"O Kapłaństwie, Eucharystii i Kościele" - wybór i opr. ks. Bogusław Kozioł TChr
|
Źródło: Archiwum Postulatora
I. Posadzy. Konferencje. Kapłaństwo, t. III, s. 80-84
Muszę przyznać, że jak przystało na Chrystusowców, odnosiłem się zawsze z największym pietyzmem do osoby Ojca św. Nasz Założyciel zamieścił przecież w artykule 209 naszych Ustaw pod adresem każdego członka to znamienne wezwanie: „Członkowie Towarzystwa podlegać będą Papieżowi jako swemu najwyższemu zwierzchnikowi i będą wiernie wykonywali jego zarządzenia także na mocy ślubu posłuszeństwa, odnosząc się do osoby Namiestnika Chrystusowego z najgłębszą czcią, z synowską miłością i bezwzględnym oddaniem”.
Wróciłem z Rzymu jako jeszcze większy czciciel Papieża, jako jeszcze wierniejszy sługa Stolicy Ap[ostolskiej]. Po tym, co widziałem i słyszałem w Rzymie, jeszcze bardziej sobie zdaję sprawę z tego, że Stolica Ap[ostolska] to prawdziwa Góra Nowego Przymierza. To szczyt olśniony tajemniczym majestatem, skąd przemawia Najmiłościwszy Bóg. Dziś lepiej rozumiem naszego Założyciela, tego fanatycznego czciciela Papieża. Stykając się często z Papieżem i Stolicą Apostolską, stał się płomiennym wyznawcą Boskości i pochodzenia Opoki Piotrowej. Z religijną czcią odnosił się do Piusa XII. W przeddzień swojej śmierci wypowiedział on swoje Credo tymi słowami: „Byłem zawsze wiernym synem Kościoła św. i sumiennie wypełniałem zlecenia Ojca św., bo widziałem w nim zastępcę Chrystusa na ziemi”. A ostatnie jego słowa na ziemi były: „Proszę powiedzieć Ojcu św., że byłem mu zawsze wierny”.
Nasz Założyciel tak rozumował: „Sentire cum Papa” to „sentire cum Ecclesia”. Toteż w dzisiejszej naszej instrukcji położę szczególniejszy nacisk na „Sentire cum Papa, cum Pius XII”. Pragnę, byśmy osobę Piusa XII jeszcze więcej ukochali, byśmy go w życiu kapłańskim naśladowali. W czasie audiencji 26 II powiedziałem Papieżowi, że cała Polska murem stała i stoi przy jego osobie. Tak samo Towarzystwo.
Dziś, w szesnastą rocznicę wyboru Papieża Piusa XII, cały świat z tęsknotą wznosi oczy ku wzgórzom Watykańskim. Bo tam mieszka ten, który jako program swojego pontyfikatu obrał dewizę: „Opus iustitiae pax” — „Pokój dziełem sprawiedliwości”. W tych słowach zamyka się najszczytniejsze pragnienie naszych czasów. Jakiż ogrom wysiłków i jakiż wielki trud genialnych myśli trzeba włożyć, aby dzieło pokoju uratować. Poprzednik Piusa XII życie swoje położył w ofierze za pokój świata. I Bóg tę ofiarę przyjął. Pius XII wziął na siebie całe brzemię odpowiedzialności za pokój, za świat, za uratowanie świata od zagłady.
Dziś jedna rzecz jest pewna. Nie uratują ludzkości ani bezbożna Organizacja Narodów Zjednoczonych, ani pakty i konferencje. Uratować ją może tylko Kościół. Wszystko zawodziło i zawodzi na świecie. Jeden tylko Bóg i Jego Kościół nie zawiodły i nie zawiodą nigdy. Ludzkość darzy zaufaniem Piusa XII. Bo cały jego pontyfikat rozwija się po linii uspokajającej wzburzone serca. Cały jego pontyfikat rozwija się po linii kojącej rozbieżności i ludzką niedolę. Pontyfikat Piusa XII zmierza do pokoju, pokoju, który płynie z poczucia prawa, dobrej woli i realizowania zasad sprawiedliwości.
Ludzkość żyje w czasach, których najlepszym określeniem jest płynność. Wszystko jest płynne. Wszystko wkoło się zmienia. Padają trony, zamierają królestwa. Przebrzmiewają hasła, znikają autorytety. Powstaje próżnia. Brak pewności jutra. Stąd konflikty przypominające swym natężeniem okres wojen religijnych. Stąd cierpienia, które przeżywają narody. Wśród tego chaosu, wśród powszechnej płynności jest jeden tylko punkt stały. Jest jeden tylko głos, który głosi dzisiaj to samo, co głosił tysiąc lat temu. Tym punktem jest Stolica Apostolska, tym głosem jest głos Piusa XII. Tym się tłumaczy w tych burzliwych czasach, że wskazówki i przestrogi przypominające odwieczne prawdy i odwieczne zasady słuchane są z wielką uwagą przez cały świat. Tym się tłumaczy, że z głosem Suwerena z Città del Vaticano liczą się największe mocarstwa jako z największą potęgą moralną świata. Stąd ku wyżynom Watykanu podnosi oczy cały świat. Mimo woli odczuwa słowa Chrystusa: „Dana mi jest wszelka władza”. A ta władza dziwnym blaskiem promienieje w osobie Piusa XII.
Pius XII to wielki apostoł, to princeps apostolorum. Chyba nigdy w historii Kościoła papieże nie domagali się takiej generalnej mobilizacji sił w Kościele jak obecnie Papież Pius XII. Z tronu Piotrowego płyną w świat nieustanne alarmy i apele. Pius XII nawołuje kapłanów i katolików do akcji, do wielkiego zrywu apostolskiego. By dać przykład kapłanom i wiernym, Papież własnym życiem świadczy, jak ma wyglądać profil apostoła — maksymalisty. Piusa XII można by nazwać największym tytanem pracy na Stolicy Apostolskiej. Pius XII spala się jak pochodnia płonąca. Chce być do końca życia apostołem przez modlitwę, cierpienie i pracę. Ten swój dynamizm apostolski Pius XII pragnie przelać na cały Kościół. „Ważą się losy Kościoła. Jeśli chcecie, by Chrystus zapanował nad światem, złóżcie Bogu wszystko w ofierze i bądźcie jego apostołami”.
Pius X to Papież Eucharystii. Pius XI to Papież Misji. Piusa XII nazwie historia Papieżem Maryjnym, Papieżem Fatimy, Papieżem dogmatu Wniebowzięcia. Jest rzeczą znamienną, że kiedy prałat Eugeniusz Pacelli 13 V 1917 r. w kaplicy Sykstyńskiej przyjmował sakrę biskupią, tego samego dnia i o tej samej godzinie Matka Boża przemówiła po raz pierwszy do gromadki dzieci w Fatimie. „Faktem zbieżności tych dat jestem głęboko wzruszony” — powie później do kard. Maglione. Odtąd z czułością serca przyjmuje wszystkie wołania Matki Najświętszej i spełnia Jej żądania. W najcięższym okresie wojny, w październiku 1942 roku, poświęca cały świat Niepokalanemu Sercu Matki Najświętszej. A gdy Łucja z klasztoru w Coimbrze daje Papieżowi znać, że Matka Najświętsza domaga się, by poświęcił Jej Niepokalanemu Sercu jeszcze w szczególniejszy sposób O[jczyznę], P[apież] spełnia to żądanie Matki Bożej. 7 VII 1952 r. w uroczysty sposób poświęca O[jczyznę] Matce Bożej. Pius XII wierzy, że w tragicznych etapach historii Kościoła Maryja spełniać będzie specjalną misję. Stąd wszystkie jego płomienne listy i encykliki Maryjne. Stąd jego przemówienia tchnące duchem Maryjnym. Stąd jego zabiegi, które doprowadziły do ogłoszenia dogmatu Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny oraz Jej nowego święta „Królestwa Maryi”.
Dużo szczegółów dotyczących Ojca św. opowiedział nam ks. Prymas. Zawsze był pod urokiem, jak mawiał, tej świętej, jakby nadludzkiej postaci. Powiedział też o nim między innymi: „Pius XII jest wyjątkowym zjawiskiem w galerii wielkich papieży”. A prałat Wolker powiedział po swej pierwszej bytności w Rzymie: „Gdyby ci, którzy miotają obelgi na O[jca] św., stanęli przed nim twarzą w twarz, padliby na kolana pełni czci i uwielbienia dla tego, który jest najszlachetniejszym reprezentantem humanizmu, prawdy i miłości”. A w ubiegłym miesiącu premier Turcji Menderes, wracając z audiencji u Papieża, powiedział do dziennikarzy: „Jestem urzeczony osobą Papieża. Papież to postać nie z tego świata”.
Raz tylko w życiu widziałem Piusa XII. Było to w maju 1938 roku na Kongresie Eucharystycznym w Budapeszcie, gdzie był legatem a latere Papieża. Ale jego głębokiego spojrzenia nie zapomnę nigdy. Nie zapomnę czaru, uroku i wdzięku jego smukłej postaci. Widzę go dziś jeszcze jak kroczy w procesji ulicami naddunajskiej stolicy z monstrancją w ręku. Idzie elastycznym krokiem, głęboko skupiony, czarnymi oczyma wpatrzony w Najświętszy Sakrament. Pamiętam jego przemówienie na zakończenie Kongresu. Główna trybuna w kształcie wielkiego baldachimu wzniesiona jakieś 20 metrów ponad milionowym tłumem. Legat Pacelli przemawia. Mówi, że Chrystus Eucharystyczny zdobędzie świat. Że nadchodzą czasy niebywałego triumfu Eucharystii na całym świecie. Mówi z zapałem, jako władzę mający. „Tamquam auctoritatem habens”. Mówi sugestywnie, fascynująco. Jest bardzo zrównoważony. Gdy wiatr się zerwał i uniósł mu piuskę z głowy, ani nie uczynił ruchu, by ją przytrzymać.
Jest jeszcze jeden tytuł, który nas przynagla do tym większej czci, a zarazem do synowskiej wdzięczności. Papież wśród niezliczonych zajęć i wielkich spraw Kościoła św. obejmuje swoją ojcowską troską i nasze Towarzystwo. Dowodem tego list pisany do nas przez naszego Założyciela w marcu 1939 roku. „Gdy w dniu 14 marca miałem szczęście być po raz pierwszy na audiencji u Jego Świątobliwości Papieża Piusa XII, poprosiłem go o szczególne błogosławieństwo także dla Towarzystwa Chrystusowego d[la] W[ychodźców]. Zna on was, bo niejedno pismo w waszych sprawach szło do zmarłego Papieża przez jego ręce. Więc pyta się, jak się Towarzystwo rozwija i kiedy zacznie wysyłać swych kapłanów i braci na tereny wychodźcze. Zapewnił mnie, że włącza was w te błogosławieństwa, życzenia i modlitwy, którymi objął wszystkie moje intencje. Donoszę wam o tym, byście się życzliwością i błogosławieństwem Ojca świętego krzepili, dopełniając w pokorze i poświęceniu swego przygotowania do pięknych i cichych posłannictw wśród wychodźców polskich, na których ciężko odbijają się odgłosy i następstwa tego wszystkiego, co dzisiaj wstrząsa światem”.
Dowodem tej życzliwości jest zatwierdzenie Towarzystwa na prawach papieskich oraz udzielenie mu „Decretum laudis” 22 IV 1950 r. Dowodem tej życzliwości jest specjalne błogosławieństwo przesłane Towarzystwu w 1949 roku oraz życzenia i błogosławieństwo dla I Kapituły Generalnej w 1951 roku.
Przez całe życie nasz Założyciel był fanatycznym miłośnikiem Stolicy Apostolskiej. Był płomiennym wyznawcą boskości Opoki Piotrowej. Z religijną czcią odnosił się do osoby Piusa XII. W przeddzień swojej śmierci wypowiedział te słowa: „Byłem zawsze wiernym synem Kościoła św. i sumiennie wypełniałem zlecenia Ojca św., bo widziałem w nim zastępcę Chrystusa na ziemi”. A ostatnie jego słowa na ziemi były: „Proszę powiedzieć Ojcu św., że mu byłem zawsze wierny”. Zdaje się, że takich słów ostatnich na ziemi nie wypowiedział dotychczas żaden kapłan, żaden biskup, żaden kardynał. To gorące ukochanie Papieża, tę niezachwianą wierność dla Stolicy Apostolskiej naszego Założyciela pragniemy naśladować i w życiu realizować. Z resztą Założyciel nasz wypisał nam w Ustawach jak ma się przejawiać nasz stosunek do Ojca św. „Członkowie Towarzystwa odnosić się będą do osoby Namiestnika Chrystusowego w duchu wiary, z najgłębszą czcią, z synowską miłości i z bezwzględnym oddaniem”. Wierzymy, że Stolica Apostolska to prawdziwa Góra Nowego Przymierza, to szczyt olśniony tajemniczym majestatem, kędy przemawia Bóg. Wierzymy, że Papież jest Chrystusem widzialnym ukrywającym się pod zasłoną białej sutanny, podobnie jak biała Hostia żywego Chrystusa ukrywa. Postacie się zmieniają. Na imię im Pius X, Benedykt XV, Pius XI, Pius XII. Istota jednak wiecznie trwała, to Chrystus utajony w Papieżu. „Il dolce Christo in terra” — jak mawiała Katarzyna ze Sieny. Towarzystwo Jezusowe osobnym ślubem zobowiązuje się do bezwzględnego posłuszeństwa i wierności dla Ojca św. Towarzystwo Chrystusowe tak samo pragnie przodować w tej wierności. Chrystusowcy pragną być papiescy do szpiku kości. Chrystusowcy murem stają przy Papieżu. Chrystusowcy sercem obwarują jego stolicę, bo „ubi Papa ibi Christus. Ubi Christus ibi salus mundi”.
opr. ab/ab