Łaska sakramentu małżeństwa wymaga w sposób szczególny zaangażowania ludzkiej natury
Czas dla rodziny, wspólny odpoczynek, oderwanie się od pracy, codziennych obowiązków i rutyny – to świetna okazja, by uświadomić sobie, jak wielkim darem Bożym jest dla człowieka małżeństwo i rodzina.
Sakrament małżeństwa to nie tylko ślub kościelny, czyli półgodzinny, uroczysty i podniosły obrzęd przy ołtarzu, w którym uczestniczą przepięknie ubrani państwo młodzi, świadkowie, ksiądz i liczne grono rodziny, goście weselni, znajomi, nie licząc kamerzysty, fotografa czy specjalnie na ten moment zamówionej orkiestry. Ślub jest tylko początkiem małżeństwa, momentem zawiązania sakramentu, który od tej chwili trwa, obowiązuje i działa aż do końca życia.
Materią i tworzywem małżeństwa są osoby małżonków i ich wspólne życie. Uświęcone w małżeństwie jest więc właściwie wszystko: począwszy od współżycia, a skończywszy na wychowaniu dzieci, robieniu zakupów, rodzinnych wakacjach czy nawet – w pewnych okolicznościach – małżeńskich sprzeczkach. Niestety, zawężając w naszej świadomości działanie sakramentu małżeństwa tylko do obrzędu ślubu kościelnego, nie potrafimy wykorzystać ogromnego kapitału łaski, jaki daje do naszej dyspozycji Pan Bóg, by uświęcić i uszczęśliwić całe życie rodzinne.
Łaska sakramentu małżeństwa wymaga w sposób szczególny zaangażowania ludzkiej natury. Skoro ma ona owocować we wszystkich okolicznościach codziennego życia, to wymaga współpracy człowieka w każdej z jego dziedzin życia. Im lepszej jakości będzie nasz wkład, tym skuteczniej łaska będzie mogła go przemieniać i uszlachetniać. Im lepiej ukształtowane są osobowość i charakter małżonków, tym łatwiej będzie budować porozumienie i wspólnotę małżeńską. Chyba w żadnym innym sakramencie – może poza kapłaństwem – osobisty wkład człowieka nie jest tak istotny, jak właśnie w małżeństwie. Od ludzkiego przygotowania do małżeństwa, a potem od nieustannie podejmowanych wysiłków, zależy jakość, trwałość i szczęście we wspólnym życiu.
Główną trudnością w budowaniu jedności małżeńskiej, a zarazem jej największą szansą i siłą napędową, są różnice między mężem i żoną. On jest mężczyzną, ona kobietą. Każdy wnosi do wspólnego życia to, co stanowi siłę i bogactwo męskości i kobiecości, ale także i to, co stanowi ich słabość. W ten sposób oboje wzajemnie się uzupełniają, ubogacają i wspierają. Oczywiście, nie oznacza to jakiegoś dogmatyzmu w wyznaczaniu ról i przydzielaniu tradycyjnych sfer aktywności: dla kobiety kuchnia, pralnia i dziecięce łóżeczko; dla mężczyzny pozycja zawodowa, kanapa przed telewizorem i gazeta. Takie podziały dzisiaj nie mają racji bytu. Ale tym bardziej konieczne jest wzajemne rozpoznawanie zadań, obowiązków i swoich uzdolnień oraz sprawiedliwy i wielkoduszny podział kompetencji.
Niestety, obok mocnych i pozytywnych cech męskości i kobiecości, mąż i żona wnoszą do małżeństwa także i wady. Choć są przykre, to jednak wcale nie muszą pociągać za sobą niszczących skutków. Wręcz przeciwnie, mogą stać się jeszcze jedną szansą umocnienia jedności. Trzeba pogodzić się z realiami i wspólnie pracować nad tym, by z miłością i cierpliwością tworzyć z siebie ludzi, którzy chcieliby przeżyć razem całe swoje życie. Wtedy, gdy małżonkowie wspólnie pomagają sobie w przezwyciężaniu wad i trudności, gdy okazują sobie wzajemną akceptację, przebaczenie, solidarną pomoc w sytuacjach kryzysowych – ideał jedności małżeńskiej staje się rzeczywistością, z której mogą czerpać siły i radość życia.
To wszystko buduje w małżonkach wzajemne zaufanie, wierność, otwarcie się na siebie, szczerość, intymność, przezwyciężanie ewentualnych barier, dzielenie swoich uczuć i przeżyć. Jednym z najskuteczniejszych narzędzi budowania jest rozmowa, dialog. Niestety, często sprowadza się on tylko do wypowiadania praktycznych uwag i wydawania dyspozycji. Jak ubogacające i twórcze byłoby przeniesienie go na poziom wyrażania opinii i poglądów natury ogólnej, np. podczas oglądania programów telewizyjnych. Jeszcze wyższym stopniem wtajemniczenia w sztukę rozmowy jest wyrażanie swoich najgłębszych uczuć i przeżyć, wreszcie dzielenie się samym sobą. Na tym etapie dochodzi do całkowitej „przezroczystości” człowieka, do pełni intymności: nie ma już żadnych zarezerwowanych tylko dla siebie sfer życia, uczuć czy myśli. Wszystko jest nasze, wspólne, tak samo twoje jak moje. To ideał jedności.
W osiągnięciu tego ideału bardzo pomaga wspólna modlitwa i stawanie razem w obecności Boga. Byłoby wielkim zubożeniem, gdyby tę ważną dziedzinę życia małżonkowie mieli przeżywać oddzielnie, każdy sam dla siebie.
Ponieważ istotą sakramentu małżeństwa jest wzajemne oddanie się sobie w Chrystusie, więc całe wspólne życie małżonków powinno opierać się na idei daru z siebie dla dobra drugiej osoby. Jest to zarazem droga realizacji podstawowego ludzkiego powołania. Człowiek urzeczywistnia się bowiem i osiąga swą pełnię przede wszystkim przez bezinteresowny dar z siebie samego.
Określenie: „dar z siebie samego” to także trafna definicja miłości. Zakłada ona wyraźnie, że miłość nie jest braniem, lecz dawaniem. A jeśli chcemy mówić o braniu, to tylko w znaczeniu: biorę za ciebie odpowiedzialność, wybieram ciebie, by żyć z tobą i dla ciebie – na dobre i na złe. A zatem sakrament małżeństwa wiąże dwoje ludzi nierozerwalnymi więzami dobrowolnego daru z siebie i wzajemnego poczucia odpowiedzialności za siebie.
Jakże to odmienne od różnych wizji prezentowanych i propagowanych przez współczesne media. A zarazem jak nieraz odległe od naszych wyobrażeń o małżeństwie, od stanu naszej świadomości. Niestety, bywa, że małżonkowie sami zaprzeczają swemu powołaniu i godności małżeństwa, a przy okazji zaprzepaszczają szansę, którą daje Bóg. A ponieważ sakrament ten ściśle dotyczy życia, więc nic dziwnego, że jego lekceważenie mści się właśnie w życiu. Oto źródło wielu tragedii małżeńskich i rodzinnych. Jednakże każdej z tych tragedii można zapobiec, jeśli tylko korzysta się z Bożej pomocy.
opr. aś/aś