odnosząc się do okólnika Ministra Oświaty, stwierdził, że „nie ma tam mowy o zdjęciu krzyża, tylko emblematów religijnych. Krzyż jest znakiem i godłem wiary, nie emblematem”. Jak odnotowano w aktach sprawy, nikt z obecnych nauczycieli nie zanegował tego, a „nawet nauczycielka Danowska w sprawie modlitwy przed i po lekcjach poparła stanowisko księdza”. Na początku września doszło w tej szkole do manifestacji ok. 100 rodziców w obronie krzyża. Po śledztwie do kolegium skierowano 8 spraw: 5 kobiet skazano na grzywnę. Wśród protestujących były też żony milicjantów, które, według standardów komunistycznych, powinny dawać przykład postawy antyklerykalnej.
Do okupacji szkoły doszło w Ciechanowcu. Tam 2 IX ok. 150 osób przybyło wraz z dziećmi pod szkołę z żądaniem zawieszenia krzyży. Wobec oporu kierownika szkoły, weszły do budynku i zawiesiły krzyże we wszystkich salach. Ponieważ zostały w szkole, prawdopodobnie obawiając się ponownego zdjęcia krzyży, wezwano na pomoc sekretarza komitetu powiatowego PZPR i inspektora szkolnego. Ich interwencja musiała być skuteczna, bo po 4 godzinach kobiety opuściły szkołę.
Warto zwrócić uwagę na to, że najbardziej energicznie w obronie krzyży w szkołach stawały kobiety — matki uczniów. Na przykład 12 IX we Wroceniu 30 „sfanatyzowanych kobiet”, jak nazwał je w sprawozdaniu sekretarz powiatowy partii w Mońkach, weszło do szkoły, „w kancelarii znalazły zdjęte krzyże i zawiesiły je. Kierownikowi szkoły groziły: My cię, komunisto, nauczymy” Komendant MO podjął dochodzenie”. We wsi Dubowo (powiat Sejny) 17 IX kobiety powołały delegację, która udała się do kierowniczki szkoły z protestem przeciwko zdjęciu krzyży i „twierdziły, że dojdzie do zdejmowania dzieciom medalików” Po wyjściu „agitowały, aby 21 IX zawiesić krzyże”. Piszący sprawozdanie z zajścia dodał: „wieś jest znana z fanatyzmu religijnego”.
W dokumentach archiwalnych zachowały się też zapisy świadczące o czynnych protestach samych uczniów. W szkole we wspomnianym Dubowie uczeń klasy V Roman Koronkiewicz na lekcji języka rosyjskiego zapytał: „W czym się mamy uczyć? W klasie, czy w chlewie?” i zażądał zawieszenia krzyża. Z kolei 16 IX w Berżnikach (pow. Sejny) dzieci zauważyły brak krzyży w salach. Następnego dnia uczeń Piotr Przyborowski (syn Józefa) przyniósł krzyż w teczce i razem z kolegą zawiesił go w sali. Sprawą zajęła się milicja, która wszczęła dochodzenie.
Sekretarze powiatowi partii w swoich sprawozdaniach ganili postawy nauczycieli. Zarzucali im bierność wobec wystąpień rodziców, skrzętnie odnotowywali również zachowania świadczące o popieraniu ich żądań. Sytuacja nauczycieli była niezwykle trudna. Z jednej strony byli zobowiązani przez władze do „laicyzacji” szkół, czyli ateizowania uczniów, z drugiej musieli liczyć się z opinią społeczności, w której żyli na co dzień. Byli też i tacy, chociaż nieliczni, którzy jako katolicy, w chwili próby dali świadectwo wiary. W Suchodolinie dwóch młodych nauczycieli powiedziało, że woli stracić pracę, niż zdjąć krzyż. W Rogożynie Nowym kierownik szkoły powiedział: „zwolnię się z pracy, a krzyża nie zdejmę”. W Janówce (powiat Augustów) „nauczyciele oświadczyli, że nie podporządkują się wskazaniom okólnika i władze nic im nie zrobią, ponieważ takich jak oni jest dużo” Zdarzało się, że nauczyciele na żądania władz oświatowych odpowiadali, żeby władze same zdjęły symbole religijne ze szkolnych ścian.
Po 20 IX opór ludności wygasał. Wojewódzkie władze partyjne przekazały do KC informację o tym, że są jeszcze 273 „szkoły z krzyżami”, ale do 23 IX dekrucyfikacja będzie pełna. 297 spraw skierowano do kolegium, a 20 do prokuratury. „Za jawne podburzanie ludności do wystąpień” wszczęto śledztwo wobec księdza Badowskiego ze wsi Rudki (powiat Bielsk).
Władze partyjne, świadome fermentu wywołanego zwłaszcza wśród społeczności wiejskiej, organizowały pośpiesznie spotkania członków partii. A. Łaszewicz, I sekretarz KW w Białymstoku, w sprawozdaniu do KC odnotowuje przypadki protestów także wśród członków partii. Na zebraniu POP w Wygodzie (powiat Zambrów) towarzysz Tabaka powiedział: „Partia wypowiedziała walkę kościołowi, a taką walkę każdy musi przegrać”. Dwóch członków partii w PKS Suwałki złożyło legitymacje, motywując to tym, że „nie chcą należeć do partii, której przeszkadzają krzyże”. Swoją cząstkę dołożyły też lokalne media. Jesienią 1958 roku na łamach „Gazety Białostockiej” zamieszczono wiele tekstów tendencyjnie opisujących konflikty w parafiach i negatywnie oceniających kapłanów.
Komunistycznej władzy potrzeba było jeszcze trzech lat, żeby ostatecznie rozprawić się z religią w szkołach. 15 VII 1961 roku Sejm PRL uchwalił „Ustawę o rozwoju systemu oświaty i wychowania”, która ostatecznie usuwała nauczanie religii z placówek oświatowych. Kolejne roczniki uczniów przez następne 30 lat były formowane w szkołach w duchu ateistycznym i antyklerykalnym. Trudno się więc dziwić, że na początku lat 90-tych, kiedy przywracano nauczanie religii w szkołach i zawieszano w nich krzyże, protestujące przeciwko temu opiniotwórcze środowiska lewicowe i libertyńskie, z „Gazetą Wyborczą” na czele, znajdowały i do dziś znajdują posłuch wśród części społeczeństwa.
We wrześniu 1958 roku zwykli ludzie, prezentujący zdaniem partyjnych działaczy „wstecznictwo, ciemnotę i zacofanie”, nie bacząc na represje stanęli w obronie krzyży. 50 lat od tych wydarzeń, kiedy już wielu z nich nie ma wśród żywych, należy im się hołd ze strony następnych pokoleń. Nie ma żadnej pewności, że i one nie staną wobec podobnej próby. Czy powiedzą wówczas: „Nie zdejmę krzyża z mojej ściany”?
Teresa Sawicka
Autorka tekstu prosi o kontakt osoby, które w latach 50 — tych w szkołach naszego regionu czynnie występowały w obronie krzyży lub mają informacje na temat represji, jakie dotknęły obrońców krzyży— tel. 085 — 6626054, e — mail: gubbio@wp.pl
opr. aw/aw