Erem Wyspy Wigierskiej

W mazurskiej pustelni, duchowej spuściznie kamedułów, można szukać odnowy serca, natchnienia i wyciszenia. Co jeszcze zaoferować mogą Wigry?

Duchowa spuścizna kamedułów, którzy mówili „pozostaw świat za sobą i zapomnij o nim”, obecność Maryi, której nawet królowie zawierzali wszystko i przepiękna, urzekająca natura to wystarczające motywy, aby w Wigrach szukać odnowy serca.

Kiedy w redakcji zabieramy się za jakiś cykl artykułów związanych z różnymi miejscami w Polsce, wszyscy wiedzą, że najdalej położony geograficznie rejon przypada w udziale właśnie mnie. I wszyscy są zadowoleni: koleżanki z redakcji, bo nie muszą wybierać się w szczególnie dalekie podróże, a najbardziej ja, bo moja cygańska dusza wreszcie może poczuć trochę swobody i radości podróży. Dla mnie zresztą już sama podróż staje się pewną pustynią, a jak wiecie, w tym Wielkim Poście, zabieramy Was właśnie na pustynię, a konkretnie do pustelni.

Od hulanki do pustelni

Jadąc do Wigier, do pokamedulskiego klasztoru odległego o ponad 500 km od Kalisza, rozmyślam sobie po drodze o różnych sprawach. Myślę o księdzu Jacku Stefańskim, który ma być moim przewodnikiem, ponieważ od kilku lat jest właśnie w Wigrach, w diecezji ełckiej, a przecież jeszcze tak niedawno był naszym kaliskim księdzem. I komu to przeszkadzało, można by zapytać, ale jako człowiek wiary ufam, że nie o przeszkadzanie chodzi, ale o niezbadane ścieżki Boże. Z drugiej strony, nie mielibyśmy naszego człowieka w tak cudownym miejscu.

Potem sobie sporo myślałem o św. Romualdzie, a nawet trochę szerzej, czyli o wszystkich tych Świętych, którzy mają w biografii „etap błędów i wypaczeń”, albo mówiąc dosadniej hulaszczy okres życia i zastanawiam się, czy ja jednak aby nie byłem za spokojny i dlatego nie mam takich odbić w górę, w świętość? Bo i św. Franciszek, i św. Ignacy, ba, nawet św. Augustyn! I jak się okazuje również św. Romuald, założyciel kamedułów. Przyszedł na świat w 951 roku w Rawennie. Rodzice z książęcego rodu Honesti, zapewnili mu wykształcenie w sztuce rycerskiej i obyciu towarzyskim, za co on się odwdzięczył, a jakże, życiem hulaszczym i pełnym uciech. Dopiero tragiczne wydarzenie, w którym Romuald sekundował swemu porywczemu ojcu w pojedynku o majątek z własnym jego bratem, który zakończył się śmiercią tego ostatniego, wstrząsnęło nim na tyle, że postanowił odpokutować grzechy ojca.

Wstąpił do zakonu benedyktynów, ale zapragnął życia pustelniczego. Po różnych próbach, również zagranicznych, wrócił ostatecznie do Włoch i w 1012 roku w Camaldoli założył nowy zakon pustelniczy kamedułów odznaczający się wyjątkowo surową regułą. Wszyscy mnisi mieszkali w odosobnionych celach, praktykując bezwzględne milczenie i ustawiczne posty. Zmarł 19 czerwca 1027 roku. Papież Klemens VIII rozszerzył jego kult w całym Kościele w roku 1582 przez kanonizację równoważną (czyli dekretem papieskim zezwalającym na kult osoby, która nie została kanonizowana poprzez zwyczajny proces).

W wieku XVI powstała nowa kongregacja kamedulska z Monte Corona, której cechą charakterystyczną było bardzo surowe życie wyłącznie w eremach, z wykluczeniem klasztorów i jakiejkolwiek działalności zewnętrznej. Później powstawały też inne kongregacje, ale obecnie pozostały dwie czynne. Jedna nosi nazwę Kongregacji Kamedułów Zakonu św. Benedykta, a druga to wspomniana Kongregacja Pustelników Kamedułów Góry Koronnej. Wspominam o tym, ponieważ klasztor, do którego zmierzam, należał do tej drugiej kongregacji, podobnie zresztą jak dwa nadal działające w Polsce eremy w Krakowie i Bieniszewie.

Eremita, a może rekluz?

Po niemal całodniowej podróży docieram do Wigier po osiemnastej i brat furtianin prowadzi mnie do pokoju, gdzie spędzę noc. Znajduje się on w tzw. Pracowni św. Romualda. Jest tam kaplica, a także dwa pokoje gościnne. Na dzień dobry (a właściwie na dobry wieczór) mogę więc nie tylko pomodlić się, ale też zapoznać z całą historią kamedułów pięknie przedstawioną na eleganckich szklanych tablicach. Z tą pracownią to bynajmniej nie był żart. Zaczyna mi się podobać to życie pustelnicze ;) Aż do tablicy, na której czytam:

Najdoskonalszą formą życia eremickiego jest rekluzja, czyli całkowite (czasowe lub wieczyste) zamknięcie się w celi oraz rezygnacja z wszelkich kontaktów z pozostałymi pustelnikami. Rekluz zostaje zwolniony z wszystkich zajęć i obowiązków na rzecz wspólnoty i może zajmować się tylko modlitwą i rozmyślaniem o Bogu. Pozostaje jednak posłuszny regule i przełożonemu. Tak ujmuje to Konstytucja Kongregacji Pustelników Kamedułów Góry Koronnej: „Eremita kamedulski wypróbowany przez dłuższy czas w posłuszeństwie... może się zdecydować na życie jeszcze doskonalsze i stać się w najściślejszym sensie eremitą, obierając życie rekluza. Faktycznie po wielu próbach, po osiągnięciu dojrzałego wieku (40-45 lat), po dojrzałym rozważeniu sprawy, pozwala się niektórym, którzy usilnie o to proszą, na zamknięcie się w celi, aby już więcej z niej nie wychodzić, aby mogli z większym spokojem oddawać się kontemplacji spraw niebiańskich. Rekluzem może być tylko pustelnik pełen cnoty, wielkiej pokory i ogromnej ludzkiej równowagi”. Rekluzja jest ideałem życia eremickiego.

Wiek już mam odpowiedni, ale z tą cnotą i wielką pokorą, a zwłaszcza z ogromną ludzką równowagą jest chyba znacznie gorzej. Z tymi myślami poszedłem na kolację, gdzie oprócz „naszego” księdza Jacka, poznałem też księdza proboszcza Jacka i księdza Tomasza. Nasze rozmowy pozostawiam oczywiście dla siebie ;) A potem do łóżka.

Kameduli na Wigrach

Kolejny dzień rozpoczynam Mszą Świętą, którą koncelebruję z „naszym” księdzem Jackiem, potem śniadanie, a następnie ruszamy w trasę po tym szczególnym miejscu, uświęconym obecnością kamedułów, ale nie tylko.

Pierwsza wzmianka o Wigrach została spisana już przez Jana Długosza, który wspomniał o pobycie na wyspie Wigry króla Władysława Jagiełły, który bawił tu na łowach w 1418 roku, monarcha miał się wówczas natknąć w lesie na pustelnię. Wiadomość o niej dotarła do Krakowa. Kameduli przybyli do Polski dwa wieki później (1603) i za zgodą króla osiedlili się w tym miejscu w 1668 roku i powstaje Erem Wyspy Wigierskiej - Eremus Insulae Vigrensis jak go nazywa przywilej z 6 stycznia 1667 roku. Fundatorem był król Jan II Kazimierz Waza, ten sam który 1 kwietnia 1656 złożył Śluby Lwowskie oddając Rzeczpospolitą pod opiekę Matki Bożej. Fundacja, podobnie jak wcześniejsze Śluby, miały wybłagać zakończenie klęsk trapiących Rzeczpospolitą przez cały okres jego panowania, klasztor był „dla uproszenia Boga, aby poprzez modły pobożnych zakonników raczył odwrócić trapiące kraj klęski i niepowodzenia”.

Kameduli sprowadzili włoskich architektów i specjalistów, zakładali wsie, osady, tworzyli cegielnie, młyny, huty szkła, tartaki, papiernie i inne zakłady. W sumie mieli 51 wsi, 11 folwarków, założyli miasto Suwałki na trwałe zapisując się w historię tego miejsca, nie tylko duchową. Po trzecim rozbiorze Rzeczypospolitej rząd pruski skonfiskował w 1796 roku dobra kamedulskie, pozostawiając zakonnikom jedynie tereny Półwyspu Wigierskiego, a w roku 1800 nastąpiła kasata klasztoru. Zakonników przeniesiono do warszawskich Bielan. Darujmy sobie pozostałą historię, co jest tu dzisiaj po 220 latach?

Oaza duchowa i spuścizna

- Pokamedulski klasztor w Wigrach dzisiaj jest oazą duchową — mówi ks. Jacek. - Miejsce to zostało uświęcone przede wszystkim przez kamedułów, którzy spędzili tutaj w sumie 132 lata, uświęcili tę ziemię swoją modlitwą, pracą, swoją wiedzą i to co pozostało pod względem dziedzictwa, to nie tylko dzieła materialne, ale przede wszystkim dzieło duchowe, które pozostawili za sobą. Próbujemy je dzisiaj ożywić zachęcając ludzi, którzy nas odwiedzają, aby się zapoznali z całą historią duchową kamedułów. Jednocześnie ta historia została ubogacona przez obecność św. Jana Pawła II, który spędził tu tylko trzy dni, ale było to dla niego przede wszystkim miejsce modlitwy. On swoją osobą też to miejsce uświęcił.

Jest to klasztor pokamedulski, to znaczy są tu jeszcze budynki, które przypominają nam czasy kamedulskie, są tzw. pustelnie, eremy, które można obejrzeć: kiedyś każdy taki erem, taka pustelnia, była prywatną świątynią jednego kameduły, pustelnika. Te budynki mają jednak nawiązać do czegoś co ciągle trwa, bo przyjeżdżając tutaj, każdy ma możliwość korzystania z pewnej oferty duchowej, którą udostępniamy, mianowicie rekolekcje dla różnych grup, kierownictwo duchowe indywidualne i grupowe, spotkania w ramach dzieła biblijnego, tzw. wtorki biblijne. Są to wykłady, które wiążą się z konkretnymi częściami Pisma Świętego, przyjeżdżają ludzie z całej okolicy, ale korzystają z nich też ci ludzie, którzy akurat w tym czasie przebywają tutaj jako nasi goście — tłumaczy ks. Jacek oprowadzając mnie po apartamencie papieskim w tak zwanej Kaplicy Kanclerskiej, obok miejsca gdzie nocowałem.

- Kiedy sobie uświadamiamy jakie osoby przebywały tutaj, czy to pustelnicy przez tyle lat, czy św. Jan Paweł II, kiedy przypomnimy sobie testament króla Jana Kazimierza, który pragnął, aby to miejsce było przede wszystkim oazą modlitwy za Polskę, to mamy jeszcze większą motywację, żeby tu przyjechać i coś z tego zaczerpnąć. Całe to dzieło nie spełniałoby oczekiwań króla Jana Kazimierza, gdyby stało się jedynie kolejną bazą noclegową. A tu nie o to chodzi, choć baza jest doskonała. Chodzi o to, aby to miejsce promieniowało pod względem duchowym, żeby ludzie przyjeżdżając tutaj mogli się umocnić duchowo, żeby rozważyć ważne dla siebie sprawy, ale połączyć to ze spowiedzią świętą, połączyć z uczestnictwem we Mszy Świętej, w nabożeństwach. Teraz mamy też odnowioną, piękną kaplicę, gdzie jest wystawiony Najświętszy Sakrament, codziennie od rana do wieczora. W tej kaplicy można już naprawdę się wyciszyć, zimą jest ona ogrzewana -  opowiada ks. Jacek kiedy odwiedzamy kaplicę adoracji, która została włączona do duchowego dzieła „Gwiazdy na Płaszczu Maryi Królowej Pokoju”, aby przez wspólną modlitwę za wstawiennictwem Matki Bożej wypraszać dar pokoju między narodami, w rodzinach, w sercach ludzkich. Taka sama kaplica jest również w Niepokalanowie.

Umocnić duchowość i maryjność

- Ale to wszystko wymaga jeszcze jednego wyjaśnienia — precyzuje ks. Jacek. - Mianowicie, kiedy ten klasztor powstał z inicjatywy króla Jana Kazimierza, tutaj z samego założenia miała królować Najświętsza Maryja Panna. Sam kościół jest pod wezwaniem Niepokalanego Poczęcia, i jest to o tyle niesamowite, że decyzja o takim wezwaniu została podjęta jeszcze zanim Kościół powszechny ogłosił formalnie dogmat o Niepokalanym Poczęciu NMP. Wiara w Niepokalane Poczęcie zawsze była w Kościele, ale dogmat ogłoszono dopiero w połowie XIX wieku. A tutaj już 100 lat wcześniej, kiedy kameduli stawiali tę piękną świątynię w Wigrach, chcieli, aby była ona pod tym wezwaniem. Z miłości do Matki Najświętszej. Więc kiedy dzisiaj ludzie tutaj przyjeżdżają, kiedy się modlą, mają okazję, aby zapoznać się z historią kamedułów, św. Jana Pawła II, to muszą to uczynić ze świadomością, że nad tym wszystkim czuwa Matka Najświętsza. I o to tutaj chodzi, aby człowiek, który tu przyjeżdża, był umocniony nie tylko w swojej wierze, ale i w maryjności.

Pięknym znakiem pod tym względem jest widok, który dosłownie rzuca się w oczy, kiedy wchodzi się do kościoła wigierskiego, mianowicie górna część starego ołtarza przedsoborowego jest w kształcie ogromnej litery „M”. Sami kameduli chcieli mieć przed oczami tę literę „M”, która uświadamia nam, jak Bóg wkracza w nasze życie, jak następuje tajemnica Wcielenia, jak rozwija się Kościół od samego początku, Matka Boża towarzyszy Apostołom w Dzień Pięćdziesiątnicy i jak ta obecność Matki Najświętszej w naszej katolickiej duchowości ma nas ciągle prowadzić do nawrócenia do Pana Boga, do uświęcenia. Ten wątek maryjny jest tutaj w Wigrach fundamentalny, a swoją pieczęć do tego przyłożył właśnie św. Jan Paweł II, w którego herbie jest też litera „M”, a więc jego obecność tutaj też pięknie się wpisuje w ten wymiar maryjny.

Ks. Jacek pozdrawia i zaprasza

Ks. Jacek ma oczywiście znacznie więcej do powiedzenia, ale nie możemy wszystkiego tutaj napisać. Tutaj trzeba po prostu przyjechać. Wiem, że daleko, ale naprawdę warto. Są pięknie odrestaurowane pokoje, które czekają na gości, każdy pokój ma swój temat misternie przedstawiony na ścianach i w gadżetach, są pokoje rodzinne. Są eremy odrestaurowane z funduszy unijnych, w których są wystawy tematyczne i wszystko oparte o najnowszą technologię (nawet światło włącza się przez panel dotykowy) — kameduli by się w tym dzisiaj nie połapali, ale świat idzie do przodu, są też zwykłe eremy, w których można się zatrzymać.

Można skorzystać z propozycji duchowych albo po prostu pobyć przez kilka dni ze sobą samym i z Panem Bogiem (wiem, ze sobą samym może być znacznie trudniej). O walorach otaczającej natury chyba nie muszę wspominać. Ja z wielkim żalem zabierałem się w drogę powrotną, a ks. Jacek rozpoczynał właśnie rekolekcje dla narzeczonych. Zapytałem go, co chce jeszcze powiedzieć do naszych czytelników.

- Ja do diecezji kaliskiej będę miał zawsze wielki sentyment, bo jest to ziemia, do której przybyłem jako imigrant ze Stanów Zjednoczonych. To jest ziemia, z której wywodzą się moi rodzice, to jest diecezja, z którą związałem się właściwie na stałe. Ale to Pan Bóg kieruje naszymi dziejami i moje potoczyły się tak, jak się potoczyły, jestem obecnie w Wigrach, ale zawsze diecezja kaliska jest mi bliska, ciągle czytam artykuły z „Opiekuna”, interesuję się wszystkim, co tam się dzieje, odwiedzają mnie ludzie z Kalisza i mam tam nadal rodzinę, zwłaszcza w Ostrowie Wielkopolskim. I jest mi zawsze niezmiernie miło, kiedy tu przyjeżdża jakaś grupa z Kalisza, czy to z kapłanem, czy indywidualnie i mogę ich tutaj powitać, oprowadzić, to jest jak spotkanie z rodziną, która się co jakiś czas pojawia mimo wielkiej odległości. Serdecznie wszystkich pozdrawiam i zapraszam.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama