Afryka cierpi

Dwie wystawy na temat Afryki

Dwóch fotografów i dwie wizje przedstawiania rzeczywistości ukazują wystawy zaprezentowane w Yours Gallery w Warszawie. Obie dotyczą Afryki. Pierwsza jest być może zbyt teatralna i estetyzująca, druga - wstrząsająca i do głębi poruszająca. Nie jest to propozycja dla kogoś, kto chce przyjemnie spędzić popołudnie.

Bohaterem jest Afryka: cierpiąca, porzucona i niechciana. Na pierwszym piętrze ekskluzywnej galerii, mieszczącej się przy Krakowskim Przedmieściu, obejrzymy fotografie Rogera Ballena, które o Afryce niewiele nam powiedzą. Nie są to bowiem zdjęcia dokumentujące. Zobaczymy upozowane sceny z rekwizytami, przypominające teatralne dekoracje, gdzie człowiek jest tylko jednym z elementów. Mimo to odczujemy zapewne niepokój i zagubienie, bo człowiek na tych zdjęciach jest smutny. Na drugim piętrze zgromadzono fotografie innego artysty, Jose Cendona. Tutaj doświadczymy skrajnych emocji, a prezentowane zdjęcia nie pozostawią nas obojętnymi. Media przyzwyczaiły nas do typowych afrykańskich tematów: głodu, AIDS i plemiennych rzezi lub egzotycznych podróży. Afryka w Yours Gallery jest inna, to Afryka nieznana: pustego domu, samotności i lęku.

Człowiek samotny

Roger Ballen jest nowojorczykiem, ale od trzydziestu lat mieszka w Afryce Południowej. Początkowo zajmował się fotografią dokumentalną, którą jednak wkrótce zaczął odrealniać. Na wystawę w Yours Gallery składa się wybór zdjęć z dwóch ostatnich cykli: „Outland" i „Shadow Chamber". Ballen dokumentował życie małych, zagubionych wiosek w południowej Afryce, fotografował ich mieszkańców - zarówno czarnych, jak i białych - których łączyła bieda. Pozowane portrety ludzi, ukazane na tle brudnych ścian i zagraconych wnętrz ich domów, robią przygnębiające wrażenie. Nic ani nikt nie jest tu ładny. Czarno-biała stylistyka potęguje uczucie melancholii i smutku. Estetyka wzięła jednak górę: wśród fotografii z cyklu „Shadow Chamber" znajdziemy wiele niemal abstrakcyjnych obrazów. Ludzie, przedmioty, zwierzęta zamknięci są w podejrzanych wnętrzach, niczym w więzieniu. Człowiek jest całkowicie anonimowy, wrzucony w dziwną, zamkniętą przestrzeń - brudną i nieprzyjazną. „Ludzie i zwierzęta na fotografiach Ballena robią wrażenie odizolowanych, zagubionych, odseparowanych od reszty świata i jednocześnie całkowicie dla niego nieistotnych. Przedstawiające ich zdjęcia są surrealnym i intrygującym studium psychologicznym. Ostatnie prace artysty odsłaniają zupełnie nowe oblicze fotografii - są tak bliskie malarstwa i rzeźby, że trudno na pierwszy rzut oka skojarzyć je z fotografią" - piszą o tej wystawie organizatorzy.

Afryka cierpi

Afryka cierpi

Strach w Afryce

Z obrazem człowieka, nieważnym dla świata i przez niego odrzuconym, zetkniemy się na drugim piętrze galerii. Tu nie zobaczymy człowieka anonimowego, spotkamy człowieka konkretnego i dlatego te fotografie wyryją się w naszej pamięci i będą nas ranić.

Jose Cendon również mieszka w Afryce. To jego wybór. Ten 33-letni Hiszpan jest dziennikarzem i fotografem. Jako korespondent agencji AFP pracował dwa lata w rejonie Wielkich Jezior Afrykańskich, mieszkał wówczas w Rwandzie. Zetknął się wtedy z belgijską katolicką organizacją „Brothers of The Charity" (Bracia Miłosierdzia), która jako jedyna prowadzi na tamtych terenach szpitale psychiatryczne. Trudno sobie wyobrazić, ale nikogo nie obchodzi zdrowie psychiczne ludzi przez lata narażonych na przeżywanie skrajnych emocji i ekstremalnych doświadczeń. Dziś, kiedy w cywilizowanym świecie do ofiar wypadków i agresji wysyłani są specjalnie przeszkoleni psycholodzy, na świecie istnieją miejsca, gdzie pomocy psychologicznej w ogóle nie ma. Mieszkańcy Rwandy, Konga i Burundi widzieli wiele koszmarów, doświadczyli ogromnych cierpień, ale temat ich kondycji psychicznej nie jest w ogóle poruszany. W Demokratycznej Republice Konga zginęły trzy miliony ludzi w ciągu pięciu lat. Na tych terenach konflikt nie wygasł i szacuje się, że wciąż ginie 38 tysięcy osób miesięcznie. W 1994 roku w Rwandzie w masakrach ginęło 8 tysięcy ludzi dziennie! Od 1993 roku trwa wojna domowa w Burundi, która pochłonęła 300 tysięcy ofiar. Jose Cendon trafił do trzech szpitali psychiatrycznych prowadzonych przez katolickich braci w tych trzech krajach. Są to jedyne tego typu placówki na tym obszarze! „Nigdy nie mogłem zrozumieć, dlaczego na obszarach, na których ginie tak wielu ludzi, dochodzi do tak wielu tragedii, prawie nikogo nie obchodzi zdrowie psychiczne tych, którzy pozostają przy życiu". Na szczęście istnieje „Brothers of The Charity".

Uderzyć obrazem

„Brothers of The Charity" obchodzi w tym roku 200 lat działalności. Organizację założył ojciec Peter Joseph Triest w 1807 roku. Od początku charyzmatem wspólnoty była opieka nad niechcianymi i odrzuconymi: początkowo byli to ludzie starzy. Bracia budowali szkoły dla dzieci głuchoniemych, pracowali w szpitalach, prowadzili domy opieki. Szybko też zajęli się ludźmi upośledzonymi fizycznie i umysłowo, szczególnie chorymi psychicznie, odczytując to jako swój główny charyzmat. Są pionierami na polu opieki nad chorymi psychicznie, w wielu krajach prowadzą jedyne tam szpitale psychiatryczne. Tak jest właśnie w Rwandzie, Burundi i Kongu. Na tę działalność nie dostają ani grosza. Pracują w warunkach, które trudno sobie Europejczykowi wyobrazić. Jose Cendon spotkał w tych szpitalach byłych żołnierzy i powstańców oraz ich ofiary: kobiety i dzieci. „Media zbyt mało interesują się cierpieniem, jakie jest obecne dziś w centralnej Afry ce - czytam w jednym z artykułów napisanych przez braci pracujących w Afryce. - Świat zdaje się ignorować fakt, że niewinni ludzie umierają tu każdego dnia w beznadziejnej walce pomiędzy armią i powstańcami". Cendon swoimi fotografiami sprawia, że nie będziemy obojętni: przerażający lęk w oczach chorych mówi o wojnie wszystko. „Starałem się pokazać cierpienie pacjentów w sposób jak najbardziej osobisty. Chciałem uderzyć w ludzi, którzy patrzą na moje zdjęcia".

Afryka cierpi

 

Roger Ballen „Outland", „Shadow Chamber" do 31.10.

Jose Cendon „Strach w Krainie Wielkich Jezior" do 16.10. Yours Gallery, Warszawa

„Zapach w szpitalach psychiatrycznych jest przejmujący, przykleja się do ubrań, przenika przez skórę, wnika w twoje wnętrze. Ten zapach jest mieszanką kału i strachu i nie można go po prostu z siebie zmyć. Jeśli na dodatek jest to zapach szpitala psychiatrycznego z regionu Wielkich Jezior Afrykańskich, to jest on jeszcze gorszy, spotęgowany pełnymi brutalności i okrucieństw historiami wyzierającymi przez zaślinione usta i nieprzytomne oczy swoich bohaterów, W tej części świata wojna rzadko kiedy oznacza linię frontu okupowaną przez dwie wrogie armie. Dużo częściej rozgrywa się między uzbrojonymi grupami napastników, którzy prześcigają siew okrucieństwach wobec ludności cywilnej.

(...) Robiąc zdjęcia, postanowiłem nie opowiadać historii w tradycyjny sposób. Chciałem sfotografować szaleństwo, ból i lęk czające się w oczach szpitalnych pensjonariuszy, aby oddać niewyobrażalne cierpienie, jakie dotknęło ten kawałek świata.

Mówiąc szczerze, naprawdę chciałem uderzyć, wstrząsnąć ludźmi, którzy będą oglądać moje zdjęcia. To wstyd, że nikogo na świecie nie obchodzi to, co się tam dzieje.

Muszę jednak dodać, że obok robienia zdjęć, spędziłem z pacjentami poszczególnych szpitali naprawdę mity czas. Wielu z nich to sympatyczni i przyjacielscy ludzie, z niektórymi można po prostu porozmawiać. Związałem się z nimi, najbardziej w Bukavu, gdzie spędziłem 17 dni, bywając w szpitalu codziennie".

Jose Cendon

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama