Biografia wybitnego konwertyty z anglikanizmu na katolicyzm, kardynała Johna Henry’ego Newmana, może dostarczyć znakomitego materiału na przygodową powieść, a nawet film o charakterze sensacyjnym. Zanim jednak ktoś się tym zajmie, warto sięgnąć do bardzo ciekawego pojęcia, jakim Newman posługiwał się dla opisu najgłębszego poziomu wiary. Mowa tu o przyświadczeniu, z języka angielskiego assent. Co to takiego? Niektórzy widzą wiarę jako zespół przyzwoitych zachowań. Gaśnie światło, nikt nie widzi, chrześcijanie są w tym rejonie mniejszością – o zgrozo, jak łatwo wówczas o nieprzyzwoitość. Inni sądzą, że wierzyć to ocalić w sobie lojalną oś religijnego systemu lub skupiać się na częstym przyswajaniu dużej ilości pobożnych sentymentów – i zbawienie załatwione. Nie na te czasy. W epoce cywilizacyjnych konwulsji niewielu wybranych – jednak niezbędnych dla przyszłości rodzaju ludzkiego – zdoła sięgnąć do poziomu przyświadczenia, czyli cnoty ducha niezależnej od podmiany kulturowych i kościelnych dekoracji. Newman tłumaczył i praktykował assent jako wiarę, która narzuca się duszy do tego stopnia, że osobowo czuje się ona zobowiązana wobec Stwórcy nieskończenie bardziej, niż wobec jakiegokolwiek stworzenia, idei lub wartości po tej stronie świata. Przyświadczenia nie da się zdobyć przeżyciowością a jedynie doświadczeniem Boga. A to różnica.
Trzeba rozważyć, co tak naprawdę dziś stoi, a co rozkłada się i leży? Na scenę dylematu wkracza więc świat albo katolicyzm. Świat wydaje się posiadać szklane banki, globalne instytucje, uniformy maklerów, rosnące kredyty, wpływy spoconych rąk pod stołem i układy. A jednak ludzie światowi giną koszeni jak zboże przez depresję. Kościół natomiast traci statystyki ale ponad wiatrem historycznych zmian nie przestaje być pewny fundamentu Objawienia się Boga w Chrystusie. Współczesny człowiek choruje na zespół złudzenia, jaki zdaje się mamić pasażera w pociągu. Podczas podróży patrzy leniwie przez okno wagonu. Każdy myśli, że to krajobraz za szybą ucieka, a pociąg nieruchomo zatrzymał się na peronie. Jest jednak odwrotnie. Zielone lasy, modre jeziora, tajemnicze krańce gór na horyzoncie stoją tam od wieków, a lokomotywa z szaloną prędkością ciągnie wagoniki w przepaść czasu. Kościół to pejzaż dla historii zbawienia. Są w niej takie lata, kiedy zaperzona dla czegoś ludzkość, staje na krawędzi przepaści, skandując: zaraz rzucę się w dół! Katolicyzm musi czekać wtedy na samym dnie otchłani – ubogi, w ciemności, niewidoczny, pokorny – aby przechwycić szaleńca, ratując mu życie. Naturą Kościoła jest misja silnych ramion. Gdyby nagle katolicyzm podjął decyzję o wyjściu z niszy ocalenia, by zająć miejsce w samym środku samobójczego show, podobny stałby się wówczas do histeryka, co mości sobie miejsce na trampolinie desperata i z głupawym uśmiechem szepcze mu do ucha: wspieram cię, jestem z tobą solidarny w skakaniu, rozumiem twoje potrzeby.
Uczniowie Jezusa tylko raz ulegają pokusie żebraków, bo stępiały im głowy i przestraszyli się głodu (por. Mk 8, 17). Oglądają się za zakwasem. Było to sfermentowane, stare ciasto z poprzedniego wypieku, które spulchniało chleb. Może już lepiej byłoby zaciągnąć się w szeregi tępej służby świątynnej, ale mieć za to pełne konto, fundusze i ubezpieczenia, ogrzewane zakrystie oraz panele słoneczne na dachach plebanii? Wystarczy nieszczerze pouśmiechać się do tego czy tamtego polityka. Chrystus twardo obnaża fałsz uzależniania wiary od zmiennej historii tego świata. Pokusa powoduje w głębi duszy ciągły ruch, przesunięcie, podniecenie (por. Jk 1, 13-15). W Bogu tymczasem nie dochodzi do żadnych zmian.
Staraj się częściej wychodzić na wiosenne spacery w obecności Pana. Patrz, jak na twardym gruncie pewnie stawiasz swoje kroki. Cnoty są w tobie bardziej wrażliwe niż uczucia. Przyświadczenie wiary to nie efekt religijnego przeżycia lecz duchowego doświadczenia.
Ze względów bezpieczeństwa, kiedy korzystasz z możliwości napisania komentarza lub dodania intencji, w logach systemowych zapisuje się Twoje IP. Mają do niego dostęp wyłącznie uprawnieni administratorzy systemu. Administratorem Twoich danych jest Instytut Gość Media, z siedzibą w Katowicach 40-042, ul. Wita Stwosza 11. Szanujemy Twoje dane i chronimy je. Szczegółowe informacje na ten temat oraz i prawa, jakie Ci przysługują, opisaliśmy w Polityce prywatności.