Jak w innych Ewangeliach, tak też w Ewangelii Markowej, znajdujemy pouczenia Jezusa, dotyczące kresu ludzkich dziejów. W obrazach przywołanych przez Jezusa znajdujemy motywy kosmicznej katastrofy, która wstrząśnie Wszechświatem i zakończy jego dzieje, ale także zapowiedź powtórnego przyjścia Chrystusa. Zazwyczaj nasza uwaga koncentruje się na motywach katastroficznych, gdyż te pełne grozy opisy mocno oddziałują na naszą wyobraźnię i napawają nas strachem. Jednak Jezus wyraźnie akcentuje ten drugi motyw. Jego powtórne przyjście jest pełne mocy i chwały. Będzie ono związane z ostatecznym spełnieniem prastarej obietnicy, według której Bóg odnajdzie swoich wybranych, gdziekolwiek by byli i zgromadzi ich na swoją królewską ucztę. To niezwykle radosna perspektywa, której spełnienia się trzeba intensywnie wyglądać.
Nie oznacza to jednak, że spełnienie się tej obietnicy może być mierzone ludzką miarą. Wskazując na to, że nikt nie zna „tej godziny” i że Ojciec niebieski sam o niej zadecyduje, Jezus zdaje się studzić zbyt gorączkowe oczekiwania. Szczególnie wtedy, gdy oczekujący pretendują do posiadania dokładnej wiedzy o końcu świata i widzą wszędzie znaki zapowiadające jego rychłe nadejście. Jednak postawa przeciwna także nie jest właściwa. Jest to postawa ludzi, którzy żyją tak, jakby kres dziejów i powtórne przyjście Chrystusa były z całą pewnością tak odlegle, że w zasadzie nie miałyby ich w ogóle dotyczyć.
Przyjście Jezusa jest bliskie, „u drzwi”, jak sam powiada. Zanim przyjdzie, by ostatecznie zwinąć księgę historii stworzenia i położyć kres dziejom, przychodzi w swoim słowie. Nie jest przypadkiem, że zapewnienie Jezusa o trwałości Jego słowa, które przewyższa trwałość nieba i ziemi, znajduje się właśnie w tym fragmencie. I dlatego na nim należy skupić uwagę, nie na rzekomo bliskim końcu świata, jak wieszczą różni prorocy nadciągającej zagłady. Cokolwiek się wydarzy i kiedykolwiek nastąpi, nie zaskoczy kogoś, kto z całą ufnością zwraca się ku Bożemu słowu, przyjmuje je, rozważa i stara się, jak tylko potrafi, uczynić je swoim życiowym drogowskazem. Dla kogoś takiego powtórne przyjście Chrystusa i towarzyszący mu koniec dziejów, nie będą przykrym zaskoczeniem.