W szerokich kręgach społecznych istnieje przekonanie, że wiara jest sprawą na tyle intymną i subiektywną, że jest i musi być uznana za całkowicie prywatną. Poza tym twierdzi się, że wyznania religijne tak różnią się od siebie, że dla uniknięcia napięć na tle religijno-światopoglądowym najwłaściwszą postawą jest nieujawnianie wiary na zewnątrz. Wolno ci wierzyć w twojego Boga, człowieku, ale ważne byś to czynił tylko wewnętrznie, ewentualnie w twoim kościele, a co najwyżej we własnej rodzinie. Dziś Jezus w Ewangelii mówi następujące słowa: „Kto się przyzna do Mnie wobec ludzi, przyzna się i Syn Człowieczy do niego wobec aniołów Bożych; a kto się Mnie wyprze wobec ludzi, tego wyprę się i Ja wobec aniołów Bożych”. Wzywa do publicznego składania świadectwa o Nim.
Choć dominuje w społeczeństwie myśl o jedynie prywatnym charakterze wiary, to jednak to samo społeczeństwo zdaje sobie wmawiać, że istnieje pełna wolność sumienia, że każdy może wyznawać swoją wiarę, że nikt nie jest szykanowany ani prześladowany. Słowa Jezusa o tym, że Jego uczniowie będą ciągnięci „po synagogach, urzędach i władzach” mają dotyczyć albo dawnych czasów albo innych społeczeństw, ale nie tych związanych z cywilizacją zachodnią. Sprawa jest jednak bardziej skomplikowana. Niby, człowieku, masz wolność, ale jednak nie skorzystałeś korzystałeś zalecanego przez społeczeństwo milczenia, nie zachowałeś tzw. neutralności światopoglądowej, więc się nie dziw, że ściągasz na siebie nieprzyjemne konsekwencje.
Głośna była sprawa stewardesy z British Airways, która za niewyrażenie zgody na zdjęcie krzyżyka z własnego munduru została zwolniona z pracy. Rzecz działa się w 2006 roku. Podobnie zaczyna być w sporcie. Coraz mocniej wmawia się sportowcom, że nie powinni wykonywać gestów religijnych. Symptomatyczny był też przypadek wicemiss Kalifornii, która w 2009 roku w ostatecznej rozgrywce finałowej konkursu zapytana przez przedstawiciela jury, działacza gejowskiego, o to, czym jest dla niej małżeństwo, odpowiedziała, że według niej jest to związek mężczyzny i kobiety. Z powodu tej odpowiedzi nie zdobyła głównej nagrody. Potem przyznała: „Wiem, że kosztowało mnie to koronę. Powiedziałam jednak to, w co wierzę i co jest prawdziwe. Wpojono mi, żeby nigdy nie iść na kompromis z własnymi przekonaniami. Myślę, że to pytanie było testem, któremu poddał mnie Bóg. To był test mojego charakteru i mojej wiary. Czuję się jak prawdziwa zwyciężczyni”. Idźmy dalej: czy powiedzenie, że małżeństwo jest związkiem mężczyzny i kobiety i że w społeczeństwie powinna być zachowana hetero-normatywność (co jest przecież nauką Chrystusa i przyznaniem się do Jego nauki), wymagało odwagi tylko od kandydatki na miss? Czy nie jest tak, że od dawna już lękamy się powiedzieć, że czyny homoseksualne są nieporządkiem moralnym? Czy nie jest tak, że przestajemy zabierać głos w tych sprawach, uznając nasze przekonania za jedynie prywatne stanowiska? Mamy milczeć, by jakoby nie dyskryminować innych i zachować spokój społeczny. A może po prostu mamy kneblowane usta i my się na to zgadzamy bezwolnie lub ze strachu.
A czy o sprzeciwie wobec aborcji też wszędzie można mówić? Publiczny sprzeciw wobec zabijania nienarodzonych spotyka się dziś ze wściekłą reakcją niektórych środowisk. Przecież ochrona życia od poczęcia jest głęboko ewangeliczną sprawą. Sam Jezus powiedział: „Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych Mnie uczyniliście”, a Ewangelia nie ma wątpliwości, że tym „najmniejszym” jest dziecko nienarodzone. Elżbieta bowiem pozdrowiła Maryję będącą w pierwszych dniach ciąży słowami: „Matka mojego Pana”.
To nie koniec przykładów tego, jak trudno się dziś przyznać do Pana. Weźmy ucznia szkoły średniej, który stoi przed dylematem, czy uczęszczać na lekcję religii: przedmiot jest nieobowiązkowy, ocena nie wlicza się do średniej, lekcja religii jest o 7.10 albo po 15.00, czyli o skrajnych porach, większość kolegów i koleżanek dawno się wypisała. Czy w takich okolicznościach udział w lekcji religii nie jest publicznym, ale bardzo trudnym przyznaniem się do Jezusa?
A ciągnięcie po „synagogach, urzędach i władzach”? czy nie dzieje się już w naszym społeczeństwie? Za niewykonanie aborcji lekarz i szpital mogą spotkać się ze szykanami. Za modlitwę i to cichą modlitwę w pobliżu klinik aborcyjnych można być w niektórych krajach na Zachodzie wtrąconym do więzienia.
Dziś 40-rocznica męczeńskiej śmierci bł. ks. Jerzego Popiełuszki. Stawał po stronie godności ludzi pracy i „Solidarności”. Organizował Msze za ojczyznę. Przyświecały mu słowa św. Pawła: „Nie daj się zwyciężyć złu, zło dobrem zwyciężaj”. Metodami pokojowymi, duchowymi i religijnymi sprzeciwiał się systemowi, który z założenia usuwał Boga z życia człowieka i społeczeństw. Ksiądz Popiełuszko był wielokrotnie szykanowany, śledzony, przesłuchiwany, próbowano go medialnie oczerniać. Zorganizowano tzw. „prowokację na Chłodnej”: do jego mieszkania wkroczyli funkcjonariusze SB i na oczach mediów wyciągnęli granaty łzawiące, naboje do pistoletu maszynowego, różne materiały wybuchowe, wcześniej przez tychże funkcjonariuszy podrzucone. Ostatecznie został zamordowany przez funkcjonariuszy Ministerstwa Spraw Wewnętrznych.
Co by robił i gdzie by się znajdował ks. Popiełuszko, gdyby żył w naszych czasach? Na pewno uczestniczyłby w społecznej debacie, bo wiedział, że do Boga należy przyznawać się publicznie. Upominałby się o prawa dzieci nienarodzonych. Wyjaśniałby, że wolność, także ta w sferze seksualnej, nie oznacza samowoli. Znów walczyłby z systemami odrzucającymi Boga i Jego prawa. Być może próbowano by go wyśmiać lub wykazywać, że robi jakieś szwindle, że prowadzi się niemoralnie, może już byłby w areszcie.
Słowa z dzisiejszej Ewangelii są naprawdę trudne do realizacji: „Kto się przyzna do Mnie wobec ludzi, przyzna się i Syn Człowieczy do niego wobec aniołów Bożych”. Jednak mamy pomoc z wysoka: „nie martwcie się, w jaki sposób albo czym macie się bronić lub co mówić, bo Duch Święty pouczy was w tej właśnie godzinie, co należy powiedzieć”. I jedna uwaga na koniec: wezwanie na pomoc dobrego adwokata nie oznacza braku wiary w asystencję Ducha Świętego.
Ze względów bezpieczeństwa, kiedy korzystasz z możliwości napisania komentarza lub dodania intencji, w logach systemowych zapisuje się Twoje IP. Mają do niego dostęp wyłącznie uprawnieni administratorzy systemu. Administratorem Twoich danych jest Instytut Gość Media, z siedzibą w Katowicach 40-042, ul. Wita Stwosza 11. Szanujemy Twoje dane i chronimy je. Szczegółowe informacje na ten temat oraz i prawa, jakie Ci przysługują, opisaliśmy w Polityce prywatności.