Żeby go wszyscy potrącali

O związkach Prymasa Tysiąclecia - Kard. Stefana Wyszyńskiego z Jasną Górą

Przy bramie Jasnej Góry znajduje się pomnik klęczącego Prymasa Stefana Wyszyńskiego zatopionego w modlitwie.

— Kilka dni przed śmiercią Kardynał powiedział, że klęka na progu Kaplicy Cudownego Obrazu i chce tam pozostać, żeby go wszyscy potrącali — opowiada o. Jan Pach, dyrektor Instytutu Maryjnego i Mariologicznego na Jasnej Górze.

Pomnik ma przypominać, że Prymas był nie tylko wielkim nauczycielem, który uczynił z jasnogórskiego szczytu narodową ambonę, ale także człowiekiem wielkiej, żarliwej modlitwy, stawiającym zawsze na Jasnogórską Madonnę.

Stefan kardynał Wyszyński trzydzieści trzy lata swego prymasowskiego posługiwania nazwał służbą u Jasnogórskiej Pani. Z Jasnej Góry uczynił parafię całej Polski, swoją główną placówkę duszpasterską. Przekształcił Częstochowę w duchową stolicę narodu, wyznaczając jej w polskim Kościele rolę twierdzy, mającej zatrzymać zaprogramowaną przez komunistów ateizację. To również on dowartościował zakon paulinów, którego członkowie z pustelników, strzegących cudownej ikony, przekształcili się we współautorów i współrealizatorów jego duszpasterskiego programu. Jasną Górę Kardynał odwiedzał tak często, jak tylko mógł. W kronikach klasztornych zanotowano, że był tu 136 razy. W sanktuarium, w którym miał własny gabinet, spędził 450 dni, czyli średnio 15 dni w roku.

Statystyka ta nie obejmuje jego wcześniejszych kontaktów z sanktuarium i paulinami, które zostały zapoczątkowane równocześnie z kapłańską drogą Kardynała. Z przyszłymi zakonnikami zetknął się podczas studiów w seminarium we Włocławku. Częstochowa należała wówczas do diecezji włocławskiej. Święcenia kapłańskie z powodu choroby przyjął indywidualnie w kaplicy Matki Bożej Częstochowskiej we włocławskiej katedrze. Na Jasną Górę ksiądz Wyszyński przyjechał po raz pierwszy 5 sierpnia 1924 r., by odprawić Mszę św. prymicyjną w Kaplicy Cudownego Obrazu i modlić się, aby przynajmniej przez jeden rok mógł służyć Kościołowi jako kapłan. Miał tak słabe zdrowie, że nie rokowano mu zbyt długiego życia.

— Po latach powie, że pojechał z prymicją na Jasną Górę, aby mieć Matkę, która zawsze z nim będzie, która nie umiera — wspomina jego przyjaciel i były generał zakonu paulinów o. Jerzy Tomziński.

Po powstaniu warszawskim „ósemka”, czyli grupa dziewcząt, których ojcem duchowym i kierownikiem był od 1942 r. ks. Stefan Wyszyński, przez rok mieszkała w Częstochowie przy ul. św. Rocha. Ojciec Polikarp z klasztoru jasnogórskiego odszukał je i zaprosił w gościnę na pokoje królewskie, w których wtedy mieszkała Zofia Kossak-Szczucka. Wkrótce Stefan Wyszyński przybył na Jasną Górę jako biskup nominat, przyszły ordynariusz lubelski, by odprawić ośmiodniowe rekolekcje i przyjąć sakrę z rąk kard. Augusta Hlonda.

— Przyszły hierarcha zamieszkał w mojej małej, skromnie urządzonej celi zakonnej z widokiem na dwunastą stację Drogi Krzyżowej, przypominającą patrzącemu słowa Pana: „Oto Matka Twoja” — wspomina o. Jerzy Tomziński. — Odwiedzałem go codziennie, by ustalić wszystkie szczegóły konsekracji, której byłem ceremoniarzem. Prosił mnie, bym modlił się za niego, bo twierdził, że pisać potrafi, ale o rządzeniu diecezją nie ma zielonego pojęcia.

Od tego momentu bp Wyszyński przyjeżdżał tu na konferencje Episkopatu, dał się poznać jako wybitny kaznodzieja, przyciągający tłumy, które chcą go słuchać.

— We wrześniu 1946 r. w liście na dzień poświęcenia się Narodu Polskiego Niepokalanemu Sercu Maryi zaapelował: „Na Jasną Górę, kto żyw, bo ona sercem serc...” — wspomina o. Tomziński. — Rok później w uroczystość Narodzenia Najświętszej Maryi Panny, wobec całego Episkopatu, kardynał wygłosił porywające kazanie do trzystu tysięcy wiernych. Kto wie, może to jego „jasnogórska aktywność” zadecydowała o wyborze na prymasowską stolicę. Przed jej objęciem przyjechał na trzydniowe skupienie na Jasną Górę.

Uwięzienie Prymasa nie rozluźniło jego związków z Jasną Górą.

— Nie znalazł się wśród nas żaden „ksiądz patriota” — podkreśla o. Tomziński. — W odróżnieniu od innych środowisk, zawsze wierzyliśmy, że Prymas wróci z uwięzienia na swoje stanowisko, co wtedy nie było wcale pewne. Udzieliliśmy w pokojach królewskich schronienia „ósemkom”, których liderka Maria Okońska chciała być dobrowolnym więźniem Jasnej Góry w intencji Prymasa. Zadeklarowała, że nie wyjdzie z sanktuarium, dopóki on nie zostanie uwolniony. Wraz ze swoją grupą zaczęła się o to modlić. W ciągu dnia w kaplicy, a nocą na chórze organowym, inicjując nieznane wcześniej nocne czuwania, które obecnie są stałą praktyką. Wtedy też w zamkniętej Kaplicy rozpoczęliśmy modlitewne apele o wypuszczenie Kardynała na wolność, które dały początek Apelom Jasnogórskim. Codziennie na Jasnej Górze odprawiano w intencji Prymasa Msze święte. W 1955 r. urządziliśmy wystawę z okazji trzechsetlecia obrony Jasnej Góry, na której umieściliśmy jego portret, wywołując tym niezadowolenie władz. Posyłaliśmy Prymasowi hostie, brat krawiec uszył mu kożuszek. Przyjęliśmy pod swój dach schorowanego ojca Kardynała, Stanisława Wyszyńskiego. Jak tylko Kardynał został przewieziony do Komańczy, nawiązaliśmy z nim kontakt.

Z zachowanych dokumentów wynika, że w okresie uwięzienia Prymas także stale myślał o Jasnej Górze. W liście do swego przyjciela o. Alojzego Wrzalika — generała zakonu — z 8 listopada 1955 roku pisał m.in.: „Bodaj nigdy jak teraz nie widziałem tego tak jasno, że wolą Ojca Narodów jest, by naród polski był jednoczony przez Jasną Górę i by tutaj się odnawiał i krzepił”. Prymas chciał, by Jasna Góra była nie tylko „odbiorcą pielgrzymek”, ale stała się „ośrodkiem systematycznego, programowego oddziaływania religijno-moralnego na całą Polskę katolicką”. Postulował, by „ruch pielgrzymi na Jasną Górę” był „coraz bardziej duszpastersko opracowany”. Sugerował, by na Jasnej Górze powstał „Instytut Maryjny jako ośrodek pracy programowania i systematycznego oddziaływania pozasakramentalnego na pielgrzymów”. Marzył, by paulini obudowali Jasną Górę całym zespołem różnych instytucji, które „ludowi pielgrzymiemu wbijałyby w pamięć przeżycia przed obrazem Matki Najświętszej”. Proponował, aby organizowano wystawy i rozprowadzano „pamiątki programowo-wychowawcze”, choćby powielane na maszynie do pisania ulotki.

Program przekszałcania Jasnej Góry w twierdzę narodowego ducha Prymas uszczegółowił przebywając jeszcze w odosobnieniu. Jego fundamentem były „Jasnogórskie Śluby Narodu”, których tekst na specjalną prośbę paulinów napisał w Komańczy.

— Na uroczystość ślubowania przybyło półtora miliona ludzi, czego się nikt nie spodziewał — wspomina o. Jerzy Tomziński, wówczas przeor klasztoru. — Dla władz komunistycznych był to prawdziwy nokaut. Gdy Prymas wrócił z internowania, zapoczątkował zupełnie nowy rozdział w polskim duszpasterstwie, które całkowicie przestawił na maryjne tory. Zaczęła się Wielka Nowenna i związana z nią peregrynacja kopii Jasnogórskiego Obrazu. Powstała Komisja Maryjna Episkopatu, a także Instytut Prymasowski Ślubów Narodu na Jasnej Górze. Katolicki Uniwersytet Lubelski erygował katedrę mariologii. Więź Prymasa z Jasną Górą w tych czasach zacieśniła się jeszcze bardziej, by osiągnąć najpełniejszy wymiar w „Milenijnym Akcie Oddania w macierzyńską niewolę Maryi za wolność Kościoła w Ojczyźnie i na całym świecie”.

Na przełomie lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych kard. Wyszyński został protektorem zakonu paulinów. W 1967 r. postanowił, że co roku 3 maja będzie pielgrzymował na Jasną Górę. Wiedząc, że jego obecność w sanktuarium zwiększa napływ pątniczych rzesz, starał się być w nim na wszystkich ważniejszych uroczystościach i odpustach.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama