Pragnienie, by coś znaczyć w swoim otoczeniu, nie musi być wcale niczym złym. Świadczy o zdrowym poczuciu własnej wartości, o pragnieniu realizacji dobrych pomysłów, które pozwolą na nowo (i lepiej!) uporządkować różne splątane sprawy i problemy. Bez tego pragnienia nie byłoby wielu wybitnych postaci, które, realizując z gorliwością swoje pomysły, doprowadzały do błogosławionych przełomów w świadomości całych społeczeństw, ale także w zbiorowej świadomości Kościoła. Można więc uznać to pragnienie za Boży dar, który cechował wielkich reformatorów, założycieli zakonów, ale i wielu wybitnych świeckich.
Jednak, jak każdy Boży dar, tak i ten musi być starannie pielęgnowany. Właśnie w tym obszarze pęknięcie, jakie w głębiach każdej ludzkiej osoby uczynił grzech pierworodny, może się ujawnić z całą swoją odrażającą siłą. Kiedy pragnienie znaczenia połączy się z nieposkramianą w porę pychą i niekontrolowaną próżnością, staje się pragnieniem panowania nad innymi. Jego charakterystyczną cechą jest to, że jest nienasycone. Człowiek musi nieustannie potwierdzać swoją pozycję i lękliwie bada, czy aby wszyscy go doceniają. Wraz ze wzrostem władzy nad innymi rośnie też nadwrażliwość i obsesja na punkcie własnej wartości. Wtedy też każda metoda jest dobra, by dać odczuć komuś, kto nie chce wpisać się w ten scenariusz, z kim ma do czynienia.
Jezus zna ten mechanizm i przestrzega swoich Apostołów przed jego niszczącą dynamiką. Może Jan i Jakub, którzy przecież wraz z Piotrem należeli niejako do wewnętrznego kręgu wybranych Apostołów i świadków niezwykłych słów i czynów Jezusa, nie mają wcale złych zamiarów i nie zdają sobie do końca sprawy z tego, co napędza ich pragnienie zasiadania w królestwie Bożym po prawicy i lewicy Jezusa. Ale On sam przeczuwa niebezpieczeństwo, jakie może się w takim pragnieniu zagnieździć. Otrzeźwienie ma przynieść Apostołom wskazanie na Jego własny los: Jezus staje się sługą innych i pozostaje nim konsekwentnie aż do oddania za nich swojego życia. Spojrzenie z całą powagą na Chrystusa – Sługę, powinno studzić nazbyt wybujałe ambicje bycia kimś w królestwie Bożym.