Gościem Tematu Dnia Salve TV była Irene Van Der Wende, działaczka pro life, która w rozmowie z Piotrem Otrębskim podzieliła się swoim świadectwem.
- Miałam jakieś 20 lat i znalazłam się w sytuacji z mężczyzną, który chciał ode mnie więcej niż chciałam dać. Krzyczałam, wzywałam pomocy, szarpałam się, ale był zbyt silny. Zacisnął mi ręce na szyi, dusiłam się, czułam, że umieram. Podjęłam decyzję, że zaprzestanę oporu, żeby przeżyć - opowiadała Irene Van Der Wende.
- Moje koleżanki zasugerowały, że powinnam udać się do lekarza, bo nie mogłam się zapiąć w sukienki. Zaraz po gwałcie zrobiłam test ciążowy, ale lekarka stwierdziła, że nie jestem w ciąży, więc jej uwierzyłam - dodawała.
- Kiedy usłyszałam, że jestem w ciąży to poczułam się tak, jakby ktoś odpiłował nogi od krzesła, na którym siedziałam, jakbym się zapadła w jakąś przepaść, ciemność - mówiła.
- Udałam się do kliniki aborcyjnej, gdzie siedziało kilka kobiet oczekujących przede mną. Rozmawiały, śmiały się, żartowały (...) Położyłam rękę na brzuchu i powiedziałam do pielęgniarki, "ale zaraz, mam w sobie dziecko, jestem matką", a pielęgniarka się uśmiechnęła, poklepała po ramieniu i powiedziała "no tak tak, wszystkie tak mówicie w ostatniej chwili, ale robisz dobrze" (...) Zostałam przywiązana za ręce i za nogi do stołu operacyjnego, podali mi środek nasenny - zaznaczyła.
Pytana o wyrzuty sumienia, mówiła:
- Wiele lat później przyznałam się do tego mojej przyjaciółce. Jej reakcja była, "ale przecież to było dziecko!" A ja na to, że to było z gwałtu. Odpowiedziała - to, co, ale to jest dziecko! - stwierdziła Irene Van Der Wende.
Źródło: Karolina Zaremba, Salve TV- Chrześcijańska Telewizja Internetowa Diecezji Warszawsko-Praskiej