Pierwsza: finansowa – dotyczy bowiem pieniędzy, czyli podatków, które Jezus nakazuje płacić oraz druga: wprost polityczna – gdyż dotyczy rzymskiej zwierzchności nad Palestyną, którą to zwierzchność Jezus pośrednio uznaje, każąc oddać Cezarowi, to co należy do Cezara. Czy Jezus nakazuje całkowite poddanie się wszelkiej władzy ziemskiej? Można by tak sądzić, gdyby nie druga część wypowiedzi: oddajcie Bogu to, co należy do Boga, przy czym Jezus nie precyzuje wprost, co należy Bogu oddać. Bogu przede wszystkim należy się chwała i oddanie boskiej czci. Taka chwała w żadnej mierze nie przysługuje ani Cezarowi ani żadnej innej ziemskiej władzy. Poza tym nasuwa się jeszcze jeden wniosek: a mianowicie, jeśli Cezarowi należy oddać denara, gdyż na monecie wybita jest podobizna Cezara, to Bogu należy oddać to, w czym wyryty jest obraz Boga. A przecież to człowiek został stworzony na obraz i podobieństwo Boże. Zatem człowiek winien oddać Bogu samego siebie i całego siebie, bo cały jest obrazem Boga i przez fakt stworzenia cały do Boga należy.
Pełne teksty dzisiejszych czytań
Z dzisiejszej Ewangelii można wyprowadzić bardziej szczegółowe wnioski dotyczące relacji Kościół a polityka, i szerzej – relacji chrześcijaństwa do społeczeństwa, w którym żyje. Tu przywołam tylko cztery myśli, choć jest ich o wiele więcej.
- Dzisiejsza ewangeliczna rozmowa została zaaranżowana w złej intencji: by pochwycić Jezusa na mowie. Pytanie zostało tak postawione, że wydawać się mogło, iż każda odpowiedź będzie zła. Jeśliby Jezus odmówił płacenia podatku, to byłby uznany za wichrzyciela sprzeciwiającego się władzy rzymskiej. Potem zresztą w czasie procesu przed męką i tak został właśnie o to oskarżony: „stwierdziliśmy, że ten człowiek podburza nasz naród, że odwodzi od płacenia podatków Cezarowi” (Łk 23,2). Oskarżenie to w kontekście dzisiejszej rozmowy Jezusa okazuje się być wyjątkowym oszczerstwem. Z kolei odpowiedź, której Jezus dziś udzielił, że jednak należy płacić podatek, została na pewno negatywnie odebrana przez te ugrupowania żydowskie, które chciały doprowadzić do obalenia władzy rzymskiej, czyli na przykład przez zelotów. Nawiasem mówiąc do zelotów należał jeden z Apostołów: Szymon Gorliwy. Nie należy zatem dziwić się, że i dziś ludzie związani z Kościołem stawiani są w ogniu podchwytliwych pytań, szczególnie w mediach, a dzieje się to często w celu zdyskredytowania samego Kościoła. Oczywiście zadaniem chrześcijan jest po prostu głosić i mówić prawdę, a ostateczny skutek będzie jeden: taka czy inna forma prześladowania.
- Chrześcijaństwo i Kościół nie zostały założone przez Jezusa po to, by prowadzić rewolucję społeczną. Pojawiają się nieraz nurty, na przykład w ramach teologii wyzwolenia, by wykorzystać przesłanie ewangeliczne do przeprowadzenia takiej czy innej rewolucji w społeczeństwie. Jezus dystansuje się dziś od zelotów i pokazuje, że cel wspólnoty, którą zakłada, jest zupełnie inny. Ostatecznie chodzi o zbawienie wieczne.
- Tak sformułowany cel misji Kościoła doprowadził niektórych, szczególnie marksistów (tych dawnych i tych współczesnych) do postawienia kolejnego zarzutu wobec chrześcijaństwa, a mianowicie, że myśl o niebie i wiecznym zbawieniu sprawia, iż ludzi wierzących ogarnia stan alienacji, czyli wyobcowania i radykalnego dystansu wobec ziemskich problemów. To kolejny nieuczciwy zarzut. Jezus angażował się we wszystkie palące problemy ludzi, wśród których żył. Podobnie zawsze czyniło chrześcijaństwo, przy czym zarówno w Jezusowym, jak i chrześcijańskim zaangażowaniu chodzi przede wszystkim o kształtowanie wnętrza człowieka, by wyryty w nim obraz Boży prowadził do podejmowania takich czynów, które będą Bogu się podobały i będą stopniowo przybliżały królestwo Boże.
- Chrześcijaństwo nigdy nie burzyło porządku społecznego: w żadnej epoce, ani też praktycznie w żadnym ustroju politycznym, począwszy od cesarstwa rzymskiego skończywszy na współczesnych demokracjach. Na przykład w katolickiej nauce społecznej zawsze przypomina się o obowiązku płacenia podatków. Czy to oznacza, że chrześcijanie byli i są bezwolnie poddani każdej władzy politycznej? Nic bardziej mylnego. Już w czasach rzymskich sprzeciwiali się oddawaniu władzy boskiej cezarowi i właśnie przede wszystkim w tego powodu byli prześladowani. Podobnie dziś chrześcijaninie przypominają (i winni przypominać), że nie wszystkie działania, na które zgadzają się współczesne demokracje, są godne człowieka. Chrześcijanie szczególnie sprzeciwiają się tym działaniom, w którym człowiek próbuje sobie przypisać władzę boską (jak kiedyś Cezar). A takimi działaniami są dziś aborcja, eutanazja, in vitro (tylko Bóg ma władzę nad ludzkim życiem), a także działania podważające małżeństwo jako związek mężczyzny i kobiety (a jako komplementarny związek osób dwóch różnych płci pomyślane jest małżeństwo przez samego Boga i żadna ludzka władza nie może zmienić definicji małżeństwa). Im bardziej wyraźniej chrześcijanie będą sprzeciwiać się działaniom, w którym człowiek chce przypisać sobie boską władzę, tym bardziej będą prześladowani, mimo, że nie są burzycielami porządku społecznego. Czy to wizja pesymistyczna? Absolutnie nie; to realistyczne spojrzenie na misję, który tylko wtedy pozostanie autentycznie chrześcijańska, gdy będzie odzwierciedlać słowa i czyny samego Jezusa.
«
‹
1
›
»