Komunikacji interpersonalnej po prostu już nie będzie. A wszystko to stanie się za rok, góra dwa lata za sprawą sieci INTERNET.
O Internecie inaczej czyli nie wszystko złoto co się śWWWieciJacek KisiałaBył ciepły ranek. W powietrzu unosił się aromat świeżo zaparzonej kawy. Koleżanki i koledzy z firmy zgromadzeni przy okrągłym stoliku dzielili się przeżyciami z weekendu. Zadzwonił dzwonek, wszedł młody człowiek. Wzrokiem ogarnął zgromadzonych i spojrzał chłodnym okiem na sekretariat. Wiódł oczami przez fax, telefon, coś szepnął pod nosem, zaśmiał się niezrozumiale, zatrzymał się na korespondencji leżącej na świeżej prasie. „Dzień dobry — powiedział — widzę, że nie idą z Państwo z duchem postępu”. „Dzień dobry, Pan w jakiej sprawie?” — zapytałem.„Przyszedłem, aby pomóc Państwu zaoszczędzić pieniądze, czas, energię. Dzieli nas już chwilka od momentu, kiedy cały używany dzisiaj sprzęt biurowy, jak faxy, czy telefony znajdą się na śmietniku. Prasa i korespondencja zniknie. Komunikacji interpersonalnej po prostu już nie będzie. A wszystko to stanie się za rok, góra dwa lata za sprawą sieci INTERNET. Dlatego też bezzasadnym jest ogłaszanie się w prasie, w telewizji, na targach. Bo szybkość i wszechstronność przekazu ...bo globalny zasięg ...bo łatwość dostępu. Jeśli komunikacja z otoczeniem nie zostanie oparta na Internecie, oznacza to jedno - KONIEC”. Widmo rozwiązania firmy stanęło mi przed oczami. „Wybór należy do Pana” usłyszałem „albo Internet, albo koniec”. Jak się okazało, ów młody człowiek był świeżo po przeczytaniu futurystycznych wizji przyszłego skomputeryzowanego świata. Świata osadzonego w globalnej elektronicznej pajęczynie. Był on tak przekonany o słuszności swojej sprawy, że wyalienował się z rzeczywistego świata. W przypadku tym nie byłoby nic szczególnego, gdyby nie dochodzące i dzisiaj z ust dostojnych panów wypowiedzi sprowadzające się do owego stwierdzenia: „albo Internet, albo koniec”. Spróbujmy na chłodno spojrzeć na Internet - jeden z najmodniejszych nośników informacji przełomu wieków. Kto naprawdę korzysta z Internetu? Kim są odbiorcy treści zawartych w Internecie? My! Słyszę głos nastoletniego kwiatu młodzieży polskiej. Macie sporo czasu. Nie posiedliście jeszcze umiejętności wyboru między efektywnym i szkodliwym spędzaniem czasu. Łatwo jest wam wmówić rodzicom, że wy po prostu przy pomocy Internetu się ...uczycie, poznajecie świat. Gdyby rodzice poznali ów świat, włos zjeżyłby się im na głowie. Tymczasem jednak macie wolną rękę i faktycznie jesteście często bezkrytycznymi odbiorcami treści zawartych w sieci. Drodzy studenci! Wy również chłonni na wiedzę, ciekawi nowości, chętnie posiedzicie przed komputerem. Ale tak naprawdę, jeśli potrzebujecie fachowej wiedzy konkretnie was interesującej, to najszybciej zdobędziecie ją w uczelnianej bibliotece. Nie wdawajmy się tutaj w akademicką dyskusję, że wystarczy jedno kliknięcie, a w ciągu sekundy książki ze wszystkich bibliotek świata ściągniecie do swojego komputera. Po pierwsze, nie będzie to jedno, a dziesiątki, a może setki kliknięć. Czas „ściągania” interesujących pozycji to nie sekundy, ale wiele godzin spędzonych bezproduktywnie przed monitorem. Efekt? Raz zaintryguje Was chat, innym razem śmieszna strona polecona przez kolegę. Drogie koleżanki i koledzy po trzydziestce. Życie jest życiem, dziecko trzeba odebrać z przedszkola, pomalować pokój, porozmawiać ze współmałżonkiem, na nic nie ma czasu. Z obowiązku odbieracie i nadajecie e-maile i wiecie, że w tym Internecie jest wiele ciekawych rzeczy. Obiecujecie sobie solennie, że „następnym razem”, gdy będzie więcej czasu, to z pewnością dłużej posiedzicie. A zresztą kolega zza biurka oddał się ostatnio surfoWWWaniu w czasie pracy i dostał ostrą reprymendę od szefa. Według szefa, marnował czas. Kolega znajomego został w ogóle zwolniony, gdyż ciągle siedział w sieci - podobno się od niej uzależnił. Czy warto się więc narażać? Sami będąc pełni uznania dla Internetu, po prostu nie macie na niego czasu. Szanowni Państwo w wieku lat pięćdziesiąt i więcej. W życiu waszym atutem nie jest już znajomość nowinek światowych, najnowszych trendów. Macie coś o wiele ważniejszego: doświadczenie życiowe. Czy siądziecie do komputera albo podłączycie się do sieci? Tak! Syn lub wnuk wszystko dokładnie podłączy i zabawa będzie doskonała. Może powiecie o tym nawet znajomym! Ale tych kilka razy wystarczy, i tak mieliście po godzinie zmęczone oczy, a palce tak jakby troszkę nie mogły trafiać w klawiaturę. Treści zawarte w Internecie może i są ciekawe, wy ich jednak po prostu nie widzicie. Szybko znajdziemy tylko swoje Poszukiwanie informacji mają nam ułatwić tzw. wyszukiwarki. Wyszukiwarka jest w stanie znaleźć kilkanaście milionów stron WWW. Każda z nich zawiera od kilku do kilkuset stron tekstów, utworów muzycznych, zdjęć, czy filmów. Każdy właściciel stron WWW pragnąc rozszerzyć grono odwiedzających gości, tworzy dodatkowe kierunkowskazy w postaci słów kluczowych. Rezultatem poszukiwań są setki tysięcy skojarzeń, których przejrzeć się po prostu nie jest w stanie. Ilość informacji w sieci zaczyna być po prostu niepoliczalna. Jak więc wygląda wyszukiwanie stron WWW? Po pierwsze jest żmudne i czasochłonne. Owszem, znajdujemy przy okazji poszukiwań masę ciekawych informacji. Te jednak, na których nam zależy, jakby nas omijały. Jest jeden pewnik: najszybciej znajdujemy te informacje, które sami zamieściliśmy. Chociaż szybkość przekazu on line nie znajduje odpowiedników szybkości w historii ludzkości, to szybkość wymagana, aby efektywnie przedstawiać rozbudowane treści typu obrazy graficzne czy muzyczne, musi być dziesiątki razy większa niż obecnie. W przełożeniu na ramy czasowe oznacza to z pewnością kilka ładnych lat. A może po drodze okaże się, że np. rozwój interaktywnej telewizji cyfrowej będzie tak silny, że poczciwy dziadziuś Internet będzie przedstawiany w cyber-muzeach jako medium, od którego kiedyś w XX wieku zaczęła się rewolucja komunikacyjna? Dostęp do informacji zawartej w sieci mają wszyscy. Pytam więc: ileż jest warta informacja, którą mają wszyscy? Czym jest dzisiaj informacja aktualna? Doskonałym przykładem zindywidualizowanej informacji może być ta usłyszana w czasie konferencji, targów, gdzie uczestnik zapoznający się wypowiedziami autorytetów z danej branży wchodzi w posiadanie informacji - poglądów, które właśnie się tworzą. In statu nascendi, jak mawiają chemicy, „poznawać w czasie tworzenia” doskonale odzwierciedla i tu istotę pojęcia aktualna informacja. Nim owe informacje skrystalizują się, zostaną opisane, przekazane do druku lub znajdą się na stronach WWW, minie z pewnością wiele miesięcy. W rozwiniętej gospodarce kilka miesięcy to cała epoka. Właśnie ów czas wyprzedzenia w posiadaniu owej informacji stanowi atut do wykorzystania w grze rynkowej. A może reklama? Koszt reklamy w Internecie, jak głoszą piewcy tego nośnika, jest tak niski, że może go sobie zafundować każdy. Zarówno więc megakoncern, jak i zapalony grafik może stworzyć stronę, gdzie powie: „jestem największy”. I komu tu ufać? No tak, już słyszę głosy: aby być zauważonym na stronach WWW, należy reklamować się ze swoimi stronami szeroko: w broszurach wysyłanych pocztą, o stronie winni informować przedstawiciele pracujący w terenie, prezentować stronę w czasie targów lub konferencji firmowych, na billboardach, w prasie fachowej... No tak, ale w takim razie, o co tyle hałasu? Czy nie wracamy do reklamy, tak zwanej tradycyjnej, czyli do źródeł? A tak na marginesie reklamy... Dużo się słyszy o wielkich pieniądzach, które mają się pojawić w związku z reklamą w Internecie. Jakże znamiennym jest fakt, że moment ich nadejścia nieustannie przesuwa się o rok, góra dwa lata. Powody wydają się stosunkowo łatwo zrozumiałe. Po pierwsze, liczba użytkowników Internetu, jak i zaufanie do niego, przejawiające się konkretnymi zakupami, nie nadąża za oczekiwaniami jego dostawców. A że tym ostatnim może stać się za niewielkie fundusze praktycznie każdy, więc owe generowane zyski dzielone są między tysiące podmiotów. Największy sklep internetowy świata AMAZON kolejny rok przynosi straty, potężne portale nie mogąc się same dłużej finansować poddają się fuzji z innymi podmiotami komercyjnymi, a wartości spółek internetowych wyraźnie tracą na cenie. Czyżby wszystkie te przesłanki miały o kolejny rok lub dwa przesunąć czas nadejścia owych dużych pieniędzy w Internecie? Internet lekiem na wszystko Są osoby skłonne nabyć towar po zapoznaniu się z nim w katalogu, inni muszą ów wyrób dotknąć, porozmawiać o jego cechach ze sprzedawcą, jeszcze innym wystarczy obejrzenie reklamówki w telewizji lub wejście na strony WWW. Tak jak każdy człowiek jest inny, tak inny jest produkt czy kanały jego dystrybucji. O ile kino nie wyparło książki, telewizja — radia, a video - telewizji, tak mało prawdopodobnym się wydaje wyparcie wszystkich wcześniejszych nośników przez Internet. Internet niewątpliwie wpłynął na otaczający nas świat. Obecnie nieco po omacku jesteśmy w fazie poszukiwań, gdzie jest jego miejsce w otaczającym świecie. Istotnie Internet będzie niezwykle istotnym medium XXI wieku, będzie jednak dalej jednym z wielu mediów! I chociaż jest to medium nowe, wcale nie musi oznaczać, że jest to medium najefektywniejsze. Świat 17-calowy Dane nam zostały zmysły: wzrok, słuch, węch, dotyk, smak. Wszystkie zmysły tworzą harmonijne instrumentarium komunikacji międzyludzkiej. Bogactwo form oddziaływania sprzyja lepszemu poznaniu podmiotów i stanowi doskonałe uzupełnienie komunikacji werbalnej. Przy całej swojej nowoczesności, Internet zawęża nas do wzroku i to na powierzchni 17 cali, i w niewielkim zakresie słuchu. Gdzież cała pozostała paleta doznań? *** Od spotkania z owym młodym człowiekiem ze wstępu minęło kilka lat. I podobnie jak wówczas, w dalszym ciągu spotykamy się przy porannej kawie, rozmawiamy przez telefon, czytamy prasę, przesyłamy listy, a ostatnio nawet kupiliśmy nowy fax. Niniejszy tekst natomiast, Drogi Czytelniku, mimo że od dłuższego czasu był dostępny miliardom ludzi przez 24 godziny na dobę w Internecie (www.extendvision.com.pl), do Ciebie dotarł za pośrednictwem owego starego, niemodnego, aczkolwiek bardzo skutecznego medium, jakim jest prasa. I to nie za rok lub za dwa lata, ale dzisiaj! Autor koordynuje projekty konferencyjne i targowe w firmie Extend Vision Systemy Wystawiennicze opr. MK/PO |