"O Kapłaństwie, Eucharystii i Kościele" - wybór i opr. ks. Bogusław Kozioł TChr
|
Źródło: Archiwum Postulatora
I. Posadzy. Konferencje. Kapłaństwo, t. IV, s. 77-80
Trzy charaktery sakramentalne sprawiają w duszy, choć w różny sposób, podobieństwo do Chrystusa. To podobieństwo nie ma wzrostu życiowego, nie ma też zdolności do zmiany. Ono jest niezatarte i utwierdzone w duszy raz na zawsze.
Charakter chrztu daje każdemu chrześcijaninowi, oprócz zdolności przyjmowania sakramentów, władzę rzeczywistą, chociaż początkową, uczestnictwa w kapłaństwie Chrystusa. We Mszy św. może on prawdziwie jednoczyć się z kapłanem, ofiarować wraz z nim Ciało i Krew Chrystusową. Może łączyć z ofiarą Chrystusa „ofiarę” duchową swoich uczynków i swoich cierpień.
Bierzmowanie przez swój charakter swoją łaską dodaje nowych rysów do tego podobieństwa i do tej przynależności ochrzczonego do Chrystusa. Jest ono znamieniem dla ucznia i czyni go chrześcijaninem, który wyznaje swoją wiarę, daje jej świadectwo, broni jej, walczy w jej obronie jako żołnierz Chrystusowy, wzmocniony darami i łaskami Ducha Świętego.
W stopniu najwyższym to podobieństwo dokonuje się w sakramencie kapłaństwa. Przez włożenie rąk biskupa wyświęcony otrzymuje Ducha Świętego, który to Duch udziela mu władzy nad rzeczywistym i mistycznym Ciałem Chrystusa. W ten sposób kapłani są zjednoczeni z Kapłanem Wiecznym i stają się pośrednikami między Bogiem a ludźmi.
Pierwszorzędnym skutkiem tego sakramentu jest jego charakter. Jak w Jezusie unia hipostatyczna jest racją Jego pełni łaski, tak w kapłanie charakter kapłański jest źródłem wszystkich charyzmatów, które go wywyższają ponad zwykłego chrześcijanina. Jest to władza nadprzyrodzona, która wam została dana, która was czyni zdolnymi do sprawowania ofiary eucharystycznej i do odpuszczania grzechów. Ten charakter jest również ogniskiem, z którego wytryska obfita łaska, siła i światło całego waszego życia. Co więcej, ten charakter wyciska na waszej duszy znamię niezatarte. Pozostanie w was na wieczność i będzie zadatkiem wielkiej chwały w niebie lub niewypowiedzianej hańby w piekle.
Rozumiecie więc, jak ścisłe jest zjednoczenie Chrystusa z kapłanem. W pojęciu starożytności chrześcijańskiej kapłan stanowi jedno z Chrystusem. „On jest żywym obrazem, przedstawicielem Najwyższego kapłana”. „Sacerdos Christi figura expressaque forma”. Powiedzenie, często powtarzane, „Sacerdos alter Christus”, wyraża doskonale tę wiarę Kościoła.
Przypomnijcie sobie, co się dzieje w dniu święceń. W ten ranek błogosławiony młody lewita, przytłoczony poczuciem swej niegodności i swej słabości, korzy się przed biskupem, przedstawicielem Kapłana Niebieskiego, pochyla głowę pod ręce biskupa. W tym momencie Duch Święty unosi się nad nim, a Bóg spogląda z upodobaniem na swego Syna umiłowanego. „Hic est Filius meus dilectus”. Naprawdę w tej godzinie mistycznej Duch Święty otoczył tego wybrańca Bożego i dokonał między Chrystusem a nim wiecznego podobieństwa. Po wyświęceniu ten wybraniec stał się człowiekiem przeobrażonym. „Tyś jest kapłanem na wieki według obrządku Melchizedeka” (Ps 109,4).
Na zewnątrz człowiek poddany doświadczeniom i nędzom tego świata, kapłan nosi w sobie niewidzialną wielkość swego kapłaństwa. Niewierzący patrzy na niego często jako na osobnika niebezpiecznego dla społeczeństwa. Zaledwie przyznaje mu względy i przywileje, jakie posiada ostatni z obywateli. A przecież w tych słabych rękach jakie władze nadludzkie! W tym człowieku, z wyglądu zwyczajnym, spoczywa moc prawdziwe Boska. Na jego słowo Chrystus zstępuje na ołtarz, by się ofiarować za ludzi. Penitent, obciążony brzemieniem swoich win, uklęka przed nim i w imię Boże kapłan mu mówi: „Idź w pokoju”. Ten grzesznik, który chwilę przed tym mógł być skazany na karę wieczną, podnosi się usprawiedliwiony, z duszą oświeconą łaską niebieską.
Pan Jezus uważa kapłanów za swoich bliskich przyjaciół. Do swoich Apostołów po podniesieniu ich do godności kapłaństwa powiedział te słowa: „Już was nie będę zwał sługami, bo sługa nie wie, co czyni pan jego, ale was nazwałem przyjaciółmi, bo wszystko, co słyszałem od Ojca mego, oznajmiłem wam” (J 15,15).
Już w seminarium kapłan winien być przeświadczony o tym, że jest powołany do świętości. Następnie winien utrzymywać i rozwijać to przeświadczenie przez życie modlitwy i ofiary. Niemożliwą jest rzeczą przecenić wartość łaski otrzymanej w dniu święceń. „Noli neglegere gratiam quae in te est” (1 Tm 4,14).
Uważać, że wystarczy unikać grzechu, nie starając się sięgać wyżej, czyli żyć wiarą i miłością, to znaczy narażać się na wielkie ryzyko. Nawet jeżeli kapłan nie dojdzie do tej ostateczności, to jednak w życiu swoim nie dozna tej głębokiej radości, jaką Bóg obdarza kapłanów wiernych. Nie dokona też w pełni dzieła kapłańskiego, jakiego się od niego oczekuje.
Czy jest to możliwe, by ludzie świeccy, niekiedy nawet pokorne niewiasty z ludu, miłowali Chrystusa więcej aniżeli kapłani? Starajmy się powiedzieć Panu Jezusowi: „O Chryste, Ty mi się oddałeś całkowicie, dałeś mi Twoje Ciało i Krew. Powierzyłeś mi pieczę nad duszami, które są Twoją własnością. Ja również chcę Ci się oddać całkowicie. Używaj mnie, jak Ci się podoba”.
Przypominacie sobie przypowieść o talentach? Jesteśmy z tych, którzy otrzymali pięć. Zastanówmy się nad tym. Czy czynności kapłańskie wykonujemy jak najgodniej? Jak Maryja, Matka Jezusa, posiadała świętość wyjątkową, tak samo kapłan z powodu swej zażyłości z tym, który jest świętością samą — „Tu solus sanctus Iesu Christe” — będzie się starał w całym swoim życiu o wielką czystość, o stały postę[p] w życiu duchowym.
Aby nie stracić odwagi w tym postępie duchowym, kapłan musi ciągle na nowo ożywiać w swym sercu pragnienie doskonałości i przypominać sobie słowa pontyfikału, które biskup kieruje do nowo wyświęconych: „Bóg jest dość potężny, by pomnażać w tobie swoją łaskę” — „Potens est Deus ut augeat in te gratiam suam”.
Jaki jest w rzeczywistości poziom życia moralnego, do którego Kościół nawołuje kapłanów? Pontyfikał wskazuje w słowach krótkich, ale treściwych, na zespół cnót, jakie powinien posiadać kapłan.
Przed obrzędem włożenia rąk biskup wypowiada te słowa: by wybrani odznaczali się stałą wiernością w sprawiedliwości „diuturna iustitiae observatio”, by zachowali w obyczajach swych nieskazitelną świętość i czystość życia, by ich nauka była dla ludu Bożego lekarstwem dusz, a woń ich życia radością Kościoła Bożego. „Sit odor vitae vestrae delectamentum Ecclesiae Christi”.
„Agnoscite quod agitis; imitamini quod tractatis: quatenus mortis dominicae mysterium celebrantes, mortificate membra vestra a vitiis et concupiscentiis omnibus procuretis”. Taki jest prawdziwy program świętości. Jeżeli chcemy być na wysokości naszego kapłaństwa, jeżeli chcemy, by ono wydawało swoją woń, byśmy przez całe życie płonęli miłością i gorliwością o zbawienie dusz, a czyż nie jest to nasza najczystsza ambicja? — musimy, według słów biskupa konsekratora, naśladować, odtworzyć Chrystusa, Kapłana i Hostię. Jeżeli uczestniczymy w Jego godności kapłańskiej, czyż nie słuszne jest, abyśmy brali udział również w Jego ofierze?
Możemy rozważać różne etapy życia Jezusa oraz różnorodność Jego cnót. On jest ideałem dla wszystkich. Każdy: czy dziecko, czy zwykły chrześcijanin, robotnik, dziewica, zakonnik, znajduje w Nim swój wzór. Ale jest w Nim, w Świętym świętych, przybytek zamknięty, gdzie dusza kapłana winna pragnąć wejść, ponieważ znajduje tam swe źródło. Od Wcielenia Zbawiciel oddaje się całkowicie na spełnienie woli Ojca. Oddał się w porywie miłości doskonałej. „Ecce venio... ut faciam, Deus, tuam voluntatem”. I ta wola nie opuściła Go nigdy.
Oto nasza dewiza: naśladować Jezusa w całym Jego życiu na chwałę Ojca i na zbawienie świata. To jest doskonałość dla kapłana, a to powołanie jest więcej niż anielskie.
Przykład św. Pawła. Spomiędzy tych, których Chrystus zaszczycił udziałem w swoim kapłaństwie, św. Paweł pojął najlepiej całą pełnię i głębię tego powołania. „Trzy razy byłem bity rózgami; raz byłem kamienowany”. Niebezpieczeństwa wszelkiego rodzaju, na które był narażony codziennie, niebezpieczeństwa w mieście, na pustyni, między fałszywymi braćmi. Głód, zimno i tyle innych braków były dla niego rzeczą powszednią. Ponadto troska o nowe społeczności chrześcijańskie: „sollicitudo omnium ecclesiarum”, trudności osobiste nowo nawróconych, znajdowały echo w jego sercu. „Któż choruje, a ja nie choruję? Któż się gorszy, a ja nie gorzeję?”.
Jeżeli jakiś kapłan zrozumiał kiedykolwiek przepaść męki i śmierci Jezusa oraz ogrom miłosierdzia Bożego, to właśnie św. Paweł. On się uważał zawsze za przybitego do krzyża: „Christo confixus sum cruci”. A ten, kto jest przybity do krzyża, jest rzeczywiście ofiarą. Jeżeli chcemy, by nasze życie kapłańskie utrzymywało się na wysokim poziomie świętości, to zamiast pośpiesznego recytowania Brewiarza i rutynicznego odprawiania Mszy św., przylgnijmy w prawdziwym znaczeniu tego wyrazu do krzyża Chrystusowego. Trzeba ten krzyż odnaleźć w swoim sercu, aby Jezus zjednoczył nas ze swoją ofiarą.
Wróćmy do św. Pawła. Jego nauka wyjaśnia nam to powiedzenie: „Dopełniam w moim ciele to, czego nie dostaje cierpieniom Chrystusowym”. Czyż może brakować czegoś nieskończonym zasługom Jezusa Chrystusa? Czyż nie wykonał, aż do ostatniej joty, z doskonałą miłością, programu swego Ojca? A przecież św. Paweł napisał: „Dopełniam...”. Dlaczego Apostoł mówi w ten sposób? Ponieważ on był kapłanem w całym znaczeniu tego wyrazu kapłanem, który z ofiarą Chrystusa łączy całe swoje życie pełne zaparcia się siebie i gorliwości o zbawienie dusz. „Aby ci, którzy żyją, już nie żyli dla siebie, ale dla Tego, Który umarł i zmartwychwstał dla nich” (2 Kor 5,15). Św. Paweł nie tylko sprawował Najświętszą Ofiarę, on się z nią jednoczył, on nią żył, on się uważał razem z Chrystusem za kapłana i ofiarę.
Jeżeli pragniecie być kapłanami świętymi, jak wam tego życzę, naśladujcie przykład tego wielkiego Apostoła. Czyż nie napisał on: „Bądźcie naśladowcami moimi, jakom ja jest naśladowcą Chrystusa”?
Wieczne kapłaństwo Chrystusa jest źródłem wszystkich łask, jakie ludzie otrzymują tu na ziemi oraz szczęście w niebie, którego zażywać będą w wieczności. „De plenitudine eius nos omnes accepimus”. Ponieważ kapłan kontynuuje na ziemi dzieło Chrystusa i działa na podstawie Jego mocy, jest praktycznie zwyczajnym kanałem wszystkich darów naturalnych, które Bóg udziela światu.
Wszystkim tym, którzy się z kapłanem stykają, ofiaruje on zarodek nieskazitelności. O kapłanie należałoby naprawdę powiedzieć:„Jakaś moc wychodzi z niego, która uzdrawia”. Zależy to jednak w wielkiej mierze od stopnia świętości osobistej. Gdy sól jest zwietrzała, jest do niczego niezdatna, wyrzuca się ją. Tak samo jest z kapłanem. Skoro tylko traci cokolwiek ze swej żarliwości kapłańskiej, zmniejsza się siła jego oddziaływania duchowego na dusze. Przeciwnie, jeżeli jest napełniony miłością Boga i złączony z Jezusem, działa wiele dobrego nawet wtedy, gdy nie sprawuje świętych czynności. To można było często zauważyć. Profesor filozofii nauk humanistycznych, wychowawca, jeżeli jest naprawdę kapłanem, wywiera zawsze dobroczynny wpływ na swoich wychowanków, nawet nieświadomie. Takiego oddziaływania w głąb człowiek świecki, chociaż dobry, budujący, nie może posiadać w tym stopniu, ponieważ kapłan przez swoje właściwe powołanie jest „solą ziemi”.
Nie zapominajmy, że jesteśmy „causa instrumentale” w rękach Jezusa Chrystusa dla uświęcenia świata. Przyczyna nadrzędna musi być ściśle zjednoczona z Tym, który się nią posługuje. Bądźmy tymi narzędziami pokornymi i uległymi w rękach Bożych, nie przypisujmy sobie tego, co Bóg dokonuje przez nasze pośrednictwo. Ważność naszego urzędu sakramentalnego zależna jest od naszych święceń i od jurysdykcji otrzymanej od biskupa, ale płodność uświęcająca naszego słowa w konfesjonale, na ambonie i we wszystkich stosunkach z wiernymi, jest zależna od naszej łączności z Chrystusem.
Codziennie spotykamy się z Jezusem. Jego Ciało i Krew ożywia naszą duszę. Naszym obowiązkiem jest przyjmować Go z wiarą, „oblekać się w Niego”. „Induimini Dominum Iesum Christum”. Wówczas serce nasze napełni się miłością i współczuciem dla grzeszników, błądzących, doświadczonych, którzy męczą się i cierpią. A za przykładem Jezusa możemy pragnąć, „by wszyscy przychodzili do nas dla doznania ulgi”. „Venite ad me omnes qui laboratis et onerati estis, et ego reficiam vos” (Mt 11,28).
opr. ab/ab