Wyjątkową moc jałmużny podkreślali już Ojcowie Kościoła: „dobrze jest pościć, ale jeszcze lepiej - dawać jałmużnę. Post bez jałmużny jest jak lampa bez oliwy”
Od czasów apostolskich Kościół spośród trzech środków pokutnych - modlitwy, postu i jałmużny - najwyżej stawiał tę ostatnią. W pierwszym swoim liście św. Piotr stwierdza, że „jałmużna zakrywa wiele grzechów” (por. 1P 4,8). Powołując się na te słowa, papież Benedykt XVI poleca jałmużnę jako formę pokuty najpierw tym, którzy mają na sumieniu bardzo ciężkie grzechy.
Wyjątkową moc jałmużny podkreślali też Ojcowie Kościoła. Św. Cezary z Arles w swoich homiliach nauczał: „Dobrze jest, bracia, pościć, ale lepiej jeszcze - dawać jałmużnę... Post bez jałmużny to tyle, co lampa bez oliwy”. W tym czasie pokutnikom, którzy nie mogli przystępować do Komunii św., zalecano jałmużnę jako skuteczny środek łączności z Chrystusem, zgodnie z Jego słowami: „Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili” (Mt 25,40).
Zapewne zdziwiłby się ten, kto by sądził, iż jałmużna w tamtych czasach sprowadzała się tylko do pieniężnego datku. Otóż zarówno w przeszłości, jak i obecnie jałmużna chrześcijańska rozumiana jest szerzej, jako konkretny czyn miłosierdzia wobec bliźniego podjęty z miłości do Boga, który może przybierać różnorodne formy. Św. Augustyn wylicza następujące: nakarmienie głodnego, napojenie spragnionego, ubranie nagiego, udzielenie gościny podróżnemu, udzielenie azylu uciekinierowi, nawiedzenie chorego lub więźnia, wykupienie jeńca, wspomożenie słabego, pocieszenie smutnego, wskazanie drogi błądzącemu, służenie radą, pomoc materialna potrzebującemu i przebaczenie grzeszącemu. Te formy jałmużny zostały z czasem zebrane w znany nam z pacierza katalog uczynków miłosiernych co do duszy i ciała, spośród których najwyższą wartość przypisywano darowaniu wyrządzonej krzywdy. Wspominany św. Cezary obowiązek udzielania jałmużny uznał nawet za warunek osiągnięcia życia wiecznego, wskazując chrześcijanom do wyboru trzy jej rodzaje: jałmużnę materialną, „jałmużnę serca” - czyli przebaczenie krzywd - oraz jałmużnę w formie modlitwy i okazywaniu dobroci wszystkim potrzebującym.
W chrześcijańskiej praktyce jałmużny istotną rolę odgrywa intencja, z jaką się jej udziela. Słowa Jezusa: „Kiedy zaś ty dajesz jałmużnę, niech nie wie lewa twoja ręka, co czyni prawa, aby twoja jałmużna pozostała w ukryciu. A Ojciec twój, który widzi w ukryciu, odda tobie” (Mt 6,3) nie pozostawiają wątpliwości - jałmużna ma wartość oczyszczającą z grzechów wówczas, gdy służy ukazaniu miłości Boga, a nie naszej wspaniałomyślności i hojności. Podobnie ma się sprawa z wartością materialną jałmużny. Przykład ewangelijnej ubogiej wdowy dowodzi, że dla Chrystusa liczy się przede wszystkim wewnętrzna wartość daru, gotowość do podzielenia się wszystkim, aż do oddania samego siebie. Tak to rozumiał św. Paweł, pisząc w słynnym Hymnie o miłości: I gdybym rozdał na jałmużnę całą majętność moją (...), lecz miłości bym nie miał, nic bym nie zyskał.” (1 Kor 13,3). Bardziej praktycznie wyraził to żyjący trzy wieki później św. Augustyn: „Jeśli sercem współczujesz, choć nie masz czym się podzielić, Bóg przyjmuje twą jałmużnę”. Podczas jednej z katechez papież Franciszek zauważył, że jałmużna to „gest szczerej uwagi wobec tych, którzy się do nas zbliżają i proszą nas o pomoc”. W tym geście najważniejsza jest miłość, dlatego sam datek pieniężny nie wystarczy, trzeba się przy tej osobie zatrzymać, popatrzeć jej w oczy, aby dostrzec w niej człowieka, czyli afirmować jej ludzką godność.
Praktykując jałmużnę, możemy nie tylko pokutować za własne grzechy, ale też i za grzechy całego świata, a to przecież jest naszym chrześcijańskim powołaniem i przywilejem. Udzielenie jałmużny możemy traktować jako świadomy akt wynagrodzenia Bogu za wołający o pomstę do nieba grzech niesprawiedliwej dystrybucji dóbr. Bóg dał ziemię w dzierżawę wszystkim ludziom, nie tylko wybranym. Głód krajów Trzeciego Świata, a także liczne przykłady biedy i wykluczenia wokół nas świadczą, że jako ludzie zlekceważyliśmy wolę Bożą. Nasza jałmużna stanie się aktem ekspiacji za ten grzech wówczas, gdy nie będzie jedynie spontanicznym odruchem, działaniem pod wpływem emocji, ale przemyślanym, stałym, systematycznym obowiązkiem. Krótko: gdy stanie się stylem życia chrześcijańskiego.
Praktykowanie jałmużny rozumianej jako stały element naszej chrześcijańskiej duchowości wymaga określenia jakiegoś moralnego porządku jej udzielania. Św. Tomasz z Akwinu podaje trzy stopnie konieczności udzielania jałmużny.
Najwyższy stopień to skrajna konieczność ratowania czyjegoś życia - gdy potrzeba pomocy jest oczywista i nagląca, i nie ma szans na pomoc ze strony innych. W tej sytuacji katolik ma obowiązek okazać wsparcie, pod sankcją grzechu ciężkiego, nawet wówczas, gdy naraża się na poważną osobistą stratę. Drugi stopień konieczności to poważna i bezpośrednia potrzeba bliźniego - są to sytuacje, gdy życie bliźniego nie jest zagrożone, ale znalazł się w dramatycznej sytuacji życiowej - jałmużna może w tym wypadku przybrać formę udzielenia bezprocentowej pożyczki lub zaoferowanie pracy. Obowiązek udzielenia jałmużny nie jest tu pod sankcją grzechu, stanowi radę ewangeliczną, czyli szansę na zasługę przed Bogiem. Trzeci stopień to zwykła potrzeba bliźniego, czyli wszystkie sytuacje z życia codziennego, gdy spotykamy ludzi proszących o wsparcie. W tym wypadku katolik kieruje się własnym sumieniem i wielkodusznością. Oczywiście bardziej zobowiązane do jałmużny są tu osoby zamożniejsze, posiadające nadwyżki środków do życia. Tego typu sytuacje nie są obwarowane koniecznością pomocy, ale również należą do rad ewangelicznych wysługujących Królestwo Boże.
Sytuacje druga i trzecia mogą nastręczać wielu dylematów moralnych. Czy dawać pieniądze osobie, która prawdopodobnie wyda je na alkohol? Czy wspomagać ludzi, którzy wyglądają na zdolnych do pracy, a żebractwo wybrali jako sposób na życie? Czy wspomagać jałmużną osoby zmuszane przez różnego rodzaju grupy przestępcze do praktykowania żebractwa? I czy to nie przyczynia się do podtrzymywania takiego stanu rzeczy, nie tylko nie pomagając, a wręcz szkodząc?
Kościół od początku stoi na stanowisku roztropnego udzielania jałmużny. Świadczy o tym jedno z najstarszych pism chrześcijańskich, pochodząca z II w. „Nauka dwunastu Apostołów”, w której czytamy: „Niech się spoci jałmużna w ręku twym, zanim rozeznasz, komu ją masz dać”. Kierując się tą zasadą, chrześcijanin nie może jednak odmówić wsparcia pod pretekstem, że może być on użyty do złych celów, ponieważ miłość domaga się także szukania przyczyn ubóstwa oraz środków do jego przezwyciężania.
Wymowny jest tu przykład sługi Bożego bp. Ignacego Świrskiego. Ten znany z dobroci wobec ubogich pasterz siedlecki na sugestie, iż udzielając tak hojnie jałmużny, wiele razy pada ofiarą oszustów, miał odpowiadać, iż woli sto razy być oszukanym, niż choćby jeden raz odesłać autentycznie potrzebującego bez udzielenia pomocy.
Życie nie zna schematów, więc nigdy też do końca nie będziemy pewni, czy udzielana przez nas spontanicznie pomoc to był przejaw naiwności czy może wyjątkowa okazja do spotkania Chrystusa w potrzebującym. Na szczęście możemy kierować się natchnieniami Ducha Świętego i rozeznawać te sprawy na modlitwie.
Jałmużna jest sprawdzianem jakości naszej modlitwy i sensowności naszego poszczenia. Modlitwa pomaga rozeznać, komu i w jaki sposób pomagać, a post pozwala odmówić sobie czegoś, by dać to, co niezbędne, drugiemu człowiekowi. Dla tych, którzy mieliby trudności w rozeznaniu konkretnych sytuacji, zawsze pozostaje możliwość wsparcia pomocy systemowej udzielanej potrzebującym przez Caritas. Kolejna szczypta popiołu na serce: czy ktoś w ciągu tych trzech tygodni nakarmił się już Twoim postem?
Echo Katolickie 10/2021
opr. mg/mg