800. rocznica pojawienia się Okna życia nie jest pomyłką. Pierwsze Okno Życia powstało w naszym kraju w roku 1220 w diecezji krakowskiej!
800. rocznica pojawienia się Okna życia nie jest pomyłką. Pierwsze Okno Życia powstało w naszym kraju w roku 1220 w diecezji krakowskiej, w „szpitalu” wybudowanym w Prądniku Białym przy klasztorze Kanoników Regularnych Świętego Ducha de Saxia
Sprowadzeni z Francji zakonnicy, zwani duchakami, mieli na celu zlikwidować — a przynajmniej ograniczyć — dwie dotkliwe plagi XII— i XIII-wiecznych miast — bezdomność oraz żebractwo, uprawiane przez osierocone dzieci i osamotnionych staruszków.
Pierwszy z takich ośrodków zorganizował w roku 1175 Gwidon z Montpellier. Dysponując znacznym majątkiem, ufundował w Montpellier pierwszy z 1000 „szpitali”, które do 1300 r. (czyli w ciągu 125 lat) zaistniały w wielu miastach Europy i w większości funkcjonowały przez 300 lub 400 następnych lat.
Określenie tych ośrodków mianem „szpitala” ująłem w cudzysłów, ponieważ z wyjątkiem koniecznych przypadków leczenia przebywających w nich podopiecznych ośrodki te nie przyjmowały chorych. W ramach jednej struktury organizacyjnej były jednocześnie przytuliskami dla bezdomnych; domami opieki dla starców; sierocińcami dla osieroconych dzieci; żłobkami dla niechcianych, porzuconych niemowląt; schroniskami dla dziewcząt wypędzonych z domów, oczekujących potomstwa, niezamężnych. Kobietom, które swe niechciane dzieci chciały uśmiercić, proponowano ich przyjęcie na wychowanie, w sposób gwarantujący dyskrecję.
Gwidon znalazł wielu pomocników i naśladowców, a także wspierających dzieło ofiarodawców, fundatorów, dlatego w krótkim czasie powstało w Europie ponad 1000 duchackich „szpitali”. Do końca XVI wieku było ich już 1250.
Raz w tygodniu zakonnicy szli na ulice miasta lub okolicznych osad, aby przyprowadzić lub przynieść do szpitala tych, którzy już sami przyjść nie mogli. W niektórych przypadkach możliwe było zorganizowanie opieki w miejscu ich zamieszkania. Do „szpitala” przyjmowano wszystkich potrzebujących pomocy, bez względu na pochodzenie społeczne i wyznanie. Tych, którzy sami przychodzili do „szpitala”, nie wolno było odsyłać gdzie indziej.
Gwidon wymagał od swoich współbraci, aby podopiecznym służyli z miłością, szacunkiem i z radością, jak panom, jak samemu Chrystusowi. Wyprawiając braci na poszukiwanie przygniecionych ciężarem choroby czy innych niemocy, mówił im: „Nie przegapcie dzisiaj oczekującego na was Chrystusa”.
Aby ratować życie dzieci nienarodzonych, duchacy przyjmowali samotne ciężarne dziewczęta (często wypędzane z domu) oraz kobiety (najczęściej z marginesu) na czas połogu i odchowania niemowlęcia, a potem poszukiwali dla nich pracy, a czasem zatrudniali je jako mamki dla dzieci podrzutków do ich słynnych „Kół Niewiniątek” — pierwowzorów Okien życia. Duchacy szczególną troską otaczali osierocone, niechciane dzieci. Żadnej żebrzącej sieroty nie wolno było pozostawić na ulicy — trzeba było ją przyprowadzić do „szpitala”. Uważali, że należy zapobiegać powstawaniu band „dzieci ulicy”, dlatego wychodzili na ich poszukiwanie i oferowali im przyzwoite warunki bytowania oraz rozwoju.
Na szczególną pochwałę zakonnicy zasłużyli sobie, proponując matkom niechcianych dzieci, by oddawały je im na wychowanie zaraz po urodzeniu, za pomocą zapewniającego kobietom pełną anonimowość tzw. koła. Był to umieszczony w wejściu do „szpitala”, klasztoru czy kościoła, w łatwo dostępnym, ale zapewniającym dyskrecję miejscu, obrotowy bęben z wiklinową kobiałką. Po włożeniu do niej niemowlęcia powiadamiało się o tym fakcie zakonników kołatką lub dzwonkiem i oddalało się. Natychmiast przychodził któryś z zakonników i zabierał dziecko. Jeżeli osoba przynosząca dziecko chciała o czymś poinformować, odbierającemu nie wolno było zadawać jej pytań ani nawet się jej przyglądać.
Dziecku nadawano imię, udzielano chrztu, zapisywano w księgach parafialnych i przekazywano do żłobka lub mamce, która za comiesięczne wynagrodzenie opiekowała się dzieckiem, jeżeli była potrzeba, do 5. roku życia.
W roku 1241 Tatarzy splądrowali i spalili wiele miast, wymordowali tysiące ludzi, nie oszczędzili także Prądnika. Spalili klasztor i kościół Duchaków, a także „szpital”. Biskup krakowski Jan Prandota zdecydował o przeniesieniu zakonników do Krakowa. Osadził ich przy kościele Świętego Krzyża, do dziś istniejącego w pobliżu Teatru im. Juliusza Słowackiego. Przy kościele wybudowano drewniany klasztor dla zakonników oraz duży, piętrowy „szpital”, który pełnił funkcję lecznicy, a także — podobnie jak w Prądniku — funkcję schroniska dla bezdomnych, przytuliska dla niepełnosprawnych, domu dla samotnych dziewcząt oczekujących potomstwa, sierocińca dla podrzutków i dzieci ulicy.
Wkrótce przy tych budynkach postawiono inne, np. szpital dla studentów, klasztor Sióstr Duchaczek. Oddzielono oddział męski od kobiecego, nad którym, podobnie jak nad dziećmi z sierocińca, pieczę objęły duchaczki. Pomagała im służba. Niemowlęta karmiły wynajęte mamki — każda dwójkę dzieci. Zatrudniano opiekunki do małych i starszych dzieci, kucharki oraz gospodarza zespołu budynków.
Raz w tygodniu zakonnicy szukali po okolicznych wsiach i zaułkach miasta chorych, sierot i podrzutków. Wszystkich potrzebujących pomocy umieszczano w „szpitalu”. Przez wiele lat schronienie znajdowało w nim nawet 350 podopiecznych, zwłaszcza w okresie zimowym.
W Krakowie „Koło Niewiniątek” było umieszczone przy wejściu do części kobiecej „szpitala”, którą opiekowały się siostry duchaczki. W ciągu roku przy pomocy „koła” do „szpitala” oddawano przeszło 100 dzieci. Siostry opiekowały się niemowlakami i sierotami: chłopcami do 7. roku życia, a dziewczętami często aż do zamążpójścia czy wstąpienia do zakonu (częste przypadki). Kierownik „szpitala” odwiedzał podopiecznych przynajmniej raz dziennie. Pilnował czystości i zgody między przyjętymi. Zapewniał chorym stałą obecność pielęgniarzy, felczera i aptekarza.
W 1528 r. w krakowskim klasztorze było 30 zakonników, w „szpitalu” przebywało 350 chorych, w sierocińcu — 120 dzieci. Pewnego dnia pożar zniszczył prawie wszystkie budynki „szpitala” i obu klasztorów. Król Zygmunt Stary i królowa Bona przysłali robotników i wozaków, by uprzątnęli pogorzelisko i wybudowali nowe pomieszczenia dla szpitali i sierocińców.
Biskup, a także proboszcz kościoła Mariackiego i wielu krakowskich mieszczan również pospieszyli z pomocą. W ciągu roku „szpital” stanął na poprzednim miejscu.
Przez kolejne 250 lat zakonnicy i zakonnice nadal pomagali. Ostatni zakonnik zmarł w 1788 r. Dzieci ze szpitala św. Ducha na polecenie prymasa Michała Poniatowskiego przeniesiono do szpitala św. Łazarza. Zabudowania zostały przeznaczone na dom księży emerytów. W drugiej połowie XIX wieku miasto zdecydowało się na wyburzenie kościoła. Kościół Świętego Ducha wraz z resztą zabudowań zburzono w 1892 r. Na jego miejscu stoi dzisiaj Teatr im. Juliusza Słowackiego.
Po dziś dzień natomiast przetrwały w Krakowie Siostry Duchaczki. Oknem życia w tym mieście opiekują się obecnie Siostry Nazaretanki.
opr. mg/mg