Przemówienie podczas audiencji generalnej 05.08.1970
Pokusy, jakich doświadcza człowiek nowoczesny w stosunku do Boga i religii, są liczne i poważne. Wspomnimy o nich zaledwie - jak to mamy zwyczaj czynić w tych krótkich chwilach audiencji ogólnych - nie tyle po to, aby odpowiedzieć doktrynalnie na te pokusy, ile po to, abyście usłyszeli o nich z tego miejsca i umieli się przed nimi bronić, jak należy studiując, zastanawiając się, oczyszczając - jeśli trzeba - wasz religijny sposób myślenia i wzmacniając modlitwą i dobrą wolą waszą zagrożoną wiarę ut possitis sustinere, "byście mogli przetrwać"(1).
Wśród tych pokus jedna jest groźna, ta mianowicie, że Bóg i religia są pojęciami przestarzałymi, że należą do innych czasów. Nasze czasy, to czasy dojrzałe. Myśl nowoczesna tak dalece postąpiła naprzód, że nakazuje całkowicie wykluczyć wszelkie twierdzenie przekraczające naukową racjonalność. Bóg - jak się mówi - jest istotą transcendentną a zatem jest poza zakresem zainteresowań ludzi naszych czasów. Należy on do przeszłości, nie zaś do teraźniejszości, a jeszcze mniej do przyszłości. Ruch kulturalny idzie w kierunku wzrastającej całkowitej sekularyzacji, to znaczy autonomii wartości doczesnych. Zmierza on też do wyzwolenia tych wartości od ustalonego ich związku z religią. Słyszeliście na pewno o tej tendencji, która odróżnia rzeczywistości ziemskie od ich wyższego i ostatecznego powiązania ze światem religijnym, co jest zresztą uzasadnione(2). Ale tendencja ta dąży następnie do zamknięcia całej wiedzy człowieka i wszystkich jego zainteresowań w granicach tychże rzeczywistości ziemskich, zeświecczając, laicyzując, desakralizując wszelką postać życia współczesnego. Religia nie miałaby w nim miejsca ani żadnej racji bytu, chyba jedynie gdyby ją interpretować wyłącznie w sensie humanistycznym, to znaczy jako głoszącą, że jedynie człowiek jest dla człowieka najwyższą istotą(3).
Jak widzicie, zarzut ten w odniesieniu do naszej wiary jest rewolucyjny. W obecnych czasach jest on poważny i rozpowszechniony nawet w teologii. Nie zawsze jednak, przynajmniej katolicy, stawiają go w złej wierze.
Jakaż tu działa sprężyna? Utożsamić ja chyba można z ruchem, z ewolucja, ze zmiana idei, wynikających z postępu, z przemian życia współczesnego w stosunku do przeszłości. Ten ciągły przepływ wydarzeń i obyczajów, odnoszących się do życia człowieka, zwykliśmy nazywać historią. Historia miałaby być zgubną przyczyna rozkładu idei religijnej. Sens tego procesu zachodzącego wraz z upływem czasu w rzeczach i ludziach kusi nas do uznania wiary religijnej jako zjawiska przestarzałego, dziś nie dającego się utrzymać, do uznania samego Imienia Boga jako mitycznego, fantastycznego i nierealnego. Człowiek wierzący byłby reakcjonistą, niemodnym naiwniakiem, istotą nieszczęśliwą, dotąd jeszcze nie wyzwoloną z więzów przestarzałego sposobu myślenia.
Jest rzeczą zbyteczną wspominać, jaką moc sugestywną ma ta pokusa. Mówią o tym fakty, a świadczą o tym książki. Tego rodzaju ateizm fascynuje szczególnie ludzi młodych, a to z powodu pozornej aktualności, jaką reprezentuje, z powodu pozornej wolności od przesądów, na jaką się powołuje i jaką wzbudza, ze względu na podstawową oczywistość, na jakiej rzekomo się opiera. Ten rodzaj ateizmu miałby być znakiem postępu umysłowego, przyczyną i skutkiem postępu naukowego, technicznego, społecznego i kulturalnego? Historia to znaczy ewolucja, jest tajemną przyczyną tej przemiany świata współczesnego. O ateizmie można by bez końca rozprawiać, a szczególnie teoretycznie. W literaturze katolickiej istnieje na ten temat bogaty wybór dzieł naukowych i popularnych, które warto poznać i ocenić. Teraz ograniczamy się do rozpatrzenia pokusy negacji Boga i naszego stosunku do Niego, pokusy spowodowanej tak zwanymi "naszymi czasami".
Pragniemy zachęcić was do rozważania tego zagadnienia. Gdyby samo wyrażenie "nasze czasy" wywołało w was pewność, szczególnie w tej tak ważnej dziedzinie, byłoby to z waszej strony dowodem pewnego braku inteligencji. Wyrażenie to może najwyżej wzbudzić w nas przypuszczenie, że opinia publiczna lub prądy filozoficzne, które uznaje się za wartościowe, są wiarygodne. Sama jednak aktualność pewnej doktryny nie wystarcza, by uznać ją za wiarygodną. Kto daje się powodować modą w myśleniu, opinią mas, ten często nie dostrzega własnej postawy niewolniczej. Podnieca się słowami i poglądami innych oraz wygodnymi opiniami. Rezygnując zaś z własnego wysiłku myślowego, cieszy się, że wyzwolił się z mentalności własnego otoczenia, często nie pozbawionego mądrości i doświadczenia, a pozwalając porwać się przez poglądy święcące swój triumf mniema, że jest wolny! Nie dostrzega też innego braku, a mianowicie że idee triumfujące w danym czasie mogą się zmieniać w miarę jego upływu i faktycznie zmieniają się. Naraża się więc na sprzeczności i rozczarowania niesione przez jutro. Może wówczas śmiać się będzie z siebie lub raczej żałować, że porzucił ster własnej osobowości i powierzył go dłoniom i kierownictwu myślowemu innych, stając się w ten sposób kaleką i chodzącym w ciemnościach.
Niech osoby inteligentne zastanowią się, niech zastanowią się młodzi, niech zastanowią się robotnicy. Wszyscy musimy się zastanawiać, zwłaszcza dziś, kiedy idea "postępu" i samowystarczalności ludzkiej podlega niepokojącemu kryzysowi i właśnie wśród swych wyznawców znajduje działaczy i kontestatorów najbardziej dumnych i najbardziej zrozpaczonych.
Jeżeli są inne jeszcze motywy odwrócenia się od Boga i wiary, to chcemy się i nad nimi również zastanowić. Rzetelne i cierpliwe przeanalizowanie tych motywów wykaże w końcu ich błędność. Nie obejdziemy się tu bez niezawodnej pomocy Bożej(4). Odkryjemy, że nie jest On dziełem fantazji, które człowiek ignorant lub powodujący się emocjami sam sobie wytworzył. Odkryjemy - jak mówi Sobór na jednej z pięknych stron - że "uznanie Boga bynajmniej nie sprzeciwia się godności człowieka" i że właśnie zgodnie z tendencją człowieka współczesnego do szukania w czasach nadchodzących i pełnych życia "nadzieja eschatologiczna nie pomniejsza doniosłości zadań ziemskich, lecz raczej wspiera ich spełnianie nowymi pobudkami"(5). Przeczytajmy ponownie jedną ze stron książki ojca de Lubac: "Odrzuca się Boga jako tego, który ogranicza człowieka, a nie dostrzega się, że przez swój stosunek do Boga człowiek nosi w sobie "pewnego rodzaju nieskończoność". Odrzuca się Boga jako tego, który ujarzmia człowieka, a nie zauważa się, że właśnie dzięki odniesieniu do Boga człowiek wyzwala się od wszelkiej niewoli, a w szczególności od niewoli historii i społeczeństwa..."(6).
Bóg nie jest przestarzały. I nie jest przestarzała idea Boga w pełni Jego Bytu, w tajemnicy Jego istnienia, w cudach Jego objawienia. Trzeba tylko odnowić tę ideę w naszych umysłach, które ją zdeformowały, sprofanowały, pomniejszyły, wykluczyły i zapomniały. Trzeba odnowić tę ideę Boga przez poszukiwanie, przez wiarę chrześcijańską, przez miłość ku Niemu i braciom, aby ponownie odkryć jego największą aktualność: jako światło naszych czasów i jako obietnicę wieczności.
"Zawsze" - oto imię Boga.
Powtórzmy wraz z psalmistą: "W każdym czasie będę błogosławił Pana, na ustach moich zawsze Jego chwała"(7).
Przypisy:
1. 1 Kor 10, 13.
2. Por. KDK nr 36.
3. Por. Marksa. Nitzschego itp.
4. Por. Irenći Adversus hćreses 4, 5, 1: Bez Boga nie możemy poznać Boga.
5. KDK nr 21.
6. De Lubac, Sur les chemins de Dieu, s. 268.
7. Ps 33, 2.
Źródło: Paweł VI - Trwajcie Mocni w wierze t.2 - wyd. Apostolstwa Młodych - Kraków 1974, s. 78 - 81.
opr. kkk/mg