Fragmenty książki "Gdy cierpienie mnie przerasta..."
ISBN: 978-83-60703-85-4
wyd.: Wydawnictwo SALWATOR 2008
Fragmenty dostępne na naszych stronach: Słowo wstępne / Cierpienie - i co dalej? / Czy cierpienie jest dobrem? / Zbytnie troski / Czy cierpienie jest karą za grzech? / Przyjąć krzyż / Gdy przyjdzie kryzys / Nie dać się złamać / Samotność wśród ludzi
W tym jak [ktoś] cierpi, leży odpowiedź na pytanie, po co cierpi.
V.E. Frankl
Wszyscy ludzie bezwzględnie podlegają cierpieniu. Im bardziej jest ono dotkliwe, z tym większą natarczywością kierowane są pod adresem Boga pytania o jego sens czy powód. Jednak człowiek dość często nie wsłuchuje się w Bożą odpowiedź bądź też nie chce jej rzetelnie poszukiwać, ale udziela jej sobie sam - w "miejscu" czy zamiast Boga. Niejednokrotnie zbacza wówczas na manowce - zadowala go błędna odpowiedź, co może prowadzić do ateizmu.
Dociekanie sensu cierpienia nie odbywa się jedynie w sferze rozważań teoretycznych, lecz obejmuje przede wszystkim doznania egzystencjalne: pytania dotyczące go często wypływają z dna ludzkiej rozpaczy, której nie można podołać. Im bardziej ktoś jest wrażliwy, tym mocniej doświadcza takich pytań i potrzeby rzetelnej odpowiedzi na nie. Mimo że cierpienie jest tajemnicą i nie da się jej do końca poznać, to jednak nie można w ogóle zrezygnować z odpowiedzi na tak ważne i powracające nieustępliwie pytania. Istnieje do pewnego stopnia możliwość odpowiedzi na nie - i dla wielu jest ona wystarczająca. Może, gdyby na przykład Maria Skłodowska-Curie znalazła taką w miarę sensowną odpowiedź, nie skierowałaby się ku ateizmowi - ona i wielu innych. Liczni są tacy tak jak ona - tracący wcześnie kogoś bliskiego, ukochanego, z którego śmiercią absolutnie nie potrafią się pogodzić... W takich sytuacjach trzeba szukać możliwie dobrej odpowiedzi, a przede wszystkim stronić od złej. Przykładem złej odpowiedzi może być wyjaśnienie udzielone kiedyś przez kapłana pewnej matce, która straciła dziecko: tłumaczył jej, że właściwie nie ma co rozpaczać, bo przecież ma jeszcze inne dzieci. Kobiecie tej potem trudno było się przemóc, by iść do kościoła.
W mniej czy bardziej dramatyczny sposób pytania o nasze cierpienie i jego relacje do Boga dosięgną kiedyś każdego z nas, choć bezwzględność apelu o wystarczającą odpowiedź na nie zależy oczywiście od naszej wrażliwości i głębi myślenia. To nieprawda, że ludzie żyją poza zasięgiem takich pytań. Gdyby nawet komuś udało się przez długi czas nie doświadczać bezpośrednio dotykającego go nieszczęścia, patrzy na wszelkie jego przejawy w życiu innych, a ponadto musi - choćby tylko teoretycznie - zmierzyć się z takimi właśnie pytaniami obecnymi na przykład w literaturze. Nie trzeba ich ukrywać i nie wolno nie dopuszczać do publicznej nad nimi "debaty" - wręcz przeciwnie, warto je stawiać, choćby po to by pomóc bliźniemu znaleźć dobrą odpowiedź, zanim sam jej gorączkowo zacznie szukać. I nie ma w tym nic z oszustwa - szukamy bowiem odpowiedzi uczciwej i prawdziwej, a nie powierzchownej, zbywającej problem. Cierpienie jest złe i jako zło tym bardziej potrzebuje dobrej odpowiedzi.
Z przedstawiania cierpienia jako dobra (samego w sobie) wypływają przede wszystkim dwie poważne konsekwencje. Pierwszą z nich jest ukazywanie fałszywego obrazu Boga, przedstawianie Go jako okrutnego, sadystycznego - po prostu złego Boga, który stanowi zagrożenie dla człowieka, zatem lepiej się przed Nim chronić i szukać ratunku przed Nim (!) u tych, którzy są dobrzy. Taki obraz Boga jest bluźnierstwem. Bluźnierstwem, ponieważ nie tylko nie przystaje do Jego prawdziwego wizerunku, ale wręcz stanowi jego zaprzeczenie. Bóg jest dobry, co więcej, tylko On jeden jest dobry (wiemy to z ust samego Chrystusa) - to On jest źródłem wszelkiego dobra na ziemi. Źródło zła jest całkiem inne - Bóg nie dał mu początku ani go nie pragnął, przeciwnie, ono od początku sprzeciwia się Jego woli. To nie Bóg ma się tłumaczyć przed człowiekiem ze zła i grzechu na świecie, lecz człowiek przed Bogiem. To absurdalne i zuchwałe obarczać odpowiedzialnością za zło i grzech Tego, który go nie tylko nie sprowadził na świat, ale jest naszym wybawcą spod jego panowania (zob. Rz 7, 24). Gdy mówimy o Bożej dobroci, trzeba z całą stanowczością stwierdzić, że Bóg nie tylko jest dobry, ale jest Dobrem; nie tylko miłuje, ale jest Miłością - i to Miłością miłosierną, czyli litującą się nad człowiekiem i wychodzącą mu naprzeciw (jak Ojciec synowi marnotrawnemu), pochylającą się nad nim z troskliwą pomocą. Miłosierdzie jest przymiotem ogarniającym wszystkie Boże przymioty (co bardzo podkreślała św. Faustyna), zatem: Bóg jest Dobrocią miłosierną, Mądrością miłosierną, Świętością miłosierną, S p r a w i e d l i w o ś c i ą m i ł o s i e r n ą...
Drugą, wspomnianą już, poważną konsekwencją płynącą z fałszywego obrazu Boga jest ateizm. Ci, którzy poszukują Boga prawdziwego, nie zadowolą się bożkiem (bogiem sadystycznym i mściwym). Również z tego powodu tak ważną sprawą jest właściwa odpowiedź na pytanie o sens cierpienia.
opr. aw/aw