O dojrzewaniu do samodzielności
Odcięcie pępowiny, oderwanie się od maminej spódnicy czy w końcu uniezależnienie się od słoików przywożonych od rodziców – to tylko niektóre obrazy funkcjonujące w naszej kulturze, a wołające o samodzielność młodych ludzi, o to, by w końcu dorosnąć, stanąć na własnych nogach, pójść na swoje.
Zbliżający się synod o młodzieży skłania do refleksji nad miejscem młodych w Kościele. Czy i w tej wspólnocie mamy do czynienia z „konserwowaniem” młodości, z utrwalaniem jej tak, by nie dojrzewała, by się nigdy nie przekształcała? Czy zależy nam na młodych samodzielnych? A jeśli tak, to czy potrafimy pomóc młodzieży stać się samodzielnymi? To ostanie pytanie niesie w sobie paradoks: bo czyż to nie samodzielnie samodzielność się zdobywa? Wtedy pomoc byłaby odbieraniem samodzielności, narażaniem na zależność, uzależnianiem od pomocy.
Na szczęście młodość potrafi się buntować i szukać własnych dróg. Czy na takie „rewolucyjne” drogi jest jeszcze miejsce w Kościele lub w innych wspólnotach? Czy młodzi mają szansę przeżywać swoje fascynacje w kontekście religijnym? Czy też raczej robimy wszystko, by nasze wartości i obyczaje kojarzyły im się z Gombrowiczowskim „upupianiem”?
Rodzi się pytanie o wdzięczność. Ludzie potrafią zachwycać się swoimi małymi dziećmi. Bo choć wymagają wiele poświęceń, to jednak gratyfikacja (zwłaszcza emocjonalna) jest ogromna. Dorosłe dzieci to też często powód do wdzięczności. Ich pomoc, obecność, zaradność, wsparcie bywają nieocenione. Ale młodość? Gdy uciekają z domu, gdy trudno im znaleźć czas i ochotę na rozmowę z rodzicami, gdy nasze propozycje ich śmieszą, gdy potrzebują tylko kasy i mają nas za wapniaków… Jak być wdzięcznymi za taki okres wspólnego życia? Do tego jeszcze dochodzą coraz większe napięcia, bo to jeszcze dzieci, a już domagają się samodzielności. Ile im jej dać? A jak nie damy, to czy jej sobie same nie wezmą? Trzeba ją dać, lecz czy ich nie skrzywdzimy, gdy damy za szybko? Podobne pytania mogą się rodzić u odpowiedzialnych za wspólnotę Kościoła: czy młodzi nie narażą „łodzi Piotrowej”, czy jej nie rozbiją przez brak rozwagi?
Za co więc być wdzięcznymi? I jak podchodzić do tej niesamowitej energii i pomysłowości młodych, by z jednej strony nie rozerwała bukłaków ze starym dobrym winem, a z drugiej strony nie poszła sobie gdzieś indziej, wzruszając ramionami nad naszą wygodną twierdzą?
Na tych poszukiwaniach skupiają się Autorzy naszych artykułów (Życie Duchowe lato, 2018), młodzi (bo pisze młodzież) i starsi, samodzielnie myślący i dzięki temu ciekawi.
W tym numerze m.in. Maria Miduch - Młodość – wybór Boga