Punkt wyjścia: młody kleryk skupiony na własnej doskonałości

Jan XXIII. Wypróbowany święty - fragmenty

Jacek Święcki

JAN XXIII

Wypróbowany święty

ISBN: 978-83-277-0089-6
wyd.: Wydawnictwo WAM 2014

Punkt wyjścia: młody kleryk skupiony na własnej doskonałości
Jan XXIII całe życie był zupełnie normalnym człowiekiem, pochodził z przeciętnej rodziny, prowadził zwykłe życie kapłana i biskupa, w którym jednak musiał czasem rozwiązywać trudne, choć skądinąd całkiem prozaiczne problemy. Nie spotkamy u niego mistycznych przeżyć, nie był cudotwórcą, nie spędzał długich godzin w konfesjonale i nie miał stygmatów, nie nawrócił w swym życiu setek tysięcy pogan, ateistów i innowierców, wreszcie nie zginął męczeńską śmiercią, lecz umarł we własnym łóżku.
A i teraz wielu z przekąsem zauważa, że cudami też się specjalnie nie popisał, skoro papież Franciszek zwolnił go z tego wymogu w trakcie procesu kanonizacji. A zatem po co nam taki święty? I skąd się nagle wzięło aż tylu ludzi żywiących do niego tak głęboką cześć, że Kościół zdecydował się obdarzyć go chwałą ołtarzy?...
Wstęp / Tygiel, w którym próbuje się złoto / Punkt wyjścia: młody kleryk skupiony na własnej doskonałości

Punkt wyjścia: młody kleryk skupiony na własnej doskonałości

Wszystko zaczęło się prozaicznie. Angelo przychodzi na świat 25 listopada 1881 roku w przysiółku Brussico na obrzeżach wioski Sotto il Monte, położonej kilkanaście kilometrów od Bergamo. To niewielkie miasto położone w dolinie Padu słynie ze swych zabytków, commedii dell'arte, jest także miejscem twórczości słynnego malarza Lorenza Lotta. W dziewiętnastowiecznej Italii wyróżniało się pobożnością zarówno mieszkańców, jak i osób duchownych. Rodzice Angela są wieśniakami uprawiającymi nie swoją, bo hrabiowską, ziemię w ramach specyficznego układu dzierżawczego zwanego mezzadria. Konkretnie oznaczało to, że państwo Roncalli musieli oddawać właścicielowi połowę tego, co zdołali na niej wypracować, łącznie z wyhodowanymi w gospodarstwie zwierzętami.

A jednak było coś, co wyróżniało wyraźnie Roncallich od innych chłopów będących w podobnym położeniu; mianowicie to, że zachowali oni pamięć o przodku Maitino (Marcinie), który, jako syn szlachcica, na początku XV wieku przybył do Sotto il Monte (dosłownie Podgórze) i tam się osiedlił w rezydencji zwanej odtąd Camaitino, u stóp góry, na której wtedy wznosiło się opactwo benedyktyńskie. A zatem pomimo popadnięcia w biedę i nieustanną zależność materialną jako ród wyraźnie zachowali poczucie dumy i honoru, które przejawiało się zwłaszcza w dokładnym przestrzeganiu zasad religii i swoistym kodeksie obyczajowym. Nad całym rodem czuwał zawsze jakiś szczególnie zasłużony „patriarcha”, który dbał o zachowywanie obyczajów przodków i cieszył się niekłamanym autorytetem. Tę rolę, gdy Angelo (Anioł) był dzieckiem i młodzieńcem, pełnił „barba” (celibatariusz) Zaverio (Ksawery), brat jego dziadka. To on właśnie wybrał mu na drugie imię Józef, do którego przyszły papież był przez całe życie bardziej przywiązany niż do pierwszego. On też wieczorem zbierał całą rodzinę na modlitwę różańcową.

Młody Angelo już od najmłodszych lat czuje się wyraźnie powołany do stanu kapłańskiego. Potem powie o tym wenecjanom, już jako patriarcha, w jednym z kazań: „Być księdzem? Od najmłodszych lat myślałem tylko o tym, żeby być księdzem. W ten sposób skromny syn ludu otrzymał wspaniałą misję do spełnienia, która obraca się na korzyść ludzi”6. Zwraca uwagę fakt, że w czasach, gdy do Pierwszej Komunii dopuszczano dzieci, które przekroczyły dwunasty rok życia, on przystąpił do niej w wieku siedmiu lat i czterech miesięcy, zaś dwa miesiące wcześniej przyjął też sakrament bierzmowania. Musiał być zapewne bardzo zdeterminowany, aby przedtem zdać odpowiednie egzaminy... Mało tego, to właśnie jego, kiedy był w wieku, gdy ledwo potrafi się czytać i pisać, proboszcz poprosił, aby sporządził listę wszystkich koleżanek i kolegów, którzy po raz pierwszy przystąpili do Stołu Pańskiego!

W tych czasach droga syna wieśniaka do święceń była usłana wielorakimi trudnościami. Po pierwsze, koszt nauki był niemożliwy do udźwignięcia dla wielodzietnej rodziny ledwo zarabiającej na to, aby codziennie każdy miał co włożyć do ust. Po drugie, w domu nie było żadnych warunków do nauki. Droga do szkoły (zwłaszcza zimą) bywała długa i uciążliwa, zaś nauczyciele brutalnie egzekwowali wiedzę, tarmosząc bez miłosierdzia uszy małych wieśniaków, którzy nie znaleźli czasu czy też ochoty, aby „wykuć” tabliczkę mnożenia albo kolejną łacińską deklinację. A zatem Angelo bynajmniej prymusem w szkole podstawowej nie jest, a do słabych stopni dołącza się wyraźna niechęć kolegów, którzy często zrzucają winę na niego za coś, co sami przeskrobali — i przezywają go „księżulkiem”. Dziecko musi na tyle wyróżniać się od rówieśników, że zauważa to nawet hrabia Morlani, właściciel ziemi, na której pracowała rodzina Roncallich. Ofiarowuje chłopcu całkowite pokrycie kosztów nauki w małym seminarium w Bergamo, o ile tylko zda egzamin wstępny. Tu pomocny okazuje się proboszcz Rebuzzini, który — choć do Angela odnosił się zawsze surowo i niechętnie udzielał pomocy materialnej — postanawia sprawdzić jego wiedzę i pomaga mu nadrobić to, czego nie zdołał nauczyć się w szkole podstawowej.

W wieku jedenastu lat Angelo opuszcza rodzinny dom i przenosi się do Bergamo. W rodzinne strony wraca tylko w  ciągu bardzo długich wakacji, które wówczas trwały mniej więcej od połowy lipca do początku listopada. Zwyczaj ten zachowa aż do chwili, gdy zostanie wybrany papieżem: późnym latem, niekiedy na początku jesieni, zawsze będzie przyjeżdżać do rodzinnego Sotto il Monte na dłuższe, co najmniej miesięczne, wakacje.

Teraz nauka idzie młodemu seminarzyście znacznie lepiej: w pierwszym roku ma jeszcze jedynie dobre i dostateczne stopnie, ale dwa lata później staje się prymusem. Ma więcej czasu i  jest obdarzony niezwykłym uporem (będącym czymś więcej niż jedynie „chłopskim”) oraz determinacją, które potem zawiodą go w życiu bardzo daleko. Toteż gdy ma niecałe czternaście lat, w dniu św. Piotra i Pawła 1895 roku, otrzymuje tonsurę na znak przynależności do stanu kapłańskiego i zaczyna nosić sutannę. Ale to jeszcze nie wszystko. Przełożeni, widząc niezwykłe postępy młodzieńca o tak skromnym pochodzeniu, dają mu także Mały Regulamin, to znaczy regułę życia, którą proponują jedynie gorliwszym seminarzystom. Młody Angelo przepisuje ją do niewielkiego zeszytu, w którym później będzie notować także wszelkie swoje duchowe postępy, zaniedbania i upadki odnośnie do wszystkich punktów owego regulaminu. Taka jest właśnie geneza Dziennika duszy, kluczowego świadectwa życia wewnętrznego przyszłego papieża Jana XXIII.

6 Cyt. za: W. Kluz, Ojciec Jan XXIII, Kraków 1978, s. 239.

opr. ab/ab



« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama

reklama