Francesco

Ojciec Pio został dany Kościołowi i światu, aby świat, odczytując ten znak Opatrzności, uwierzył w Jezusa, poznał Go, nawrócił się, układał doczesne życie w perspektywie poznania Boga.

Ktokolwiek podejmuje się próby ukazania cech wspólnych osób wielkiego formatu, dochodzi do pocieszającego wniosku, że „heroizm chrześcijański przyobleka się w ciało w ludzkim sercu”. Jednakże o wiele bardziej trzeba się natrudzić, aby odkryć owo „serce z ciała”.

O tym przekonuje się wielu ludzi, którzy im bardziej zbliżają się do Boga, tym bardziej uważają, że nie są już do niczego przywiązani, jakby sama łaska przekształciła ich naturę i uwolniła od rzeczy doczesnych. A tymczasem święty jest człowiekiem realnym, odczuwającym potrzebę bycia takim, jakim powinien być w swoim konkretnym życiu ludzkim. Jest kimś, kto je ukształtował na podobieństwo Boga-Człowieka tak doskonale, że stał się wobec świata odbiciem „Oblicza Bożego”.

Zwyczajne warunki życia

Także i Francesco Forgione, a później ojciec Pio, nie uniknął tego wszystkiego, co można by nazwać „niemożliwym do opisania bogactwem”; także i on wiódł zwyczajne życie, podobne do tego, które wiedli ludzie mu współcześni żyjący w świecie.

Trudno odmówić wybujałej wyobraźni tym wszystkim, którzy próbują przedstawić owego chłopca o imieniu Francesco jako „dobrze ułożonego” i konsekwentnie „nierealnego”; są oni oczywiście w niego zapatrzeni i oddają się sennym marzeniom, widząc go oczyma ludzi Południa pełnych temperamentu. Wyobrażają go sobie jako dziecko ze wsi żyjące w blaskach benewentańskiego słońca, chłopca zasłuchanego w głosy przychodzące doń z daleka. To znowu chce się wierzyć, że był słabowitym dzieckiem, nawiedzanym przez tajemnicze choroby, „już doświadczonym i gotowym na wszelkie cierpienia, podatnym zwłaszcza na gorączkę. Chłopcem wyróżniającym się wśród innych, skłonnym do egzaltacji i zafascynowanym dziejami świętych, a w szczególności stygmatyzowanym Franciszkiem”.

W rzeczywistości ów chłopiec urodził się w miejscowości, która uchodziła za bardzo ubogą i niewdzięczną. Osobiście zaznał biedy i widział w domu i wokół niego ubóstwo i nędzę; wiedział, co znaczy mieć pusty żołądek, jak to jest, gdy zesztywnieją kolana, kiedy trzeba się wlec boso po kamienistej drodze; wiedział, co to znaczy, że dokucza zimno albo znowu latem wprost parzy rozgrzana słońcem ziemia. Francesco był skryty, zamknięty w sobie, zatopiony w marzeniach; unikał towarzystwa dziewcząt. Lubił samotność; całe dni przebywał w polu, był stale zajęty rzeźbieniem krzyżyków, figurek do szopki, gdy pasł trzódkę owiec; bez przerwy odmawiał modlitwy…

Często się zdarza, że w biografiach ludzi wielkich są pewne nieścisłości, że podaje się przesadzone, obiegowe wiadomości. Wszystkie one są oczywiście pozytywne. Zazwyczaj wkładano je w opisy hagiograficzne i za ich pomocą kreowano sylwetkę świętego, zamiast rozpatrywać ją w jego „rzeczywistości”.

Pietrelcina

Środowisko, osoby, miejsca i rzeczy mają swoją ogromnie ważną cząstkę w formowaniu konkretnej osoby. Także przyszły ojciec Pio, podobnie jak wszyscy ludzie, od dzieciństwa wdychał powietrze i kształtował swoją osobowość w naturalnej i ludzkiej atmosferze swojej miejscowości. Inne jednak były jego nastawienie i rodzaj „świętości”. A to dlatego że jego „świętość” była osadzona w życiu; on nią żył. Jej głos znaczył każdą rzecz. Mimo to niewielu wie, kto to jest Francesco Forgione, ale wszyscy znają i kochają „ojca Pio z Pietrelciny”.

Pietrelcina to dzisiejsza oficjalna nazwa miejscowości. Jednak wciąż jeszcze słyszy się z ust „pucynerów” (pietrelczyńczyków), zwłaszcza starszych, słowo „Pretapucina”. To określenie, mocno zakorzenione w ustnej tradycji, szczególnie lubił powtarzać tata małego Francesco, Grazio Maria. Tradycja również przyjmuje, że słynna skała dziobana przez kwokę z kurczętami to ta sama, którą odkryto podczas wykopalisk w kościółku należącym do miejscowego magnata.

Etymologicznie nazwa dzielnicy, w której mieszkała rodzina Forgione, wywodzi się od słowa castello oznaczającego zamek. Zbudowano go na wielkich głazach skalnych, w części górnej otoczono murami. Miał dwie bramy: jedną od strony północnej, drugą od południowej; od strony wschodniej ów wielki głaz był niedostępny; od zachodniej robił wrażenie obszernego i wspaniałego pałacu. Obecnie zostały z niego tylko ruiny, a to dlatego że w 1688 r. przez trzęsienie ziemi zarówno zamek, jak i kościół pod wezwaniem św. Anioła, to jest św. Michała, został zrównany z gruntem.

Fakt istnienia starodawnego kościółka pod wezwaniem św. Anioła zdaje się wskazywać na okres panowania Longobardów i Normanów, bo właśnie wśród tych ludów był zwyczaj budowania w zamkach kościołów czy kaplic ku czci św. Michała i św. Anioła, których to imion używano zamiennie. Wybierano go jako szczególnego patrona.

Jest pewne, że miejscowość i castrum (zamek) istniały już około 1100 r. Castrum to forteca zamieszkana przez żołnierzy i cywilów. Z upływem czasu coraz bardziej poszerzała swoje terytorium, wychodząc poza mury aż po granice z kościołem macierzystym, a potem do mostku na potoku Pantaniello. Podobnie jak wiele zamków na południu Włoch, także i ten w Pietrelcinie często zmieniał właścicieli, przechodząc z rąk do rąk. W ciągu wieków następowały zmiany demograficzne spowodowane trzęsieniami ziemi, wojnami, zarazą, a w ostatnich stuleciach także i emigracją. W 1795 r. Pietrelcina liczyła 1938 mieszkańców, w 1804 r. było ich około 1800. Według spisu z 1901 r. liczba ludności wzrosła do 4258, natomiast w 1961 r. spadła do 3870. W 1970 r. prawo wyborcze miało 279 emigrantów.

Pietrelcina to pogodna miejscowość o pięknych tradycjach chrześcijańskich i humanistycznych, odległa o około 11 kilometrów od Benewentu i o 3 kilometry od stacji kolejowej, otwarta na widoczne na horyzoncie liczne skrzyżowania dróg. Tutejszy lud jest pracowity, serdeczny, wylewny, zahartowany żarem południowego słońca w lecie i lodowatymi wiatrami w zimie. Rytm jego życia wyznacza praca na roli.

Okoliczne lasy, mające swe początki w okresie średniowiecza, łączą się z miejską zabudową. Układ terenu jest pofałdowany, urozmaicony: zalesiony i rolniczy zarazem; stwarza wrażenie, jakby się dobrodusznie, pogodnie, ze słodyczą uśmiechał do innych.

Wydawać by się mogło, że miejska zabudowa i rolniczy krajobraz zostały przez historię wpisane w duszę tutejszych mieszkańców, skłonnych do gwałtownych reakcji i do zgody, żądnych uznania własnych racji, ale i wielkodusznych jak ziemia, na której żyją.

Niezmiernie trudno jest ująć syntetycznie znamiona i rysy charakterystyczne tutejszej ludności. Swój wpływ wywarły na nią i wątki historyczne, i obyczajowe, mające religijne korzenie. To wszystko wpisuje się w upór, który rozpalał ogień wobec gwałtownej nawałnicy muzułmańskiej i normańskiej i jednocześnie nakazywał, by z potem na czole uczestniczyć w zabawach i świętach religijnych.

Ta sama zawziętość i zarazem wyrozumiała, poczciwa dobroć, ta sama religijność przenikała osobę Francesca Forgione przygotowującego się do staczania boju z dawnymi i współczesnymi mocami, do których należy szatan i grzech, a z drugiej strony Bóg i łaska. Te rzeczywistości spotykają się w człowieku, który w swych bolesnych napięciach szuka pokoju.

25 maja 1887 r. w starej Pietrelcinie, w dzielnicy Castello, Francesco ujrzał światło dzienne. Domy mieszkalne były wówczas budowane z byle jakiego wapna, z szarego i nieociosanego kamienia. Wznoszono je na naturalnej skale o ciemnym, charakterystycznym odcieniu. Można to było zauważyć w każdym domu na starówce. Niektóre z nich, z nasłonecznioną bramą, stały podparte przez sąsiednie zabudowania. Często też podmywał je deszcz. Wyglądały one jak popękane ręce utrudzonych wieśniaków tego regionu. Pietrelcina to zwyczajne włoskie miasteczko, z zaułkami i uliczkami, z przypadkowymi skrzyżowaniami, stromymi zejściami. Spacerując nimi, napotykamy placyk o nazwie Larghetto del Principe, a dalej mały plac przed kościołem św. Anny.

Przetrwał starodawny łuk zwany Porta Madonella. Pamięta on i nawiązuje do okresu feudalnego tego miasteczka. Z boku jest mały łuk ku czci Madonny, trzy majoliki wykonane przez rzemieślnika artystę Giuseppe De Biasego. Dzieło przedstawia św. Michała, Matkę Bożą Ukoronowaną (Incoronata) i św. Antoniego. Przed tymi majolikami pobożny tutejszy lud zatrzymywał się na chwilę modlitwy.

Francesco od lat dziecięcych, a później jako ojciec Pio, ilekroć tędy przechodził, zatrzymywał się i kierował serdeczne pozdrowienie do przedstawionych świętych. A gdy już był kapłanem i przebywał w Pietrelcinie, wieczorem z grupką wiernych odmawiał różaniec i odprawiał nowennę przed uroczystością patronalną Matki Bożej.

„Ojciec Pio jest jednym z tych niezwykłych ludzi, których Bóg od czasu do czasu posyła na ziemię, aby nawracać ludzi”.
Papież Benedykt XV

Jest to fragment książki "Święty Ojciec Pio Cyrenejczyk dla wszystkich. Oficjalna biografia", (Wydawnictwo M). Książka jest >>TUTAJ<< .

Ojciec Pio został dany Kościołowi i światu, aby świat, odczytując ten znak Opatrzności, uwierzył w Jezusa, poznał Go, nawrócił się, układał doczesne życie w perspektywie poznania Boga. A „poznać” znaczy „umiłować we wszystkim i ponad wszystko”.

Trzecie już wydanie jedynej oficjalnej biografii, której autorem jest współbrat Świętego, pisarz i badacz jego życia, główny współpracownik przy procesach wyniesienia na ołtarze. Oparta rzetelnie na źródłach, kronikach klasztornych, udokumentowanych faktach i relacjach świadków, biografia ta była podstawą procesów beatyfikacyjnego i kanonizacyjnego. Przedstawia Stygmatyka jako człowieka dobrowolnie dźwigającego cierpienie dla zbawienia bliźnich. Publikacja zawiera także kalendarium życia Świętego i procesu kanonizacyjnego.

opr. ac/ac

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama