Rozmowa z abp. Johnem Foleyem o Kościele i jego stosunku do massmediów (rozdział 14)
Tłumaczenie Monika Rodkiewicz
Wydawnictwo "M" Kraków 2002
Tytuł oryginału: Gott im globalen Dorf
© Copyright by Sankt Ulrich Verlag GmbH, Augsburg
© Copyright for the Polish edition by Wydawnictwo "M", Kraków 2002
ISBN 83-7221-349-6
Wydawnictwo "M"
ul. Zamkowa 4/4, 30-301 Kraków
tel./fax (012) 269-34-62, 269-32-74, 269-32-77
http://www.wydm.pl
e-mail: wydm@wydm.pl
Jak można przekazywać informacje
Jeżeli komunikacja jest głównym zadaniem na drodze do jedności i w procesie głoszenia Ewangelii, to dlaczego w kościelnej działalności prasowej czy public relations świadomość komunikacji ofensywnej jest często tak niska? Ludzie mówią: okay, my mamy dobre wiadomości, mamy Ewangelię. Mimo to wydaje się, że ludzie nie są świadomi wagi informacji, które mają przekazywać.
Przez całe życie mi to przeszkadzało. Nie wiem, dlaczego katolicy mają takie zahamowania, żeby dzielić się swoją wiarą z innymi. Dam panu konkretny przykład tego, jak to może funkcjonować. Kiedy jako nowo wyświęcony ksiądz przyszedłem do pracy na jedną z parafii, zauważyłem, że co roku jest w niej duży ruch, jedni się wyprowadzają, inni sprowadzają. I pomyślałem sobie, że wielu ludzi, którzy się tu sprowadzili, uznałoby za sympatyczny gest, gdyby ktoś ich tu powitał, niezależnie od tego, czy byliby to katolicy, niekatolicy, czy jeszcze inni. Udałem się więc do miejscowego handlarza piwa...
Handlarza piwa?
Tak, on miał - od handlarza adresów - listę z nowymi telefonami w okolicy. Dostałem ją od niego i przejrzałem, - wyszukując wszystkich tych ludzi, którzy mieszkali na terenie parafii. Potem przygotowaliśmy przesyłki z pozdrowieniami od proboszcza i informacjami o miejscowości i parafii. Następnie wysłaliśmy grupy, które odwiedziły wszystkich nowych mieszkańców, powitały ich w naszej miejscowości i parafii i przekazały małą paczuszkę. Odwiedzający pytali: "Czy jesteście katolikami?" I jeżeli ludzie odpowiadali, że nie, wtedy dostawali broszurkę o Kościele chrześcijańskim i zaproszenie: "Proszę nas kiedyś odwiedzić". Odwiedzający nie wchodzili do mieszkań, bo nie trzeba przekraczać progu, narzucać się. Chodzi o to, żeby kogoś powitać i zaprosić.
Jaki był rezultat tej kampanii?
W jednym tylko roku czterdzieści z tych osób przeszło na religię katolicką, czterdzieści! I nigdy nie zostaliśmy odrzuceni. To był rok 1962 i 1963. Ale niedawno w Filadelfii odbył się weekend pojednania dla niepraktykujących katolików, na którym grupy odwiedzające wszystkie zameldowane w okolicy rodziny katolickie i przekazujące im broszurki o spowiedzi, teraz rozdawały broszury o sakramentach świętych. Były zapowiedzi w radiu, była reklama tego spotkania w gazecie. Centralnie położone kościoły w diecezji specjalnie wyznaczyły licznych księży, którzy siedzieli tam w konfesjonałach i słuchali spowiedzi od 16.00 do 22.00 w piątek wieczorem, i od 10.00 do 16.00 w sobotę po południu. 100 tysięcy ludzi z archidiecezji przyszło do spowiedzi. 100 tysięcy.
Zdumiewające. W archidiecezji Księdza Arcybiskupa, Filadelfii?
Tak, ale to jest możliwe wszędzie. To są informacje podane przez media i daleko sięgający kontakt osobisty, i materiał drukowany, i kombinacja tego wszystkiego. Tam była strategia i plan, który to wszystko uwzględnił. Nie, nie twierdzę, że wszystko zależy od planu, bo potrzeba też działania Ducha Św. Ludzie muszą być poruszeni przez Ducha Świętego tak, żeby odpowiedzieli. Ale zaproszeni muszą zostać przez ludzkie narzędzia komunikacji.
Trudno mi sobie wyobrazić takie spotkanie w niemieckich parafiach czy diecezjach, ponieważ przypuszczam, że ludzie zachowują rezerwę. Nie wychodzą, żeby dzielić się swym doświadczeniem wiary.
Tak jest też i w Stanach Zjednoczonych. Trzeba tę powściągliwość przełamać. Działaniem, które - jak wykazuje praktyka - przynosi sukcesy, jest sprawdzenie przynależności religijnej. Współpracując z innymi chrześcijańskimi wspólnotami religijnymi, odwiedza się ludzi, pyta ich, do jakiej religii należą i rozdaje listę kościołów w okolicy. W taki sposób nie narazimy się na podejrzenie, że werbujemy na obcym terytorium, a dowiadujemy się o istnieniu katolików, o których wcześniej nic nie wiedzieliśmy.
Czyli po prostu: czynić dobro i mówić o tym, to główne zadanie odpowiedzialnych za public relations. To było także zadaniem apostołów.
Co nie zawsze oznacza, że przez to będziemy lubiani. Ludzie mogą odrzucić, to co mówimy, tak jak zrobili to w przypadku Jezusa i apostołów. Zostali oni męczennikami. Ale męczennik oznacza świadka, świadka wiary. Musimy być więc świadkami wiary.
Co to oznacza dla "komunikatorów" w XXI wieku?
Słowo "komunikacja" oznacza "akt bycia z..." Media próbują nawiązać kontakt z publicznością i tworzyć z nią - jedność, tak aby ich przekaz był skuteczniej i chętniej odbierany. A przede wszystkim komunikujemy się przez to, kim jesteśmy.
Chce Ksiądz Arcybiskup przez to powiedzieć, że jeżeli dziennikarze swoim życiem potwierdzają to, co mówią, ich przekaz jest bardziej wiarygodny?
Jeżeli zachodzi różnica między tym, co dziennikarz przekazuje, a tym, jak żyje, jego wiarygodność zostaje zburzona. Przekaz dziennikarzy, i to nie tylko katolickich, musi zgadzać się z ich życiem, w przeciwnym razie nikt im nie uwierzy, a niektóre jednostki w społeczeństwie mogą stać się cyniczne i rozczarowane. Nie tylko przekaz musi być prawdziwy, ale i nadawcy komunikatu sami muszą być prawdziwie dobrzy w życiu.
opr. mg/mg
Copyright © by Wydawnictwo "m"