Opowiadanie dla dzieci - aresztowanie i sąd nad Jezusem
Czas sąduMary BatchelorW ciemnościach nocy Jezus i jedenastu uczniów doszli do doliny Cedron, a potem, tak jak planowali, skierowali się do gaju oliwnego, zwanego Getsemani. Jego właściciel zawsze chętnie pozwalał Jezusowi i Jego uczniom odpoczywać 'tu w chłodzie i ciszy nocy. Szli po nagiej, kamienistej ziemi, pod zielonosrebrzystymi liśćmi drzew oliwnych. Wreszcie Jezus zatrzymał się. „Usiądźcie tu i poczekajcie" - rzekł do uczniów. Potem zawołał Piotra, Jakuba i Jana i odszedł z nimi trochę dalej. „Zostańcie tu ze Mną - cicho poprosił przyjaciół. - Czuję, jak ogarnia Mnie smutek". Uczniowie spojrzeli w Jego twarz pogrążoną w żalu, zastanawiając się, co było tego powodem. Patrzyli bezradnie, nie wiedząc, jak pomóc swemu Nauczycielowi. On odszedł jeszcze trochę dalej, upadł na ziemię i zaczął się modlić. „Mój Ojcze - słyszeli, jak wołał -jeśli to możliwe, proszę, zabierz ode Mnie ten kielich cierpienia". Potem, już spokojniejszym głosem, dodał: „Ale niech się stanie, jak Ty chcesz, a nie tak, jak Ja bym wolał. Wypełnię wszystko, co dla Mnie przygotowałeś". Piotr, Jakub i Jan byli zmęczeni. Czekali, aż Jezus do nich powróci, ale w końcu zasnęli. Wydawało im się, że spali tylko chwilkę. Nagle, tuż obok siebie, usłyszeli głos Jezusa. „Czy choć przez jedną godzinę nie mogliście modlić się ze Mną? - zapytał zawiedziony. - Wy też powinniście czuwać i modlić się o siłę, bo niedługo przyjdzie dla was chwila próby". Wstyd ogarnął uczniów. Zawiedli swego najlepszego przyjaciela, gdy On najbardziej ich potrzebował. Ale gdy Jezus odszedł na bok po raz drugi, a potem trzeci, aby modlić się, nie mogli powstrzymać opadających powiek. Znowu zasypiali. Gdy Jezus wrócił do nich po raz trzeci, powiedział: „Wstawajcie! Już czas, idziemy!" Aresztowanie w ogrodzie Gdy Jezus wraz z Piotrem, Jakubem i Janem wrócił do pozostałych uczniów, powiedział: „Patrzcie! Oto nadchodzi ten. który Mnie zdradził". W oddali widać było zbliżające się pochodnie. Wkrótce można już było odróżnić postacie żołnierzy, którzy należeli do uzbrojonej straży najwyższego kapłana. Wraz z nimi szli jacyś ludzie uzbrojeni w kije. Na czele tej grupy uczniowie zauważyli znajomą postać. Judasz wysunął się z cienia. „Witaj, Nauczycielu!" - powiedział i przywitał Jezusa pocałunkiem. Był to wcześniej umówiony znak dla żołnierzy. Teraz wiedzieli, kogo mają aresztować. „Zdradzasz Mnie pocałunkiem?" -zapytał Jezus ze smutkiem. Potem zwrócił się do czekających strażników: „Kogo szukacie?" „Jezusa z Nazaretu" - odrzekli. „Ja jestem tym, po kogo przyszliście - potwierdził Jezus. - Zostawcie więc pozostałych w spokoju". „Powiedzcie Mi, dlaczego jesteście uzbrojeni i przychodzicie nocą, jakbym był niebezpiecznym przestępcą? Już dawno mogliście Mnie aresztować i to w środku dnia, gdy siedziałem i nauczałem w świątyni". Nic nie mówiąc, żołnierze wystąpili naprzód i otoczyli Jezusa. Piotr nie mógł dłużej wytrzymać. Rzucił się do przodu i wymachując mieczem, odciął ucho jednemu ze strażników trzymających Jezusa. „Dosyć tego. Piotrze! - powiedział Jezus. - Odłóż miecz, bo wszyscy, którzy za miecz chwytają, od miecza giną. Czy nie wiesz, że gdybym chciał, mógłbym wezwać na pomoc mojego Ojca? On przysłałby Mi na ratunek całe wojsko aniołów. Ale to, co się teraz dzieje, jest częścią planu Bożego". Potem Jezus delikatnie dotknął rannego strażnika i uzdrowił go. Uczniowie zaczęli rozumieć, że tym razem Jezus nie miał zamiaru uciekać, jak to czynił wcześniej, gdy rozgniewany tłum chciał Go zabić. Tej nocy szedł spokojnie na pewną śmierć. Ogarnięci paniką uczniowie rzucili się do ucieczki. Czas sądu Strażnicy pośpiesznie związali Jezusa i zaprowadzili Go do miasta, do domu Annasza. Był on kiedyś najwyższym kapłanem, ale obecnie urząd ten pełnił jego zięć, Kajfasz. Obaj byli w domu, gdy żołnierze przyprowadzili tam Jezusa. Zaczęło się przesłuchanie. „Moja nauka nigdy nie była tajemnicą" - rzekł im Jezus. - Każdy, kto słuchał Mnie w tłumie, może wam opowiedzieć o tym, czego nauczałem". Jeden ze strażników uderzył Jezusa w twarz. „Jak śmiesz odzywać się w ten sposób do najwyższego kapłana?" -zapytał krzycząc. Potem Jezus, ciągle związany, został zaprowadzony do domu Kajfasza. Osadzić Jezusa mógł tylko Sanhedryn, czyli żydowska rada, składająca się z siedemdziesięciu dostojników. Posłano więc po innych jej członków. Mijały godziny, a przesłuchanie wciąż trwało. Członkowie rady chcieli zmusić Jezusa, by powiedział coś, za co mogliby skazać Go na śmierć. Powołano nawet świadków, którzy opowiadali zmyślone historie o Jezusie, ale ich zeznania nie pokrywały się. Piotr w chwili próby Gdy największe przerażenie z powodu aresztowania Jezusa już minęło, Piotr i Jan postanowili udać się śladem żołnierzy i Jezusa. Gdy zatrzymali się pod domem Kajfasza, Jan zaproponował, aby weszli na przestronny dziedziniec. Znał kilka osób ze służby, dlatego miał nadzieję, że nie będzie z tym problemów. Jan zapytał dziewczynę stojącą przy bramie, czy może wejść z przyjacielem. Gdy tylko dziewczyna spojrzała na Piotra, zawołała: „Przecież ty jesteś jednym z uczniów tego więźnia!" -i wskazała na salę, gdzie Jezus stał przed swymi oskarżycielami. Piotra ogarnęła panika. „Ja? Ależ skąd! Coś ci się pomyliło" - odpowiedział i aby uniknąć dalszych pytań, szybko wszedł na dziedziniec. Był chłodny wieczór. Przy ogniu rozpalonym w specjalnym piecyku grzało się kilka osób. Piotr przyłączył się do nich i zaczął z nimi rozmawiać. Wtem ktoś zapytał: „Ty musisz mieszkać w Galilei -poznaję to po twojej mowie. Czy nie jesteś członkiem bandy Jezusa?" „Nie, nie jestem! Przysięgam, że nie!" - protestował Piotr, ze strachu nie podnosząc nawet głowy. Chwilę później przyszedł krewny strażnika, któremu Piotr odciął ucho. „Widziałem cię w ogrodzie oliwnym z Jezusem. Na pewno tam byłeś!" „Nie znam tego człowieka! -krzyknął Piotr. - Przysięgam, że mówię prawdę!" W tej samej chwili zapiał kogut. W pamięci Piotra odżyły słowa Jezusa: „Nim kogut zapieje, wyprzesz się Mnie trzy razy". Piotr popatrzył teraz z daleka na swojego Mistrza, a Jezus odwrócił się i też spojrzał na niego. Rozdarty smutkiem i wyrzutami sumienia, Piotr wybiegł z dziedzińca i rozpłakał się. Wyrok brzmi: winny! Proces trwał całą noc. Każda próba udowodnienia, że Jezus popełnił przestępstwo, kończyła się niepowodzeniem. Najwyższy kapłan rozpaczliwie szukał sposobu, aby skazać Jezusa na śmierć. Wreszcie zapytał wprost: „Czy Ty jesteś Mesjaszem, Synem Boga?" Jezus powiedział zgodnie z prawdą: „Tak, jestem Nim. Nadejdzie dzień, gdy ujrzycie Mnie siedzącego obok Boga i przychodzącego z nieba w obłoku!" Rozległ się krzyk przerażenia. Najwyższy kapłan wstał i rozdarł swoją odświętną szatę na znak zniewagi i oburzenia. „Nie potrzebujemy więcej dowodów! - oświadczył całej radzie. - Słyszeliście Jego kłamstwo. Twierdzi, że jest Bogiem! Jaki jest więc wasz wyrok?" „Jest winny i musi umrzeć!" -zawołali wszyscy zgodnie. Strażnicy odprowadzili więźnia. Gdy nadszedł ranek, Sanhedryn zebrał się, aby potwierdzić wyrok śmierci, wydany na Jezusa. Żydzi nie mogli zabić Jezusa sami, bo tylko Rzymianie mogli wykonywać wyroki śmierci. Musieli więc jeszcze przekonać rzymskiego gubernatora, by zatwierdził i wykonał wyrok. Śmierć zdrajcy Gdy Judasz usłyszał, że żydowski sąd skazał Jezusa na śmierć, poczuł straszliwe wyrzuty sumienia. Być może spodziewał się, że Jezus jakimś cudem uratuje się. Może dopiero teraz uświadomił sobie swój błąd. Pobiegł więc co sił w nogach do świątyni. „Jestem winny! Wydałem wam niewinnego człowieka! - rozpaczliwie krzyczał do kapłanów. - Zabierzcie z powrotem swoje pieniądze!" „To twoja sprawa - lekceważąco odpowiedzieli kapłani. - Nas to nie obchodzi". Judasz rzucił trzydzieści srebrnych monet na dziedziniec i wybiegł ze świątyni. Potem z rozpaczy powiesił się. Rzymski sąd Gubernator rzymski, Piłat, zawsze przybywał do Jerozolimy na tydzień Świąt Paschalnych, aby pilnować porządku w czasie uroczystości. Gdy wielkie tłumy ludzi gromadzą się w jednym miejscu, wtedy łatwo o bunt lub zamieszki. W piątek, wczesnym rankiem, żydowscy przywódcy przyprowadzili Jezusa, do Piłata. Wiedzieli, że skaże Jezusa na śmierć, jeśli oskarżą Go o zbrodnie przeciwko rzymskiej władzy. Piłata bowiem nie obchodził wcale, czy Jezus złamał jakieś żydowskie prawo, czy nie. „Ten więzień jest winny, bo siał zamęt wśród prostego ludu - rzekli żydowscy dostojnicy. - Namawiał ludzi do tego, aby nie płacili podatków cesarzowi i głosił, że jest królem". Piłat wziął Jezusa do swojego domu na przesłuchanie. Żydowscy przywódcy czekali na zewnątrz. „Czy naprawdę jesteś królem?" -zapytał Go Piłat. „Gdyby tak było, moi poddani dzielnie walczyliby w mojej obronie. - odpowiedział Jezus. - Moje królestwo nie jest z tego świata. Ja przyszedłem po to, aby głosić prawdę". „A co to jest prawda?" — zapytał Piłat, ale nie czekał na odpowiedź. Wiedział już, że Jezus jest bez winy i mówi prawdę. To Sanhedryn kłamał, skazując niewinnego człowieka. Piłat wyszedł do członków rady i rzekł: „Ten człowiek jest niewinny. Nie uczynił nic, za co skazuje się na śmierć". Oni jednak nie rezygnowali: „Jeżeli Go nie zabijesz, wybuchnie powstanie". Dobrze wiedzieli, że cesarz rzymski ukarałby Piłata, gdyby w Jerozolimie doszło do zbrojnej walki. Piłat dowiedział się, że Jezus pochodzi z Galilei. Odesłał Go więc do Heroda, który rządził nią w imieniu Rzymu. W ten sposób chciał zrzucić z siebie odpowiedzialność. Herod również przybył do stolicy na Święto Paschy. Słyszał już wcześniej o Jezusie i ucieszył się, że będzie mógł Go poznać osobiście. Miał nadzieję, że uda mu się wreszcie zobaczyć jeden ze słynnych cudów Jezusa. Ale gdy Jezus, jako więzień, stanął przed Herodem, nie chciał rozmawiać z królem, aby zaspokoić jego ciekawość. Herod i jego żołnierze zaczęli więc wyśmiewać Jezusa i znęcać się nad Nim. A potem odesłali Go z powrotem do Piłata. Tymczasem wielki tłum zgromadził się pod balkonem pałacu rzymskiego gubernatora. Gdy ludzie zobaczyli Jezusa, związanego i zakrwawionego od uderzeń, których Mu nie żałowano, zaczęli jeszcze głośniej wołać: „Ukrzyżuj Go! Piłat ciągle jeszcze miał nadzieję, że uda mu się uratować życie Jezusa. „Wiecie, że z okazji Świąt Paschy uwalniam jednego więźnia - przemówił do tłumu. - Kogo w tym roku mam uwolnić?" Tłum podburzony przez przywódców religijnych, zaczął krzyczeć: „Zabij Jezusa! Uwolnij nam Barabasza!" Barabasz siedział w więzieniu za morderstwo i wywołanie zamieszek. Piłat zmartwił się. Nie mógł dopuścić do buntu rozzłoszczonego tłumu, bo wieść o tym na pewno doszłaby do Rzymu i zostałby suro ukarany. Wobec czego niewinność Jezusa i prawda przestały się liczyć. Piłat rozkazał przynieść naczynie z wodą, umył w nim ręce na oczach wszystkich, a potem ogłosił: „Umywam ręce od całej tej sprawy Wy jesteście odpowiedzialni za śmierć tego człowieka. Uwalniam Barabasza a Jezusa skazuję na śmierć na krzyżu". Fragment książki Mary Batchelor„Historia Jezusa” Edycja Świętego Pawła 1997 opr. MK/PO |