Temat: Za kogo się modlimy?
Pismo święte zachęca nas, abyśmy w każdym położeniu nieustannie dziękowali. W naszych intencjach polecanych we mszach świętych intencje dziękczynne owszem są, ale stanowią zdecydowaną mniejszość. W dużej mierze naszej modlitewnej pamięci polecamy zmarłych, niekiedy błagamy o zdrowie lub życie bliskich nam osób, innymi razy dziękując Bogu za otrzymane łaski polecamy siebie i swoje rodziny Panu Nieba i Ziemi przy okazji ważnych dla nas rocznic. Jak mają się do tego nasze modlitwy prywatne. Tu po wielokroć pozostaje to owiane tajemnicą naszego osobistego spotkania z Bogiem.
Kiedy uczniowie prosili Zbawiciela, aby nauczył ich modlitwy, jak i Jan nauczył swoich, Jezus sformułował Modlitwę Pańską, czyli Ojcze nasz. Ona ukazuje nam kierunek naszych próśb i oczekiwań, jakie mamy względem Boga. Warto zauważyć. Że najbardziej podstawowa a zarazem doczesna prośba o chleb nasz powszedni zajmuje dopiero czwarte miejsce.
Dzisiejsze czytanie ukierunkowuje jeszcze dokładniej nasze intencje związane z codzienną modlitwą Kościoła. Wiara w pomoc z Nieba w naszych sprawach doczesnych zawsze towarzyszyła uczniom Mistrza z Nazaretu. Jednak to kwestia szczęścia wiecznego ukierunkowuje nasz dialog z Bogiem. Troszczyć się bowiem o zbawienie własnej duszy i dusz innych ludzi jest podstawową troską Kościoła. Zatem zanim wypowiemy słowa dotyczące naszego zaangażowania w świecie, zanim padniemy na kolana przejęci stanem zdrowia, kondycją materialną i rodzinną ludzi, na których nam zależy, warto pomyśleć o priorytetach, które kształtowały modlitwę Kościoła od pokoleń.
SŁOWO BOŻE W PRAKTYCE
My dziś mamy swoje priorytety. Bóg, jeśli w Niego wierzymy zajmuje często miejsce nie ukochanego Ojca, ale ostatniej instancji odwoławczej. „Teraz zostaje tylko modlitwa”. „Tu już możemy się tylko modlić”. „Teraz już mam czas na modlitwę”. Mówimy po wielokroć tak, jak gdyby Bóg był nieobecny w całym naszym życiu, lub mógł jedynie jak starszy rodzic wspierać nas materialnie i moralnie. Tymczasem Bóg jest naszym Ojcem umiłowanym, Który pragnie zbawienia wszystkich swoich dzieci. To nie On ma nam jedynie pomagać w godnym i dostatnim przeżyciu życia. On nas zbawił i prowadzi nas do wieczności, a my jedynie możemy „pomóc Bogu” poprzez otwartość naszego serca, przez wsłuchi8wanie się w Jego słowo i dosłownie „unikanie wierzgania nogami”, gdy On bierze nas na ramiona i przenosi przez kolejną ciemną dolinę pełną niebezpieczeństw, przez którą po raz kolejny przechodzimy w życiu.
PYTANIE DLA ODWAŻNYCH
Czy współpracuję z Bogiem w dziele zbawienia mojej duszy i dusz grzeszników?