Tytuł „ojciec posłuszny”, którym określamy św. Józefa może dziwić. A jednak bez nauczenia się posłuszeństwa samemu nikt nie może wymagać posłuszeństwa od innych
Nie mógłby św. Józef „współuczestniczyć w pełni czasów w wielkiej tajemnicy odkupienia i być prawdziwie sługą zbawienia”, gdyby nie jego heroiczna cnota posłuszeństwa Bogu we wszystkim, której — po ludzku rzecz biorąc — mógł się od niego uczyć sam Pan Jezus.
Trzeci tytuł nadany Świętemu Józefowi przez papieża Franciszka to ojciec posłuszny, który może wydawać się nam nieco dziwnym sformułowaniem. Wszak to ojcu należy się posłuszeństwo, komu więc powinien być posłuszny ojciec? Oczywiście Bogu. Pan Jezus nie nauczyłby się posłuszeństwa Bogu Ojcu, jeśli nie widziałby takiej postawy u swojego ziemskiego ojca.
Po raz pierwszy jakość i głębia posłuszeństwa Świętego Józefa są wystawione na próbę, kiedy dowiaduje się on o stanie błogosławionym swojej dziewiczej przecież małżonki. Papież Franciszek tak nam to relacjonuje: „Józef jest głęboko zaniepokojony w obliczu niewytłumaczalnej ciąży Maryi: nie chce Jej „oskarżać publicznie”, ale postanawia „oddalić Ją potajemnie” (Mt 1, 19). W pierwszym śnie anioł pomaga mu rozwiązać jego poważny dylemat: „Nie bój się wziąć do siebie Maryi, twej Małżonki; albowiem z Ducha Świętego jest to, co się w Niej poczęło. Porodzi Syna, któremu nadasz imię Jezus, On bowiem zbawi swój lud od jego grzechów” (Mt 1, 20-21). Jego reakcja była natychmiastowa: „Zbudziwszy się ze snu, Józef uczynił tak, jak mu polecił anioł Pański” (Mt 1, 24). Dzięki posłuszeństwu przezwyciężył swój dramat i ocalił Maryję”.
Następnie papież przypomina kolejne przykłady postawy posłuszeństwa Patriarchy z Nazaretu. Kiedy w drugim śnie anioł mu nakazuje: „Wstań, weź Dziecię i Jego Matkę i uchodź do Egiptu; pozostań tam, aż ci powiem; bo Herod będzie szukał Dziecięcia, aby Je zgładzić” (Mt 2, 13) Józef bez wahania, bez zastanowienia się nad czyhającymi trudnościami, „wstał, wziął w nocy Dziecię i Jego Matkę i udał się do Egiptu; tam pozostał aż do śmierci Heroda” (Mt 2, 14-15). Potem w Egipcie, kiedy Boży posłaniec, w trzecim śnie, informuje go, że ci, którzy usiłowali zabić Dziecię, nie żyją, i nakazuje mu wstać, zabrać ze sobą Dziecię i Matkę, i wrócić do ziemi Izraela, Józef po raz kolejny był bez wahania posłuszny: „Wstał, wziął Dziecię i Jego Matkę i wrócił do ziemi Izraela” (Mt 2, 21). I jeszcze w drodze powrotnej do domu, „gdy posłyszał, że w Judei panuje Archelaos w miejsce ojca swego Heroda, bał się tam iść. Otrzymawszy zaś we śnie nakaz — a to zdarza się już po raz czwarty — udał się w strony Galilei. Przybył do miasta, zwanego Nazaret, i tam osiadł” (Mt 2, 22-23).
Wymienione przykłady posłuszeństwa oczywiście nie wyczerpują całego depozytu szczególnego upodobania w pełnieniu woli Boga, jaki pozostawił nam Święty Józef. Jak pisze papież Franciszek, zwłaszcza św. Łukasz zadał sobie trud, by pokazać, że Rodzice Jezusa przestrzegali wszystkich przepisów Prawa: obrzędów obrzezania Jezusa, oczyszczenia Maryi po porodzie, ofiarowania pierworodnego Bogu. Weźmy choćby ofiarowanie Pana Jezusa w świątyni. Jakkolwiek Święty Józef i jego Małżonka pewnie nie do końca rozumieli, kim naprawdę jest Dziecko, które wychowują, to jednak na pewno ciągle brzmiał im w uszach ten szczególny tytuł Syna Bożego, Syna Najwyższego, którym określił Go Anioł Pański. Miałby więc Józef pełne prawo, aby sobie powiedzieć, że skoro Dziecko, któremu był na ziemi ojcem, jest Synem Bożym, to nie ma żadnej potrzeby, aby je ofiarował Bogu i składał jakieś ofiary na „wykupienie” Go. A jednak Święty Józef nie zwalnia się z żadnego obowiązku przepisanego prawem, które traktował jako nadane przez Boga, i wypełnia pieczołowicie każdy jego przepis, jest mu zawsze posłuszny. Jak zauważa papież Franciszek „w każdych okolicznościach swojego życia Józef potrafił wypowiedzieć swoje „fiat”, jak Maryja podczas Zwiastowania i Jezus w Getsemani”.
To właśnie od Józefa, który był głową rodziny, sam Jezus uczył się, by być poddanym swoim rodzicom (por. Łk 2, 51), zgodnie z przykazaniem Bożym (por. Wj 20, 12), a w ten sposób też nauczył się wypełniać wolę Ojca. „Wola ta stała się Jego codziennym pokarmem (por. J 4, 34). Nawet w najtrudniejszym momencie swojego życia, przeżywanym w Getsemani, wolał czynić wolę Ojca, a nie swoją własną, i stał się „posłuszny aż do śmierci [...] na krzyżu” (Flp 2, 8). Z tego powodu autor Listu do Hebrajczyków podsumowuje: Jezus „nauczył się posłuszeństwa przez to, co wycierpiał” (5, 8)”.
Pięknie relację posłuszeństwa Jezusa Świętemu Józefowi opisuje w XVII wieku nadworny kaznodzieja Ludwika XIV biskup Jacques-Bénigne Bossuet: „Ta sama ręka, która tworzy serce każdego człowieka, dała Józefowi serce ojca, a Jezusowi serce syna. Dlatego właśnie Jezus był posłuszny, a Józef nie lękał się Mu rozkazywać. Skąd ta śmiałość, by wydawać polecenia swemu Stwórcy? Prawdziwy Ojciec Jezusa Chrystusa, Bóg, który zrodził Go w wieczności, wybrał św. Józefa, by służył jako ojciec Jego Jednorodzonemu Synowi w czasie, przekazał mu pewien promień, czy też iskrę swej nieskończonej miłości do Niego. Odmienił jego serce; dał mu miłość ojcowską. A Józef, który odczuwał w sobie serce ojcowskie, stworzone ręką samego Boga, czuł również że Bóg nakazał mu pełnić władzę ojcowską — dlatego właśnie miał odwagę rozkazywać Temu, którego uznawał za swego Pana”.
W ten sposób tak św. Józef, jak i jeszcze bardziej Pan Jezus, stają się dla nas przykładami do wzrastania w zaufaniu i posłuszeństwie. Jesteśmy posłuszni, ponieważ mamy do Boga zaufanie, doświadczamy jego obdarowania, łaski i odpowiadamy na nią posłuszeństwem. Oczywiście nie jest to łatwe, ponieważ człowiek jest istotą słabą, wątpiącą, i często w konsekwencji życiowych trudności i niepowodzeń, zamiast zaufania pojawia się lęk o samego siebie i w konsekwencji troszczenie się tylko o siebie, często w sposób, który prowadzi do jeszcze większych tragedii. Znawcy życia duchowego twierdzą wręcz, że im bliżej jesteśmy Boga, tym trudniejsze doświadczenia na nas spadają. Ale to właśnie w takich chwilach nasza wiara się krystalizuje i umacnia. Rozwija. Zauważmy, że dokładnie tak było w przypadku św. Józefa: w najgłębszych ciemnościach jego rozterek i wątpliwości uratowało go posłuszeństwo Bogu. W trudnościach należy więc uczynić krok dalej w posłuszeństwie Bogu. Jesteśmy posłuszni, kiedy wydaje nam się to logiczne, następnym krokiem jest bycie posłusznym, kiedy wydaje się to nie mieć żadnego sensu. Dlaczego to czynimy? Bo dobry Bóg, który jest naszym Ojcem zasługuje na naszą całkowitą ufność. Ks. Stanisław Haręzga daje nam taką wskazówkę: „Dla praktyki posłuszeństwa niezwykle ważne jest też pokorne akceptowanie swoich braków. Jeśli nie udaje się nam czynić rzeczy, jakich pragniemy, nie należy załamywać się i rezygnować. Akceptowanie swego ubóstwa, bycia grzesznym i małym pozwala wzrastać w ufności, by w naszej słabości mogła ujawnić się moc Boga (por. 2 Kor 12, 9). Paradoksalnie wzrastamy w posłuszeństwie, kiedy akceptujemy swą słabość i w niej pokładamy ufność w zbawczej miłości Boga. Nigdy nie będzie posłuszny ten, kto w pysze uważa się za lepszego od innych, nie potrafi przyjąć swej porażki i nie stać go na pokorne realizowanie swej życiowej drogi i swego osobistego powołania”.
Do kwestii akceptacji siebie i swoich słabości powrócimy jeszcze przy omawianiu kolejnych tytułów nadanych św. Józefowi przez papieża Franciszka. A dzisiaj pożegnajmy się słowami św. Teresy z Lisieux, która poucza nas, że tym, co najbardziej rani Boga i staje się naszym najpoważniejszym przewinieniem, jest brak ufności. Jedynie ona czyni nas miłymi Bogu, otwiera na Jego łaski, pozwala dać Mu się poprowadzić i uzdalnia do posłuszeństwa woli Bożej.
opr. mg/mg