Profesjonalna strona internetowa, szczytny cel, jasne zasady i szczera obietnica modlitwy - takie są warunki powodzenia akcji pomocowych dla klasztorów. Nie trzeba reklamy, wystarczy poczta pantoflowa
Profesjonalna strona internetowa, szczytny cel, jasne zasady i szczera obietnica modlitwy - takie są warunki powodzenia akcji pomocowych dla klasztorów. Nie trzeba reklamy, wystarczy poczta pantoflowa.
Dawniej zakony mogły liczyć na bogatych fundatorów. Dzięki ich wsparciu budowano nowe kościoły i klasztory. Dziś wielkie rzeczy powstają dzięki niewielkim ofiarom życzliwych osób. Wśród wspomagających rzadko można spotkać bogatych biznesmenów. Dobrodziejami są najczęściej zwykli ludzie, którzy dzielą się tym, co mają. Dzięki ich wpłatom możliwe stają się remonty przyklasztornych kościołów, budynków zakonnych i domów pielgrzyma. Odpłatą jest natomiast wdzięczność i pamięć modlitewna.
Jedną z pierwszych akcji pomocowych dla klasztorów kontemplacyjnych był „Różaniec Assistnace”. O wsparcie ludzi dobrej woli odważyły się poprosić karmelitanki bose z Gniezna, które ucierpiały w wyniku powodzi w 2010 r. Mniszki założyły specjalną stronę internetową. Na www.rozaniecassistance.pl napisały, że potrzebują kolektorów deszczowych, które zapobiegałyby ponownemu zalewaniu klasztoru, nowych drzwi wejściowych i pieców gazowych mających przynieść oszczędności w rachunkach za ogrzewanie. Planowały też zabezpieczyć swój dom przed wilgocią i wyposażyć nowe pracownie krawieckie. Wyliczyły, że na ten cel potrzebują 170 tys. zł. Do dziś udało się zrobić wszystko, oprócz drenażu. Koszty przewyższyły planowaną sumę, jednak nie był to problem...
Kiedy udało się zebrać wystarczającą ilość pieniędzy, internauci zaproponowali karmelitankom, iż będą je wspierać regularnie! Aby przekonać się o ofiarności darczyńców, wystarczy wejść na stronę akcji. Mniszki systematycznie umieszczają na niej imiona i nazwiska ofiarodawców oraz wielkość datków. Poprzez sieć informują też o tym, co już udało się zrobić i na co wydały otrzymane pieniądze. Wszystko dokumentują fotograficznie. Swoją wdzięczność karmelitanki wyrażają poprzez modlitwę, przesyłane różańce i pełne radości listy.
Głośnym echem odbiła się także akcja jarosławskich benedyktynek. Siostry prosiły o wsparcie za pomocą strony internetowej www.zrob1malykrok.pl. Dzięki pozyskanym środkom podczas pierwszego etapu prac wykonano gruntowny remont klasztoru i jego infrastruktury technicznej. Kolejna część modernizacyjnych zadań dotyczyła budynku gościnnego. Każdy z etapów kosztował ponad 400 tys. zł. Trzeci etap to adaptacja poddasza na pokoje - wszystko po to, by zwiększyć bazę noclegową dla przybywających gości, pielgrzymów i turystów. Na realizację tej części prac siostry potrzebują kolejnych 250 tys. zł. Akcja jest kontynuowana - wszystko po to, by benedyktynki mogły spłacić należności za już wykonane prace. Darczyńców nie proszą o wielkie kwoty. Zachęcają, by każdy, kto może, ofiarował im jedynie 30 zł.
Benedyktynki powróciły do Jarosławia w 1991 r., po 210 latach nieobecności, wskutek kasaty klasztoru przez austriackie władze. Ich obiekt znajdował się w opłakanym stanie. Sześcioosobowa wspólnota zakonna nie mogła podołać kosztom remontu. Unijne środki, które udało się zdobyć, nie wystarczały na sfinansowanie ogromnego przedsięwzięcia. Jak mówi s. Barbara Dendor OSB, przeorysza klasztoru, akcja od samego początku cieszy się ogromnym zainteresowaniem. Pomoc, jaką otrzymały od ludzi dobrej woli, przeszła najśmielsze oczekiwania sióstr.
- Życzliwość ludzka nie zna granic. Akcja ukazała, ile dobra drzemie w naszym społeczeństwie i w sercach, ile jest w ludziach solidarności. Doświadczyłyśmy, że człowiek, na miarę swoich możliwości, jest w stanie podzielić się wdowim groszem. Ze strony ofiarodawców płynie do nas rzeka serdecznych słów wsparcia, zachęty, wyrazów wdzięczności za modlitwę i próśb o nią - wyznaje benedyktynka.
W dowód wdzięczności siostry wysyłają każdemu darczyńcy podziękowanie wraz z błogosławieństwem Ojca Świętego i medalikiem św. Benedykta - ich założyciela. Zapraszają też do benedyktyńskiego klasztoru na modlitwę i wypoczynek.
- Zniszczeń z tylu lat nie da się naprawić w krótkim czasie. Obecnie rozpoczęłyśmy remont kolejnego budynku dla gości, którego koszty wahają się w granicach 700 tys. zł. Przed nami także modernizacja byłego budynku kapelanii, który jest w bardzo złym stanie i wymaga podjęcia natychmiastowych kroków. Ten obiekt, już po remoncie, chcemy zaadaptować na katolickie przedszkole. Cała inwestycja wiąże się z cztery razy większymi kosztami niż remont domu gościnnego. Bez pomocy darczyńców i ludzi dobrej woli nie bylibyśmy w stanie podjąć się tak wielkiego zadania. Znów liczymy na pomoc i otwarte serca - podkreśla s. Barbara.
Z Jarosławia przenieśmy się do Krakowa. Tu trwa akcja utworzenia domu dla studentek. O wsparcie proszą siostry ze Zgromadzenia Służebnic Najświętszego Serca Jezusowego, które od kilkudziesięciu lat prowadzą akademicką bursę. Obecnie mieszka w niej 75 dziewcząt. W większości są to studentki pierwszego roku. Siostry oferują im nie tylko pomoc mieszkaniową, ale też naukową, moralną i religijną. Robią wszystko, by ich wychowanki w przyszłości były dobrymi żonami, matkami, katoliczkami i Polkami.
Bursa mieści się w dawnym biurowcu i wymaga kapitalnego remontu. Trzeba naprawić przeciekający dach, odnowić pokoje i wymienić kanalizację. Siostry chcą, by ich studentki mieszkały w budynku o wysokim standardzie, z łazienkami, aneksami kuchennymi i łatwym dostępem do internetu. Obecne, niełatwe, warunki mieszkaniowe rekompensuje ciepła atmosfera, jaką stwarzają sercanki. Koszt budowy domu, bo tak siostry nazywają swoją inicjatywę, wynosi prawie 4 mln zł. Wszystkich, którym na sercu leży dobro studentek, proszą o przynajmniej 35 zł. W zamian obiecują modlitwę i breloczek z czterema kolorowymi sercami w kształcie koniczynki. Aby zdobyć potrzebne środki, na początku przyszłego roku organizują aukcję przedmiotów podarowanych przez duchownych, artystów i innych życzliwych ofiarodawców. O szczegółach akcji można dowiedzieć się na stronie www.123456serc.pl. Nazwa adresu nie jest przypadkowa. Umieszczony w niej rząd cyfr wskazuje na liczbę poszukiwanych osób, które mogłyby wpłacić najmniejszą sugerowaną kwotę. Na dziś potrzeba jeszcze ponad 119 tys. szczodrych serc.
Akcje pomocowe dla klasztorów cieszą się sporym zainteresowaniem. Trudno nie nazwać tego fenomenem! Ludzie dzielą się swoim groszem z klasztorami być może dlatego, że potrzebują modlitwy i wierzą, iż dzięki swojej pomocy pozostaną w pamięci ludzi, którzy są blisko Boga. Dziś każdy może być fundatorem. Nie trzeba do tego grubego portfela, ale otwartego serca...
AGNIESZKA WAWRYNIUK
Echo Katolickie 36/2012
opr. ab/ab